Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 22 listopada 2012

Tom IV: Historia Poboczna


((Poniższa historia jest dodatkiem dołączonym do specjalnego wydania IV tomu mangi No.6. Zostawiam Wam ją na tę chwilkę zanim dodam ostatni rozdział i epilog, czyli na jakiś kwadrans~))

HISTORIA POBOCZNA

Dni w Zachodnim Bloku


Na jasnym i czystym niebie Zachodniego Bloku nie było widać ani jednej chmury. Lazur rozciągał się ponad głowami ludzi.

Ponieważ Zachodni Blok leżał w cieniu No.6, dni, nieważne jak słoneczne, zawsze były krótkie, a zwłaszcza zimą.

Shion spojrzał w górę, rozciągając się. Z mydlin na jego dłoniach uniosły się w powietrze maleńkie bąbelki, pływające na wietrze.

Odbijały światło, błyszcząc kolorami tęczy.

 – Taki piękny dziś dzień.

Błękit nieba i bąbelkowe światło kuły go w oczy.

 – Hej, Shion. Ruszaj się trochę. – Inukashi spojrzał na niego sponad wiadra mydlin. Padające na jego kruczoczarne włosy promienie światła sprawiały, że wyglądały na jeszcze ciemniejsze.

 – Ociągaj się, a słońce zajdzie zanim zauważysz. Musimy skończyć myć psy przed zmrokiem. Jeśli nie zdążymy, będzie trzeba rozpalić dodatkowe ognisko tylko po to, żeby je wysuszyć. To strata drewna.

 – Ach, tak. Przepraszam.

 – Cóż… nie musisz przepraszać, ani nic takiego. – Inukashi pociągnął nosem. – Jesteś po prostu za dokładny. Musisz wymyć je szybko, opłukać szybko i masz spokój. Moje psy to nie żadne księżniczki. 

 – Ale jeśli porządnie ich nie wypłuczesz, dostaną zakażenia skóry.

 – Zakażenia skóry? Serio?

 – Tak. Zacząłem czytać więcej książek o zwierzętach, odkąd tu pracuję. Nezumi ma u siebie coś na każdy temat.

Inukashi zmarszczył nos. Zamachał rękami przed twarzą, jakby odganiając smród.

 – Zrób mi przysługę i nie wspominaj przy mnie o nim, dobrze? Jeśli masz zamiar już coś czytać, znajdź książkę o deratyzacji.

Shion uśmiechnął się z przekąsem.

 – Pamiętam, że widziałem tam chyba jakąś z metodami pozbywania się zwykłych szczurów.

 – Heh, normalne metody nie zadziałają na kogoś takiego jak on. Ale dosyć tego. Dlaczego musiałeś wypowiedzieć imię najgorszego gościa, jakiego znam, w taki ładny dzień?

 – Aż tak bardzo nienawidzisz Nezumiego?

 – A żebyś wiedział – Inukashi rozłożył szeroko ramiona. – Nawet gdyby zapłacił mi za polubienie go sto sztuk złota i tak nic by to nie dało. O ile to będzie możliwe, mam zamiar unikać go do końca życia.

 – Inukashi, trochę chyba przesadzasz.

 – Heh, przesadzam? Żartujesz sobie? Nie słyszałeś nawet połowy tego, co ciśnie mi się na język. Ten staruszek jest fałszywy, ale w porównaniu z Nezumim to niewinny, bezbronny niemowlak. Shion, powiem ci coś: nie ma nikogo bardziej niebezpiecznego, nieprzyjemnego, ani wnerwiającego niż Nezumi.

Shion na moment przestał szorować cętkowanego, brązowego psa.

„Jest najbardziej niebezpieczny, kłopotliwy, silniejszy i piękniejszy niż ktokolwiek inny. Oto Nezumi”.

Zauważył kątem oka, że Inukashi się mu przygląda. Zdawało mu się, że ten przejrzał na wylot jego myśli, a na jego policzkach zakwitły rumieńce. Shion spojrzał w dół z czerwoną twarzą, drapiąc plecy cętkowanego psa. Zwierzę zdawało się być zadowolone – zmrużyło oczy, wydając niskie, pełne przyjemności warczenie.

 – No i? – naciskał Inukashi.

 – Hm?

 – Tamto zakażenie skóry, o którym wcześniej mówiłeś. To aż tak źle, jeśli ich dobrze nie wymyjemy?

 – Ach… tak, dokładnie. Jeśli mydło osadzi się na skórze, może powodować powstanie wysypki, a przez wysypkę wypada futro. Dlatego mydliny trzeba dokładnie wypłukać.

 – Serio? Nie stać mnie na leczenie żadnych zakażeń. Nawet nie dałoby się ich w takim stanie wypożyczać w hotelu. Shion – odezwał się energicznie. – Dobrze je opłucz. Pozbądź się wszystkich bąbelków. I uważaj na te z długą sierścią.

 – W porządku, ale wątpię, że uda mi się skończyć z nimi wszystkimi do zachodu słońca. Powinienem dokończyć jutro?

 – Jutro, mówisz? – Inukashi spojrzał w niebo, mrużąc oczy na spadające z góry promienie słońca.

 – Shion, powiedzieć ci coś, skoro już przy tym jesteśmy? W Zachodnim Bloku nikt nie robi obietnic na „jutro”. Nieważne komu chcesz coś obiecać. Tutaj po prostu nie ma czegoś takiego jak „jutro”. Jasne, dziś może i być najbardziej słoneczny, najcieplejszy, najpiękniejszy dzień twojego życia. Ale nikt nie wie, czy jutro będzie tak samo. Właściwie, po dniach takich jak ten, pogoda zazwyczaj natychmiast się zmienia. Przychodzi zimny wiatr, zaczyna padać deszcz. A potem zamarza ziemia wraz z twoimi stopami, wodą ze źródła i wszystkim innym wokół ciebie. Głodujące dzieciaki i starzy ludzie umierają. To samo spotyka młodych, dobrze zbudowanych facetów. Nikt nie jest wolny od śmierci. Na przykład… idzie sobie taki ulicą któregoś dnia z bochenkiem chleba, na który pracował cały dzień. Mogłaby go zaatakować grupa dzieciaków, chcąca zabrać mu jego jedzenie, tuż po rozbiciu mu czaszki i odesłaniu go do nieba. Coś takiego jest tu na porządku dziennym. Ach, tak, tobie też już się to zdarzyło, co nie? Jakieś głodne bachory ukradły ci chleb na bazarze?

 – Ach… tak, zdarzyło mi się to.

 – Znając cię, pewnie nawet nie próbowałeś walczyć o swoje, kiedy wyrywali ci jedzenie. To dlatego, że nie masz pojęcia, ile tu jest wart kawałek chleba. Mój pies powiedział, że praktycznie oddałeś im swoje zakupy.

 – Twój pies patrzył?

 – Jasne, że tak. Sprzedaję informacje, to mój biznes. Mam psy w całym Zachodnim Bloku, węszą gdzie się da. Chociaż twoje naiwne wybryki i tak nie są wiele warte, tak tylko ci mówię.

 – Nie dziwię się.

Inukashi wzruszył ramionami i westchnął niecierpliwie.

 – Cóż, okradli cię, bo byłeś cicho – a może po prostu się wyłączyłeś, to bardziej prawdopodobne. Nie powinieneś być z tego dumny, ale miałeś szczęście. Gdybyś rzucał się, jakby nie było jutra, pewnie bardziej by się starali wyrwać ci jedzenie. Kto wie, w najgorszym przypadku może nawet przyłożyliby ci od tyłu metalową rurą, a twój mózg leżałby już na ulicy.

Shion odruchowo złapał się za głowę. Inukashi zwinął się w kłębek, śmiejąc się beztrosko.

 – Podobno masz całkiem niezłą głowę, ale nie byłoby z niej żadnego użytku, gdybyś wąchał kwiatki od spodu, nie?

 – Dostaję przez ciebie dreszczy.

Uśmiech zniknął z ust Inukashi. Spojrzał na Shiona z kamienną twarzą.

 – Nikt nie zna jutra. Absolutnie nikt, nie potrafią go nawet przewidzieć, Shion.

Shion jeszcze raz spojrzał w niebo.

Pod tym wszechobecnym lazurem rozciągały się tragedie życia i śmierci. Istnieli ludzie z łatwością wymazywani z powierzchni ziemi. Ludzie, którzy musieli chwytać się każdej szansy i walczyć, by dożyć jutra. Był częścią tej walki, tak samo jak wszyscy dookoła. „Nic nie może mnie zapewnić, że jutro w ogóle będę jeszcze żył”.

„To jest rzeczywistość”.

„Rzeczywistość świata, w którym żyję”.

„Nie mogę się od niej odwrócić. Nie mogę przymknąć na nią oka, ani pozwolić prześlizgnąć się obok mnie. Muszę się z nią zmierzyć i ją zaakceptować”.

 – Hej… Hej, Shion. – Inukashi klasnął w dłonie. Dźwięk rozbrzmiał w powietrzu. – Jeśli masz czas, żeby się wyłączać, nabierz ruchów. To jedna z twoich największych wad, co?  Za dużo o wszystkim myślisz. Zanim zaczniesz rozmyślać nad tym czy tamtym, może zacznij coś robić i skończ, co zacząłeś. Będziesz milion razy bardziej przydatny.

 – Kolejna lekcja, co, Inukashi?

 – No. Jeśli chodzi o życiowe mądrości, jestem kopalnią złota. Dostałeś już kilka darmowych porad, powinieneś być wdzięczny.

 – Jestem. Dziękuję.

Inukashi widocznie zadrżał. – Shion, błagam cię, nie rzucaj tak przeprosinami i podziękowaniami na wszystkie strony. Ciarek dostaję.

 – Kiedy ja naprawdę jestem ci wdzięczny… - zaprotestował Shion. 

 – Rany, chyba jeszcze nigdy nie było tu kogoś tak szczerego i prostego jak ty. Nie pojmuję, jak możesz żyć z takim tajemniczym, chytrym, trudnym i pokręconym kolesiem jak Nezumi. To prawda co mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, co?

 – Inukashi, znowu przesadzasz. Nezumi nie jest chytry ani pokręcony. Wiem, że może się czasem wydawać… trudny, czy niezrozumiały, ale…

 – Kretynie! To właśnie mam na myśli, mówiąc, że jesteś naiwny. Nezumi jest tak samo chytry, jak ty prostoduszny. Obydwaj powinniście mieć to wpisane w akty urodzenia, serio. Hah, chyba akurat pod tym względem naprawdę jesteście do siebie podobni.

 – To było trochę nieuprzejme, Inukashi. 

Inukashi poderwał się. Wytrzeszczył oczy, obracając się. Shion również wygiął głowę, by spojrzeć w tym samym kierunku, z dłońmi wciąż pokrytymi mydlinami.

Stał tam Nezumi, skąpany w delikatnym, zimowym słońcu. Jego włosy do ramion błyszczały i lśniły w słońcu. Usta wykrzywiały się w sarkastycznym uśmiechu, w oczach zaś błyszczała wesołość.

 – Jak długo tam byłeś? – Inukashi przełknął ciężko ślinę.

 – Tylko chwilkę.

 – Co masz na myśli przez chwilkę?

 – Stoję tu odkąd wspomniałeś, że chciałbyś dowiedzieć się czegoś o deratyzacji.

Inukashi westchnął. Odwrócił się do Shiona, wyjąc z przesadą.

 – Widzisz, o czym mówię? Ten gość zakradł się, upewniając się, że nawet nie zauważymy, że nas podsłuchuje. Nie możesz się przy nim rozluźnić.

 – Znowu jesteś niegrzeczny, Inukashi. Nie podsłuchiwałem. Nawet nie mówiłeś nic wartego podsłuchiwania. Po prostu za bardzo zaangażowaliście się w swoje małe pogaduszki i nie zwróciliście na mnie uwagi, to wszystko.

 – Czego chcesz? – odezwał się szorstko Inukashi.

 – Nie przejmuj się tak tym, Inukashi – wycedził Nezumi. – Po prostu pomyślałem, że wpadnę. Nie spodziewałem się żadnej herbaty czy obiadku.

 – Raczej, że się nie spodziewałeś. – Powiedział Inukashi, obnażając zęby. – Nie dostałbyś ode mnie ani miski zupy. Chyba, że mam wylać ci ją na głowę, to już inna historia.

 – Ojej, jak ty mnie nie znosisz. Ale nie musisz się martwić, i tak nie przyjąłbym zupy. Bóg wie, co byś do niej nawkładał.

 – A to ciekawe. – Inukashi cmoknął językiem zirytowany, po czym wrócił do mycia psów z jeszcze większym zapałem. – Hej, Shion. Nie zwracaj uwagi na niego. To psy tu wymagają uwagi. Zostało dwadzieścia jeden, a my skończymy z nimi przed zachodem słońca.

 – Jasne. Ach, Nezumi?

 – Co?

 – Mógłbyś nam pomóc?

 
– Co?! – powtórzył z niedowierzaniem Nezumi.

 – Skończyłeś już pracę na dzisiaj, prawda?

 – Cóż, tak, ale…

 – To nam pomóż. Przydałaby nam się tu pomocna dłoń.

 – Że niby mam myć psy?!

 – No.

 – Nie, dzięki. Nic nie jest gorsze od lichego mydła, wody i psich kudłów, szczególnie jeśli się je połączy. Nawet nie chcę myśleć, jak potem wyglądałyby moje dłonie… – Nezumi zacisnął delikatnie palce. Sam ten gest był dość delikatny, by zaprzeć dech w piersiach.

 – To wytrzyj je dokładnie, kiedy skończę je myć – odpowiedział natychmiast Shion. – Zbierz z psów tyle wilgoci, ile dasz radę.

 – Jak mówiłem, dlaczego niby mam zajmować się tymi…

 – Proszę. Pomóż. – Shion podał Nezumiemu stertę starych szmat. Ten odsunął podbródek z obrzydzeniem.

 – Hej, Shion…

 – Ten pies idzie pierwszy. Dobrze go obetrzyj. Tylko szybko. Jest już stary, więc jeśli będzie mokry za długo, może się przeziębić. Uważaj. Dalej, mały, ty też musisz go ładnie poprosić – dodał, odwróciwszy się do psa.

Przemoczony pies wstrząsnął żywo futrem u stóp Nezumiego. Kropelki wody poleciały na wszystkie strony.

 – Hej… przestań! Pomoczysz mnie! – narzekał Nezumi.

 – No to go wytrzyj. No już.

 – Rany, dlaczego ja muszę się zajmować kundlami…

Mimo wszystko zaczął wycierać psa szmatą.

 – Nezumi, nie możesz go tak drapać. Owiń go delikatnie i pozwól tkaninie nasiąknąć wilgocią. Wiem, że jest podarta, ale do tego jeszcze się nadaje.

 – Zamknij się. Wiem jak wycierać psa i bez twoich instrukcji.

 – Widzisz, psu się to nie podoba. Jesteś za brutalny.

 – Wiem przecież. Jesteś moją matką, czy co?

Inukashi skulił ramiona, chichocząc.

 – Wy dwaj jesteście komiczni jak zawsze. Wasze rozmowy to już klasyka. Wiecie, powinniście kiedyś założyć kabaret. Hm, Eve? Może bardziej pasuje ci komedia niż śpiewy na scenie.

Gdy tylko Nezumi otworzył usta, by odpowiedzieć, Rikiga zajrzał zza ruin. Cała jego twarz płonęła czerwienią.

 – Nie no, śmierdzisz tanim winem – narzekał głośno Inukashi. – Już jesteś w nastroju na picie, staruszku? Do wieczora jeszcze trochę czasu zostało. – Zmarszczył nos.

 – Ha ha, nic wielkiego. Jak to mówią, Bóg jest w niebie, więc ze światem wszystko w porządku. Piękny dziś dzień! Och, tobie też dzień dobry, Shion. Jak się masz?

 – Dzień dobry, Rikiga-san. Widzę, że jesteś w dobrym nastroju.

 
 Wiesz, wystarczy, że na ciebie spojrzę i już mi lepiej. Łaa… Eve, a co ty tu robisz?
 
 Nie żebym chciał tu siedzieć.


 – Ja tu tyko przychodzę Shiona zobaczyć… - wybełkotał Rikiga. – Czemu i ciebie muszę oglądać, psi dzieciaku? To doprawdy nieprzyjemne…

 – Przymknij się – warknął Inukashi. – To mój hotel. Sam się tu wprosiłeś, nie masz prawa narzekać.

Rikiga zupełnie zignorował Inukashi.

 – Shion, przyniosłem ci coś naprawdę dobrego. Zjedz sobie na drugie śniadanie. Masz!

Rikiga podał mu papierową torbę. Shion zajrzał do środka, po czym krzyknął krótko.

 – Łaa, babeczki!

 – Babeczki? – Inukashi wyrwał mu torbę. – No, nieźle! Czyli to są babeczki, hę? Pierwszy raz je widzę. Ale pachną świetnie. – Jego opalony nos poruszył się szybko.

Nezumi zagwizdał krótko z podziwem.

 – Skąd aż tyle ukradłeś, staruszku?

 – Idioto, Wielki Rikiga nigdy by nie kradł. Nie jestem taki jak ty. Ktoś mi je dał. Heh heh – zarechotał dumnie. – To babeczki z No.6. Jeden z moich klientów przyniósł je w prezencie. Hah, widzisz? Nawet jeśli jestem z Zachodniego Bloku i tak mogę dorwać babeczki z No.6. Niesamowity jestem, co? Heh heh. 

 – Co, przyszedłeś się chwalić? Daj sobie spokój. Nie myślałem, że możesz być aż tak żałosny, staruszku.

 – O, a psi dzieciak myśli, że może sobie teraz szczekać? – odpowiedział natychmiast Rikiga.

 – Rikiga-san, masz teraz trochę czasu? – wciął się Shion.

 – Eh? Ja? Cóż, jestem biznesmenem. Tacy jak ja nie muszą urabiać się po łokcie cały dzień, w przeciwieństwie do biedaków.

 – Więc na pewno możesz nam pomóc myć psy. 

 
 Eh? Myć psy? Momencik, Shion. Przyszedłem tylko przynieść ci te babeczki i…

 – Proszę, mógłbyś oblać je wodą z tamtego wiadra? Powoli i dokładnie.

 – Nie, mówię właśnie, Shion…

 – Jesteś niesamowicie pomocny. Teraz powinniśmy wyrobić się ze wszystkim do wieczora.

 – Tak, ale Shion, nigdy nie powiedziałem, że…

 – Poddaj się, staruszku. – Nezumi uśmiechnął się odrobinę. – Zrobisz co ci każe i się z tym pogodzisz.

Odwrócił się do Shiona, unosząc kciuk w górę.

 – Zrobiłeś się cholernie dobry w ściąganiu ludzi do odwalania twojej roboty, Shion.

 – Cóż, ty mnie uczyłeś, więc…

Rikiga głęboko westchnął. Potem zaś, mamrocząc coś pod nosem, uniósł wiadro.

Słońce skłoniło się ku zachodowi, a w Zachodnim Bloku władzę przejmowały ciemności nocy, gdy kończyli szorować psy.

 – Dobra robota. Dzisiaj podaruję wam specjalną nagrodę w postaci zupy i wrzątku. – Inukashi rozejrzał się z dłońmi na biodrach, podczas gdy trzej pozostali siedzieli na ziemi.

 – Żartujesz sobie?! – burknął Rikiga. – Kazałeś nam pracować jak niewolnikom nawet bez obiadu. Dawać mi tu moje babeczki. – Rikiga wzniósł pięść w powietrze.

 – No więc właśnie mówię, że mam zamiar teraz dać wam jeść. Zupę i wrzątek.

 – W sensie wodę, tak? – odezwał się kwaśno Rikiga. Na ustach Nezumiego zaś zagościł kąśliwy uśmiech.

 – Wodę, dobrze zagotowaną – dodał. – Chyba nawet jeszcze ciepłą. Przygotować się wszyscy. Idzie uczta.

Dwie babeczki na każdego, gorąca woda w cienkich kubkach i odrobina zupy przyprawionej solą. W Zachodnim Bloku, to zdecydowanie można było nazwać zupą.

„Ten smak…”

Serce Shiona zabiło głośno, gdy tylko ugryzł babeczkę.

Smakowała jak te, pieczone przez jego matkę. Zupełnie jak babeczki Karan. 

„Czy to…”

„Skąd je…?”

Shion przełknął słowa, przez moment, wstydząc się pytania, jakie chciał zadać Rikidze.

Pomiędzy nim, a jego matką, znajdował się mur.

A w tamtej chwili wciąż nie miał jak się na niego wspiąć.

Nie mógł zadać pytania, na które odpowiedź nic by mu nie dała.

Jego spojrzenie napotkało oczy Nezumiego.

„Masz rację, Nezumi”.

„Dokładnie, Shion. Siedź cicho, nie dlatego, że się poddałeś, ale dlatego, że podjąłeś decyzję. Musisz zmierzyć się z wagą swojego milczenia”.

„Wiem”.

„Naprawdę? Może tylko ci się tak wydaje”.

Przeszywał go wzrok Nezumiego. Te szare oczy dawały Shionowi wrażenie, że ich właściciel wiedział o nim wszystko. Zastanawiał się, dlaczego za każdym razem, gdy spotyka ich spojrzenie, przebiega go dreszcz rozkoszy, nie bólu. 

 – Ach, muszę przyznać, że nic nie smakuje lepiej niż posiłek po dniu ciężkiej pracy – ziewnął Rikiga.

 – Powinieneś teraz przysiąc oddanie uczciwej robocie, staruszku.

 – Heh, nie chcę słuchać „szczerych” słów, jeśli ty je mówisz.

Na wpół słuchając kłótni Inukashi i Rikigi, Shion powoli ugryzł kawałek babeczki. Na firmamencie ponad nim, gwiazdy zaczynały błyszczeć.

3 komentarze:

  1. Na początku dziękuję i zaraz zabieram się do czytania. A tak przy okazji nie znasz może innych blogów z opowiadaniami yaoi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope. Jeśli czytam jakieś fanficki to po angielsku na fanfiction.net, ale niewiele ci to chyba pomoże xD

      Usuń
  2. O matko, z jakim bananem na twarzy czytałam tę część :D kocham te ich rozmowy, te kąśliwe uwagi, to jak Nezumi skrada się i niezauważony przysłuchuje się rozmowom na jego temat xD Deratyzacja! :D Mistrzostwo. A Shion ma niesamowity dar przekonywania. Uczył się od najlepszego aktora i manipulanta w całym Bloku Zachodnim ^^
    Alys

    OdpowiedzUsuń