Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

piątek, 26 października 2012

Tom IX: Rozdział 3, Część 1

((Dziś bez korekty Ayo bo zaniemogła bidulka. Winę za opóźnienie biorę na siebie, jak krzyczeć to na mnie. Znacie mój ból czekania na nowy odcinek [K] w hd ;;))



Rozdział 3
Proch najczystszy



Jakim dziełem jest człowiek! Jak szlachetnie rozumującym  O jak nieskończonych możliwościach! W kształcie i ruchach doskonale zgodny ze swym przeznaczeniem i zachwycający! Jak anielski w postępkach swych! Pojmowaniem jak podobny Bogu! Jest on urodą świata i najdoskonalszym wzorem dla wszystkich zwierząt! A jednak, dla mnie, czym jest ów proch najczystszy? Człowiek nie raduje mnie...
Shakespeare, Hamlet – Akt II Scena II



Doktor zdawał się teraz być znacznie starszy niż ten, którego zapamiętał Shion. Wysoki, szeroki mężczyzna przychodził kiedyś do piekarni Karan, raz czy dwa w tygodniu, żeby kupić kanapkę albo bułkę. Przystojna bródka i wąsy okalały jego twarz, on sam zaś przemawiał pięknym, czystym barytonem.
Raz nawet zapytał Shiona, czy nie chciałby zostać lekarzem i pracować w jego klinice.

 – Nie miałbyś żadnych problemów z nauczeniem się całej teorii i praktyki. Zalecałbym ci podejść do egzaminu certyfikacyjnego, jeśli cię to zainteresuje.

Była to atrakcyjna oferta, jednak Shion odmówił. Wiedział, że zdanie egzaminu będzie niemożliwe dla kogoś, kto został pozbawiony wszystkich swoich przywilejów z Chronosu. Jednak cieszył się, że doktor o nim pomyślał – obcej osobie, będącej synem zwykłej piekarki – i zaoferował mu ścieżkę medycyny. Był mu za to wdzięczny.

Przez ostatnie miesiące doktor zmienił się tak bardzo, że Shionowi trudno było go rozpoznać. W brodzie i włosach przewijały się srebrne nici, zdawał się jakby zmaleć. Shion musiał jednak przyznać, że jeśli chodzi o wygląd, on sam przeszedł znacznie bardziej drastyczną przemianę. Jego włosy stały się kompletnie białe, a twarz obsmarowaną miał krwią, brudem i potem.

Niewielką klinikę na obrzeżach Utraconego Miasta prowadził doktor, pielęgniarka, i robot. Kobieta wrzasnęła, gdy do środka wdarła się grupa brudnych, zakrwawionych ludzi. Krzyk Shiona przebił się przez jej głos. 

 – Doktorze, proszę... proszę go wyleczyć!

 – Ty... czyżbyś był...

 – Chłopak z piekarni. Doktorze, proszę. Proszę się nim zająć. 

Lekarz spojrzał na Nezumiego. Jego wzrok spoczął na spływającej z niego krwi. 

 – Przygotuj natychmiast salę operacyjną.

Pielęgniarka ruszyła jeszcze zanim doktor skończył mówić. Szybko zniknęła w pokoju obok gabinetu. Robot podjechał do nich, ciągnąc a sobą łóżko. 

 – Proszę położyć rannego tutaj.

Shion ułożył Nezumiego na łóżku.
 – Nezumi – wzywał go niepewnie. Wciaż nie otwierał oczu. – Nezumi...

 – Proszę zabrać ręce. Proszę zabrać ręce spod pacjenta. Zostanie teraz zabrany na salę operacyjną.

Robot popędzał go, ale ramiona Shiona pozostawały sztywne i nieustępliwe, obejmując Nezumiego tak, jak do tej pory. Jego palce drżały.

 – Shion! – Inukashi złapał go za ramię i odciągnął od Nezumiego. 

 – Trwa transport pacjenta. Trwa transport pacjenta. Wejście w tryb nagłej operacji. Rozpoczynam podawanie tlenu. Rozpoczynam procedury badań. Trwa sprawdzanie ciśnienia krwi, pulsu, bicia serca, grupy krwi.

Doktor szybko rozciął ubrania Nezumiego. Dziesiątki rurek wyrosły z robota i przyłączyły się do chłopca.

 – Przenoszę pacjenta. Przenoszę pacjenta. – Łóżko i robot zniknęli na sali operacyjnej.

 – Doktorze – Shion złapał jego biały fartuch. – Doktorze, proszę... Proszę go uratować...

 – Shion.

Nie spodziewał się usłyszeć od niego swojego imienia. Uniósł twarz.

 – Jestem lekarzem – powiedział pewnie mężczyzna. – Jeśli ktoś potrzebuje leczenia, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by mu pomóc. Ale to Utracone Miasto. Nie mam narzędzi do przeprowadzenia delikatnej operacji.

Shion wiedział. Tak jak powiedział Rikidze – musiał polegać na tym człowieku.

 – Widzę, że przyjechał pozszywany. To twoja robota?

 – Tak.

 – Co to za rana?

 – Postrzałowa. Trafiono go z karabinu.

 – Trafiono, mówisz – wymruczał pod nosem doktor, wpadając na salę operacyjną. Shion pochylił głowę przed jego oddalającą sie sylwetką.

Zrobiło mu się słabo. Padł na podłogę.

 – Shion... – Inukashi usiadł za nim i objął ręką jego ramiona. – Shion... Chcę cię tylko zapytać, czy... mam przy tobie zostać?

 – Inukashi...

 – Słuchaj – odezwał się szorstko Inukashi. – Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nikogo pocieszać. Zawsze mi się zdawało, że to nie warte energii. Nadal tak myślę. Ale... jeśli chcesz, żeby cię ktoś teraz pocieszył... o ile jakoś cię podniesie na duchu moja obecność... zostanę.

Inukashi pogłaskał delikatnie ramię Shiona. Napięcie zaczęło odpływać, a krew znowu kursowała w jego żyłach. Shion zamknął oczy i pozwolił sobie opuścić głowę na pierś Inukashi.
Poczuł niemal niedostrzegalne, miękkie zgrubienia. W normalnym przypadku odskoczyłby w panice, nie wiedząc, co myśleć. Jednak w tamtym momencie, ciało przed nim miało go wspierać, ramiona trzymać, głos szeptać, a ciepło uspokajać. Miał bezcenne szczęście. A może nie?

 – Inukashi... dziękuję.

,,Ach, ale...'' – Shion przygryzł wargę, wciąż nie otwierając oczu. – ,,Ale nie tego ciepła szukam. Nie tego ciała, nie tego szeptu, nie tych ramion''.
Coś ciepłego uciekło spod jego powiek. Inukashi to zlizał. Zlizywał delikatnie całą krew, jaka zaschła na jego skórze. Myszy skuliły się na kolanie Shiona, zaś psy spały w kącie pomieszczenia.

 – Będzie w porządku – powiedział Inukashi. – Nie ma mowy, żeby umarł. Nie jest takim mięczakiem, żeby się poddać. W Zachodnim Bloku jest pełno okropnych ludzi, ale ani jeden nie był tak sprytny, przebiegły, ani niebezpieczny jak Nezumi. Już to ode mnie słyszałeś, ale ten koleś to demon. Po prostu jeszcze nie poznałeś jego prawdziwej twarzy. No i mam rację. Skoro jest demonem, nie da się zabić tak łatwo. Jutro obudzi się, jakby nic się nie stało i wróci do zastawiania na nas pułapek. To taki typ. Nic mu nie będzie, nie martw się.

Shion otworzył oczy i podniósł się.

 – Inukashi, jestem ci wdzięczny. Dziękuję.

 – Ja tu tylko obrażam Nezumiego, głupku. Za co masz być wdzięczny. Wiesz, jesteś beznadziejnym idiotą. Beznadziejnym.

Inukashi ostentacyjnie odwrócił się na bok. Nie odsunął się jednak od Shiona.

Ngh, hrrrrraaaaaaaa, ghraaaa. 

Rozbrzmiało chrapanie, wprawiające wszystko dookoła we wstrząsy.

 – Nie no! Nie idzie wytrzymać z tym odrzutowcem.

Ghrrraaaaaa, hraaaaaaa, hraaaaaaaaa, nhg, mnhg.

 – Przed chwilą stwierdził, że nie będzie w stanie zasnąć, jak się nie napije, a spójrz tylko na niego. Jak suseł. Otaczają mnie beznadziejni ludzie. – Inukashi westchnął teatralnie. Następnie zagwizdał krótko. Psy podbiegły do jego stóp. Położyły się blisko Inukashi i Shiona, rozkładając łapy.

 – Lepszych koców nigdzie nie znajdziemy. My też powinniśmy się przespać.

 – Taa...

 – Musimy spać, Shion. – Inukashi pociągnął za koszulę Shiona. – Nie będziemy w stanie jutro walczyć, jeśli tego nie zrobimy. Nie myślisz chyba, że walka już się skończyła, prawda?

Nie myślał tak. ,,Jeszcze nic się nie rozwiązało. Jutro znowu przyjdą bitwy. Ale jeśli stracę Nezumiego, jeśli będę musiał zmierzyć się z jutrem bez niego, nie będę już w stanie walczyć''. 

,,Jesteś słaby. Naprawdę cherlak z ciebie'' – słyszał kpiny Nezumiego. ,,Śmiej się ze mnie, Nezumi. Spójrz na mnie z politowaniem. Drwij ze mnie. Wyśmiej mnie z pogardą tym zimnym śmiechem. Chcę tylko usłyszeć twój śmiech. Proszę, pozwól mi go usłyszeć''. 
 – Śpij – powiedział Inukashi, niemal jak rozkaz.

Zakład Karny płonął. Ogień tańczył wokół zawalającego się budynku. ,,To sen'' – podpowiadał mu rozsądek. ,,Uciekłeś z Zakładu Karnego. Jesteś już w Utraconym Mieście, w No.6. Dlatego... to musi być sen''.

,,To iluzja''.

Płomienie ryczały. Były niemożliwie prawdziwe. Widział dokładnie każdy płomień. Skóra smażyła się na wbijającym się w niego gorącym powietrzu. Gryzący zapach wbijał się w jego nozdrza. 

,,To sen? To iluzja? Absurd. To musi być rzeczywistość''.


,,Ale czy to znaczy, że się cofnąłem? Cofnąłem się w czasie do momentu, w którym nadal jestem w Zakładzie?''

Płomienie ruszały się z jeszcze większym wigorem. Ryczały, falowały i nakładały się na siebie. Widział, jak wyciągały się na boki zanim przeciął je czarny kształt.
Shion stał jak wryty z głową w górze. Cała dezorientacja, niepokój i zdziwienie odeszły. Po prostu znalazł się w transie.

Czarny kształt wciąż się poszerzał. Podzielił płomienie na dwoje.

 – Osa...

Reszty nie mógł już ująć słowami.

Miała czarne ciało, wcięty tors, długi odwłok, przeźroczyste skrzydła z cienkimi, złotymi liniami; złote antenki i złożone z fragmentów oczy; trzy zwykłe pary, połyskujące słabym światłem.
Gigantyczna osa wyszła z płomieni. Jej kolorami były czerń, złoto i srebro – światło i ciemność. Shion cofnął się o krok. Jej piękno było niemal przerażające. Był tak oczarowany, że niemal padł na kolana.

,,Co... to jest?''

 – Elyurias – dobiegł go szept.

 – Nezumi.

Nezumi stał tuż za Shionem. Wpatrywał się nieprzerwanie w płomienie. Nie – nie spoglądał na ogień pochłaniający Zakład Karny, ale na ogromną osę. Nezumi się jej opierał.

 – Elyurias? Ta osa?

Nezumi nie odpowiedział. Nie ruszył się. Był niemal jak statua. Przez moment osa rozmyła się w świadomości Shiona. Nezumi tam stał. Jego oczy były otwarte. Twarz nie wyrażała emocji, jednak płynęła przez nią krew.

 – Nezumi, ty naprawdę... – ,,Naprawdę przeżyłeś''

Nezumi nabrał powietrza. Jego usta poruszyły się nieznacznie. Wypłynęła z nich melodia. Delikatna muzyka zaczynała żyć, gdy tylko opuściła wargi Nezumiego.

Shion czuł zapach bujnej zieleni. Głos traw smaganych wiatrem dotarł do jego uszu. Czuł bicie skrzydeł. Słyszał bzyczenie małych owadów, dopóki i to nie zlało się z muzyką.

Jego ciało się unosiło. Nie wiedział już, gdzie był. Zatonął cały w melodii Nezumiego. Shion zrelaksował się i oddał jej w całości.

Słyszał pieśń.


Wiatr kradnie dusze, ludzie skradają serca.
Ach, ukochana ziemio, wietrze i deszczu; O Niebiosa i światłości.
Zatrzymajcie  tu wszystko
i żyjcie w tym miejscu.
Niechaj w waszych ramionach odnajdę ukojenie.
Ach, duszo ma, me serce, o miłości i nadziei.
Powróćcie do mnie
i odnajdźcie ukojenie. 

Wiatr kradnie dusze, ludzie skradają serc.
Ale ja pozostanę.
Śpiewając.
Proszę,
poprowadź moją pieśń.
Proszę,
przyjmij moją pieśń.

Shion błyszczał od potu w zachwycie. Kropla spłynęła po jego czole.

Nagle uderzyło go gorące powietrze. 

Uderzył o ziemię. Zwęglone kawałki gruzu wbiły się w jego policzki, jego ciało, odbijając się i tocząc wokoło.

 – Nie wstawaj. – Dłoń Nezumiego przytrzymywała jego plecy. – Leż nisko.

Wiatr nadal wiał. Kawałki kamieni i ścian przetaczały się obok leżącego twarzą do ziemi Shiona.

Ha, ha, ha.


Ha, ha, ha.

Śmiech wyrastał spod ziemi. A może spadał z nieba?

Ha, ha, ha.


Ha, ha, ha.

Osa rozłożyła skrzydła. Płomienie rozwiały się na boki, czołgając po ziemi.

Ha, ha, ha.


Ha, ha, ha.

Owad wzbił się w powietrze. Wznosił się ku niebu bezdźwięcznie, pozostawiając za sobą tylko wiatr. Wokół rozległo się bzyczenie skrzydeł. Tysiące małych, czarnych owadów poleciało za wielką osą. Ich rój rósł bez przerwy.

 – Elyurias – mruknął znowu Nezumi.


Nie mógł oddychać. Coś ciężkiego przygniatało jego tułów.

Shion obudził się. Głowa Inukashi spoczywała na jego piersi. Zasnął z uchem przyciśniętym do Shiona, jakby słuchał bicia jego serca. Oddychał powoli. Dwa psy spały blisko nich po obu stronach.

,,Już rozumiem, co miał na myśli. Nigdy nie zamarznie się tak na śmierć''.

Inny pies skulił się za Rikigą. Pomimo jego chrapania, Inukashi także o niego się zatroszczył i upewnił, że nie zamarznie. Może to dlatego hałas, jaki wydawał, zmienił się w spokojne wydechy.

Byli w małej klinice w Utraconym Mieście, No.6. Co do tego nie miał wątpliwości – nie cofnął się. Jednak to nie mógł być sen. To, co widział, było rzeczywistością. 

,,Elyurias... to było to? Osa narodzona z kokonu płomieni?''

Shion dotknął ostrożnie swojego karku. Pomyślał o osie, która próbowała wydrzeć się tamtędy na zewnątrz. Przypomniał mu się Yamase. Widział tysiące os zabranych w lot czarnej chmary. Gdyby wszystkie były pasożytami, czym stałoby się No.6?

Nie wiedział.

Włożył poduszkę z kanapy pod głowę Inukashi i wstał ostrożnie, próbując go nie obudzić. Pewnie zasnął tylko na krótką chwilę – nie mógłby spać dłużej niż trzydzieści minut. Jednak jego ciało było zaskakująco lekkie. Czyżby dzięki uldze?

Nezumi przetrwał. Był tego pewien. Jego serce, osłabłe wcześniej od napięcia, zaczęło się relaksować. Shion wziął kilka głębokich wdechów. 

Martwił się o kierunek, w którym zmierzały osy, oraz jakie przeznaczenie czeka No.6. Jednak jego ulga po przekonaniu się o bezpieczeństwie Nezumiego przyćmiewała to wszystko.

Jeszcze raz nabrał powietrza, głębiej tym razem, i wypuścił je spokojnie.

Komputer był przytwierdzony do biurka doktora. Wcisnął przycisk, a ekran zaczął się po cichu ładować. Pogrzebał w kieszeni swetra.

 – No i jest. – Czip, który otrzymał od człowieka zwanego Rou. Zastanawiał się, co się stało z podziemną jaskinią, kiedy zawalił się Zakład Karny. Co stało się Sasoriemu? Albo chłopcu, który podał im wodę? Dziewczynce, wpatrującej się w Shiona z zastanowieniem? I Safu? 

Rou powiedział, że czip zawierał zapisy wszystkich jego badań i powierzył go Shionowi.

 – Kiedy już uratujesz przyjaciółkę, spróbuj go, proszę, odkodować. – Jego głos był zachrypły i słaby. ,,Kiedy już uratujesz przyjaciółkę''...


,,Safu. Nie mogłem jej uratować''
. Była jego ważną przyjaciółką, a mimo to porzucił ją.
Kiedy po raz ostatni zobaczył Safu, uśmiechała się. Wyglądała trochę doroślej, niż ją pamiętał, i była przepiękna. 

,,Nie mogłem jej uratować. W końcu nie mogłem tego zrobić''.

Złożył dłoń w pięść i z całych sił nią walnął. ,,Zrobiłem sobie kolejną ranę. Ranę, która będzie boleć do końca mojego życia. Nigdy nie zapomnę. Nie będę w stanie zapomnieć''.

,,Safu, zawsze będziesz poza moim zasięgiem, nieważne jak bardzo będę chciał cię zobaczyć. Ale wciąż będziesz w moim sercu. Będę myślał o tobie i o tym, co po sobie zostawiłaś''. 

Włożył chip. System nawet nie poprosił go o hasło. Shion nachylił się do przodu, wpatrując bez przerwy w ekran.

Wszystko, czego dowiedział się o No.6 podczas rozmowy z Rou było tam zapisane. Elyurias, Masakra Mao, Ludzie Lasu, zniszczenie, mord i pasożyty...

Im dłużej czytał, przedzierając się przez mieszaninę niezrozumiałego technicznego języka i liczb, czuł że jego palce mu marzną coraz bardziej.

Odczytawszy dane, Shion wyciągnął chip. Jego umysł był w połowie otępiały i zamroczony.

,,A więc to było No.6''.

,,A więc to była Elyurias''.

Otworzyły się drzwi sali operacyjnej, z której wyszedł doktor.

 – Doktorze. – Shion podniósł się, a mężczyzna skinął na niego głową.

 – Nic mu nie będzie. Trzyma się.

 – Dziękuję panu bardzo, doktorze. Dziękuję.

Lekarz zdjął maskę i uśmiechnął się.

 – Wspomniałeś wcześniej, że to ty zatrzymałeś krwawienie i pozszywałeś go trochę?

 – Tak.

 – Kawał dobrej roboty. Miał dużo szczęścia, że nabój nie pozostał w ciele. Przeszedł na wylot, mijając najgorsze miejsce. Naprawdę, fortuna mu sprzyja.

 – No widzisz?

Shion dopiero w tej chwili zauważył stojącego za nim Inukashi. Z dłonią na biodrze, rzucił Shionowi szybkie spojrzenie.

 – Nezumi ma od cholery szczęścia, kiedy chodzi o wychodzenie z ciężkich sytuacji. Nie musisz się o niego martwić. 

 – A ja myślę, że powinienem zacząć martwić się o was – uśmiechnął się krzywo doktor. – Gdzie dostałeś, Shion?

 – Zna pan moje imię?

 – Znam. Było wszędzie, kiedy cię aresztowano i zabrano do Zakładu Karnego.

 – Ach tak...

 – Wszyscy, którzy choć odrobinę cię znali, byli w szoku. Nie wydaje mi się, żeby ktoś uwierzył, że byłeś ,,upadłym członkiem elity, który stał się morderczym potworem'' czy sprawcą zbrodni w pracy, co próbowały nam wmówić władze.

 – Nawet pan, doktorze? 

 – Można tak powiedzieć. Bardziej mnie to zabolało, niż zaskoczyło. Domyśliłem się, że władze próbowały zrobić z ciebie kryminalistę.

Doktor wypuścił wtedy długi oddech.

 – To samo stało się z moim młodszym bratem – powiedział.


==koniec części pierwszej==

==Część druga==

Wykorzystano fragment Hamleta w przekładzie Macieja Słomczyńskiego.

((zastanawia mnie już tylko jakiej płci jest Inu, nic więcej.))


9 komentarzy:

  1. Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej, szkoda że już zbliża się do końca :(
    Mam nadzieję że Nezumi wyzdrowieje i Ayo również ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko będzie cierpliwie czekać na następną część. x___x
    ~Verrine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toż tylko do czwartku, wstawię go krusząc obwarzankami na klawiaturę >D i [K] tego samego dnia wychodzi >D i Zetsuen >D i Gintama >D przez dwie pierwsze pozycje do użytku wrócił "Thursgay" :,D (*porypany bełkot fangirla z tumblra, przepraszam*)

      Usuń
    2. Lol, serio? Nawet nie widziałam. XDDD Nie siedzą tak w mangowym fandomie na tumblrze, ale się nie dziwię. Z tych dwóch serii kipi podtekstami. Może nie tyle co Zetsuen, ale K gdzie jeden nawet rumieni się do drugiego. XD
      ~Verrine

      Usuń
    3. wiesz, kiedy ostatnio czwartek nazywany był Thursgay? a pamiętasz, dlaczego rozdziały dodajemy w czwartek? tak, odpowiedź na obydwa pytania brzmi: bo wtedy wychodziło No.6 >D A Kuroh zarzuca Yashiro jak szmacianą lalką, wraz z jego napadami fangirlowania nad dyktafonem to niemal tak samo djkhfsakjdgllkaghsd jak Nezumi w sukience. (*bełkot fangirla again, gomen.*)

      Usuń
  3. Zdrowiej Ayo, zdrowiej!
    Bardzo dziękuję za ten rozdział Kuro:)
    A co do bólu związanego z czekaniem na K...;-; Złamałam moje przyrzeczenie nie oglądania anime z angielskimi subami...ech.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, chociaż i Dżun odwaliła kawał dobrej roboty, biorąc pod uwagę goniący ją czas i fakt, że rozdział dostała w ostatniej chwili xD
      ....a właściwie to Ayo pokonała szkoła, nie choroba ._.

      Usuń
  4. Myślę, że w tym rozdziale pojawił się wystarczający dowód na to, że Inukashi to dziewczyna. A jako, że jeszcze bardzo młoda to wygląda jak chłopiec, przecież cechy typowo kobiece rozwijają się później. :) a więc cieszę się, że ta zagadka jest już rozwiązana. :D
    Sunako

    OdpowiedzUsuń
  5. Inu to dziewucha :D Tak, tu mamy dowód. No i ten instynkt macierzyński do małego Shionna ^^ Ale na razie nie potrafię mówić o Inu inaczej niż On ;)

    Rany, Shion to ma marzenia... żeby ktoś (ekhm, ciekawe kto..?) trzymał go w ramionach. Ech.. *.*

    Alys

    OdpowiedzUsuń