Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 15 listopada 2012

Tom IV: Posłowie


Tom 4 (tankobon) Życia i śmierci


Może i głupią, niezręczną i zawstydzającą rzeczą jest pisanie o swoich najbardziej osobistych myślach w czymś takim jak posłowie. Teraz, kiedy o tym myślę, dochodzi do mnie, że powtarzałam ten błąd za każdym razem, czasem nawet mnie samą od tego mdliło. Więc to chyba będzie już ostatni raz. Zniesiecie moje narzekanie tym ostatnim razem? Przepraszam.

W tym roku straciłam dwójkę bliskich mi ludzi. Jednym z nich był pan Ooka Hideaki, krytyk i znajomy członek naszego branżowego magazynu; drugim natomiast pan Yamakage Yoshikatsu, z Wydziału Książek Dziecięcych Kodanshy. Obydwaj wspierali mnie jako pisarkę z własnych perspektyw, na własne sposoby. Jako nieokrzesane indywiduum, zrozumiałam, jak bardzo mnie wspomogli dopiero po ich utracie i w pustce, niezrozumieniu i samotności płakałam jak samotne dziecko, które zabłądziło po zachodzie.

Zwłaszcza pan Yamakage był moim niezastąpionym partnerem w tworzeniu historii No.6. Był kimś, kto stał przy mnie od pierwszego tomu. On jest też odpowiedzialny za tytuł tej historii, No.6. I co najważniejsze, nauczył mnie, co to znaczy żyć, a co umrzeć.

Wciąż nie mogę zapomnieć pewnych jego słów.

To był albo początek, albo koniec lata – kiedy zmieniały się pory roku. Rozmawiałam z panem Yamakage w taksówce o szczegółach mojej kolejnej pracy, kiedy powiedział:

 – Wie pani, pani Asano, ostatnio okropnie się pocę.

Pan Yamakage rzucił to tak nagle, zniżając odrobinę głos. Wypowiedź miała w sobie cień uśmiechu, z jakim miał w zwyczaju przemawiać. „No i?” – pomyślałam. „Pot? Kto się nie poci, kiedy robi się gorąco?” Musiałam mieć dość głupi wyraz twarzy, przez niezrozumienie znaczenia jego słów. On jednak mówił dalej.
 – Kiedy jest gorąco, pocę się jak powinienem. Myślę wtedy: „rany, ja żyję”.

Przypomniałam sobie w tamtym momencie, że pan Yamakage wrócił do pracy po wyzdrowieniu z poważnej choroby; kiwnęłam głową z przekonaniem. A teraz zastanawiam się głębiej nad tymi słowami, czując, że zrobiły się cięższe.

…Bo to właśnie znaczy żyć. Pocisz się, kiedy jest gorąco; płaczesz, kiedy się smucisz; śmiejesz się, kiedy się cieszysz. To jak schodzenie prostą drogą i wspinanie się po schodach. Przemijające dni, zwykłe, normalne – one udowadniają, że jeszcze żyjemy. Pan Yamakage mnie tego nauczył. No.6 jest historią chłopców. Ale to też opowieść o życiu i śmierci. Dla pisarki jak ta, której słowa czytacie, która próbowała zrobić z życia i śmierci krzyż historii i to w lekki, zabawny sposób, być może pan Yamakage wystąpił poza kompetencje edytora, by przekazać tę wiadomość.

„Pani Asano, proszę naprawdę kochać fakt, że pani żyje; cieszyć się nim i napisać o nim jak o największym skarbie. Zróbmy z No.6 taką właśnie historię – w której rezyduje prawdziwe ludzkie „życie””.
Był genialnym człowiekiem. Nie bał się żyć pełnią życia, ani wpaść w objęcia śmierci. Chciałabym, żeby mógł jeszcze przez chwilę pobiec ze mną tą ścieżką – nie, właściwie to aż do końca.

Panie Yamakage, odszedł pan za szybko. To niesprawiedliwe, że zniknął pan tak po prostu, pozostając jedynie w moich wspomnieniach. Kiedy spotkamy się w zaświatach, może pan być pewien, że zasypię pana skargami. A pan pewnie znowu się uśmiechnie, kiwnie głową i przeprosi w ten niezręczny sposób.

Dziękuję wszystkim, którzy czekali na Tom 4. I przepraszam (za opublikowanie go znacznie, znacznie później, niż obiecałam).

A kiedy byłam już gotowa paść na kolana, paplając, że może ta historia odeszła razem z panem Yamakage, dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli: panom Abe Kaoru i Yamamuro Hidekiemu, którzy zajęli jego miejsce, oraz panom Kageyamie Toru i Kitamurze Takashiemu, którzy wykonali swoją pracę jak prawdziwi profesjonaliści i dodali mi żywo odwagi bez słów. Dziękuję wam z całego serca.


Sierpień 2005
Asano Atsuko

 


Tom 4 (bunko)
To dość zawstydzające, ale kiedy piszę posłowia, ostatnio często kończę umieszczając w nich pełno narzekań czy wymówek. Uważam, że absolutnie każda historia – w tym No.6 – wymaga ich pominięcia.

Dlatego właśnie tym razem zdecydowałam nie pisać typowego posłowia, a po prostu spisać myśli, które akurat przychodzą mi do głowy.

Kiedy pisałam Tom 4 No.6, a właściwie przez całą serię, zastanawiałam się nad tym, czym jest „nadzieja”.
Nadzieja jest wiarą w przyszłość.

Czy w dzisiejszym świecie, naprawdę pisząc utrzymałam swoją wiarę? Wciąż się nad tym zastanawiam (w końcu seria jeszcze się nie zakończyła).

Myślę i myślę, ale nieważne, jak długo to robię, nie mogę znaleźć odpowiedzi.

To nie tak, że straciłam nadzieję. W dzisiejszych czasach i w moim wieku, czuję zbliżające się niebezpieczeństwo mojego wyginięcia (chociaż może nie przez to, przez co wyginąć powinnam). Jednak nie rozpaczam, ani się nie poddaję. Choć gdyby ktoś zapytał mnie, ile mam w sobie nadziei… cóż, musiałabym przechylić głowę z zakłopotaniem. To zdecydowanie niełatwa historia…

Głód, wojna, zniszczenie, bieda, morderstwa, rozpacz…

Zmiany zachodzą zarówno na powierzchni, jak i we wnętrzach ludzi, i te ciągłe zmiany, obroty sytuacji; nawet w naszych codziennych życiach, pływamy spokojnie z prądem bambusowymi łodziami, nie wiedząc, kiedy zostaniemy wciągnięci w wir.

Maleńkie światełko nadziei, świecące we mnie, gdy pisałam Tom 1, teraz trudno już w ogóle zauważyć.

Pogorszył mi się wzrok?

A może to światełko przygasło?

Hmm? Zaczyna mi to brzmieć jak narzekanie. Zapamiętać: uważać, żeby się nim nie stało.

Opowieści brzydzą się i unikają skarg oraz wymówek jak niczego innego. Jednocześnie zachęcają przy tym do wiary w przyszłość.

Opowieści nie powstaną, ani nie narodzą się z nikogo, kto powie: „Cóż, tak już po prostu jest” z wypaczonym i pesymistycznym spojrzeniem na świat; nie przyjdą także z tych, którzy mawiają: „Nie obchodzi mnie, co się teraz stanie”. Tylko ci posiadający to maleńkie światełko i stawiający ten pełen wahania kroczek naprzód – tylko z tego kroczku rodzi się historia.

Być może wiara w ów kroczek jest jakoś połączona z wiarą w przyszłość.

A do was, którzy przeczytaliście już tak dużą część tej opowieści – postawmy nasz kroczek razem, dlaczego by nie?

 

Lato 2008
Asano Atsuko


3 komentarze:

  1. Matko, strasznie smutno patrzeć na posty bez żadnego komentarza.
    Pani Asano jest niesamowita. *Chciałabym napisać coś inteligentnego, ale nie umiem się wysłowić. Brakło mi słów D:*

    Na koniec: Jeszcze raz dziękuję. *Matko, piszę to w każdym komentarzu. To już się robi nudne. xD Ale co tam. Nieważne ile razy nie napiszę 'dziękuję' to i tak w pełni nie odda tego, jak bardzo jestem wam wdzięczna. ^^''*

    ~Eve

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde "dziękuję" się liczy i za każde jesteśmy (a konkretnie ja, bo reszta musiałaby się naszukać, żeby to znaleźć) wdzięczne .w.

      Usuń
  2. Dokładnie, mało kto chyba czyta posłowia. Ja czytam ;) W każdym razie.. czy widzicie jak mało brakowało, aby pani Asano zakończyła pracę nad No.6 na IV tomie? Bo straciła ważnego dla niej człowieka i prawie straciła chęć dalszego pisania tej opowieści. Nie znalibyśmy dalszego ciągu. Dlaszych losów Shiona i Nezumiego. Nie powstałoby anime ani manga. Mam sobie teraz wyobrazić, że nie znam czegoś takiego jak No.6..? Ałć, nie! Nigdy!
    Alys

    OdpowiedzUsuń