Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 18 kwietnia 2013

Historia Poboczna: Extra



Kwiaty dla pięknych dni

Dłoń Shiona zatrzymała się tuż przed półką, na której właśnie sprzątał.

 – Co to jest? – mruknął do siebie.

 – Shion, dość się już napracowałeś. Na dziś wystarczy, więc zrób sobie przerwę. Przyniosłem ci kawę. Mam jeszcze ciasteczka, chociaż swoje już odleżały.

Rikiga wołał go z tacą w ręku. Kawa i ciasteczka należały do produktów, które trudno było znaleźć w Zachodnim Bloku. 

W powietrzu unosił się przyjemny zapach.

 – Zatrudnienie cię było chyba najlepszą decyzją, jaką w życiu podjąłem – powiedział Rikiga. – Potrafisz zrobić wszystko, od posortowania rachunków po uprzątnięcie biura. Ze świecą szukać takiego pracownika.

 – Chociaż niestety na ochroniarza się nie nadaję – dodał Shion z krzywym uśmiechem.

 – O to się nie martw, nigdy nie dałbym ci tak niebezpiecznego zadania. Brudna robota pasowałaby bardziej pewnej słabej aktorzynie.

 – Mówisz o Nezumim?

 – A o kim innym mógłbym mówić? Toż to podstępny, zdradziecki, nieuczciwy drań.

 – Jesteś zawsze okropnie szorstki, kiedy chodzi o Nezumiego, zauważyłeś?

 – Muszę być – odparł rzeczowo Rikiga. – Wystarczy, że raz się przed takim odsłonisz, a wgryzie się w ciebie i wyssie wszystko, aż zostaną tylko suche kości. A teraz zajmij się, proszę, swoją kawą, zanim wystygnie.

 – Ach, przepraszam. Co za uczta, dziękuję. Dawno takiej nie widziałem.

 – Widzę, że nie wiedzie ci się najlepiej – zaczął Rikiga głosem pełnym sympatii. – Gdybyś tylko miał ochotę, byłbym naprawdę szczęśliwy, mając cię tu na stałe. Ze mną na pewno mieszkałoby ci się znacznie lepiej niż z Eve.

 – Nie, dziękuję... jest w porządku.

 – Naprawdę cię to satysfakcjonuje?

 – Tak. Bardzo. Nigdzie nie byłoby mi wygodniej niż w tamtej piwnicy.

 – W tym pokoiku? Z książkami po sufit?

 – Tak.

Jakże piękne było to miejsce, w którym kryły się całe światy. Kilka tysięcy tomów; ogromne pokłady wiedzy; historie; słowa czasem łagodne, a czasem cierniste jak róża; nonszalanckie konwersacje; sekretne szepty; drżące serce; nowe odkrycia; gorąca zupa; piękne, głębokie, szare oczy. 

Ten pokój krył wszystko, czego Shion mógł chcieć.

Rikiga westchnął.

 – Chciwy to ty na pewno nie jesteś.

,,Nie jestem? Nikt nie jest bardziej chciwy ode mnie. Z pewnością nikt nie chce go tak bardzo, jak ja''.
 – Nie potrzebujesz niczego? Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ci to zapewnić – Rikiga pochylił się naprzód.

 – Nie, niczego nie... a, chociaż...

 – Hm? Co takiego? Chleb? Mięso? Ciepły płaszcz?

 – Nie, ja... zastanawiałem się, czy mógłbym może obejrzeć sztukę...

 – Sztukę?

 – Tak. Zawsze chciałem zobaczyć Nezumiego na scenie...

Rikiga odsunął podbródek. – Występ Eve, mówisz. Pamiętam, że dyrektor teatru gadał coś o biletach dla vipów czy czymś takim. Hah, to dopiero żart!

 – Trudno będzie zdobyć jakieś miejsca?

 – Oczywiście, że nie! – odpowiedział zirytowany Rikiga. – Ja i dyrektor jesteśmy starymi przyjaciółmi. Dałby mi setki biletów na występy takich jak Eve. Bułka z masłem.

 – Naprawdę, Rikiga-san?

 – Pewnie. Zabiorę cię gdzie tylko zechcesz. Możesz nawet zaprosić przyjaciół, ha ha ha! Poza tym, wiesz... – Rikiga odchrząknął niezręcznie. – Chyba można powiedzieć, że występ Eve jest warty obejrzenia. Znaczy, bardzo przyzwoity jak na takie miejsce.

 – Mogę zabrać Inukashi?

 – Oczywiście, jeśli tylko chce... co?! Kogo?!

 – Chciałbym zaprosić Inukashi.

 – Dlaczego mam zabierać ze sobą tego szczeniaka?!

 – Inukashi to mój przyjaciel, a naprawdę niewielu ich mam. Poza tym uwielbia słuchać śpiewu Nezumiego.

 – ...Dobry boże. Może trochę na to za późno, Shion, ale nie obracasz się w najlepszym towarzystwie. Powinieneś zacząć sobie szukać jakichś porządnych przyjaciół.

 – Ale jestem przekonany, że ty i Inukashi jesteście najbardziej interesującymi i najwspanialszymi ludźmi, jakich dotąd spotkałem – oświadczył pewnym głosem Shion. Tak właśnie uważał. Ci dwaj należeli do osób, których nigdy nie spotkałby w No.6. Nigdy nie miał jeszcze ciekawszej kompanii.

 – Jak mówiłem, nie wrzucaj mnie z nim do jednego wora. Ale dobrze, niech będzie. W porządku. Zabiorę ciebie i kundla.

 – Dziękuję! Jestem naprawdę wdzięczny, Rikiga-san.

 – Nie przejmuj się. Po prostu nie potrafię ci odmówić. No, dokończ to ciastko. Zrobię ci kanapkę, żebyś wziął ją sobie do domu, jak będziesz wracał. Oczywiście, to nie część twojej zapłaty. Nie musisz czuć się zobowiązany, po prostu potraktuj to jako dodatek za sprzątanie. Biuro wygląda dzięki tobie znacznie lepiej.

 – Och, to mi przypomniało... – Shion pokazał mu okładkę starego magazynu, który znalazł wcześniej na półce. Na zdjęciu widniał tłum ludzi. Ustrojona panna; młodzieniec w kapeluszu z piórami; staruszka ze srebrnym szalem; starzec owinięty płaszczem o niesamowitych zdobieniach; mężczyźni, kobiety, dzieci. Wszyscy uśmiechnięci. Niektórzy tańczyli; ktoś miał w ręku instrument strunowy; inny zdawał się śpiewać. Zdjęcie zachowało życie i radość, które nie zbladły z wiekiem, jak papier, z którego wykonano okładkę.

 – Ach, to Festiwal Kwiatów – powiedział Rikiga.

 – Festiwal Kwiatów?

 – Tak. Obchodziliśmy go kiedyś, gdy to miasto było jeszcze małe i piękne. Urządzano go w pełni wiosny. Modliliśmy się do bogów i dziękowaliśmy za pobłogosławienie naszej ziemi.

 – Wyglądają jakby świetnie się bawili. Nie mogłem oderwać wzroku.

 – Masz rację. Ludzie pamiętali wtedy jeszcze o szacunku i wdzięczności bogom. Ach, wracają wspomnienia. Grupa śpiewaków przyjeżdżała wtedy z daleka, tylko na ten jeden festiwal. Śpiewali dla Boga jak nikt inny. Są na okładce, to te kobiety z kwiatami.

 – Te kobiety... skąd były?

 – Nie jestem pewien. Pamiętam, jak ktoś mi opowiadał, że mieszkają w najgłębszej części lasu, ale nigdy nie miałem pewności. Pojawiały się na festiwalu i znikały następnego dnia. Jak tak o tym pomyśleć, dziwni ludzie byli w tej ich trupie. Ale zanim No.6 zostało skończone, i po nich, i po festiwalu nie było już śladu.

Rikiga westchnął ciężko. Jego spojrzenie wędrowało w powietrzu, jakby czegoś szukając. Shion spojrzał na piękne śpiewaczki w ich białych kostiumach z białymi zdobieniami w kształcie kwiatów.

Z jakiegoś powodu przypominały mu Nezumiego. 

***

 – Festiwal?

Nezumi wyprostował nogi.

Znajdowali się w podziemnym pokoju. W piecu buchał ogień, a myszy skuliły się w cieple płomieni.

 – Tak. Pożyczyłem je. To zdjęcie z festiwalu. – Shion położył gazetę za Nezumim. Ten spojrzał na nią tylko, nie wykazując żadnego zainteresowania.

 – Co z tego? – zapytał.

 – Ta kobieta wygląda jak ty.

 – Jak ja? Z której strony? Jest pyzata, w porównaniu do mnie i ma płaski nos.

 – Może i wyglądasz lepiej, za to ona wygląda na szczęśliwą. Prawie słyszysz śpiew i zgiełk tłumu. Festiwal Kwiatów – mruknął do siebie. – Ciekawe jak wyglądał.

 – Co było to było. – Nezumi zamknął czytaną właśnie książkę i wstał. – Stracona przeszłość, wyblakłe dni, festiwal, który ostał się już tylko w mglistych wspomnieniach. Na co mi to? Tylko pewien sentymentalny, wychowany pod kloszem chłopiec mógłby znaleźć dla tego jakiś użytek. Ot, zrobić sobie zabawkę.

 – ...Pomyślałem, że może mógłbyś to zaśpiewać.

 – Co?

 – Miałem przeczucie, że może znasz piosenkę z festiwalu.

 – Ja? Niby dlaczego? Dla twojej informacji, Shion, nie wiem prawie nic o Festiwalu Wiosny.

 – Festiwalu Kwiatów.

 – Kwiatów. Bez różnicy. W każdym razie, nie mam z tym nic wspólnego.

 – Tak, ale...

Nezumi nagle szarpnął Shiona za włosy.

 – Ał! Za co to? – zaprotestował Shion.

 – Jaka to miałaby być piosenka? 

 – Ha?

 – Ta z festiwalu. Jak myślisz, jaka by była?

 – Eh? Cóż, wydaje mi się, że, wiesz...

 – No jaka?

 – ...Radosna, chyba. Długa zima nareszcie dobiega końca, a pora narodzin właśnie się zaczyna. Niebo przybiera barwę błękitu, a wiatr staje się miękki i miły. Powietrze nabiera świeżego smaku, a ptaki i owady pojawią się wokoło. Nie robi ci się od tego jakoś lżej na sercu?

Nezumi usiadł z powrotem ze skrzyżowanymi nogami.

 – Ach tak. Więc świętowaliby tym przyjście pięknej pory roku.

 – Tak. Raz schowany w swojej skorupie świat znów wyszedłby na słońce. Rolnicy wróciliby na pola, a dzieci mogłyby bawić się na zewnątrz. Jak by to powiedzieć... to pora roku, niosąca nadzieję.

 – A przyszłość mogłaby nieść tylko rozpacz. Na to akurat szanse są większe.

 – Dlatego urządzano festiwal. – ,,Ludzie chcieli zamienić rozpacz w nadzieję, pecha w fortunę, cierpienie w szczęście. Ludzie mają nadzieję. Dlatego modlą się do Boga. Dlatego ofiarują mu pieśni, modlą się, szukają Jego ochrony''.

 – Żałośnie trzymali się Boga – stwierdził krótko Nezumi.

 – Próbowali żyć z Nim w harmonii – poprawił go Shion.

Nezumi nie odzywał się przez kilka chwil.

 – Shion.

 – Hm?

 – W No.6 nie ma żadnych festiwali?

 – Nie. Jest tylko Święty Dzień, ale z festiwalem nie ma nic wspólnego. Nie ma śpiewów, tańców, ani radości. Nezumi, wydaje mi się, że festiwale rodzą się tylko, gdy ludzie są wolni. Nie ma ich wśród zdominowanych, uwięzionych ludzi... mylę się?

Nezumi nie odpowiedział.

Zamknął jedynie oczy i wziął kilka cichych oddechów.

***

Tłum ludzi w teatrze ocieplał powietrze własnymi ciałami.

 – Co za frekwencja – odezwał się Shion. – Nie spodziewałem się czegoś takiego.

 – Uh, ten to ma kwitnący biznes – stwierdził kwaśno Rikiga, cmokając językiem. – Dyrektor pewnie śpi na pieniądzach. Ma niezłą rękę do interesów. Cholera!

 – Po prostu przeciągnij Eve do siebie – zaśmiał się Inukashi. – Wszyscy przyszli tylko dla niego. Gdybyś go miał, to ty byś tu rozdawał karty.

 – Co? Sugerujesz mi bratanie się z tym podstępnym lisem? Daruj sobie żarty z łaski swojej. Niczego bardziej nienawidzę niż jego. Jest praktycznie moim arcywrogiem.

 – Przestań ściemniać! – zawył Inukashi. – Jesteś jego największym fanem. Przychodzisz prawie na każdą sztukę.

 – Zamknij się! Nawet stopy tu nie postawiłem odkąd odkryłem, kim naprawdę jest. Jestem tu dziś tylko i wyłącznie dlatego, że Shion okropnie chciał iść i nie było mowy o negocjacjach, więc nie miałem wyboru...

 – Czyli po prostu chwyciłeś okazję.

 – Powiedziałbym raczej, że to ty tu chwytasz okazję, Inukashi – odciął się głośno Rikiga. – Umarłbyś, gdybyś nie obejrzał występu Eve. – Mężczyzna przed nimi odwrócił się na jego głos. Jego broda i masywna sylwetka tworzyły wokół niego przerażającą aurę.

 – Zamknąć mi się tam z tyłu.

 – Och... bardzo przepraszam. – Rikiga pochylił głowę. Światła zgasły jakby na niesłyszalny sygnał. Zabłysło nowe, pojedyncze, oblewające swą strugą środek sceny. Wyszedł na nią Nezumi – nie, Eve.

Tylko jedno światło. Żadnych mikrofonów, orkiestry, żadnej scenografii.

Skądś ciągnął przeciąg, a Shion czuł jak chłód układa się u jego stóp. Cicha piosenka rozbrzmiała ponad tłumem.

 – To ,,Błyszczące Rzeczy'' – ktoś szepnął. Pieśń ta należała do wiernej, zakochanej kobiety. Była czysta i delikatna, a jednak przepełniona pasją.

Shion mógł tylko słuchać z zapartym tchem. Już pierwsza piosenka skradła mu serce. Zdawało mu się, że istniał tylko i wyłącznie, by wsłuchiwać się w śpiew Eve.

Gdy pieśń ucichła, w sali zapadła cisza, za którą podążyły gromkie brawa. Dość donośne, by cały budynek zdawał się drżeć.

Eve uśmiechnął się z gracją i powoli pochylił głowę.

Potem nadeszła druga pieśń. 

Duchu mój, duchu mój,
Skąd dziś przybywasz? Dokąd odejdziesz?
Chcę cię trzymać w ramionach, a jednak
Czyżbyś odejść chciał
Z wiatrem gnać ku niebu?
A tu może zlecisz
Z deszczem spaść ku ziemi?


 – Pieśń żałobna – zatrząsł się Inukashi. – Zaśpiewał ją kiedy mama umarła...

Czy otoczysz mnie ciepło
Światłem swym?


Duszo ma, nim z wiatrem zbratasz się, nim w deszcz przemienisz się, nim światłem staniesz się
Jeszcze tylko raz
Wróć w me ramiona,
Bo któregoś dnia i ja wiatrem się stanę,
Tak jak deszczem, tak jak i światłem
Znów obejmę cię
Obejmę cię


Ktoś pociągał nosem. To stojący przed Shionem masywny mężczyzna płakał.

Trzecia piosenka była lżejsza, z taneczną wstawką. Czwarta mówiła o utraconej miłości między młodymi kochankami. Eve śpiewem opowiadał jedną historię po drugiej.

Aż wreszcie nadeszła ostatnia.

 – Pieśń z dalekiej przeszłości i dalekiej przyszłości. Piosenka dla tych, którzy wierzą w to, co nadejdzie – ogłosił Eve. Uspokoił oddech i zaczął śpiewać.

Wiosna przyszła 
Kwiaty kwitną
Błękitne niebo, słodki wieje wiatr
Chodźcie wszyscy, chodźcie tu
Chodźcie śpiewać
Wszyscy razem
Chodźcie tańczyć
Bo dziś znów Festiwal Kwiatów zaczął się;
Kwieciste Kule
Święto wszystkim tym, co w jutro wierzyć chcą


Eve zamachnął szeroko ręką. W powietrze poszybowały tańczące płatki kwiatów. Wszystkie kolory i kształty, tysiące, dziesiątki tysięcy miękkich płatków spadły niczym deszcz. Oczywiście, była to tylko iluzja.  Nie przeszkadzało to jednak Shionowi dostrzegać prawdziwych kwiatów.

Daj nam żyć i celebrować
Daj nawzajem się miłować
Własną dłonią chwycić jutro
Bo dziś znów Festiwal Kwiatów zaczął się;
Kwieciste Kule
Piękny dzień dla Boga i Bożego ludu jest


 – Hej, to... – Rikiga wstrzymał oddech. Miał rację. Piosenka pochodziła z Festiwalu Kwiatów. Piosenka nadziei.

,,A więc jednak zaśpiewałeś, Nezumi''. – Shion zamknął oczy, kładąc dłoń na piersi. – ,,Nezumi, któregoś dnia, razem...''

Przemówił w myślach do chłopca na scenie.

,,Któregoś dnia, razem urządzimy prawdziwy festiwal. Kiedy pokój nareszcie nadejdzie, razem odtworzymy Festiwal Kwiatów. Na pewno''.

,,Nie przeszkadza ci, że nazwę to nadzieją, prawda?''

Piosenka ucichła.

Eve pochylił wdzięcznie głowę w głębokim ukłonie.

==Koniec==

((Wybaczcie, że kazałyśmy na siebie czekać =w=))