Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 28 lutego 2013

Dni Nezumiego: Część 1


((Taka piękna pogoda, ten dzień jest zdecydowanie zbyt piękny na wykuwanie na pamięć przebiegu drugiej wojny... ale wam to nie grozi, oto rozdział, z którym miałyśmy dotychczas chyba najwięcej zabawy (podziękowania dla pani Asano *^*), więc nie przedłużając, miłej zabawy >D))

Rozdział 4
Dni Nezumiego

Chmury przysłaniały słońce, a ziemia chłodziła się w ich cieniu. Ciepło gwałtownie uciekało, a dzień zdawał się być iluzją. Pusta ziemia przypominała bardzo rzadki las z niskimi krzewami i karłowatymi drzewkami zamiast wysokich sosen i dębów. Gdyby stanąć na wzniesieniu, można by zobaczyć na nich horyzont.
Czerwona gleba ukazywała się wędrowcom tu i tam, pomiędzy kanciastymi głazami. Krajobraz był prawdziwą ruiną, bezowocną pustką. Ilość krzewów jednak świadczyła o czystości wody w okolicznych źródełkach. Pomiędzy bujnymi, zielonymi liśćmi, zazwyczaj kryły się czerwone owoce. Kule wielkości dziecięcej piąstki były zbyt twarde do zjedzenia, jednak swym wyrazistym kolorem doskonale pasowały do bordowo—brązowej ziemi i zieleni krzewów.
Nezumi przyklęknął przy źródle, by nabrać odrobinę wody w dłonie.
Smakowała wspaniale. Dla kogoś, kto wędrował przez suchą pustynię, zwykła woda zdawała się być przywracającym do życia nektarem.
 — Hej, co powiecie na przerwę? — Dwie małe myszki wystawiły główki z kieszeni jego kurtki. Zbiegły po nodze Nezumiego, a gdy dotarły na ziemię, nie zwróciwszy nawet uwagi na źródło, popędziły ku czerwonym owocom.
Skóra, zbyt twarda dla ludzkich zębów, nie miała szans w starciu z gryzoniami. Myszy z radością pochłonęły posiłek w krótką chwilę.
Jasnobrązowa mysz — Shion nazwał ją Hamlet — spojrzała w górę, z pytaniem w oczach.
 — Nie, w porządku — odpowiedział Nezumi. — Wątpię, że poradzę sobie z tym owocem. Nie martw się o mnie, mam pełno jedzenia.
Najwyraźniej zadowolony ze słów pana, Hamlet powrócił do pałaszowania. Nezumi zaś pociągnął kolejny łyk wody, po czym obmył twarz. Zdjął ubrania, by zanurzyć się w źródle.
Choć kąpiel daleka była od ciepłego prysznica, działała jednak odświeżająco. Źródło sięgało głębiej, niż się spodziewał — gdy zanurkował, widział miejsce w piaszczystym dnie, z którego wydostaje się woda.
Kilka niewielkich rybek pływało wśród cieni bujających się leniwie wraz z prądem alg, zupełnie jakby tańczyły.
Znajdował się w zupełnie innym świecie.
 — Pod wodą zawsze jest tak spokojnie?
Ile czasu już minęło, odkąd Shion wypowiedział te słowa, zawieszając wzrok w powietrzu?
Byli wtedy w tamtym pokoju w Zachodnim Bloku. Świtało. Pamiętał, że po trzech dniach wreszcie zakończył się ulewny deszcz, a noc otuliła mroźnym kocem całą okolicę. Wtedy dopiero zaczynało się rozjaśniać.
Dzień wcześniej, niedługo po zmierzchu, Rikiga pojawił się w rezydencji Nezumiego, choć nieczęsto mu się to zdarzało.
 — Shion, przyniosłem to dla ciebie. — Pokonawszy chłód i wiatr, z mocnym akcentem „dla ciebie”, Rikiga podał Shionowi papierową torbę.
Ten zajrzał do środka, by wydać krzyk radości.
 — Łał, niesamowite! Biały chleb i mięso!
 — Są jeszcze świeże warzywa i wino. Ach, i ser. Zapowiada się uczta, nie sądzisz?
 — Wystarczy na spory bankiet! — Odpowiedział Shion z wdzięcznością. — Rikiga-san, naprawdę nam to wszystko dajesz?
Rikiga zacisnął wargi i pokręcił głową. 
 — Nie „nam”. Daję to tobie. Nie zrozum mnie źle. Jasne, Shion? Ty masz to zjeść. Absolutnie nie wolno ci się podzielić z pewnym przebiegłym aktorzyną o niewyparzonej gębie.
 — Zjem razem ze wszystkimi — wypalił Shion. — Obiecałem poczytać jutro dzieciakom. Zrobimy z tego dobrą, cieplutką zupę i się nią podzielimy. To będzie wspaniały obiad.
Twarz Rikigi przybrała zabawny wyraz. Wyglądał jak ktoś, kogo swędzi skóra w miejscu, którego nie może dosięgnąć. Nezumi zdławił śmiech za swoją książką.
 — Co? Co w tym takiego śmiesznego, Eve?
 — Och, nic. Nie chciałem się śmiać. Ale musisz mnie zrozumieć, staruszku, wyglądałeś tak słodko, że tylko uśmiechnąć się można.
Nezumi podniósł się, zamknąwszy książkę. Zajrzał do papierowej torby, podanej mu przez Shiona, po czym zagwizdał.
 — Proszę, proszę. To o wiele więcej niż twoje zwyczajowe prezenty. Szukaj, a znajdziesz, hę? Tylko handlarz z czarnego rynku, jak ty, mógłby się dokopać do czegoś takiego, panie Rikiga.
 — Kogo nazywasz handlarzem z czarnego rynku? Jestem po prostu hojnym biznesmenem. 
 — Biznesmen, który wypożycza kobiety urzędnikom No.6 i zarabia na tym lepiej niż ktokolwiek inny? Co za dobroduszny filantrop. Aż się wzruszyłem.
Rikiga obnażył zęby w kwaśnej minie.
 — Shion, spójrz na mnie. Możesz sobie ugotować z tego zupę czy nawet dom tym udekorować, ale cokolwiek zrobisz, jemu nie dawaj ani gryza. Nie pozwól mu nawet tego powąchać.
Shion nie słuchał. Jego oczy błyszczały, gdy wykładał na stół zawartość torby. 
 — Zupa Nezumiego jest najlepsza — powiedział.
Ziemniaki, cebula, kapusta, marchew. Wszystko świeże. Myszy piszczały zawzięcie, siedząc na stosie książek.
 — Prawie nie używa przypraw, ale i tak jest dobra — kontynuował Shion. — Z tyloma składnikami to będzie naprawdę niesamowita. Wszyscy się ucieszą. Dziękuję, Rikiga—san.
 — Ach.. ale, cóż, Shion. Mówię właśnie, że musiałem się namęczyć, żeby...
 — Podczas jedzena każdy cię wspomni i jeszcze raz z całego serca podziękuje, Rikiga-san. Z całego serca. Jestem pewien, że wszyscy będą naprawdę szczęśliwi. Prawda, Nezumi?
 — Oczywiście. „Jesteśmy wdzięczni i życzymy wszystkiego, co najwspanialsze, tej życzliwej, wspaniałej osobie, która zapewniła nam nasz posiłek. Modlimy się, by wiecznie wolna była od krzywd i bólu”; tak właśnie będziemy mówić — oświadczył głosem niewinnej panienki. Rikiga miękł od czystych, niewinnych i nieskazitelnych rzeczy. Może przez jego własne zepsucie, a może przez zwykłe upodobanie; jakikolwiek był powód, rzeczy te przyciągały go i sprawiały, że był im przychylny.
Niewinna panna czy prostytutka zza rogu; szlachcianka czy lojalny młodzieniec; sprytny sprzedawca czy stary filozof, Nezumi mógł stać się każdym, gdy tylko ludzie chcieli go widzieć. Przez krótki moment potrafił samym tylko głosem uderzyć w najskrytsze pragnienia.
Teraz zaś pewien był, że jego maska czystego dziewczęcia kupiła oczy Rikigi. W końcu serce staruszka widziało tylko to, co chciało widzieć, nawet jeśli było to zwykłym kłamstwem. Odrzucał to, w co nie chciał uwierzyć.
 — Niech by to! Trzeciorzędny aktorzyna i te jego sztuczki. Nie myśl sobie, że możesz tak po prostu mnie nabierać, Eve.
 — Nigdy nie przyszłoby mi do głowy nic tak okropnego jak manipulowanie tobą, gdy tylko mam taki kaprys. — Wzruszył ramionami Nezumi.
„Ten podstępny lis. Naprawdę okropny. Shion, dlaczego się do mnie nie wprowadzisz, zanim i za ciebie się zabierze? Eve, jeśli się nie zmienisz, któregoś dnia tego pożałujesz. Wiem, następnym razem przyniosę ci trochę masła. Znaczy tobie, Shion. I jakieś owoce. Upewnij się, że ta chytra bestia ci ich nie zabierze”.
Rikiga ucichł, po czym odszedł do domu.
 — On się nigdy nie zamknie — mruknął pod nosem Nezumi. — Powinien był po prostu przynieść prezent i wrócić do domu. Nie ma za grosz manier, tak się wpraszać.
 — Cóż, to, co zrobił, było całkiem miłe — odezwał się Shion. — Przyniósł nam całe to drogie jedzenie. Nie powinieneś tak mówić, to niewdzięczne.
 — Hah — zaśmiał się Nezumi. — Jakiemuś dziadowi z No.6 musiała się spodobać dziewczyna, którą dla niego wybrał. Staruszek musiał dostać od niego niezłą górę prezentów w podziękowaniu, chociaż i tak w No.6 o takie jedzenie nietrudno.
 — Przecież się z nami podzielił, zamiast zachować wszystko dla siebie. Nie chciał niczego w zamian. Wydaje mi się, że to dość szlachetne z jego strony.
 — Szlachetne? Żartujesz sobie?
 — Mylę się?
Nezumi uniósł kącik ust w połowicznym uśmiechu. Ufność Shiona denerwowała go, a jednocześnie bawiła. Jego szczerość i uczynność były mu obce i równie pozbawione znaczenia, co błyszczące naszywki na ubraniach.
Rikiga zrobił to z poczucia winy.
Wstydził się, że zarabiał na sprzedawaniu kobiet z Zachodniego Bloku ludziom z No.6, a całe pieniądze zachowywał dla siebie. Z jednej strony, stanowiło to sygnał, że serce Rikigi nie zostało jeszcze całkiem przegnite, z drugiej natomiast, oznaczało słabość.
Rikiga chciał uciszyć sumienie, pozbyć się owej słabości, poprzez dzielenie się swoimi zyskami z Shionem. Chciał zobaczyć jego beztroski uśmiech, poczuć jego radość, ulżyć sobie. Tylko o to mu chodziło. Shion zaś nie potrafił go przejrzeć. 
„Dlaczego tak łatwo wierzy w ludzi? Jak może? Jak mu się to udaje? Kompletna zagadka”.
 — Nezumi? — Shion zamrugał niepewnie. — Nad czym się zastanawiasz?
 — Nad niczym... a, wina lepiej nie dawać dzieciakom. Zostaw je dla nas. 
 — Pewnie. Zjedzmy do tego trochę chleba z serem. A może jeszcze ziemniaki ugotuję?
 — Brzmi świetnie. To będzie wspaniała noc. Cofam to, co mówiłem wcześniej — doprawdy wdzięczny jestem za niezwykle hojny podarek pana Rikigi.
 — Materialista z ciebie.
 — Wolę określenie człowiek wyzwolony. Pozwól, że ja zajmę się ziemniakami.
 — Nezumi, mamy tylko kubki.
 — I dobrze.
 — Chcesz pić wino z kubka? 
 — Hej, nie musisz się zmuszać. Mogę wypić całe.
 — Chyba śnisz — uciął Shion. — Podzielimy się na pół.
Nalali sobie wina, rozdzieliwszy wcześniej chleb, ser i ziemniaki. Etykietka na butelce nosiła napis, świadczący o pochodzeniu trunku z No.3 — miasta najbardziej wysuniętego na zachód, i jego dość wysokiej cenie. Delikatna słodycz wybijała się spod kwaśnego posmaku. Wino było wyśmienite.
Niedługo później butelka stała już pusta.
 — Masz twardą głowę — stwierdził Nezumi.
 — Pod wrażeniem? — Na czerwonej twarzy Shiona pojawił się szeroki, zarozumiały uśmiech.
 — Nie do końca, bardziej zaskoczony. Nie wiedziałem, że potrafisz pić.
 — To mój pierwszy raz.
 — ...Słucham?
 — Dziś piłem po raz pierwszy. Nie spodziewałem się, że wino smakuje tak dobrze — stwierdził Shion w głębokim zamyśleniu.
 — Co? Zaraz, Shion, nic ci nie jest? Właśnie wlałeś w siebie pół butelki wina. Musisz być już dość pijany.
 — Hmm, nie, niezupełnie — odpowiedział z zadowoleniem. — To po prostu miłe uczucie. I trochę głupio się czuję, że przejmowałem się tymi wszystkimi małymi rzeczami.
 — Jakimi rzeczami się przejmowałeś?
 — Hm, pomyślmy... — mruknął Shion, po czym wybuchł śmiechem. — Nie pamiętam. Skoro już zapomniałem, naprawdę musiały być nieważne. Ha ha, niech żyje brak trosk! Niech żyje wino!
 — Shion... jesteś całkiem pijany.
 — No przecież, że jestem. Wypiłem wino, nie? Każdy by się upił. A może jest jakieś prawo, zakazujące mi się upijać? — Shion przysunął się tak blisko, że ich nosy praktycznie stykały się czubkami.
 — Shion... proszę, powiedz mi, że nie jesteś typem, który szuka guza, kiedy jest pijany.
 — Szuka guza? U kogo? Ciebie?
 — Poza nami dwoma są tu tylko myszy.
Shion podniósł się nagle i oparł dłoń na biodrze.
 — „Poza nami dwoma są tu tylko myszy”. Ha ha ha, jak ci się spodobało? Musiałem brzmieć identycznie.
 — Identycznie jak kto?
 — Ty.
 — Ani trochę.
 — Kłamca! Brzmiałem dokładnie jak ty. — Shion wbił palec w Nezumiego, po czym zakreślił nim koło. — Wiesz, myślę, że obudziłem właśnie mój talent do naśladowania ludzi. Może jestem geniuszem wśród mimów. Tak, muszę być geniuszem. Niebiosa zesłały mi ten wspaniały talent. „Poza nami dwoma są tu tylko myszy”. Ha ha, widzisz? Naprawdę brzmię jak ty!
 — ...Bawi cię naśladowanie mnie? — zapytał z rozdrażnieniem Nezumi.
 — Tak. — Shion znów nachylił się do niego, zbliżając nos jak poprzednio. — To niesamowicie zabawne. Wszystko jest taką radością, kiedy jesteś obok. Czasem się zastanawiam, dlaczego bycie z tobą tak mnie cieszy. 
Nezumi przechylił głowę na bok, cofając podbródek i spróbował uśmiechnąć się delikatnie jak cierpliwa matka. Mięśnie jego twarzy były jednak zbyt napięte i odmawiały współpracy.
 — Ach tak. To chyba dobrze, nie sądzisz? Po prostu świetnie. Ale chyba trochę za bardzo upodabniasz się teraz do psów Inukashi. Jesteśmy ludźmi. Umiemy się porozumiewać bez ocierania się nosami.
 — „Jesteśmy ludźmi. Umiemy się porozumiewać bez ocierania się nosami”. Heh heh, a to jak wyszło? Brzmiało jak ty? Ale wiesz, Nezumi, ludzie nie umieją się porozumiewać aż tak łatwo. W porównaniu z tym, co rozumiemy, nie roumiemy znasznie więsej. Sto razy — tysiąs razy więsej. Tah już porostu est.
 — Shion... zaczynasz bełkotać.
 — Ale psom to śwetnie wychozi, nie? Tylko nosami sie zetchną i wąch wąch i już sie rozumieą. I liżą sie nawzaem też.
 — Ani się waż lizać mojej twarzy.
 — Nie będę. Ale mogę ugryźć — powiedział Shion, przeciągając ostatnie słowo jakby śpiewał.
 — Przestań, jesteś pijany. Pospiesz się i idź spać. Tylko mnie nie obwiniaj, jeśli obudzisz się z porannym kacem. Poza tym zapomniałeś, ile masz lat? Szesnastka na karku i jeszcze się pić nie nauczyłeś... Shion? Hej, Shion, co jest?
Shion opierał się na nim ciężko. Słychać było jego ciche mamrotanie pod oddechem.
 — Chyba sobie jaja robisz — mruknął Nezumi. — Hej, nie zasypiaj mi tu! Nie mam zamiaru nieść cię do łóżka!
Nezumi spróbował się przesunąć. Shion przesunął się razem z nim i obaj padli na podłogę. Nawet nie otworzył oczu, wciąż oddychał spokojnie przez sen.
 — Rany — burknął Nezumi. — Najpierw bełkoczesz co ci ślina przyniesie na język, a potem padasz nieprzytomny. Już bardziej typowo chyba się nie da.
Pii pii pii! Cravat spojrzał na nich znad pochłanianego właśnie kawałka sera, kręcąc wąsikami.
„Jest beznadziejny” — zdawał się mówić. Niemal wyglądało to jakby i on wzdychał.
Nezumi nie mógł się dłużej powstrzymywać. Wybuchnął śmiechem.
Śmiał się wciąż z Shionem leżącym tuż obok.
Obudził się.
Wiedział, że było już po świcie, bo powietrze w pokoju stało się jeszcze zimniejsze. Chłód nasilał się zazwyczaj wraz ze wstaniem słońca. Godzina, która zbierała najczęściej największe żniwo dusz chorych, starych, młodych, głodujących i ludzi o słabych ciałach.
Śmierć zdawała się prześlizgiwać przez szparę pomiędzy odchodzącą nocą a nadchodzącym porankiem, zabierając ze sobą tylu, ilu mogła udźwignąć. „A jednak — pomyślał Nezumi, — mroźne powietrze i głód są jednymi z mniej bezlitosnych sług śmierci. Ludzkie ręce są znacznie, znacznie gorsze”.
Zapiekła go blizna na plecach.
Bezlitosne — inaczej nie potrafił określić płomieni, które ją wypaliły. Pożarły całą jego rodzinę i obróciły wszystko w popiół.
Bezustanny ból wyginał jego plecy. Nezumi podniósł się, by przywrócić oddech do normy. Wypełnił płuca mroźnym, wzywającym śmierć powietrzem. Wędrujący przez jego gardło chłód przypominał mu, że wciąż żył. Że ciepło jeszcze z niego nie uciekło i że tylko dlatego, potrafił odczuwać jego brak.
„Żywi ludzie są ciepli”. Shion go tego nauczył. Shion nauczył go, że życie polega na odczuwaniu cudzego ciepła i oddawaniu innym własnego.
Nezumi przebiegł palcami po włosach, po czym wziął kolejny wdech. Dla niego, w życiu zawsze liczyła się zemsta i nic innego. Przetrwanie, fakt, że wciąż żył, stanowiło jego część. A któregoś dnia, już nie tak odległego, miał zadać ostateczny cios swojemu wrogowi, No.6 — wypełnić cel całego swojego dotychczasowego życia. Nic innego go nie obchodziło. Jego nienawiść i obrzydzenie miastem wciąż rosły. A jednak się wahał. 
Zemsta nie była już wszystkim, co miał w sercu. Pojawiło się też coś zupełnie innego — w ogóle nie związanego z No.6. 
Nezumi sam nie wiedział, co to.
„Dlatego się waham?”. Nie wiedział co pocznie, kiedy zemsta już się wypełni — będzie pełen dumy, czy zupełnie pusty? Nienawiść będzie się go uparcie trzymać? Wahał się.
A gdy się wahał, włóczył się gdzie popadło. Wędrówki oznaczały pojawienie się u niego słabego punktu.
Nezumi dotknął pleców. Ból powoli odchodził. W krótkim czasie powinien był całkiem zniknąć.
 — Mm...
Shion przewrócił się na bok. Zeszłej nocy Nezumi zaciągnął go do łóżka, a on nawet nie zwrócił na to uwagi.
 — Jesteś tak... — mruknął do śpiącego Shiona. — Tyle wymagasz uwagi, tak trudno sobie z tobą poradzić, tak... po prostu beznadziejny.
Shion znów się przewrócił. Jego powieki poruszały się przez kilka sekund, po czym podniosły się leniwie. Niedopałki w piecu nie dawały już prawie żadnego światła. W niemal atramentowym mroku, Nezumi wciąż mógł dojrzeć słaby zarys twarzy i włosów Shiona.
 — Nezumi... coś mówiłeś?
Pomimo panujących ciemności i faktu, że dopiero się obudził, Shion bez problemu zorientował się, gdzie jest Nezumi i usłyszał jego słowa.
 — Witałem cię. Dzień dobry, Wasza Wysokość. Jak się dziś Wasza Wysokość czuje? — Coś w tym rodzaju.
 — Czuję się... właściwie nie najgorzej.
 — O. Żadnego kaca? Wygląda na to, że ty i alkohol całkiem do siebie pasujecie. Tylko uważaj, żebyś nie skończył jak staruszek. Byś potem nie gadał, że cię nie ostrzegałem.
 — Nie można dostać kaca od wina. Jest z owoców, więc nie wpływa źle na ciało.
 — Naprawdę?
 — No. Chyba kiedyś to od kogoś usłyszałem... a może to tylko ja.
 — Polegać to na tobie raczej nie można.
 — Dokładnie. Wręcz się nie powinno — wreszcie sobie to uświadomiłem.
 — Nareszcie odkryłeś o sobie prawdę. Brawo — dogryzł mu niechcący Nezumi.
Shion zawsze dokładnie, wytrwale i z niemałym wysiłkiem odkrywał samego siebie. Starał się zmierzyć ze wszystkim, co na niego czyhało.
A to warte było pochwały, prawda?
Nezumi wiedział aż nazbyt dobrze, jak trudnym było nie uciekanie przed samym sobą. Czuł nawet coś w rodzaju szacunku pomieszanego ze strachem wobec tego potrzebującego opieki, beznadziejnego chłopca.
Shion usiadł, a jego spojrzenie błądziło w powietrzu. 
 — Nezumi.
 — Hm?
 — Jak myślisz, pod wodą zawsze jest tak spokojnie?
 — Co?
 — Pod wodą. W morzu albo w rzece, albo w jeziorze... w wodzie zawsze jest spokojnie?
 — O czym ty mówisz? Śniło ci się coś, czy co?
 — Tak. Dawno nie miałem takiego wyraźnego snu. Zastanawiam się, czy wino nie miało z tym nic wspólnego...
 — Śniło ci się morze wina?
 — Nie... Pływałem pod wodą, tuż przy dnie. Ale mogłem oddychać. Po prostu tak sobie pływałem. — Shion poruszył się nieznacznie, wzdychając.
 — A potem?
 — To tyle. Tylko pływałem. Było tak cicho i pięknie, a ja tak się cieszyłem. Wszystko wyglądało tak spokojnie, żadnych walk i krzywd...
 — Niemożliwe. — Nezumi uśmiechnął się blado w ciemnościach. „Jesteś taki naiwny”. — Oczywiście, że są. Więksi żywią się mniejszymi, zupełnie jak na lądzie. Myślałem, że specjalizujesz się w ekologii.
 — Miałem się specjalizować.
 — Nieważne. W każdym razie myślałem, że w ekologii chodzi o związki organizmów ze środowiskiem. Nie uczyłeś się niczego o zbiornikach wodnych?
Shion pokręcił głową.
— Wiem o tym. Nie mówię, że pod wodą jest jakiś raj. Miałem tylko na myśli, że skoro nie ma tam ludzi...
 — To co?
 — To nie powinno być bezsensownej walki. Nie ma morderstw dla morderstw, ani nikt nie zabija ot tak po prostu.
 — I o tym myślałeś, pływając?
 — Tak. Bo było tak... pięknie. Piaszczyste dno nie miało końca. A gdzieniegdzie błyszczały kolorowe kamienie, chociaż nie wiedziałem, jak. Wyciągnąłem po jeden rękę, ale potem zmieniłem zdanie.
 — Czemu?
 — Był taki piękny, że bałem się go dotknąć. Zdawało mi się, że gdybym go podniósł, świat by się rozpadł.
 — Nie wiedziałem, że taki z ciebie romantyk — skomentował Nezumi. — Brzmisz jak zarumieniona dziewczyna.
Shion skrzywił się. — Tak, jak o tym wspominasz, odrobinę się wstydzę. Chociaż nic na to nie poradzę, prawda? Po prostu tak myślałem. Ale teraz trochę żałuję. Skoro i tak miałem się obudzić, mogłem jednak go podnieść.
Nezumi niemal znów wybuchnął śmiechem. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie przestawał kontrolować swoich emocji.
 — Powinieneś wrócić do spania — powiedział. — Może dalej będziesz miał ten sen. Mógłbyś wtedy nazbierać tyle kamieni czy monet, ile byś tylko chciał.
 — Może. Hej, Nezumi.
 — Hm?
 — Pływaliśmy, uciekając z No.6, prawda? Ale wtedy nie skupiałem się za bardzo na samym pływaniu i nie mogłem się zatrzymać, ani rozejrzeć.
 — Pływaliśmy w ściekach. Śniłeś o czymś zupełnie innym.
 — Ale... i tak widziałem... tyle pięknych rzeczy... tutaj, w Zachodnim Bloku...
Nezumi słyszał jego cichy oddech, gdy Shion zapadał w sen. Czuł jego ciepło. Zdawało mu się, że tylko to wystarczyłoby mu do przebrnięcia przez te zimne dni.
„O czym ja myślę? Absurd”. Ci, którzy nie potrafili żyć sami, którzy nie mogli zmierzyć się z przeznaczeniem bez niczyjej pomocy, szybko umierali. Tak rzeczy się miały w Zachodnim Bloku.
„Nie potrzebuję żadnego ciepła”.
Nezumi wstał, by nalać sobie wody. Wypił ją duszkiem. Chłód spłynął w dół jego ciała. Shion mruknął pod nosem coś niezrozumiałego.
 — No i jak, podniosłeś jakiś w końcu? — odezwał się Nezumi. Nie było odpowiedzi. Jedynie ciężki jęk wiatru rozległ się w jego uszach.

==koniec części pierwszej==

==Część Druga==
 ((Informacja: 9th ave wyjechała na jakąś wycieczkę, a co za tym idzie dopiero w przyszłym tygodniu doda rozdział, a co za tym idzie w przyszłym tygodniu u nas rozdziału nie ma, będzie dopiero 14.03. ._. wierzyć się nie chce, że to już marzec...))

13 komentarzy:

  1. Ah... Więc tak. Na sam początek - trafiłam na tego bloga dopiero jakiś tydzień temu, a to tylko dlatego, że w pewnym momencie obudziła się we mnie myśl odnośnie No.6 - "Szkoda, że nie ma kontynuacji... A może jest? Skąd mam wiedzieć, nawet nie szukałam..." Więc poklikałam nieco, a tu nie dość, że wyskakuje mi kontynuacja to jeszcze informacja odnośnie tego, że pierwowzorem anime była powieść o.O I to JAKA! Do tego można ją przeczytać PO POLSKU! O rany... Po zapoznaniu się z pierwszym rozdziałem moja radość była nie do ogarnięcia, jak bardzo się ta historia różniła, jak bardzo jest to dobre... Dopiero podczas czytania dotarło do mnie, że anime jest słabe... nawet bardzo... Z TAKIM potencjałem :D Ale uhhh, już nie wiem, co pisać na ten temat, dziewczyny, strasznie umiliłyście mi tym tłumaczeniem czas, wciąż uśmiech nie może zejść z mojej twarzy, poza tym sama świadomość, że to jeszcze nie koniec oblewa moje serducho ciepłym lukrem. Zdecydowanie novela trafia do moich ulubionych. Jakże byłabym szczęśliwa, gdyby wydali to u nas, jednak to raczej niemożliwe, już prędzej manga ma szansę :D Jestem pod wrażeniem poziomu tłumaczenia, rzadko trafia się w amatorskim świecie tak dobre, tak bardzo dobre... :) Na zakończenie chcę Wam bardzo gorąco podziękować. Gdybym mogła, ucałowałabym Wasze stopy... A potem przez tydzień ust nie myła :D Dziękuję, dziękuję, DZIĘ-KU-JĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *^* ! Dla takich komentarzy aż się chce to robić, a godziny, jakie się przy tym spędziło, z pewnością nie należą do straconych. Dzięki za docenienie naszej pracy! ^ ^
      I zgadzam się, anime zmarnowało potencjał (dobrze, że manga nie popełnia tego błędu)

      Usuń
    2. Tyle pochlebstw, wpatruję się w ten komentarz od wielu dni i w końcu wypadałoby podziękować uwu i chociaż radość mnie rozpiera jak Rikigę na widok butelki czystej, szkoda mi, że będziesz doświadczać czekania na następny rozdział tak krótko, bo jutro kończy się Beyond ;-;
      A za anime może i różniło się paroma szczegółami (taką kanapą na przykład, nadal nie wiem czemu Shion spał na kanapie, mógł ją sobie rozłożyć chociaż...) ale całe szczęście, że w ogóle było! xD

      Usuń
  2. Dziękuję za kolejny rozdział! :D
    Świetny, i jeszcze na dodatek z Nezumi...

    ~Vanilia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za kolejny rozdział! Piękny jak zawsze ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Asdfghjkl ;^;
    A tak z tumblariańskiego na polski: jak dla mnie jeden z najlepszych rozdziałów, po prostu rozpłynęłam się przy nim.

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc tak ;) Jakieś dwa tygodnie temu dorwałam się anime No.6, było mi mało więc przeczytałam też mangę, ale miałam tą świadomość, że pierwowzorem była powieść (MAL mi powiedział xD). Nie muszę chyba wspominać, że po obejrzeniu anime zakochałam się, a po mandze wpadłam już całkiem na amen. W każdym razie w przypływie szaleństwa zapytałam wujka google o hasło "No.6 po polsku" i ku mojemu zaskoczeniu (gały na wierzch wyszły^^) znalazłam tłumaczenie powieści i to nie byle jakie tłumaczenie! Mało, że skończone (o te 9 tomów mi chodzi), mało, że kontynuacja też trwa, to trzeba też zwrócić uwagę na jakość tego przekładu! Jestem naprawdę pod wrażeniem. Ogarnęłam całość w 4 dni (od czego są lekcje religii i paru innych przedmiotów? xD) i mówię, że was kocham (platonicznie rzecz jasna xD).
    Jestem niesamowicie wdzięczna zarówno tłumaczce jak i korektorkom, które musiały włożyć w to mnóstwo pracy i czasu.
    Wielkie ARIGATOU dla was! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylu ludzi nam na koniec dochodzi... Chodźcie do mnie, dzieci, chodźcie do mamci Kuro, wytulę wszystkich jak leci, wytuli was mamcia Kuro *-* (o, wierszyk mi wyszedł >D)

      Usuń
  6. No to tego.
    ROK MNIE TU NIE BYŁO, ale nadal Was kocham.
    I mam takieee pytaaanie.
    No bo ja nie skończyłam tej powieści w końcu czytać (a jest kontynuacja yghjklmynddaj borze), a znacznie wygodniej jest mi na telefonie/innym dziadostwie, wiec mogłabyś mi wysłać wordowe OR SOMETHING wersje na maila, jeśli masz? :3 (omot@buziaczek.pl)

    A tak poza tym, odwiedzacie jakieś konwenty, bo bym Was chętnie powytulała za tą całą pracę? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a właśnie, miałam kiedyś komuś wysłać kiedyś wersję na maila...
      przepraszam. zapomniałam. naprawdę przepraszam. z całego serca przepraszam.
      obiecałabym, że ci wyślę, ale i tak zapomnę ._. wybacz ._.

      może na animatsuri będziemy, ale kto to wie... =w=

      Usuń
    2. "obiecałabym, że ci wyślę, ale i tak zapomnę ._. wybacz ._." haha, grunt to szczerość. XD No cóż, to będę miał trochę zabawy. :D

      Ach, to tam mnie nie będzie. *krakowski bywalec* A szkoda...

      Usuń
  7. No więc na początek
    Również Wielkie Dzięki za tłumaczenie ! T^T ~~
    Chociaż głupio mi to mówić , ponieważ dzisiaj wzięłam się za czytanie i już jestem na końcu :(
    Jak i nie komentuje ... ;<
    Jak to szybko leci ! :D
    Naprawdę doceniam waszą pracę ( bo mało to jej nie było przy tym :) ) i jestem niezmiernie wdzięczna ^w^
    Pierwsze widziałam anime i baardzo polubiłam , później manga . Wiedziałam że całość jest na podstawie noweli ( chociaż nie wszystko , małe szczegóły np. kanapa xD ) ale nie po polsku . Proszę bardzo ! Rok później odnajduje zaginione miasto ! x3
    A co do rozdziału ... świetny . Naprawdę miło mi się czytało. Pojawił mi się taki szeeroki uśmiech na twarzy pod koniec :))
    Jeśli będziecie na animatsuri to również bym was powytulała x3 Ja akurat się tam zjawię ;3
    Jeszce raz wielkie dzięki! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że mogę wreszcie przeczytać na porządnej stronie po polsku ^u^
    cóż lingwista ze mnie żaden .... ani nawet humanista :<
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nwm czemu nie mogę dodać komentarzu pod 2 częścią, więc dodaję tutaj :3
    Cieszę się że powstały te rozdziały dodatkowe, ale też skaczę z radości że są przetłumaczone :* Dziękuję! Tak jak po No.6 czuło się niedosyt, to teraz to pragnienie zostało nieznacznie zaspokojone. Żałuję tylko, że Shion i Nezumi się nie spotkali ponownie... taki piękny byłby koniec Dni Nezumiego, gdyby po wzmiance o tej gwieździe dodał "I ruszył w stronę No.6, marszem mającym trwać pół roku" Wtedy było by idealne zgranie w czasie, powrót Nezumiego do tak jakby fabuły Dni Shiona... Hmmm no ale to tylko takie malutkie marzenia. Pragnie mi się No.6 2. I ciągle nie opuszcza mnie przeczucie, że Shion faktycznie stał by się dyktatorem despotą... No cóż~~
    Jeszcze raz dziękuję za tłumaczenie, to takie piękne jak ktoś potrafi w coś włożyć tyle swojej pracy i serca, dla własnej satysfakcji i cudzej przyjemności. :3
    Pozostaje pytanie... co ja bd teraz czytał? _^_ kac książkowy... gdy nie można się zabrać za nic nowego bo emocje po poprzednim zbyt mocno Cię trzymają... Nezumi -.-... nienawidzę Cię za to, że tak bardzo Cię podziwiam.... Cb Kuro i Twoje Bety też :P

    OdpowiedzUsuń