Kontynuacja części 1
***
– Pański brat?
– Tak. Była między nami duża różnica wieku. Nasz ojciec odszedł, gdy był jeszcze mały, więc wychowałem go jak syna. Pięć lat temu zabrało go Ministerstwo Bezpieczeństwa, miał wtedy osiemnaście lat. Zgadnij, dlaczego.
– Bo odmówił zadeklarowania lojalności No.6?
– Dokładnie. Mój brat nie chciał wziąć udziału w ich szkolnym, porannym składaniu przysięgi. Nie lubił być do niej zmuszany. Wydaje mi się, że to przez tą jego młodzieńczą dumę i poczucie sprawiedliwości. Jako ludzkie stworzenie, miał do tego pełne prawo. Mój brat był zwyczajnym dzieciakiem. Może troszkę bardziej upartym i buntowniczym niż reszta. I brakowało mu życiowego doświadczenia. Tego samego dnia wezwano go do Ratusza i nie wracał przez dwa tygodnie.
– Ale w końcu wrócił?
– Tak, ale to już nie był on. Nie martwy co prawda – żył. Ale równie dobrze mógł być martwy. Nic nie pozostało z tamtego pogodnego, ruchliwego kapitana drużyny koszykówki. Ledwie się do mnie odzywał, po prostu wpatrywał się całymi dniami w niebo pustym wzrokiem... Zabił się niedługo po powrocie do domu. Nie jestem w stanie nawet myśleć o tym, co musiał przejść przez te dwa tygodnie. Mówię, że się zabił, ale tak naprawdę, to miasto go zabiło. Nasza matka zemdlała z szoku i... odeszła nie więcej niż trzy dni później. Zmysły zostały jej wydarte w momencie, w którym zobaczyła, czym stał się jej ukochany syn. Ona też mogła zostać zamordowana. Nie, wierzę, że była. To definitywnie było morderstwo. – Doktor kiwnął głową, jakby chciał się w tym upewnić.
„Zabił się”.
Shion przywołał w głowie słowa doktora.
W idyllicznym mieście No.6, samobójstwa praktycznie się nie zdarzały. Wszystkim mieszkańcom było obiecane bezpieczne i spokojne życie. Cóż za pusta, chwiejna to musiała być obietnica.
Doktor przygryzł wargę, jakby zagłuszając znacznie większy ból. Także ten mężczyzna cierpiał przez miasto. Ile już żyć pochłonęło?
Shion zacisnął dłoń w pięść.
No.6 nie pozwalało ludziom być ludźmi, ani nawet decydować za siebie samych.
„Dlaczego?” – niemal krzyknął. – „Rou powiedział, że chciał stworzyć utopię – bez wojen, dyskryminacji czy nieszczęścia”.
„Kiedy się pomylił? Co poszło nie tak, że zmieniło miasto w bezlitosnego potwora? Co poszło źle...?”
Na twarzy doktora pojawił się uśmiech, gdy już rozluźnił wargi.
– Mimo wszystko, Karan się nie bała. Nadal otwierała sklep, piekła chleb, układała go na półkach. Ilekroć mijałem jej piekarnię, zawsze czułem przepyszny zapach świeżo upieczonego chleba. Niesamowicie radzi sobie z pracą pomimo swojej straty. Pewnie cały czas wierzyła, że wrócisz do domu. Wiesz, współczułem Karan. Myślałem, że była maleńka, naprawdę maleńka szansa, że wrócisz do domu. I wierzyłem, że kiedy już wrócisz, będziesz taki jak mój brat. A jednak jesteś tu w jednym kawałku.
– Chociaż wyglądam inaczej.
– Wygląd nie ma znaczenia, dopóki duszę masz w całości. Taki właśnie jest plan No.6 – rządzić duszami ludzi. Mieć w garści ich serca, umysły, a nawet pojedyncze myśli.
Inukashi otworzył szeroko usta, ziewając.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem. Wydawało mi się, że to już dla was oczywiste. Dla nas z Zachodniego Bloku, No.6 nie jest żadną utopią. To opasły, gruby wampir.
– Wampir? Hmmm, rzeczywiście. – Uśmiech zatańczył na twarzy doktora. – I ten sam wampir zwija się teraz z bólu, przez zmiany w jego ciele. Pomyśleć... pomyśleć, że ten dzień nastał... ha, ha, ha! Chciałbym móc pokazać to mojemu bratu i matce! Ha, ha, ha, ha, ha!
Śmiech doktora stopniowo nabierał mocy, aż stał się rykiem. Inukashi uniósł brew i wycofał się odrobinę.
– Hej, Shion, z doktorkiem wszystko w porządku? Znaczy, tam o? – wskazał na głowę. – Jesteś pewien, że nic mu się nie obluzowało?
– Uratował Nezumiemu życie – powiedział srogo Shion.
– A dla mnie to nic nie zrobił – odciął się Inukashi.
Doktor nadal się śmiał. Shion odezwał się powoli do jego pleców.
– Doktorze, mogę zobaczyć Nezumiego?
Śmiech ustał. Lekarz odwrócił się do niego. Echo jego głosu i resztki wesołości wciąż pływały mu w oczach.
– Nezumiego? Ach, tamtego chłopca. Cóż za osobliwe imię. Nie jest prawdziwe, prawda?
– Nie wydaje mi się.
– A jak brzmi naprawdę?
Otworzył już usta, by odpowiedzieć: „nie wiem”, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się z trzaskiem. Wysoki, chudy mężczyzna zaglądał do środka. Miał kruka na ramieniu. Myszy pisnęły przerażone. Jedna zanurkowała do kieszeni Shiona, zaś pozostałe dwie wcisnęły się pod brzuch psa w łaty.
– Yoming, co się stało? – Doktor podbiegł do niego. Yoming wyszeptał mu coś do ucha. Brwi lekarza uniosły się dramatycznie w górę.
– Zakład Karny! – Otworzył szeroko usta. – Zakład Karny... czy to w ogóle możliwe?!
Yoming mu odpowiedział. Shion jednak już go nie słyszał. Nie chciał. Nie był teraz w nastroju na słuchanie.
„Chcę zobaczyć Nezumiego” – wszystkie jego myśli koncentrowały się w tym jednym punkcie. Jego serce waliło, nie mogąc się doczekać.
„Chcę go zobaczyć i upewnić się, że żyje”.
Shion położył dłoń na drzwiach sali operacyjnej.
– Jest na górze – doktor wskazywał palcem na sufit. – Na pierwszym piętrze jest sala chorych. Aria się nim zajmuje. Jest winda, ale wolałbym, żebyście użyli schodów na korytarzu.
– Dziękuję, doktorze.
– Och, czekaj sekundę – powiedział lekarz. – Nie mów mi, że przyszliście z Zakładu Karnego...
Shion nie usłyszał ostatniego zdania, bo opuścił już pomieszczenie.
– Hej, wstawaj, staruszku! Idziemy odwiedzić Nezumiego. Musisz skołować jakieś kwiaty.
– Nngh, co? Kto ci powiedział, że chcę iść?
– Przestań gadać przez sen i się, do cholery, obudź.
Shion zostawił kłócących się Inukashi i Rikigę za sobą, a sam popędził po schodach. Zachwiał się na nogach przez chwilę, gdy dotarł na korytarz, słabo oświetlony przez nocne światełka.
Przypomniał mu się długi, prosty korytarz Zakładu Karnego. Jednak atmosfera nie była przesiąknięta strachem; nie kuła już tak jego skóry.
Odetchnął powoli.
Tylko w jednym pokoju przy schodach paliło się światło. Shion uspokoił oddech i delikatnie położył dłoń na drzwiach. Otworzył je cicho.
Ściany pokoju pomalowane były na bladożółto. Naprzeciwko niego ciemnożółte firany rozciągały się przed czymś, zdającym się być wielkim oknem.
Tuż obok robot–pielęgniarka wydawał elektroniczne dźwięki przy łóżku. Kiedy Shion wszedł, uniósł ramiona, jakby chcąc go wyrzucić.
– Odpoczywa. Odpoczywa. Nie przyjmować gości. Pacjent odpoczywa. Nie przyjmować gości.
„Ach tak, a więc to musi być Aria”. – Pochylił się nisko, by porozmawiać z robotem.
– Aria, dziękuję ci. Jestem bardzo wdzięczny.
– Wdzięczny. Wdzięczny. Wdzięczny. – Sensory wizualne robota zamigały, po czym zmieniły kolor z czerwonych na zielone. Zdawał się zaakceptować obecność Shiona.
– Aria, chciałbym, żebyś pozwoliła mi zobaczyć pacjenta. Bardzo, bardzo chcę go zobaczyć. Zrobię wszystko.
Sensory Arii przestały migać – czy może raczej, przestała mrugać. Jej zielone oczy skupiały się na Shionie.
– Chce zobaczyć. Chce zobaczyć. Prośba zaakceptowana. Prośba zaakceptowana.
Aria posunęła się po podłodze. Wycofała ramię i usadowiła się w kącie pomieszczenia. Wyglądała jak dziwaczny i słodki zarazem element ozdobny pomieszczenia. Psy położyły się wokół niej spokojnie.
Nezumi spał na łóżku. Podłączono do niego wiele rurek. Na policzki powróciły resztki koloru, prawdopodobnie dzięki transfuzji krwi. Jego płaszcz z superfibry leżał obok łóżka złożony, niewątpliwie przez Arię.
Shion nachylił się nad Nezumim, by sprawdzić jego puls. Słaby, ale regularny. Dobrze wyczuwalny. Westchnięcie ulgi uciekło z jego ust.
– Nezumi... – Całe jego ciało rozluźniło się w tym westchnięciu.
„Udało mu się. Przeżył”. – Shion klęknął przy łóżku, po czym zanurzył twarz w pościeli. Czuł bicie serca Nezumiego. Chciał wznieść głos w płaczu – tak głośnym, na jaki tylko byłoby go stać.
„Żyje. Żyje. Nezumi żyje”.
– Wystarczyłoby mi jeszcze tylko kilka minut. – Rikiga ziewnął, ukazując zęby.
– Chcę jeść – odezwał się Inukashi. – Moje psy też są głodne. Super, że Nezumiemu się udało, ale nie będzie za dobrze, jeśli teraz wszyscy pozdychamy z głodu. Ach, cholera, umieram!
– Jeśli „wszyscy” pozdychamy? Nie wrzucaj mnie do jednego worka z takimi jak ty.
– Nie masz z tym nic wspólnego, staruszku. Mówię o sobie i moich psach. Hej, robocie, eh... Aria, tak to było? Masz szczęście do ładnych imion. W ogóle nie pasuje. No, pani Ario, mogłaby nam pani załatwić jakieś dary nieba?
– Dary nieba. Dary nieba. Nie można zinterpretować. Nie można zinterpretować.
– W sensie jedzenie. Pacjenci i ranni muszą jeść, prawda? – Inukashi udał, że wpycha sobie coś do ust.
– Posiłek. Zrozumiano. Zrozumiano.
Tułów Arii otworzył się. Pojawił się w nim rząd trzech parujących papierowych kubków. Inukashi zagwizdał, a Rikiga przełknął ślinę z głodu.
– Jeszcze dwa, jeszcze dwa – powiedział Inukashi. – Dla moich psów. I jakiś chleb czy mięso, gdybyś miała.
– Brak mięsa. Jest chleb. – Jej tors znowu się otworzył. Pojawiły się jeszcze dwa kubki i jakieś rogaliki.
– Jesteś najlepsza. Chyba się w tobie zakocham. Ucałowałoby się taką jak ty.
– Nie robiłbym tego – powiedział Rikiga. – Pomyśl o biednym robocie, którego byś ucałował. Pewnie przestałby działać. Nie zamieniaj takiej dobrej dziewczynki w kawał metalu. Hm? Co to?
Rikiga uniósł brew i odsunął kubek od ust.
– Jest bez smaku. Równie dobrze mogłaby nam dać gorącą wodę. A ten chleb... też nie ma smaku.
– To szpitalne jedzenie, nie narzekaj. Zobacz jak łatwo było zdobyć ciepłą zupę i chleb. Nic nie pobije No.6. W Zachodnim Bloku mógłbyś jedynie marzyć o takiej uczcie. Co nie, Shion?
– Tak. Naprawdę dobre. – Rzeczywiście posiłek był pyszny.
Ten smak niemal zbiegał się z zupą, którą Nezumi ugotował w dniu, w którym uciekł do Zachodniego Bloku – w dniu, w którym cudownie przeżył atak osy.
Przeniknęła jego ciało, zwilżyła duszę i wskrzesiła go. Jedna miska zupy przywróciła mu wiarę, że przeżyje kolejny dzień.
„Przepyszna”.
„Nezumi, obudź się. Obudź się, żebyś mógł spróbować zupy. Spójrz na mnie jeszcze raz tymi pełnymi życia oczami”.
– Mm... – Nezumi poruszył się. Biel bandaży wokół jego ramienia i piersi ukuła oczy Shiona.
– Nezumi, Nezumi! – wołał go Shion. Wlewał duszę w imię, które już tyle razy wypowiedział. Powieki Nezumiego drgnęły nieznacznie.
– Pewnie znieczulenie jeszcze nie przestało działać – powiedział Rikiga. – Jeszcze przez chwilę się nie obudzi. Hmm, że też nawet taki diabeł jak on, może wyglądać jak anioł, kiedy tak sobie śpi. Dziwne, co nie? – wymamrotał w zadumie.
– Hah, staruszku, dalej ci się podoba? Ile razy już cię wykorzystał, bo nabrałeś się na ten jego wygląd?
– Dość już mnie wykorzystaliście, z użyciem wyglądu czy bez. I Eve, i ty. – Rikiga westchnął. – Czy ja naprawdę spędzę resztę życia na byciu rozstawianym po kątach przez takie brudne bachory jak wy? Na samą myśl dostaję depresji. Potrzebuję drinka, żeby o tym zapomnieć. Panno Ario, nie ma pani ze sobą żadnej gorzały, prawda?
– Gorzała. Gorzała. Niezrozumiałe polecenie. Nie można zinterpretować prośby.
– Alkohol. Wiesz, coś co mnie postawi na nogi.
– Mamy: znieczulenie alkoholowe. Mamy: dezynfekant alkoholowy. Mamy: środek jałowiący na alkoholu. Które podać? Które podać?
– Żadne. Nie potrzebuję znieczulenia i na nic mi dezynfekanty czy środki jałowiące. Boże, co za bezużyteczna księżniczka. – Rikiga cmoknął językiem.
Inukashi odwrócił się na bok i zachichotał dyskretnie. Shion również mógł się jedynie uśmiechać. Rikiga miał na twarzy niezręczny uśmiech. Cała trójka spojrzała na siebie i roześmiała się.
– Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że taki sposób uciekniecie – mruknął po przemyśleniu Inukashi, gdy ich śmiechy już ucichły.
– Ja też – zgodził się Shion.
– Nie wspominając o tym, co zrobiliście z Zakładem Karnym. Prawdę mówiąc, mam na was całkiem nowe spojrzenie. Naprawdę, kto by pomyślał... nawet nie szło się domyślić, że wpadniecie na coś takiego. Że też uciekliście zsypem na śmieci.
– Wszystko dzięki tobie i Rikidze–san, Inukashi.
– Dzięki nam, hę. Powiedz, Shion...
– Hm?
– Nie przyszło ci do głowy, że moglibyśmy się tam nie pokazać? Co, gdybyśmy w ogóle nie przyszli, albo przyszli i szybciej wrócili... w ogóle o tym nie pomyślałeś?
Shion zastanawiał się przez moment nad pytaniem Inukashi. O czym wtedy myślał? Poszukał odpowiedzi, po czym ją wypowiedział.
– W ogóle o tym nie myślałem. – Patrzył prosto w oczy Inukashi. – Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Wierzyłem, że ty i Rikiga–san tam będziecie. Nezumi też musiał tak myśleć. Jestem pewien, że wierzył w was z całych sił.
– Cóż, wszystko pięknie, ale muszę ci powiedzieć, że my... cóż, nie wiem, jak jest ze staruszkiem, ale... ja nie mam u was żadnego długu. Nic mnie tam nie trzymało.
– Ani mnie – wtrącił się Rikiga. – Mogę mieć rachunki do wyrównania, ale nikomu niczego nie jestem winien. – Cmoknął językiem kilkukrotnie.
– Coś ci powiem, Shion – Inukashi wycelował palec o ostrym paznokciu w stronę Shiona. – Niech ci się nie wydaje, że mogę się wplątać w taki bałagan za darmo. Teraz wy macie u mnie dług. Lepiej się przygotujcie, bo ja pilnuję swoich interesów.
– Powiadomię cię od razu, że mam zamiar wysłać Eve fakturę. Wydałem przez niego kupę pieniędzy, wszystko z moich oszczędności. Nie mógłbym spocząć w spokoju, gdyby mi tego nie oddał.
Inukashi i Rikiga wykrzywili się w tym samym momencie, jakby wcześniej to przećwiczyli. Shion zdławił śmiech i kiwnął głową. Ta dwójka na nich czekała. W pomieszczeniu, w którym życie i śmierć napierały na siebie nawzajem, oni czekali, wierząc, że Shion i Nezumi wrócą żywi.
Przygryzł wargę.
Safu też czekała. Czekała na Shiona. Pewnie oczekiwała nie na pożegnanie, ale na wspólną ucieczkę.
„Nie byłem w stanie jej uratować”.
Nie był w stanie dać jej tego, co dali mu Rikiga i Inukashi.
– Hej, Shion – Inukashi przycisnął kolana do piersi i przysunął się bliżej. – Jak myślisz, co się stanie z Zachodnim Blokiem?
– Zachodnim Blokiem...
– Taa. W No.6 panuje chaos, z tego co widać. Zakład Karny poszedł z dymem. Bramy wysadzone. Może i ten mur – ten, który oddziela Zachodni Blok od No.6 – też upadnie. Jak myślisz?
– Tak. Właściwie, prawdopodobnie tak właśnie będzie.
Inukashi przełknął ślinę, kuląc się nieznacznie.
– Więc jak już upadnie, zastanawiam się, co zrobią ludzie z Zachodniego Bloku. Jak spojrzą na ludzi, którzy traktowali ich wcześniej jak robactwo? Wyżyją się na nich? Zaatakują No.6? Będą walczyć, czy uciekną... zastanawiam się, co zrobią? Kiedy tak o tym myślę, cóż... zaczyna mi się kręcić w głowie.
– Mhm... – Inukashi miał rację. Jemu też kręciło się w głowie. Świat bez ścian – nie potrafił sobie tego wyobrazić. Co stanęłoby na takiej ziemi? Na pewno nie kraina pokoju i wolności. Jak wiatr Zachodniego Bloku, przepełniony nienawiścią i bólem, zawiałby przez gruzy No.6?
To po prostu przewyższało jego wyobraźnię.
– Zgaście światło – odezwał się niski, ostry głos.
– C.. Eve, czy ty...? – Rikidze zabrakło słów.
Nezumi siedział prosto. Jego szare oczy błyszczały przenikliwie. – Wyłączcie światło. Szybko – powtórzył.
Inukashi poruszył nosem. Zerwał się na nogi jak porażony prądem. Wszystkie światła zostały odcięte, a ciemność ogarnęła Shiona jak próżnia.
– Nezumi, co...
– Ciiiii!
Nezumi poruszył się w ciemnościach. Oderwał wszystkie rurki przyłączone do jego ramion. Ześlizgnął się na podłogę i przyklęknął.
– Siedź cicho. Ani drgnij.
Inukashi zadrżał.
Czas mijał. Jedna minuta, dwie, trzy... nagle z dołu rozległ się hałas. Kroki, krzyki, a potem strzały.
– Uciekać! To Ministerstwo Bezpieczeństwa!
– Nie ruszać się! Jeden krok, a strzelimy!
– Biegnij! Wiej stąd!
– Wszyscy jesteście aresztowani, zdrajcy!
– Zabić ich, nie przydadzą się.
– Ich przywódca ucieka! Złapać go i zabić!
Tylko te kilka zdań Shion dał radę usłyszeć.
Skulił się w ciemnościach.
Skulił się i usiadł w bezruchu, czując ciepło i oddech Nezumiego tuż za plecami.
==Koniec rozdziału trzeciego==
((Asano ma talent do urywania w momencie największego napięcia, nie ma co.))
O matko, ale mi gardło ściska z napięcia.. w ogóle się takiego obrotu sprawy nie spodziewałam, bo już powoli jawił mi się sielankowy obraz piekarni a w niej chociaż przez chwilę Nezumi razem z Shionem. Nie mniej jednak jest bosko.
OdpowiedzUsuńNie zmiennie fascynuje mnie fakt, że nie wyłapałam żadnej literówki ani błędu ort. brawo, rzetelna praca :)
Kurde aż ciężko mi uwierzyć, że jeszcze tylko jeden rozdział, epilog i koniec ;(
Jak to napisałaś i czyta się czarno na białym, to tym bardziej prawda boli. Dziwne, że właśnie jesteśmy na końcu, patrząc na aktualne wydarzenia.
UsuńMnie też nieźle zszokował ten obrót sprawy. Początkowo nawet mi się nie chciało wierzyć, że on naprawdę się podnosi, jak gdyby nic, zrywa rurki i przechodzi do działania, zaś Ministerstwo naprawdę wpada do szpitala. Spychałam to bardziej w sferę iluzji, a nie prawdziwych wydarzeń.
Jak można kończyć w takim momęcie?! Ta autorka to największa sadystka ze wszystkich!!! Teraz mogę zacząć odliczać dni do popadnięcia w depresję zwarzając na to że do końca zostało 2 rozdziały:(
OdpowiedzUsuńtechnicznie to jeden, ostatni tom ma cztery rozdziały i epilog xD na pocieszenie powiem, że ostatni będzie cholernie długi >D
UsuńZatkało mnie jak tam Yoming wparował ;)
OdpowiedzUsuńAle teraz to ich chyba wszystkich.. *przykłada wyimaginowany palec do skroni i udaje, że strzela*...
A Nezumi to ma jakiś szósty zmysł! Musi mieć! Nieprzytomny, na środkach znieczulających, a pierwszy się orientuje, że coś jest nie tak *gwiżdże z podziwem i uwielbieniem*
Tak bardzo chcę wiedzieć, co będzie dalej i tak bardzo nie chcę, żeby się skończyło (tak samo mam teraz z Naruto.. wiem, że manga się skończyła, zżera mnie ciekawość, ale siłą woli unikam spoilerów i nie zajrzę do mangi do ostatnich rozdziałów poki nie nadrobię Shipuddena!)
Alys