((Taka piękna pogoda, ten dzień jest zdecydowanie zbyt piękny na wykuwanie na pamięć przebiegu drugiej wojny... ale wam to nie grozi, oto rozdział, z którym miałyśmy dotychczas chyba najwięcej zabawy (podziękowania dla pani Asano *^*), więc nie przedłużając, miłej zabawy >D))
Rozdział
4
Dni
Nezumiego
Chmury
przysłaniały słońce, a ziemia chłodziła się w ich cieniu. Ciepło gwałtownie
uciekało, a dzień zdawał się być iluzją. Pusta ziemia przypominała bardzo
rzadki las z niskimi krzewami i karłowatymi drzewkami zamiast wysokich sosen i
dębów. Gdyby stanąć na wzniesieniu, można by zobaczyć na nich horyzont.
Czerwona
gleba ukazywała się wędrowcom tu i tam, pomiędzy kanciastymi głazami. Krajobraz
był prawdziwą ruiną, bezowocną pustką. Ilość krzewów jednak świadczyła o
czystości wody w okolicznych źródełkach. Pomiędzy bujnymi, zielonymi liśćmi,
zazwyczaj kryły się czerwone owoce. Kule wielkości dziecięcej piąstki były zbyt
twarde do zjedzenia, jednak swym wyrazistym kolorem doskonale pasowały do
bordowo—brązowej ziemi i zieleni krzewów.
Nezumi
przyklęknął przy źródle, by nabrać odrobinę wody w dłonie.
Smakowała
wspaniale. Dla kogoś, kto wędrował przez suchą pustynię, zwykła woda zdawała
się być przywracającym do życia nektarem.
— Hej, co powiecie na przerwę? — Dwie małe
myszki wystawiły główki z kieszeni jego kurtki. Zbiegły po nodze Nezumiego, a
gdy dotarły na ziemię, nie zwróciwszy nawet uwagi na źródło, popędziły ku
czerwonym owocom.
Skóra,
zbyt twarda dla ludzkich zębów, nie miała szans w starciu z gryzoniami. Myszy z
radością pochłonęły posiłek w krótką chwilę.
Jasnobrązowa
mysz — Shion nazwał ją Hamlet — spojrzała w górę, z pytaniem w oczach.
— Nie, w porządku — odpowiedział Nezumi. —
Wątpię, że poradzę sobie z tym owocem. Nie martw się o mnie, mam pełno
jedzenia.
Najwyraźniej
zadowolony ze słów pana, Hamlet powrócił do pałaszowania. Nezumi zaś pociągnął
kolejny łyk wody, po czym obmył twarz. Zdjął ubrania, by zanurzyć się w źródle.
Choć
kąpiel daleka była od ciepłego prysznica, działała jednak odświeżająco. Źródło
sięgało głębiej, niż się spodziewał — gdy zanurkował, widział miejsce w
piaszczystym dnie, z którego wydostaje się woda.
Kilka
niewielkich rybek pływało wśród cieni bujających się leniwie wraz z prądem alg,
zupełnie jakby tańczyły.
Znajdował
się w zupełnie innym świecie.
— Pod wodą zawsze jest tak spokojnie?
Ile
czasu już minęło, odkąd Shion
wypowiedział te słowa, zawieszając wzrok w powietrzu?
Byli
wtedy w tamtym pokoju w Zachodnim Bloku. Świtało.
Pamiętał, że po trzech dniach wreszcie zakończył się ulewny deszcz, a noc
otuliła mroźnym kocem całą okolicę. Wtedy dopiero zaczynało się rozjaśniać.
Dzień
wcześniej, niedługo po zmierzchu, Rikiga pojawił się w rezydencji Nezumiego,
choć nieczęsto mu się to zdarzało.
— Shion, przyniosłem to dla ciebie. —
Pokonawszy chłód i wiatr, z mocnym akcentem „dla ciebie”, Rikiga podał Shionowi
papierową torbę.
Ten
zajrzał do środka, by wydać krzyk radości.
— Łał, niesamowite! Biały chleb i mięso!
— Są jeszcze świeże warzywa i wino. Ach, i
ser. Zapowiada się uczta, nie sądzisz?
— Wystarczy na spory bankiet! — Odpowiedział
Shion z wdzięcznością. — Rikiga-san, naprawdę nam to wszystko dajesz?
Rikiga
zacisnął wargi i pokręcił głową.
— Nie „nam”. Daję to tobie. Nie zrozum
mnie źle. Jasne, Shion? Ty masz to zjeść. Absolutnie nie wolno ci się podzielić
z pewnym przebiegłym aktorzyną o niewyparzonej gębie.
— Zjem razem ze wszystkimi — wypalił Shion. — Obiecałem poczytać jutro
dzieciakom. Zrobimy z tego dobrą, cieplutką zupę i się nią podzielimy. To
będzie wspaniały obiad.
Twarz
Rikigi przybrała zabawny wyraz. Wyglądał jak ktoś, kogo swędzi skóra w miejscu,
którego nie może dosięgnąć. Nezumi zdławił śmiech za swoją książką.
— Co? Co w tym takiego śmiesznego, Eve?
— Och, nic. Nie chciałem się śmiać. Ale musisz
mnie zrozumieć, staruszku, wyglądałeś tak słodko, że tylko uśmiechnąć się
można.
Nezumi
podniósł się, zamknąwszy książkę. Zajrzał do papierowej torby, podanej mu przez
Shiona, po czym zagwizdał.
— Proszę, proszę. To o wiele więcej niż twoje
zwyczajowe prezenty. Szukaj, a znajdziesz, hę? Tylko handlarz z czarnego rynku,
jak ty, mógłby się dokopać do czegoś takiego, panie Rikiga.
— Kogo nazywasz handlarzem z czarnego rynku?
Jestem po prostu hojnym biznesmenem.
— Biznesmen, który wypożycza kobiety
urzędnikom No.6 i zarabia na tym lepiej niż ktokolwiek inny? Co za dobroduszny
filantrop. Aż się wzruszyłem.
Rikiga
obnażył zęby w kwaśnej minie.
— Shion, spójrz na mnie. Możesz sobie ugotować
z tego zupę czy nawet dom tym udekorować, ale cokolwiek zrobisz, jemu nie dawaj
ani gryza. Nie pozwól mu nawet tego powąchać.
Shion
nie słuchał. Jego oczy błyszczały, gdy wykładał na stół zawartość
torby.
— Zupa Nezumiego jest najlepsza — powiedział.
Ziemniaki,
cebula, kapusta, marchew. Wszystko świeże. Myszy piszczały zawzięcie, siedząc
na stosie książek.
— Prawie nie używa przypraw, ale i tak jest
dobra — kontynuował Shion. — Z tyloma składnikami to będzie naprawdę
niesamowita. Wszyscy się ucieszą. Dziękuję, Rikiga—san.
— Ach.. ale, cóż, Shion. Mówię właśnie, że
musiałem się namęczyć, żeby...
— Podczas jedzena każdy cię wspomni i jeszcze raz z całego serca podziękuje,
Rikiga-san. Z całego serca. Jestem pewien, że wszyscy będą naprawdę
szczęśliwi. Prawda, Nezumi?
— Oczywiście. „Jesteśmy wdzięczni i życzymy
wszystkiego, co najwspanialsze, tej życzliwej, wspaniałej osobie, która
zapewniła nam nasz posiłek. Modlimy się, by wiecznie wolna była od krzywd i
bólu”; tak właśnie będziemy mówić — oświadczył głosem niewinnej panienki. Rikiga miękł od czystych, niewinnych i nieskazitelnych rzeczy.
Może przez jego własne zepsucie, a może przez zwykłe upodobanie; jakikolwiek
był powód, rzeczy te przyciągały go i sprawiały, że był im przychylny.
Niewinna
panna czy prostytutka zza rogu; szlachcianka czy lojalny młodzieniec; sprytny
sprzedawca czy stary filozof, Nezumi mógł stać się każdym, gdy tylko ludzie
chcieli go widzieć. Przez krótki moment potrafił samym tylko głosem uderzyć w
najskrytsze pragnienia.
Teraz
zaś pewien był, że jego maska czystego dziewczęcia kupiła oczy Rikigi. W końcu
serce staruszka widziało tylko to, co chciało widzieć, nawet jeśli było to
zwykłym kłamstwem. Odrzucał to, w co nie chciał uwierzyć.
— Niech by to! Trzeciorzędny aktorzyna i te
jego sztuczki. Nie myśl sobie, że możesz tak po prostu mnie nabierać, Eve.
— Nigdy nie przyszłoby mi do głowy nic tak
okropnego jak manipulowanie tobą, gdy tylko mam taki kaprys. — Wzruszył ramionami
Nezumi.
„Ten
podstępny lis. Naprawdę okropny. Shion, dlaczego się do mnie nie wprowadzisz,
zanim i za ciebie się zabierze? Eve, jeśli się nie zmienisz, któregoś dnia tego
pożałujesz. Wiem, następnym razem przyniosę ci trochę masła. Znaczy tobie, Shion.
I jakieś owoce. Upewnij się, że ta chytra bestia ci ich nie zabierze”.
Rikiga
ucichł, po czym odszedł do domu.
— On się nigdy nie zamknie — mruknął pod nosem
Nezumi. — Powinien był po prostu przynieść prezent i wrócić do domu. Nie ma za
grosz manier, tak się wpraszać.
— Cóż, to, co zrobił, było całkiem miłe —
odezwał się Shion. — Przyniósł nam całe to drogie jedzenie. Nie powinieneś tak
mówić, to niewdzięczne.
— Hah — zaśmiał się Nezumi. — Jakiemuś
dziadowi z No.6 musiała się spodobać dziewczyna, którą dla niego wybrał.
Staruszek musiał dostać od niego niezłą górę prezentów w podziękowaniu, chociaż
i tak w No.6 o takie jedzenie nietrudno.
— Przecież się z nami podzielił, zamiast
zachować wszystko dla siebie. Nie chciał niczego w zamian. Wydaje mi się, że to
dość szlachetne z jego strony.
— Szlachetne? Żartujesz sobie?
— Mylę się?
Nezumi
uniósł kącik ust w połowicznym uśmiechu. Ufność Shiona denerwowała go, a
jednocześnie bawiła. Jego szczerość i uczynność były mu obce i równie
pozbawione znaczenia, co błyszczące naszywki na ubraniach.
Rikiga
zrobił to z poczucia winy.
Wstydził
się, że zarabiał na sprzedawaniu kobiet z Zachodniego Bloku ludziom z No.6, a
całe pieniądze zachowywał dla siebie. Z jednej strony, stanowiło to sygnał, że
serce Rikigi nie zostało jeszcze całkiem przegnite, z drugiej natomiast,
oznaczało słabość.
Rikiga
chciał uciszyć sumienie, pozbyć się owej słabości, poprzez dzielenie się swoimi
zyskami z Shionem. Chciał zobaczyć jego beztroski uśmiech, poczuć jego radość,
ulżyć sobie. Tylko o to mu chodziło. Shion zaś nie potrafił go przejrzeć.
„Dlaczego
tak łatwo wierzy w ludzi? Jak może? Jak mu się to udaje? Kompletna zagadka”.
— Nezumi? — Shion zamrugał niepewnie. — Nad
czym się zastanawiasz?
— Nad niczym... a, wina lepiej nie dawać
dzieciakom. Zostaw je dla nas.
— Pewnie. Zjedzmy do tego trochę chleba z
serem. A może jeszcze ziemniaki ugotuję?
— Brzmi świetnie. To będzie wspaniała noc. Cofam to, co mówiłem wcześniej — doprawdy wdzięczny jestem za niezwykle
hojny podarek pana Rikigi.
— Materialista z ciebie.
— Wolę określenie człowiek wyzwolony.
Pozwól, że ja zajmę się ziemniakami.
— Nezumi, mamy tylko kubki.
— I dobrze.
— Chcesz pić wino z kubka?
— Hej, nie musisz się zmuszać. Mogę wypić
całe.
— Chyba śnisz — uciął Shion. — Podzielimy się
na pół.
Nalali
sobie wina, rozdzieliwszy wcześniej chleb, ser i ziemniaki. Etykietka na
butelce nosiła napis, świadczący o pochodzeniu trunku z No.3 — miasta
najbardziej wysuniętego na zachód, i jego dość wysokiej cenie. Delikatna
słodycz wybijała się spod kwaśnego posmaku. Wino było wyśmienite.
Niedługo
później butelka stała już pusta.
— Masz twardą głowę — stwierdził Nezumi.
— Pod wrażeniem? — Na czerwonej twarzy Shiona
pojawił się szeroki, zarozumiały uśmiech.
— Nie do końca, bardziej zaskoczony. Nie
wiedziałem, że potrafisz pić.
— To mój pierwszy raz.
— ...Słucham?
— Dziś piłem po raz pierwszy. Nie spodziewałem
się, że wino smakuje tak dobrze — stwierdził Shion w głębokim zamyśleniu.
— Co? Zaraz, Shion, nic ci nie jest? Właśnie
wlałeś w siebie pół butelki wina. Musisz być już dość pijany.
— Hmm, nie, niezupełnie — odpowiedział z
zadowoleniem. — To po prostu miłe uczucie. I trochę głupio się czuję, że
przejmowałem się tymi wszystkimi małymi rzeczami.
— Jakimi rzeczami się przejmowałeś?
— Hm, pomyślmy... — mruknął Shion, po czym
wybuchł śmiechem. — Nie pamiętam. Skoro już
zapomniałem, naprawdę musiały być nieważne. Ha ha, niech żyje brak trosk! Niech
żyje wino!
— Shion... jesteś całkiem pijany.
— No przecież, że jestem. Wypiłem wino,
nie? Każdy by się upił. A może jest jakieś prawo, zakazujące mi się upijać? —
Shion przysunął się tak blisko, że ich nosy praktycznie stykały się czubkami.
— Shion... proszę, powiedz mi, że nie jesteś
typem, który szuka guza, kiedy jest pijany.
— Szuka guza? U kogo? Ciebie?
— Poza nami dwoma są tu tylko myszy.
Shion
podniósł się nagle i oparł dłoń na biodrze.
— „Poza nami dwoma są tu tylko myszy”. Ha ha
ha, jak ci się spodobało? Musiałem brzmieć identycznie.
— Identycznie jak kto?
— Ty.
— Ani trochę.
— Kłamca! Brzmiałem dokładnie jak ty. — Shion wbił palec w Nezumiego, po czym
zakreślił nim koło. — Wiesz, myślę,
że obudziłem właśnie mój talent do naśladowania ludzi. Może jestem geniuszem
wśród mimów. Tak, muszę być geniuszem. Niebiosa zesłały mi ten wspaniały
talent. „Poza nami dwoma są tu tylko myszy”. Ha ha, widzisz? Naprawdę
brzmię jak ty!
— ...Bawi cię naśladowanie mnie? — zapytał z
rozdrażnieniem Nezumi.
— Tak. — Shion znów nachylił się do niego,
zbliżając nos jak poprzednio. — To niesamowicie zabawne. Wszystko jest taką
radością, kiedy jesteś obok. Czasem się zastanawiam, dlaczego bycie z tobą tak
mnie cieszy.
Nezumi
przechylił głowę na bok, cofając podbródek i spróbował uśmiechnąć się
delikatnie jak cierpliwa matka. Mięśnie jego twarzy były jednak zbyt napięte i
odmawiały współpracy.
— Ach tak. To chyba dobrze, nie sądzisz? Po
prostu świetnie. Ale chyba trochę za bardzo upodabniasz się teraz do psów
Inukashi. Jesteśmy ludźmi. Umiemy się porozumiewać bez ocierania się nosami.
— „Jesteśmy ludźmi. Umiemy się porozumiewać
bez ocierania się nosami”. Heh heh, a to jak wyszło? Brzmiało jak ty? Ale
wiesz, Nezumi, ludzie nie umieją się porozumiewać aż tak łatwo. W porównaniu z
tym, co rozumiemy, nie roumiemy znasznie więsej. Sto razy — tysiąs razy więsej.
Tah już porostu est.
— Shion... zaczynasz bełkotać.
— Ale psom to śwetnie wychozi, nie? Tylko
nosami sie zetchną i wąch wąch i już sie rozumieą. I liżą sie nawzaem
też.
— Ani się waż lizać mojej twarzy.
— Nie będę. Ale mogę ugryźć — powiedział
Shion, przeciągając ostatnie słowo jakby śpiewał.
— Przestań, jesteś pijany. Pospiesz się i idź
spać. Tylko mnie nie obwiniaj, jeśli obudzisz się z porannym kacem. Poza tym
zapomniałeś, ile masz lat? Szesnastka na karku i jeszcze się pić nie
nauczyłeś... Shion? Hej, Shion, co jest?
Shion
opierał się na nim ciężko. Słychać było jego ciche mamrotanie pod oddechem.
— Chyba sobie jaja robisz — mruknął Nezumi. —
Hej, nie zasypiaj mi tu! Nie mam zamiaru nieść cię do łóżka!
Nezumi
spróbował się przesunąć. Shion przesunął się razem z nim i obaj padli na
podłogę. Nawet nie otworzył oczu, wciąż oddychał spokojnie przez sen.
— Rany — burknął Nezumi. — Najpierw bełkoczesz
co ci ślina przyniesie na język, a potem padasz nieprzytomny. Już bardziej
typowo chyba się nie da.
Pii
pii pii! Cravat spojrzał na nich znad
pochłanianego właśnie kawałka sera, kręcąc wąsikami.
„Jest
beznadziejny” — zdawał się mówić. Niemal
wyglądało to jakby i on wzdychał.
Nezumi
nie mógł się dłużej powstrzymywać. Wybuchnął śmiechem.
Śmiał
się wciąż z Shionem leżącym tuż obok.
Obudził
się.
Wiedział,
że było już po świcie, bo powietrze w pokoju stało się jeszcze zimniejsze.
Chłód nasilał się zazwyczaj wraz ze wstaniem słońca. Godzina, która zbierała
najczęściej największe żniwo dusz chorych, starych, młodych, głodujących i
ludzi o słabych ciałach.
Śmierć
zdawała się prześlizgiwać przez szparę pomiędzy odchodzącą nocą a nadchodzącym
porankiem, zabierając ze sobą tylu, ilu mogła udźwignąć. „A jednak —
pomyślał Nezumi, — mroźne powietrze i głód są jednymi z mniej bezlitosnych
sług śmierci. Ludzkie ręce są znacznie, znacznie gorsze”.
Zapiekła
go blizna na plecach.
Bezlitosne
— inaczej nie potrafił określić płomieni, które ją wypaliły. Pożarły całą jego
rodzinę i obróciły wszystko w popiół.
Bezustanny
ból wyginał jego plecy. Nezumi podniósł się, by przywrócić oddech do normy. Wypełnił
płuca mroźnym, wzywającym śmierć powietrzem. Wędrujący przez jego gardło chłód
przypominał mu, że wciąż żył. Że ciepło jeszcze z niego nie uciekło i że tylko
dlatego, potrafił odczuwać jego brak.
„Żywi
ludzie są ciepli”. Shion go tego nauczył. Shion
nauczył go, że życie polega na odczuwaniu cudzego ciepła i oddawaniu innym
własnego.
Nezumi
przebiegł palcami po włosach, po czym wziął kolejny wdech. Dla niego, w życiu
zawsze liczyła się zemsta i nic innego. Przetrwanie, fakt, że wciąż żył,
stanowiło jego część. A któregoś dnia, już nie tak odległego, miał zadać
ostateczny cios swojemu wrogowi, No.6 — wypełnić cel całego swojego dotychczasowego
życia. Nic innego go nie obchodziło. Jego nienawiść i obrzydzenie miastem wciąż
rosły. A jednak się wahał.
Zemsta
nie była już wszystkim, co miał w sercu. Pojawiło
się też coś zupełnie innego — w ogóle nie związanego z No.6.
Nezumi
sam nie wiedział, co to.
„Dlatego
się waham?”. Nie wiedział co pocznie,
kiedy zemsta już się wypełni — będzie pełen dumy, czy zupełnie pusty? Nienawiść
będzie się go uparcie trzymać? Wahał się.
A gdy
się wahał, włóczył się gdzie popadło. Wędrówki oznaczały pojawienie się u niego
słabego punktu.
Nezumi
dotknął pleców. Ból powoli odchodził. W krótkim czasie powinien był całkiem
zniknąć.
— Mm...
Shion
przewrócił się na bok. Zeszłej nocy Nezumi zaciągnął go do łóżka, a on nawet
nie zwrócił na to uwagi.
— Jesteś tak... — mruknął do śpiącego
Shiona. — Tyle wymagasz uwagi, tak trudno sobie z tobą poradzić, tak... po
prostu beznadziejny.
Shion
znów się przewrócił. Jego powieki poruszały się przez kilka sekund, po czym
podniosły się leniwie. Niedopałki w piecu nie dawały już prawie żadnego
światła. W niemal atramentowym mroku, Nezumi wciąż mógł dojrzeć słaby zarys
twarzy i włosów Shiona.
— Nezumi... coś mówiłeś?
Pomimo
panujących ciemności i faktu, że dopiero się obudził, Shion bez problemu
zorientował się, gdzie jest Nezumi i usłyszał jego słowa.
— Witałem cię. Dzień dobry, Wasza
Wysokość. Jak się dziś Wasza Wysokość czuje? — Coś w tym rodzaju.
— Czuję się... właściwie nie najgorzej.
— O. Żadnego kaca? Wygląda na to, że ty i
alkohol całkiem do siebie pasujecie. Tylko uważaj, żebyś nie skończył jak
staruszek. Byś potem nie gadał, że cię nie ostrzegałem.
— Nie można dostać kaca od wina. Jest z
owoców, więc nie wpływa źle na ciało.
— Naprawdę?
— No. Chyba kiedyś to od kogoś usłyszałem... a
może to tylko ja.
— Polegać to na tobie raczej nie można.
— Dokładnie. Wręcz się nie powinno — wreszcie
sobie to uświadomiłem.
— Nareszcie odkryłeś o sobie prawdę. Brawo —
dogryzł mu niechcący Nezumi.
Shion
zawsze dokładnie, wytrwale i z niemałym wysiłkiem odkrywał samego siebie.
Starał się zmierzyć ze wszystkim, co na niego czyhało.
A to
warte było pochwały, prawda?
Nezumi
wiedział aż nazbyt dobrze, jak trudnym było nie uciekanie przed samym sobą.
Czuł nawet coś w rodzaju szacunku pomieszanego ze strachem wobec tego
potrzebującego opieki, beznadziejnego chłopca.
Shion
usiadł, a jego spojrzenie błądziło w powietrzu.
— Nezumi.
— Hm?
— Jak myślisz, pod wodą zawsze jest tak
spokojnie?
— Co?
— Pod wodą. W morzu albo w rzece, albo w
jeziorze... w wodzie zawsze jest spokojnie?
— O czym ty mówisz? Śniło ci się coś, czy co?
— Tak. Dawno nie miałem takiego wyraźnego snu.
Zastanawiam się, czy wino nie miało z tym nic wspólnego...
— Śniło ci się morze wina?
— Nie... Pływałem pod wodą, tuż przy dnie. Ale
mogłem oddychać. Po prostu tak sobie pływałem. — Shion poruszył się
nieznacznie, wzdychając.
— A potem?
— To tyle. Tylko pływałem. Było tak cicho i
pięknie, a ja tak się cieszyłem. Wszystko wyglądało tak
spokojnie, żadnych walk i krzywd...
— Niemożliwe. — Nezumi uśmiechnął się blado w
ciemnościach. „Jesteś taki naiwny”. — Oczywiście, że są. Więksi żywią
się mniejszymi, zupełnie jak na lądzie. Myślałem, że specjalizujesz się w
ekologii.
— Miałem się specjalizować.
— Nieważne. W każdym razie myślałem, że w
ekologii chodzi o związki organizmów ze środowiskiem. Nie uczyłeś się niczego o
zbiornikach wodnych?
Shion
pokręcił głową.
—
Wiem o tym. Nie mówię, że pod wodą jest jakiś raj. Miałem tylko na myśli, że
skoro nie ma tam ludzi...
— To co?
— To nie powinno być bezsensownej walki. Nie
ma morderstw dla morderstw, ani nikt nie zabija ot tak po prostu.
— I o tym myślałeś, pływając?
— Tak. Bo było tak... pięknie. Piaszczyste dno
nie miało końca. A gdzieniegdzie błyszczały kolorowe kamienie, chociaż nie
wiedziałem, jak. Wyciągnąłem po jeden rękę, ale potem zmieniłem zdanie.
— Czemu?
— Był taki piękny, że bałem się go dotknąć.
Zdawało mi się, że gdybym go podniósł, świat by się rozpadł.
— Nie wiedziałem, że taki z ciebie romantyk —
skomentował Nezumi. — Brzmisz jak zarumieniona dziewczyna.
Shion
skrzywił się. — Tak, jak o tym wspominasz, odrobinę się wstydzę. Chociaż nic na
to nie poradzę, prawda? Po prostu tak myślałem. Ale teraz trochę żałuję. Skoro
i tak miałem się obudzić, mogłem jednak go podnieść.
Nezumi
niemal znów wybuchnął śmiechem. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie przestawał
kontrolować swoich emocji.
— Powinieneś wrócić do spania — powiedział. —
Może dalej będziesz miał ten sen. Mógłbyś wtedy nazbierać tyle kamieni czy
monet, ile byś tylko chciał.
— Może. Hej, Nezumi.
— Hm?
— Pływaliśmy, uciekając z No.6, prawda? Ale
wtedy nie skupiałem się za bardzo na samym pływaniu i nie mogłem się zatrzymać,
ani rozejrzeć.
— Pływaliśmy w ściekach. Śniłeś o czymś
zupełnie innym.
— Ale... i tak widziałem... tyle pięknych
rzeczy... tutaj, w Zachodnim Bloku...
Nezumi
słyszał jego cichy oddech, gdy Shion zapadał w sen. Czuł jego ciepło. Zdawało
mu się, że tylko to wystarczyłoby mu do przebrnięcia przez te zimne dni.
„O
czym ja myślę? Absurd”. Ci, którzy nie
potrafili żyć sami, którzy nie mogli zmierzyć się z przeznaczeniem bez niczyjej
pomocy, szybko umierali. Tak rzeczy się miały w Zachodnim Bloku.
„Nie
potrzebuję żadnego ciepła”.
Nezumi
wstał, by nalać sobie wody. Wypił ją duszkiem. Chłód spłynął w dół jego ciała.
Shion mruknął pod nosem coś niezrozumiałego.
— No i jak, podniosłeś jakiś w końcu? —
odezwał się Nezumi. Nie było odpowiedzi. Jedynie ciężki jęk wiatru rozległ się
w jego uszach.
((Informacja: 9th ave wyjechała na jakąś wycieczkę, a co za tym idzie dopiero w przyszłym tygodniu doda rozdział, a co za tym idzie w przyszłym tygodniu u nas rozdziału nie ma, będzie dopiero 14.03. ._. wierzyć się nie chce, że to już marzec...))
Ah... Więc tak. Na sam początek - trafiłam na tego bloga dopiero jakiś tydzień temu, a to tylko dlatego, że w pewnym momencie obudziła się we mnie myśl odnośnie No.6 - "Szkoda, że nie ma kontynuacji... A może jest? Skąd mam wiedzieć, nawet nie szukałam..." Więc poklikałam nieco, a tu nie dość, że wyskakuje mi kontynuacja to jeszcze informacja odnośnie tego, że pierwowzorem anime była powieść o.O I to JAKA! Do tego można ją przeczytać PO POLSKU! O rany... Po zapoznaniu się z pierwszym rozdziałem moja radość była nie do ogarnięcia, jak bardzo się ta historia różniła, jak bardzo jest to dobre... Dopiero podczas czytania dotarło do mnie, że anime jest słabe... nawet bardzo... Z TAKIM potencjałem :D Ale uhhh, już nie wiem, co pisać na ten temat, dziewczyny, strasznie umiliłyście mi tym tłumaczeniem czas, wciąż uśmiech nie może zejść z mojej twarzy, poza tym sama świadomość, że to jeszcze nie koniec oblewa moje serducho ciepłym lukrem. Zdecydowanie novela trafia do moich ulubionych. Jakże byłabym szczęśliwa, gdyby wydali to u nas, jednak to raczej niemożliwe, już prędzej manga ma szansę :D Jestem pod wrażeniem poziomu tłumaczenia, rzadko trafia się w amatorskim świecie tak dobre, tak bardzo dobre... :) Na zakończenie chcę Wam bardzo gorąco podziękować. Gdybym mogła, ucałowałabym Wasze stopy... A potem przez tydzień ust nie myła :D Dziękuję, dziękuję, DZIĘ-KU-JĘ!
OdpowiedzUsuń*^* ! Dla takich komentarzy aż się chce to robić, a godziny, jakie się przy tym spędziło, z pewnością nie należą do straconych. Dzięki za docenienie naszej pracy! ^ ^
UsuńI zgadzam się, anime zmarnowało potencjał (dobrze, że manga nie popełnia tego błędu)
Tyle pochlebstw, wpatruję się w ten komentarz od wielu dni i w końcu wypadałoby podziękować uwu i chociaż radość mnie rozpiera jak Rikigę na widok butelki czystej, szkoda mi, że będziesz doświadczać czekania na następny rozdział tak krótko, bo jutro kończy się Beyond ;-;
UsuńA za anime może i różniło się paroma szczegółami (taką kanapą na przykład, nadal nie wiem czemu Shion spał na kanapie, mógł ją sobie rozłożyć chociaż...) ale całe szczęście, że w ogóle było! xD
Dziękuję za kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, i jeszcze na dodatek z Nezumi...
~Vanilia
Dzięki za kolejny rozdział! Piękny jak zawsze ;D
OdpowiedzUsuńAsdfghjkl ;^;
OdpowiedzUsuńA tak z tumblariańskiego na polski: jak dla mnie jeden z najlepszych rozdziałów, po prostu rozpłynęłam się przy nim.
A więc tak ;) Jakieś dwa tygodnie temu dorwałam się anime No.6, było mi mało więc przeczytałam też mangę, ale miałam tą świadomość, że pierwowzorem była powieść (MAL mi powiedział xD). Nie muszę chyba wspominać, że po obejrzeniu anime zakochałam się, a po mandze wpadłam już całkiem na amen. W każdym razie w przypływie szaleństwa zapytałam wujka google o hasło "No.6 po polsku" i ku mojemu zaskoczeniu (gały na wierzch wyszły^^) znalazłam tłumaczenie powieści i to nie byle jakie tłumaczenie! Mało, że skończone (o te 9 tomów mi chodzi), mało, że kontynuacja też trwa, to trzeba też zwrócić uwagę na jakość tego przekładu! Jestem naprawdę pod wrażeniem. Ogarnęłam całość w 4 dni (od czego są lekcje religii i paru innych przedmiotów? xD) i mówię, że was kocham (platonicznie rzecz jasna xD).
OdpowiedzUsuńJestem niesamowicie wdzięczna zarówno tłumaczce jak i korektorkom, które musiały włożyć w to mnóstwo pracy i czasu.
Wielkie ARIGATOU dla was! ;)
Tylu ludzi nam na koniec dochodzi... Chodźcie do mnie, dzieci, chodźcie do mamci Kuro, wytulę wszystkich jak leci, wytuli was mamcia Kuro *-* (o, wierszyk mi wyszedł >D)
UsuńNo to tego.
OdpowiedzUsuńROK MNIE TU NIE BYŁO, ale nadal Was kocham.
I mam takieee pytaaanie.
No bo ja nie skończyłam tej powieści w końcu czytać (a jest kontynuacja yghjklmynddaj borze), a znacznie wygodniej jest mi na telefonie/innym dziadostwie, wiec mogłabyś mi wysłać wordowe OR SOMETHING wersje na maila, jeśli masz? :3 (omot@buziaczek.pl)
A tak poza tym, odwiedzacie jakieś konwenty, bo bym Was chętnie powytulała za tą całą pracę? XD
a właśnie, miałam kiedyś komuś wysłać kiedyś wersję na maila...
Usuńprzepraszam. zapomniałam. naprawdę przepraszam. z całego serca przepraszam.
obiecałabym, że ci wyślę, ale i tak zapomnę ._. wybacz ._.
może na animatsuri będziemy, ale kto to wie... =w=
"obiecałabym, że ci wyślę, ale i tak zapomnę ._. wybacz ._." haha, grunt to szczerość. XD No cóż, to będę miał trochę zabawy. :D
UsuńAch, to tam mnie nie będzie. *krakowski bywalec* A szkoda...
No więc na początek
OdpowiedzUsuńRównież Wielkie Dzięki za tłumaczenie ! T^T ~~
Chociaż głupio mi to mówić , ponieważ dzisiaj wzięłam się za czytanie i już jestem na końcu :(
Jak i nie komentuje ... ;<
Jak to szybko leci ! :D
Naprawdę doceniam waszą pracę ( bo mało to jej nie było przy tym :) ) i jestem niezmiernie wdzięczna ^w^
Pierwsze widziałam anime i baardzo polubiłam , później manga . Wiedziałam że całość jest na podstawie noweli ( chociaż nie wszystko , małe szczegóły np. kanapa xD ) ale nie po polsku . Proszę bardzo ! Rok później odnajduje zaginione miasto ! x3
A co do rozdziału ... świetny . Naprawdę miło mi się czytało. Pojawił mi się taki szeeroki uśmiech na twarzy pod koniec :))
Jeśli będziecie na animatsuri to również bym was powytulała x3 Ja akurat się tam zjawię ;3
Jeszce raz wielkie dzięki! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że mogę wreszcie przeczytać na porządnej stronie po polsku ^u^
cóż lingwista ze mnie żaden .... ani nawet humanista :<
Pozdrawiam :3
Nwm czemu nie mogę dodać komentarzu pod 2 częścią, więc dodaję tutaj :3
OdpowiedzUsuńCieszę się że powstały te rozdziały dodatkowe, ale też skaczę z radości że są przetłumaczone :* Dziękuję! Tak jak po No.6 czuło się niedosyt, to teraz to pragnienie zostało nieznacznie zaspokojone. Żałuję tylko, że Shion i Nezumi się nie spotkali ponownie... taki piękny byłby koniec Dni Nezumiego, gdyby po wzmiance o tej gwieździe dodał "I ruszył w stronę No.6, marszem mającym trwać pół roku" Wtedy było by idealne zgranie w czasie, powrót Nezumiego do tak jakby fabuły Dni Shiona... Hmmm no ale to tylko takie malutkie marzenia. Pragnie mi się No.6 2. I ciągle nie opuszcza mnie przeczucie, że Shion faktycznie stał by się dyktatorem despotą... No cóż~~
Jeszcze raz dziękuję za tłumaczenie, to takie piękne jak ktoś potrafi w coś włożyć tyle swojej pracy i serca, dla własnej satysfakcji i cudzej przyjemności. :3
Pozostaje pytanie... co ja bd teraz czytał? _^_ kac książkowy... gdy nie można się zabrać za nic nowego bo emocje po poprzednim zbyt mocno Cię trzymają... Nezumi -.-... nienawidzę Cię za to, że tak bardzo Cię podziwiam.... Cb Kuro i Twoje Bety też :P