Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

piątek, 7 września 2012

Tom VIII: Rozdział 1


((Spóźniony bo spóźniony, ale rozdział w sam raz na pierwszy tydzień szkoły >D Czeka mnie zajęty weekend, ale co tam, zagadki Dżun, zbieranie autografów, sezon urodzin (wymówka na dzisiejsze spóźnienie: celebruję urodziny zarówno moje, jak i Shiona(!) >D), zaopiekowanie się nowymi duszyczkami nawracanymi na No.6 i tłumaczenie są tego warte .w. Toteż wybaczcie opóźnienie i miłej zabawy~))


Nie czujesz tego?
Czuć? Czego?
Czegoś dziwnego.


Rozdział 1
Uderzcie w dzwony!

Zbrzydło mi słońce; rad bym, żeby cała
Budowa świata w proch się rozleciała.
Uderzcie w dzwony! Dmij, wichrze! wrzej, toni!
Mamli umierać, umrę z mieczem w dłoni.
Makbet, Akt V Scena V

„Kocham cię, Shion. Kocham cię bardziej niż ktokolwiek inny”.

Mózgi unosiły się w środkach przeźroczystych kolumn.

Ludzkie mózgi.

Ile ich było? Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści... może nawet więcej niż pięćdziesiąt. U podstaw kolumn znajdowały się źródła światła, emitujące delikatny białym blaskiem.

Shion po raz pierwszy w swoim życiu widział taką scenę. Tak uporządkowaną, nieorganiczną, sterylną. Na gładkiej podłodze nie widać było ani jednej plamki. Komnata pozbawiona była zapachów i niemal całkowicie odcięta od dźwięków. Jednak już samo to było przerażające. Shion czuł, że to najbardziej wstrząsająca scena, jaką kiedykolwiek widział. Nie słyszał już pełnych łez zawodzeń, krzyków czy jęków. Nie było żadnych zwłok, płynącej krwi, żadnych twarzy wykręconych w agonii. A jednak to miejsce znacznie lepiej pasowało do definicji piekła, niż obraz podziemi, który wyrył się w jego pamięci.

A Safu stała dokładnie pośrodku tej przerażającej, przeklętej scenerii.

 – Safu...

Shion zachwiał się, gdy spróbował do niej podbiec i padł na kolana. Nie miał już sił w nogach. Jego serce uderzało niczym młot. Zranione, krwawiące i wyczerpane ciało błagało go o litość.

„Nie mogę już dalej iść”.

Podniósł głowę. Kropla potu spłynęła po jego policzku, by zwilżyć usta.

Safu wciąż stała w ciszy wpatrując się w Shiona. Nic się nie zmieniła. Wszystko w niej było takie jak wcześniej – długość włosów, postura, pewny wzrok.

Utracone Miasto, No.6. Czekali na zatłoczonej stacji. Safu, którą wtedy widział, stała teraz przed nim.
Nie wyglądała na zmęczoną. Nie wyglądała na ranną.

 – Safu... jesteś bezpieczna. – „Jesteś bezpieczna. Udało ci się jakoś wytrzymać. Udało ci się przeżyć. Udało nam się znowu spotkać, żywym”.


„Kocham cię, Shion. Kocham cię bardziej niż ktokolwiek inny”. 

Jej wyznanie dotarło do niego przez jego Kartę Identyfikacyjną. Zimne urządzenie komunikacyjne przekazało te żywe uczucia.

Jej głos do niego wracał.

 – Shion, przyszedłeś. – Głos Safu. Odrobinę za niski jak na dziewczęcy, zawsze suchy i napięty. Tęsknił za nim.

Poruszył jego serce. Zacisnął się wokół piersi.

„Och, jak ja za tym tęskniłem”. 


„Safu, byliśmy od siebie dość daleko, czyż nie? Czuję się jakbym nie widział cię od wieków”.

 – Wiedziałam. Wierzyłam, że przyjdziesz... – Safu uśmiechnęła się. A potem na jej twarzy pojawiła się mieszanka radości i wstrzymywanych łez. – Czekałam cały ten czas. Mogłam tylko czekać. Tylko czekać, aż ty tu przyjdziesz...

 – Mhm.

Shion uniósł górną połowę ciała i wziął głęboki oddech.

 – Wiedziałem, że powinienem był przyjść wcześniej... przepraszam, Safu.

Safu pokręciła głową i przechyliła ją na boki. Zamrugała, a słaby niepokój przebiegł przez jej oczy.

 – Shion, twoje włosy...

 – Eh? A, te włosy. Cóż, dużo się wydarzyło i... potem ci wszystko opowiem. Opowiem ci o wszystkim, czego doświadczyłem, kiedy byliśmy rozdzieleni. Jest tyle rzeczy, które chcę ci opowiedzieć. Jeden wieczór raczej nie wystarczy na to wszystko.

 – Musiałeś przejść przez wiele trudności... gorszych niż mogę sobie wyobrazić. Jestem pewna, że raczej nie mogłabym tego określić spacerkiem po parku. A jednak przyszedłeś. Dla mnie... to więcej niż dosyć. Dziękuję, Shion. Bardzo ci dziękuję.

 – Zabrzmiało, jakby to były jej ostatnie słowa – mruknął Nezumi ze swojego miejsca za Shionem. Nie mówił zimnym głosem. A jednak był płaski i pozbawiony emocji.

 – Ty musisz być Nezumi...

 – Tak.

 – Miło mi cię poznać. Zawsze chciałam cię zobaczyć. Chciałam wiedzieć, jaką jesteś osobą.

 – No to jestem. Zazwyczaj wyglądam lepiej. Wolałbym raczej, żeby dama nie oglądała mnie w takim stanie, ale niestety nie miałem czasu umyć twarzy i przebrać się w garnitur. Wybacz. – Nezumi także wpatrywał się w Safu. Jego oczy nie mrugnęły ani razu.

 – Safu, chciałbym cię o coś zapytać.

 – Tak?

 – Czy to ty kontrolowałaś główny komputer i nas tu doprowadziłaś?

Nie było żadnej odpowiedzi od Safu. Nadszedł moment ciszy. Shion spojrzał w górę na Nezumiego, wciąż klęcząc na kolanach.

„Safu, kontrolująca komputer Zakładu? Nie ma mowy, żeby to zrobiła”.

Przełknął słowa, które niemal zdążyły uciec z jego ust.

Nie było takiej możliwości. Z drugiej strony, to było jedyne sensowne wyjaśnienie.

Spojrzenie szarych oczu Nezumiego przesunęło się nieznacznie na bok.

 – Tak. To jedyne wyjaśnienie. – Jego słowa podążały dokładnie za rozumowaniem Shiona, a on kontynuował wypranym z emocji głosem. – Ty to powiedziałeś – odezwał się do Shiona. – Powiedziałeś, że ktoś wołał. Tylko dzięki temu komuś daliśmy radę dojść tak daleko. Prawda, to raczej nie jest miejsce na myśl, o którym skaczę z podniecenia. Ale i tak nie przychodzi mi na myśl nikt inny na tyle miły, by wysłać nam orszak powitalny ze środka Zakładu Karnego. Ona jest jedyną możliwą osobą.

Mógł jedynie przytaknąć kiwnięciem głowy. Sam Shion czuł, że Safu go wzywała. Ten głos popychał go naprzód i doprowadził tak daleko.

Ale jeśli rzeczywiście tak było, oznaczało to, że Safu była w jakiś sposób połączona z rdzeniem głównego komputera.

Tylko jak? Jak to mogło być dla niej możliwe?

 – Shion. – Poruszyły się jedynie usta, gdy Nezumi wezwał jego imię. – Jak długo masz zamiar tak siedzieć? Możesz czekać ile ci się podoba, ale kawy ci tu nie przyniosą.

 – Ach...

Oczywiście. Co on wyprawiał? Zaszedł tak daleko – po co siedział rozłożony na ziemi?

Zebrał siły w nogach i wstał. Jego stopy były niestabilne. Udało mu się oprzeć na piętach, ale wciąż ledwie się trzymał. Nezumi ani przez chwilę nie spróbował mu pomóc. On sam również nie miał zamiaru uwieszać się na stojącej za nim postaci.

Byli ranni, wykończeni, stracili podobną ilość krwi – nie, dla Nezumiego to musiało być znacznie bardziej uciążliwe.

Opieranie się na nim było ostatnią rzeczą, jaką Shion chciał zrobić. Nawet gdyby podparł się na nim, by stać prosto, postawienie kolejnego kroku wywołałoby pewnie problemy. Jeśli mógł stać o własnych siłach, mógł też wziąć za siebie odpowiedzialność.

Safu wciąż na nich patrzyła. Jej dłonie składały się jakby w modlitwie, a ona sama pozostawała nieruchomo.

 – To nie byłam ja – odpowiedziała krótko Safu. – Nie potrafię robić takich rzeczy.

Nezumi uniósł lekko brew.

 – Ja tylko o tym myślałam... Tylko myślałam o tym, jak bardzo chcę zobaczyć Shiona.

 – Więc kto to był? Kto nas tu przyprowadził?

 – Elyurias.

 – Elyurias?! – krzyknęli jednocześnie Nezumi i Shion.

Elyurias.

Słyszeli to imię od Rou, starca który żył długo w podziemnej jaskini. Był człowiekiem zamieszanym w stworzenie No.6 jako państwa–miasta i stracił obie nogi, jako pierwsza ofiara pasożytniczej osy. Był starym, bliskim przyjacielem matki Shiona, Karan.

Rou to powiedział.

„Elyurias była wielką władczynią. Nie, jestem pewien, że wciąż jest. Pewnie nawet teraz nadal sprawuje rządy”. 

Shion włożył dłoń do kieszeni. Znajdował się w niej chip, który dostał od Rou. Miał zamiar odczytać zawarte w nim informacje, gdy tylko wydostałby się bezpiecznie z Zakładu Karnego wraz z Safu. Miał pod ręką odpowiedź na wszystkie zagadki. Tajemnica No.6. Tajemnica podziemnej społeczności. I co najważniejsze, tajemnica otaczająca Nezumiego. Na wszystkie jego pytania istniały odpowiedzi. Wśród danych zapisanych na chipie, musiały się również znajdować góry informacji na temat Elyurias.

Jego serce przyspieszyło odrobinę na tę myśl. Zapomniał o chipie, gdy tylko weszli do Zakładu Karnego. Ani na moment o nim nie pomyślał. Nie miał na to czasu. Bez przerwy biegł, doprowadzając do granic wytrzymałości zarówno swoje ciało, jak i umysł. Jeden fałszywy krok, jeden moment wahania mógł zamienić życie w śmierć. Musiał przetrwać choćby i sekundę dłużej – dotrzeć o krok dalej. Te myśli całkowicie pochłonęły jego umysł.

Elyurias.

Pomyśleć, że usłyszał to imię z ust Safu.

 – Znasz Elyurias? – ton Nezumiego po raz pierwszy się zachwiał. W jego głosie dało się dosłyszeć słaby niepokój.

 – Nie. Ale... to ona was tu przyprowadziła. Obudziła mnie i... powiedziała mi prawdę.

 – Prawdę? – powtórzył Nezumi, jakby pytając o jej słowa. – Prawdę, hę. Safu, dlaczego Elyurias nas tu zaprosiła?

 – Nie wiem.

 – Gdzie teraz jest Elyurias?

 – Nie wiem... ale...

 – Ale?

 – Ale myślę, że musi być... bardzo blisko. Mam przeczucie, że jest.

 – To tylko twoja intuicja, czy...

Safu poruszyła się w miejscu.

 – Zasypujesz mnie pytaniami, Nezumi.

 – Nie dostanę żadnych odpowiedzi, jeśli tego nie zrobię. Nie przyszliśmy tu na spokojną pogawędkę. Jest góra rzeczy, które musimy wiedzieć. Będzie wygodniej dla nas wszystkich, jeśli po prostu nam odpowiesz. Nie sądzisz, Safu?

 – Masz rację. Ale nie mogę odpowiedzieć nawet na połowę twoich pytań. Raczej nie szukasz odpowiedzi... które możesz łatwo odnaleźć, prawda?

 – Więc mówisz, że sami mamy się o nie zatroszczyć. – Nezumi westchnął. – Co oznacza, że w sumie nie wiesz nic.

 – Nie wiem nic o tobie, Nezumi. Ale wiem... o Shionie.

Safu również westchnęła.

 – To dlatego, że sobie tego życzyłam. Bardzo chciałam zobaczyć Shiona. Elyurias usłyszała moje życzenie. Powiedziała mi...

Usta Safu zadrżały.

 – „Spełnię twoje życzenie. Przyprowadzę do ciebie osobę, którą tak bardzo chcesz zobaczyć”... to właśnie powiedziała. I nie złamała obietnicy.

 – Wiec Elyurias może bez problemu kontrolować system?

 – Tego nie wiem. Nie mam pojęcia kim jest, gdzie jest, ani dlaczego tak nagle zaczęła ze mną rozmawiać. Nie mam pojęcia... o niczym.

 – Rozmawiała? Z tobą? Spoza ciebie?

Safu zrozumiała sugestię i zaprzeczyła jej.

„Nie, nie tak”.

 – Ona... mówiła z wnętrza mnie. Kiedy zasypiałam, mówiła bezpośrednio do mnie.

 – Czekaj, co masz na myśli przez...

 – Wystarczy. – Shion złapał ramię Nezumiego. Nezumi zaś przeniósł leniwie spojrzenie z palców Shiona na jego twarz.

 – Dobrze, wystarczy już tego, Nezumi. Nie jesteśmy tu dla rozmowy, ani po to, żeby przesłuchiwać Safu.

„Zaszliśmy tak daleko. Teraz musimy uciec”.


„Do tego miejsca zmierzała dwójka ludzi, jednak odchodzić z niego będzie troje”.

Nezumi nadal wpatrywał się w Shiona i zamrugał.

 – „Nie oczekujcie hasła etykiety, ale oddalcie się natychmiast”, co? Chociaż nie wiem, czy będzie to dla nas tak samo łatwe jak powrót do domu dla lordów po bankiecie.

 – To naprawdę pesymistyczne z twojej strony.

 – Jestem ostrożny. Nie robię naiwnych rzeczy. Pewnie wszędzie już wiedzą, że jesteśmy na najwyższym piętrze. Straszni faceci w średnim wieku mogą się właśnie przegrupowywać tam na dole.

 – Nezumi, prowadzi tu tylko jedna ścieżka i jest nią winda, którą przyjechaliśmy. Nikt nie może wejść, póki winda nie ruszy. Wszystko w tym budynku jest zależne od głównego komputera.

 – A skąd ta pewność, że komputer pozostanie po naszej stronie? Co, mówisz, że wiesz dokładnie kiedy i jak zmieni się nasza sytuacja?

 – Cóż...

Nie miał odpowiedzi.

 – Nie mamy zielonego pojęcia, kim jest ta cała Elyurias. Nie zapominaj o tym. Pomyśl, zanim zaufasz komuś, o kim nic nie wiesz.

Nezumi miał rację. Oboje nie mieli żadnych konkretnych informacji na temat Elyurias. Wiedzieli tylko to, co powiedzieli im o niej Rou i Safu.

Rozumiał, że nie powinien uczepiać się niepewnych rzeczy. Nie wolno im było po prostu przyjąć najlepszej wersji i liczyć, że jakoś się ułoży. Innych trzeba było rozumieć. Zaufanie bez zrozumienia było puste. Fałszywe niczym szkielet z papier–mache, zamaskowany cienką taśmą. Maleńka pomyłka mogła kosztować ich życie.

 – Safu – Shion przemówił do stojącej przed nim dziewczyny. – Mogłabyś zabrać nas do głównego komputera... może nazywają go komputerem matką... do rdzenia systemu?

Safu kiwnęła głową. Nie mieli czasu na wahanie, niepewność czy spekulacje.

 – Za mną. – Odwróciła się i zaczęła iść.

 – Chodźmy – zachęcał Shion. Nezumi zawahał się odrobinę.

 – Możemy jej ufać?

 – Safu?

 – Tak. Możemy tak niewinnie za nią iść? Jesteś pewien, że nas nie zdradzi?

 – Tak.

 – Absolutnie pewien? – zimny uśmiech zatańczył na ustach Nezumiego. Deklarowanie absolutnego zaufania do kogoś nie było dla Nezumiego cnotą; w jego rozumowaniu, bliżej temu było raczej do głupoty.

 – Nezumi, mam troje ludzi, którym mogę ufać w stu procentach, nieważne co się stanie. To Safu, moja matka, i ty.

„Mogę w nich wierzyć, nieważne co się stanie. Opierałem się na tym. Nie myślę, że to naiwne. Proste i powierzchowne zaufanie może któregoś dnia zagonić człowieka w kąt. Jednak ktoś, kto nie może nikomu ufać, jest sam. Jedynym oparciem, jakie ma, jest piasek”.


„Mogę wierzyć, nieważne co się stanie. Mogę wierzyć do końca. To moje życie – nie może być inaczej”.

 – Gdyby... Gdyby ktokolwiek z tej trójki miał mnie zdradzić, poddałbym się. Nawet gdyby miało mnie to kosztować życie, nie żałowałbym. Kiedy zacznę wątpić w Safu, w matkę albo w ciebie... kiedy nie będę już w stanie w was wierzyć, to będzie dla mnie jak śmierć.

Uśmiech zniknął z twarzy Nezumiego. Kolor jego oczu pociemniał. Nadawało mu to wygląd kogoś błądzącego w wiecznym poszukiwaniu prawdy, albo człowieka zagubionego na krawędzi własnego umysłu.

 – Shion, nie czujesz tego?

 – Czuć? Czego?

 – Czegoś dziwnego.

 – Dziwnego... w jakim sensie?

Nezumi przyglądał się w ciszy plecom Safu.

 – Dobrze, niech będzie, zrobimy jak chcesz. Wygląda na to, że i tak jedyną ścieżką, jaką mogę obrać, jest pójście twoim śladem. Trochę mi to zajęło, zanim się zorientowałem, ale chyba muszę się dostosować, jeśli chcę gdziekolwiek dojść.

Ruszyli naprzód pośród przezroczystych kolumn z Safu na czele. Kilka chwil później, natrafili na ścianę. Była biała, ze słabym blaskiem żółci, zupełnie jak podłoga. Ściana rozstąpiła się w ciszy, gdy stanęła przed nią Safu.

 – Wewnętrzne komnaty pałacu, co? – Nezumi oblizał usta.

Shion otworzył szeroko oczy, niemal nieświadomie wstrzymując oddech.

Znaleźli się w białym, dobrze oświetlonym pokoju. Nie był jakoś specjalnie duży. Jego rozmiar odpowiadał pomieszczeniom na piętrze, czy salonom każdego typowego domu w No.6. Lampy świeciły mocno, oświetlając każdy kąt pomieszczenia, pozbawionego okien czy mebli.

Kolumna przechodziła przez jego środek. Była dwa razy grubsza niż te, które widzieli wcześniej. Nie pływał w niej żaden mózg, ale bladosrebrna kula. Pokrywały ją niezliczone maleńkie projekcje, a ich kawałki błyskały światłem co kilka sekund. Niektóre były błękitne, inne szkarłatne, kolejne zaś pobłyskiwały głęboką czerwienią. Cienkie, czyste rurki wychodziły z projekcji i plątały ku górze. Ich kołtun był zbyt duży, by widzieć do czego prowadził.

 – To Matka.

 – To Matka?

Głosy Shiona i Safu nałożyły się na siebie.

 – W Ratuszu jest identyczny model. Ta tutaj to Babka, ale wszyscy nazywają ją Babcią. Instytucja badawcza, rezydująca niegdyś w Kropli Księżyca, utraciła niezależność i przeniosła się do Zakładu Karnego. To dlatego, że druga wersja Babki – mniejsza, zachowująca jednak te same funkcje – została ukończona. Matka. To był pierwszy powód.

 – W Zakładzie Karnym łatwo mogli znaleźć króliki doświadczalne do swoich eksperymentów. Ludzkie króliki, gwoli ścisłości. To byłby drugi powód, prawda?

Nezumi wypuścił powietrze.

 – Albo to, albo zaczęli potrzebować ich więcej. Nie ma możliwości wykorzystania takiej masy ludzi jako szczurów laboratoryjnych. Nie w No.6. Ściąganie tam takiej ilości ludzi ze świata zewnętrznego byłoby problemem. Ale tutaj, w Zakładzie Karnym, to naprawdę proste. Zachodni Blok opływał w ludzi. Musieli tylko zmienić cel Polowania z powodu zmniejszania populacji na zdobywanie królików doświadczalnych. Czy to dla babuni, czy dla mamy, wydaje mi się, że sam komputer nie wystarczyłby jako powód, nie sądzisz?

 – Możesz mieć rację. – Safu zamknęła na chwilę oczy. Gdy ukryła je pod powiekami, ze swoją pozbawioną krwi twarzą, dziewczyna wyglądała przez chwilę jak lalka.

 – Zakład Karny był... zawsze miejscem eksperymentów na ludziach. Wiele z nich, wymagających żywych ludzkich ciał, było powtarzane od nowa i od nowa. Dzięki temu medycyna No.6 posuwała się naprzód wielkimi krokami... A i ja, i ty, Shion, korzystaliśmy ze wszystkiego, co mogła nam podarować...

 – Tak... Masz rację.

Shion odwrócił się do Nezumiego, by zadać pytanie. Jego głos nie brzmiał jak jego własny, był tak zachrypły i nieprzyjemny dla uszu.

 – Nezumi, tamten pokój... Ten do którego prowadził korytarz z podziemnej komnaty...
Podłoga windy otworzyła się,  zmieniając się nagle w zapadnię, a ludzie spadali zgniatani razem, wraz ze swoimi krzykami. Podziemna komnata stała się pierwszym rozdziałem księgi piekielnych horrorów, a ciasny korytarz prowadził do pokoju przypominającego kostkę. Nezumi nazwał to „miejscem chwilowego odpoczynku”.

 – Tak. W końcu zauważyłeś? Ścieżka z tamtej podziemnej sali do pokoju została zaprojektowana by wybrać króliki doświadczalne. Ludzie, którzy byli w stanie dotrzeć do tego miejsca, byli również tymi, którym udało się przetrwać upadek z windy i uciec o własnych siłach, używając migających świateł jako punktów odniesienia. To szczury laboratoryjne o nadzwyczajnej sile, zarówno ciała jak i umysłu, o inteligencji wyższej niż pozostałe. Doskonałe obiekty eksperymentów. Jeśli masz zamiar używać myszy w laboratorium, lepiej wybrać te silniejsze i odporniejsze. Tak właśnie myśleli.

Safu wydała cichy, zdławiony odgłos.

Oczy pewnego człowieka pojawiły się w umyśle Shiona. Nie znał imienia ani historii mężczyzny, który je posiadał. Zwijał się z bólu, nie mogąc umrzeć i pochwycił Shiona w swym cierpieniu, zaś jego oczy – tamte oczy do niego wracały.

To Nezumi go wtedy uratował. Podarował temu człowiekowi spokojną śmierć. Jednak Nezumi nazwał to morderstwem, nie ratunkiem. Shion nie wiedział. Tak jak wcześniej, teraz wciąż usiłował odnaleźć odpowiedź.

Jedyną rzeczą, którą Shion mógł powiedzieć na pewno, było to, że tamten człowiek był żywym stworzeniem, a nie szczurem laboratoryjnym.

 – Pamiętasz drzwi w tamtym pokoju? – zapytał go Nezumi. Shion pamiętał. Pokój był wtedy oświetlony, choć dość słabo. Światło kuło jego przyzwyczajone do ciemności oczy. Widział za nim szare drzwi. Pamiętał je dobrze.

 – Tamtymi drzwiami przychodzą zabrać tych, którzy przetrwali, jednak nie prowadzą one do Zakładu Karnego. Pozostały tam od czasów, gdy instytucja badawcza wciąż znajdowała się w Ratuszu. Ludzi przepuszczano przez te drzwi, wszczepiano im chipy identyfikacyjne jak więźniom i wysyłano ich do Ratusza – Kropli Księżyca. Chip był środkiem ostrożności, na wypadek, gdyby ktoś uciekł. Ale przenosząc instytucję do Zakładu, pozbyli się dodatkowej roboty. Skuteczne, nie sądzisz?

 – Chip identyfikacyjny... – Coś przyszło mu na myśl. – Nezumi, przeszedłeś przez te drzwi cztery lata temu, prawda? I uciekłeś podczas transportu do ratusza.

 – Cztery lata temu, hę... to był burzowy dzień. Zaznaczyłem go w kalendarzu jako dzień, w którym spotkałem pewnego dziwaka, który otworzył okno w środku nawałnicy. Ale to nie czas na wspominki. Safu, znasz prawdę o Zakładzie Karnym. I to nie tylko, o samym No.6 również. Elyurias ci wszystko opowiedziała, prawda?

 – Tak. Przekazała mi prawdę kryjącą się za No.6, tak zwanym Świętym Miastem, Utopią nawet. ...Ale Shion, tobie nie tylko ją przekazano. Zobaczyłeś ją na własne oczy. Usłyszałeś własnymi uszami.

 – Tylko jej część. – Jedynie ułamek. Wciąż była niesamowita ilość rzeczy, o których nie miał najmniejszego pojęcia.

Shion nabrał powietrza. Poczuł słaby ból w piersi. To nie był fizyczny ból. Małe ukłucie w umyśle, zdające się pozbawiać go wiedzy. Pulsowało za każdym razem, gdy pomyślał o No.6.

No.6 nie było żadną utopią. Było bezlitosnym i okrutnym państwem–miastem. Dla swojego spokoju i rozwoju, nie powstrzymywało się od żadnego rodzaju brutalności. „Ale, ale, ale....” Shion znowu nabrał powietrza i przycisnął dłoń do piersi.

Czym było No.6? Czyż nie było krajem zbudowanym ludzkimi rękami?

„Chcę, żebyś chociaż w to mi uwierzył. Próbowaliśmy zbudować tu doskonałe miasto, raj wolny od wojny i ubóstwa... Nie wiem, gdzie się pomyliliśmy”.

Słowa Rou. Był pewien, że nie były kłamstwami. No.6 w swoich wczesnych latach wciąż opierało się na ideologii i woli stworzeń ludzkich.

Społeczność bez wojen, w której każdy mógłby być szczęśliwy.

„Gdzie się pomyliliśmy?”

Słaby, drżący głos Rou i jego słowa pozostawiły w sercu Shiona gorący ślad.

„Kiedy ludzie zbaczają ze ścieżek? Kiedy zaczynają być posłuszni chciwości zamiast ideom? Czy może to idee mają tendencję do przeistaczania się w chciwość? Jeśli tak, to wszystko się kiedyś powtórzy. Nawet gdy upadnie No.6, narodzi się drugie, trzecie Święte Miasto”.


„Gdzie popełniliśmy błąd?”

„Czy ludzie są zdolni do stworzenia czegoś, bez schodzenia z obranej wcześniej ścieżki?”

Shion pokręcił głową. Nie miał teraz czasu na takie niepewne pytania. Nie miał zamiaru odpłynąć. Niedługo znowu miał je przecież spotkać. Jednak teraz musiał skupić się na swoim jedynym zadaniu, pokonaniu stojącej przed nim ściany.

Przysunął się do Matki.

Cienka, plastikowa deska, przypominająca panel kontrolny, była przyłączona z przodu kolumny. Było na niej siedem przycisków w każdej kolumnie i czternaście w rzędzie. Nie było na nich żadnych numerów, liter czy symboli. Wcisnął jeden z nich, ale nic się nie stało. Pozwolił palcom błądzić po panelu kontrolnym, uderzając cokolwiek przyszło mu na myśl.

 – I co? – Nezumi wpatrywał się w dłonie Shiona. – Możesz coś z tym zrobić?

 – Nie działa.

 – Nie poddawaj się jeszcze. Nie powinno być trudno złapać Mamy czy Babcię w garść twojego umysłu i umiejętności. Moim zdaniem w tym sensie jesteś nawet kobieciarzem.

 – Za dużo ode mnie wymagasz, Nezumi. Do pięt jej nie sięgam. Zapomnij o ugłaskaniu jej, już zdążyła mnie odepchnąć, bo nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

Nezumi zmrużył oczy, a ich ciemnoszare światło poruszyło się.

 – Czyli Matka za tobą nie przepada... Jesteś pewien, że nic nie możesz zrobić, Shion?

 – Nie mogę. Wygląda to na specjalny system dostępu i nie możesz zbliżyć się do Matki, dopóki się przez niego nie przebijesz. Szkoda, ale... nic więcej nie mogę zrobić.

 – Mama jest wredna. Można tylko westchnąć – powiedział Nezumi, cmokając językiem zamiast tego.

 – Safu, co z tobą?

 – Nie mogę, Shion. Nikt nie może zbliżyć się do Matki, poza jedną osobą.

 – Jedną osobą... burmistrzem?

 – Nie. Jego funkcja nie ma nazwy. Stworzył tą instytucję badawczą i sam nią kieruje... myśli, że jest prawdziwym władcą No.6. Matka jest jego tworem i tylko jego będzie się słuchać. Tak to wygląda.

 – A co z tą kobietą, Elyurias? Ona nie ma pełnej kontroli nad Matką? Była w stanie otwierać i zamykać bariery kiedy chciała i uruchomić windę, prawda?

Nezumi i Shion spojrzeli na siebie.

„Tak, Elyurias. Może ona może...”

 – Safu, Elyurias nadal do ciebie mówi? Możesz sama spróbować się z nią porozumieć?

Postawił krok w stronę Safu.

Safu cofnęła się o krok.

Teraz Shion w końcu odczuł „coś dziwnego”, o czym wspomniał Nezumi.

„Dlaczego się nie zbliża?”

Safu przez cały czas utrzymywała dystans i nie próbowała zmniejszyć odstępu między nimi.

 – Safu?

 – Nie podchodź! – Słowa Safu brzmiały niemal jak krzyk, gdy opuściły jej usta. Shion oglądał, jak dziewczyna się cofa, czując bicie własnego serca. Niepokój zaczął kiełkować w jego piersi.

„Dlaczego?”

 – Dlaczego uciekasz, Safu?

 – Nie zbliżaj się. Proszę. Shion...

Nagle łza spłynęła po policzku Safu.

 – Czekałam... czekałam cały ten czas. Tak bardzo, bardzo chciałam cię zobaczyć... tylko tego chciałam...

 – I przecież się widzimy. Jestem tuż przed tobą, właśnie teraz. Przyszedłem cię uratować i stąd wyciągnąć. Przyszliśmy uciec z Zakładu Karnego razem.

Postawił krok przed siebie i wyciągnął dłoń.

 – Safu, wynośmy się stąd. Z tego budynku. Chodźmy razem.

Safu uniosła podbródek. Przygryzała wargę, z desperacją próbując nie drżeć. Pokręciła głową z twarzą w górze.

Gest odmowy.

 – Dlaczego!? Dlaczego nam odmawiasz?

Próbował się powstrzymać, ale nie mógł. Jego ton stał się ostry, dopasowując się do emocji.

„Safu, pozwól mi cię objąć. Objąć cię moimi własnymi ramionami. Chcę przytulić cię za te wszystkie lata, które spędziliśmy osobno. W końcu udało nam się znów zobaczyć. Wszystkie słowa jakie znam wirują we mni,e żeby ci powiedzieć, jak bardzo cię przepraszam. Są jak rwący potok. Dzwonią jak wyjący wiatr”.

„Ale dlaczego odmawiasz? Dlaczego próbujesz odrzucić dłoń, którą do ciebie wyciągam?”

 – Safu, ja...

Poczuł uścisk na ramieniu.

 – Przestań. – Palce Nezumiego wbijały się głęboko w jego skórę. – Przestań. Nie zbliżaj się. Zrób jak mówi.

 – Nezumi, nawet ty...?

Nezumi spoglądał na Shiona w ciszy, wciąż trzymając jego ramię. Jego spojrzenie zatrzymało Shiona od powiedzenia czegokolwiek ponad to. Przełknął resztę zdania. Jego niewypowiedziane słowa stały się silnym strumieniem, zimnym wiatrem, jeszcze bardziej poruszającym jego serce. Jego oddech stał się niestabilny od zmartwień i niepewności. To zdecydowanie odstawało od wszystkich trudności, jakie wyobrażał sobie na drodze wspólnej ucieczki ich trójki z Zakładu Karnego.

Całe jego ciało zamarło w tym nieznanym strachu.

 – Safu, czego chcesz? – zapytał Nezumi. W jego głosie nie było ani śladu agresywnego nacisku. Był delikatny, głęboki i piękny. – Co mamy zrobić?

Wyraz twarzy Safu rozluźnił się odrobinę.

 – ...Spełnisz moje życzenie?

 – Będzie dla mnie rozkazem.

Safu wzięła płytki oddech.

 – Zniszcz Matkę.

Palce Nezumiego zacieśniły uścisk, by chwilę później opaść z ramienia Shiona. Pozostało jedynie uczucie silnego uścisku.

 – Każesz nam zniszczyć ten komputer?

 – Tak.

 – Rozumiem... cóż, jeśli nam się to uda, przekroczy to moje najśmielsze oczekiwania. Jeśli będziemy w stanie, oczywiście. – Nezumi wyciągnął z kieszeni kurtki mikrobombę w kształcie monety, trzymając ją między palcami.

 – Jeśli ustawimy tego malucha na pełną moc, nie powinien mieć problemów z rozwaleniem tego komputera na kawałki.

 – Nie zadziała.

Shion lekko dotknął okrągłej kolumny.

 – Sam komputer może i być wrażliwy, ale problemem jest chroniąca go kolumna. Jest zrobiona ze specjalnego plastiku. Jestem pewien, że nawet armata wiele by tu nie zdziałała. [Niezły plastik O_o] To jak szklana kula w trwałej kapsule. Nie da się jej zniszczyć taką bombą.

 – I masz stuprocentową pewność?

 – Tak.

 – Na sto procent niemożliwe, na zero możliwe. No to postępu nie zrobimy.

 – Mogę otworzyć kolumnę.

Spojrzenie Nezumiego wzmocniło się na słowa Safu.

 – Możesz otworzyć drzwi do matki?

 – Nie ja.

 – Elyurias?

 – Tak. Ona może to zrobić. Jestem pewna, że otworzy je dla ciebie.

 – Jeśli była w stanie zrobić aż tyle, raczej łatwo powinna móc zatrzymać Matkę bez naszej pomocy. Nie musi nawet na nas polegać.

 – Potrzebuje woli.

 – Eh?

 – Powiedziała... że potrzebuje ludzkiej woli.

Nezumi i Shion spoglądali na siebie bezmyślnie przez sekundę czy dwie.

 – Potrzeba ludzkiej woli, żeby to zniszczyć – powtórzyła Safu. Była jak medium, ogłaszające słowa wyroczni. Nezumi poruszył się niespokojnie.

 – To są słowa Elyurias?

 – Tak.

 – Więc mówi, że nam pomoże, ale ostateczna decyzja należy do nas?

 – Tak.

 – Ale to oznacza... – uciął Nezumi. Shion kiwnął głową. Czuł, że zrozumiał dokładnie to, co Nezumi pozostawił niedopowiedziane.

„To oznacza, że Elyurias nie jest człowiekiem”.

Taka pewnie była prawda. Nie mógł wyobrazić sobie ludzkiego ciała zdolnego manewrować przez tak silny system zabezpieczeń i zinfiltrować jego wewnętrzne informacje, nie licząc „jego”.

Elyurias nie była człowiekiem. Więc czym była?

Bogiem? Demonem? Tworem natury? Czyżby mogła być...

 – Potrzeba ludzkiej woli, żeby to zniszczyć... – Nezumi powtórzył słowa Safu – nie, Elyurias.

Safu zamknęła oczy i wymruczała:

 – Ludzie są jedynymi, którzy świadomie niszczą rzeczy. To coś, co tylko człowiek potrafi zrobić... więc tylko człowiek potrafi zniszczyć Matkę.

To zabrzmiało niemal jak inkantacja.

Shion poczuł dreszcz.

Znał Safu jako osobę o lakonicznym sposobie wypowiedzi, z bardzo silnym poczuciem rzeczywistości. Mogła mówić o marzeniach i nadziejach w realistycznym sensie, nie fantastycznym; jednak rzeczywistość nie zaślepiała jej zbyt silnie, więc mogła mieć nadzieje i marzenia, nie pozwalając im się pochłonąć. Była wrażliwa, ale nie przewrażliwiona. Jej umysł był jak młode drzewko. Skierowane w górę, a jednak mogło się zginać.

Nie była kimś, kto powtarzałby się takim stłumionym głosem. Zdecydowanie nie.

 – Dobrze. Zajmiemy się tym. – Głos Nezumiego wprawił w drżenie bębenki Shiona. Powinien był być już przyzwyczajony do jego głosu, a jednak rozbrzmiewał w jego uszach wyraźniej niż kiedykolwiek.

Safu otworzyła oczy.

 – ...Zrobisz to?

 – Jeśli takie jest twoje życzenie.

 – Dziękuję. Jestem ci wdzięczna – Safu złożyła dłonie i pochyliła głowę.

 – Nie potrzebuję żadnych podziękowań. Zniszczenie Matki będzie jak strzał Zakładowi Karnemu prosto w serce. Mógłbym modlić się o to całymi dniami, a i tak nie dostałbym takiej szansy. Warto spróbować, jeśli ta kolumna miałaby się otworzyć i wystawić nam Matkę, chociaż na moment.

Oczy Nezumiego błyszczały. Błyszczały niczym ostrze świeżo naostrzonego noża.

Panel kontrolny zaświecił bez ostrzeżenia. Słowa rozpłynęły się w powietrzu. Nezumi zagwizdał krótko. Położył palce na panelu kontrolnym.

 – Otwarte, otwarte, otwarte... heh, cud transformacji, z dumnej królowej w potulną panienkę. Teraz nawet ja mogę się nią zająć.

Spojrzenie Shiona było bez przerwy skupione na palcach Nezumiego. Za każdym, dosłownie każdym razem nie mógł nic poradzić na swój podziw dla tych pełnych gracji ruchów. Dla Shiona wyglądało to zupełnie jakby jego palce wybijały słodką melodię czy wstukiwały żywy rytm.

Za każdym razem mógł go jedynie podziwiać... Jednak teraz, jego serce nie było do niego przywiązane tak silnie.

Niespokojne bicie jego serca nie miało zamiaru zniknąć. Przeciwnie, rozbrzmiewało jeszcze silniej.

Palce Nezumiego zatrzymały się. Srebrna nić pojawiła się nagle w samym środku kolumny. Jedna, dwie, trzy, cztery. Srebrne nitki pogięły się i uformowały prostokąt.

 – Drzwi – powiedział Nezumi. – Wszystko, co trzeba teraz powiedzieć, to: „Sezamie, otwórz się”. – Prawdopodobnie nawet on odczuwał napięcie; głos Nezumiego był cokolwiek niski i ciężki.

 – Czekaj. – Shion złapał nadgarstek Nezumiego. Czuł dłonią ciepło jego ciała i puls w jego żyłach. – Tylko sekundę.

Cień przebiegł oczy Nezumiego. Nastała cisza długości oddechu.

 – Shion, nie mamy czasu na cackanie się i wahania.

 – Wiem. Ale poczekaj, proszę... Safu.

Głowa Safu wciąż była pochylona. Jej ramiona drżały okryte czarnym swetrem.

 – Safu, nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Dlaczego nas odrzucasz? Dlaczego się nie zbliżasz?

 – Shion...

 – I ten sweter... twoja babcia go wydziergała, prawda? Minęły wieki, odkąd ostatni raz go widziałem. Nie miałem wtedy chyba nawet dziesięciu lat.

 – Masz rację. – Safu uśmiechnęła się nagle. – To ty pierwszy się do mnie odezwałeś. Powiedziałeś, że mi pasuje. Byłam szczęśliwa... taka szczęśliwa. Wszyscy inni śmiali się, że noszę ręcznie zrobiony sweter. Mówili, że wełniane ubrania można znaleźć już tylko w muzeach. Ale ty się nie śmiałeś. Ty... tylko ty byłeś lojalny wobec swoich uczuć i wobec innych. Shion... byłam w stanie spotkać cię w tym zimnym... nawet samotnym... świecie elitarnej edukacji. I myślę, że to bardzo...

 – Przestań! – Shion przerwał Safu. – Dlaczego mówisz o takich odległych rzeczach? Nie to chcę usłyszeć. Chcę, żebyś mi powiedziała dlaczego nadal możesz nosić sweter, który dostałaś, kiedy miałaś dziesięć lat? Urosłaś od tamtego czasu i zmieniła się twoja budowa. Nie ma mowy, żebyś nadal mogła go nosić. A może to nowy sweter, który wygląda dokładnie tak samo? Jednak...

 – Chciałam, żebyś pamiętał – tym razem to Safu przerwała Shionowi. – Chciałam, żebyś mnie pamiętał. Powiedziałeś, że mi pasuje... więc chciałam, żebyś zapamiętał mnie w tym swetrze.

 – Zapamiętał? Mówisz mi, że zmienisz się w zwykłe wspomnienie? Safu, o czym ty mówisz? Nie masz zamiaru z nami iść?

 – Shion, przestań już. – Nezumi znowu złapał jego ramię. Tym razem, zatrzymał je mocno i szarpnął. To wystarczyło dla oswojenia siły Shiona.

Shion potknął się i wpadł na Nezumiego. Nezumi ani drgnął.

 – Wystarczy. Dość już tego.

 – Dość czego?

 – Nie zapędzaj jej do rogu tylko po to, żeby zapomnieć o własnej niepewności. To dość tchórzliwe.

Shion czuł pot na skórze. Wzrok Nezumiego wbijał się w niego.

 – Ja... tchórzliwy...

 – Shion, wiesz już to, prawda? Nie ma mowy, żebyś nie zauważył. A jeśli zauważyłeś... nie odwracaj oczu od prawdy. Uciekanie niczego nie rozwiąże. Nic się nie zmieni i nic nie wróci do stanu, w jakim było.

Niczego to nie rozwiąże. Nic się nie zmieni. Nic nie wróci do stanu, w jakim było.

Trudno mu było oddychać. Pot kuł go w oczy.

 – Shion, nie uciekaj. A przynajmniej nie teraz... nie możesz teraz uciec.

Zamrugał. Napotkał spojrzenie Nezumiego. Odwrócił głowę, by ujrzeć Safu.

 – ...Mówisz, że nie jest prawdziwa... że jest iluzją?

 – Jest tym, co pokazuje nam Matka – wirtualną rzeczywistością. Twoja przyjaciółka nie istnieje w prawdziwym świecie.

„Nie istnieje w prawdziwym świecie. Jak to? Co te słowa mają znaczyć?”

Shion był bliski krzyku. Strach narastał w całym jego ciele. Safu nie rzuciła się w jego wyciągnięte ramiona. Nawet nie próbowała dotknąć palców Shiona.

Nie była w stanie. Nie mogła ani go uścisnąć, ani zostać uściśnięta.

„Nie istnieje w prawdziwym świecie”.


        „Bezcielesna iluzja”. 

Bezcielesna iluzja.

Głos Nezumiego przyspieszył nieznacznie.

 – Na początku myślałem, że to pułapka. Ale zmieniłem zdanie, kiedy doszło do mnie, że nie byłoby sensu zastawiać jej tutaj. Gdyby chciała nas zabić, miała setki, tysiące okazji. Potrzebowała powodu, by utrzymać nas przy życiu aż dotąd. Matka posunęła się aż do pożyczenia ciała Safu, bo musiała nam coś przekazać... tak właśnie myślałem. Ale nie spodziewałem się, że każe nam ją zabić.

 – Matka... – Shion spojrzał na kulę pokrytą występami. – To nie Matka – pokręcił głową. Palce Nezumiego rozluźniły się. – Gdyby to naprawdę miała być matka, odtworzyłaby prawdziwą Safu. Nie byłaby w stanie wyciągnąć z jej wspomnień tego czarnego swetra. Komputery nie mają emocji. Jednak Safu sama zdecydowała założyć ten sweter. To nie była Matka... Nezumi, to nie Matka pokazuje nam Safu... to Safu.

 – Więc Safu używa Matki, do wyświetlenia się?

 – Tak... prawda, Safu? A może to Elyurias? – Zabrzmiało to tak niepodobnie od jego zwykłego głosu. Bardziej jak tchórzliwe zwierzę, obnażające kły i wznoszące głos z agresją. Ryk tego rodzaju. Pokręcony, brzydki i zawzięty, a jednak przerażony.

 – Tak... Elyurias mnie obudziła. Wcześniej czułam się, jakbym unosiła się we śnie... tylko pływała... Elyurias przywróciła mi świadomość i powiedziała mi, co powinnam zrobić. Ja... nie mogę całkiem przejąć władzy nad Matką. Ale mogę używać niektórych jej funkcji... i tylko tyle.//buka nadzieja poszła se...//

 – Gdzie jesteś? Gdzie naprawdę jesteś?

 – Nigdzie. – Głos Safu był napięty. – Już nigdzie nie istnieję.

 – To absurd. To kto pozwolił ci stać teraz przede mną? Nie ty sama?

 – Mnie już tu nie ma, Shion. Ja już...

Safu postawiła krok w jego stronę. Shion również się do niej zbliżył. Wyciągnął dłoń przed siebie. Niczego nie dotknęła. Jego palce dotarły do ramienia Safu, ale nic tam nie było. Kilka sekund wcześniej czuł ciepło i puls Nezumiego. To ciepło i ruch było dowodem, że żył.

 – Chciałam się z tobą pożegnać. Chciałam ci podziękować. Byłam szczęśliwa cały ten czas... bo ty tu byłeś.

Safu spojrzała na Shiona. Psotny błysk pojawił się w jej oczach.

 – Kochałam cię.

 – Safu...

 – To moja rzeczywistość. Nie ma znaczenia, co ty o mnie myślisz. Kochałam cię i to moja jedyna prawda.

„Och, Safu” – pomyślał Shion. Wielka siła i piękna siła życia, niczym u ptaka w walce – to była Safu.

 – Gdybym cię nie spotkała, nie dowiedziałabym się, jak to jest chcieć kogoś. Nigdy nie dowiedziałabym się co to znaczy kochać... Cieszę się, że jednak mi się to udało. Urodziłam się i mogłam cię spotkać. Niczego nie żałuję. Hmm, cóż, to chyba trochę za odważne. Powiedziałeś mi kiedyś, że mam zły nawyk zakładania poważnej maski.

Palce Safu dotknęły policzka Shiona. Nie poczuł ich na skórze. Jednak z całą pewnością, palce Safu do niego dotarły.

 – Shion... ty też tak myślisz, prawda?

Safu rzuciła spojrzenie przez ramię Shiona na stojącego za nim Nezumiego.

 – Czujesz się tak samo jak ja, prawda? Cieszysz się, że mogłeś się dowiedzieć. Nie mógłbyś już dłużej żyć, nie wiedząc, czym jest tęsknota czy miłość.

 – ...Tak. – „Masz rację, Safu. Wiem. Poznałem prawdziwe oblicze No.6 i dowiedziałem się, że istniało też we mnie. Dowiedziałem się, jak to jest, kiedy ktoś porusza moje serce, kiedy naprawdę chcę kogoś zobaczyć. Nie mogę cofnąć się do czasów, gdy tego nie wiedziałem. Nie chcę. Nigdy nie chciałbym cofnąć się do dni, w których żyłem spokojnie, nie mając o niczym pojęcia”.

Shion zacisnął mocno pięść, by przestać się trząść. Jednak nawet ona zaczęła drżeć.

 – Nie musimy wracać. Nie ma takiej potrzeby. Safu, możemy po prostu zacząć w miejscu, w którym jesteśmy teraz. Możemy zacząć od nowa, od tego momentu.

­„To początek. Początek, a nie koniec. Prawda, Safu? Możemy żyć razem. Razem...”

Jego spojrzenie padło na rury wychodzące z Matki.

„Z czym to jest połączone?”

„Po co są te rury?”

 – Proszę – powiedziała Safu, wpatrując się intensywnie w Nezumiego. – Zniszcz Matkę.

Nezumi nie próbował unikać wzroku Safu. Napotkał go w ciszy i kiwnął głową ze skupieniem. Safu odetchnęła z ulgą. Prawdziwą ulgą, z głębi jej serca.

 – Bardzo ci dziękuję...

 – Dotrzymam słowa. Nigdy nie złamię obietnicy, choćby nie wiem co.

 – Tak... wiem. Taką już jesteś osobą, czyż nie?

Nezumi znowu zbliżył się do panelu kontrolnego.

Część obramowana przez srebrne linie, zalśniła słabo czerwienią i odsunęła się na bok.

Drzwi się otworzyły.

Nezumi włożył ramię w szczelinę bez chwili wahania. Panel kontrolny powstrzymywał go od posunięcia się dalej. Matkę dzielił od jego palców bardzo mały dystans.

 – Tsukiyo.

Czarna myszka wystawiła głowę spod warstw superfibry. Rozejrzała się, po czym zbiegła szybko po ramieniu Nezumiego.

 – Liczę na ciebie.

Nezumi wyciągnął minibombę, a Tsukiyo wziął ją do pyszczka.

 – Nezumi, czekaj, proszę.

 – Nie da rady – odpowiedział pusto Nezumi. – Mam zamiar zniszczyć Matkę. Nie mam zamiaru czekać ani chwili dłużej.

 – Nie. Proszę, zaczekaj. Czekaj. Pozwól mi sprawdzić co jest na drugim końcu tych rur.

 – Nie ma takiej potrzeby.

Jego wzrok napotkał spojrzenie Nezumiego.

 – ...Twierdzisz, że wiesz? Gdzie jest Safu... i co jest na drugim końcu tych rur?

 – Ty też powinieneś wiedzieć. W końcu to widziałeś.

„To?”

Przestrzeń przed tym pomieszczeniem. Była jak cmentarz z przeźroczystymi nagrobkami. Nagrobkami, a może trumnami? Naczynie pochówku, każde z jednym ludzkim mózgiem wewnątrz.

 – Idź.

Tsukiyo wyskoczył na rozkaz pana. Skoczył energicznie w stronę Matki i wylądował na niej.

 – Okej, doskonale. A teraz wbij ją tam.

Ruchy Tsukiyo były zwinne i szybkie. Wcisnął bombę w kształcie monety pomiędzy dwie projekcje, uniósł główkę i zakręcił nosem patrząc na Nezumiego, jakby czekając na dalsze rozkazy.

 – Dobra robota.

Tsukiyo przeskoczył na otwartą dłoń Nezumiego. Gdy ten wyciągnął rękę, drzwi Matki zamknęły się w ten sam cichy sposób, w jaki się otworzyły.

Shion przyglądał się wszystkiemu wciąż wbity w ziemię przez szok.

Oczy Nezumiego zwróciły się ku niemu.

 – Gotowe. Limit to trzy minuty. Na dłużej tego nie ustawię.

 – Trzy minuty... uciekajcie, szybko. – Zarówno ton jak i spojrzenie Safu napełniły się napięciem. Shion patrzył to na Safu, to na Nezumiego.

 – Jeśli mamy uciekać, to ty idziesz z nami.

 – Shion, ile razy jeszcze mam ci to powtarzać? Nie mogę. Ty i Nezumi uciekniecie stąd razem.

 – Safu.

 – Idź. Nie masz chwili do stracenia.

Gdy byli jeszcze uczniami, mieli obowiązek przedstawiać wyniki swoich badań na comiesięcznych spotkaniach. Kiedy przychodziła kolej Safu, niektórzy uczniowie z tym samym tematem co ona robili hałas i specjalnie jej przeszkadzali. Jeszcze zanim Shion zdążył wstać i im przerwać, Safu spoglądała prosto na nich ostrym wzrokiem.

 – Powinniście się wstydzić.

Chłopiec będący w centrum hałasującego towarzystwa wstał i zawył z kpiną. – Powinniśmy się wstydzić? Obrażasz nas?

 – W żadnym wypadku nie mam zamiaru was obrażać. Ale, niezależnie od tematu, słuchanie cudzych prezentacji do samego końca jest naturalne dla stworzeń inteligentnych, czyż nie? Nawet trzyletnie dziecko dałoby radę. Za to ty nie. Więc chyba masz się czego wstydzić, nie sądzisz?

Oklaski rozległy się z różnych kątów klasy. Chłopiec przygryzł wargę i usiadł w ciszy.

Jej lekko zarumienione policzki, rozmyślne spojrzenie, linia wysuniętego podbródka – taka sama Safu jak tamtego dnia stała teraz przed nim. Ale nie mógł jej dotknąć. Nie mógł z nią uciec.

„To niemożliwe”.

 – Jeśli tu jesteś... – Shion wbił pięść w plastikową kolumnę tak mocno jak tylko mógł. – ...Wyciągnę cię. Odejdziemy stąd razem, Safu.

„Nieważne, jak teraz wyglądasz”.

 – Przestań! – wrzasnęła Safu. – Przestań, przestań. Wszystko, tylko nie to! – Uniosła obie ręce, jakby próbując zasłonić Shionowi widok. – Wszystko, tylko nie to... Shion, proszę. Po prostu... nie rób nic tak okrutnego... nie.

Safu była naprawdę przerażona. Strach unosił się wokół jej słów i oczu.

 – Gdybym wiedziała, że miałbyś mnie taką zobaczyć... nigdy bym cię tu nie chciała. Nie chciałabym cię więcej widzieć.

 – Ale Safu...

 – Shion, powiem to jeszcze raz. Już nie istnieję, ale i tak jestem uwięziona. To bolesne. Bardzo. Nie mogłabym... nie mogłabym już znieść większego upokorzenia. Więc proszę, zniszcz Matkę. Uwolnij mnie.

Nie mógł myśleć.

Niezliczone białe linie przebiegły jego umysł, odcinając przepływ myśli.

 – No już. – Nezumi pociągnął go za rękę. – Safu, chciałbym, żebyś zabezpieczyła nam drogę ucieczki na tak długo, jak tylko możesz.

 – Tak zrobię.

Safu zaczęła biec. Wbiegła prosto w Shiona. Instynktownie spróbował ją objąć, jednak jej ciało przeniknęło jego bez żadnego efektu. Nie poczuł nawet ruchu powietrza.

„Jestem iluzją. Niczym więcej niż tylko mirażem”. – To przemówiło do niego znacznie silniej, niż tysiąc słów.

Nagle włączył się alarm. Wstrząsnął całym Zakładem Karnym.

„Alarm bezpieczeństwa. Alarm bezpieczeństwa”.

„Poziom 5, Poziom 5”.

„Nakaz ewakuacji. Nakaz ewakuacji”.

Pogonił za Safu, z Nezumim wciąż ściskającym jego ramię. Połowa jego umysłu odmawiała współpracy, sprawiając, że nie mógł ani zaakceptować rzeczywistości, ani podjąć trzeźwej decyzji. Nie mógł nawet ocenić własnej sytuacji.

„Cała nasza trójka ucieknie stąd razem. Ja, Nezumi, Safu – cała trójka, żywi, we własnych ciałach. Uciekniemy, by znowu zobaczyć słońce. Tak, tak musi być”.

Koła zębate w jego głowie zaczęły trzeszczeć. Wydając dziwny dźwięk, odwróciły się, zatrzymały, zaczęły kręcić w tył i zatrzymały ponownie.

Trzask, trzask, trzask, trzask, trzask, trzask...

Podarte na strzępy nici jego myśli połączyły się znowu, by zostać przecięte i porozrzucane wokoło; połączyły się i zrobiły lepkie.

„Cała nasza trójka ucieka. Możemy się stąd wydostać. Możemy uciec. Możemy wrócić do miejsca, za którym znowu tęsknię”.


„Tęsknię, tęsknię, tęsknię, tęsknię... za miejscem, które wypaliło się w moich oczach, wyryło w mojej duszy. Nie za No.6, oczywiście, ale za tamtym pokojem. Pokojem, który przywrócił mnie do życia i pozwolił narodzić się ponownie”.


„Chcę pokazać Safu pokój, w którym mieszka Nezumi”.


„Safu, nie uwierzyłabyś, że istnieje takie miejsce. Nie ma tam prawie nic poza książkami. Jest krzesło. I piecyk, i łóżko... i małe myszki. Tylko to. Pewnie staniesz tam zszokowana, wytrzeszczysz oczy i rozejrzysz się znowu i znowu. Wyciągniesz palce i dotkniesz lekko książki. A wtedy... co wtedy zrobisz? Uśmiechniesz się? Piskniesz z przerażenia? A może będziesz tak przytłoczona, że staniesz po prostu patrząc na to wszystko?


„A wtedy powiem ci: „To był mój start””.


„W tym pokoju zacząłem od nowa. Postawiłem pierwsze kroki poza granice mojej ignorancji, prowadzony przez Nezumiego. Jak dziecko, które po raz pierwszy zobaczyło zewnętrzny świat, wyszedłem do świata, o którym nic nie wiedziałem. Chcę ci pokazać ten pokój. Chcę, żebyś ty też to zobaczyła”.


„Och, i Inukashi. Muszę ci przedstawić Inukashi. Jest najlepszy – to taka wesoła i wspaniała osoba. Pewnie od razu byś się z nim zaprzyjaźniła. Inukashi naprawdę dobrze rozumie innych. Umie wywąchać prawdziwą naturę ludzi. Nieważne, jak dobrze się zamaskujesz, on zawsze zauważy arogancję i głupotę, jakie kryjesz pod maską”.

– Mam nosa, zwłaszcza kiedy chodzi o zgniliznę. Może to być mięso, resztki jedzenia, czy czyjeś przegniłe intencje, ale i tak wyczuję to w kilka chwil. Nic się przede mną nie ukryje.

„Powiedział mi to kiedyś, i ma rację. Inukashi wszystko wyczuje. Jest naprawdę niesamowity. I dlatego myślę, że go polubisz. Na pewno. Ruszy nosem i powie:”

 – Hmmm. Shion, ta dziewczyna jest całkiem świeża. Wygląda smacznie. Pewności nie mam, ale na twoim miejscu trucizna w jedzeniu by mnie nie martwiła.

„I się uśmiechnie. Ma bardzo szorstki sposób mówienia i – tak, pewnie będzie cię to zaskakiwać, póki nie przywykniesz... ale Inukashi nigdy nie kłamie. Nie odwróci się przeciwko własnemu sercu. Jest kimś, kim możesz zaufać całym sercem. Zrozumiesz go i zaakceptujesz”.


„Haha, już sobie wyobrażam jak spróbujesz podać mu rękę, a on uściśnie ją ostrożnie z ponurą miną. A ja pewnie będę na to patrzeć, próbując powstrzymać śmiech”.


„A, jest jeszcze Rikiga–san. Jest dość stary, ale on i moja matka kiedyś się znali. Czy to nie niezwykłe?”


„Rikiga–san też jest dość szorstki. I ma nawyk picia bez umiaru. Naprawdę jest pijakiem, mógłby chodzić z butelką cały dzień. Nezumi i Inukashi zawsze go przez to wyśmiewają. Ale kiedy tak tego słucham, czasem robi mi się go trochę szkoda. Chociaż rzeczywiście, pije za dużo. Ale, jak to opisać... ma własne ścieżki. Rikiga–san ma własne pasje i emocje, czuć to od niego. Jest typem człowieka, który nie istnieje w No.6. Zgodziłabyś się, prawda? Nikt w mieście nie mógłby tak otwarcie wyrażać swoich emocji. Nezumi mówi, że picie do tego stopnia rzuciło mu się na mózg, że Rikiga kończy tuląc się do każdego, kogo spotka na ulicy... no i Nezumi też ma dość ostry język. Dorównuje nim Inukashi”.


„Jest jeszcze dziewczynka o imieniu Karan. Tak, nazywa się tak samo jak moja matka. Jest pierwszą osobą, z jaką zaprzyjaźniłem się w Zachodnim Bloku. Wciąż jest jeszcze mała, ale ma siłę, jest bystra i ma własną dumę. Uwielbia książki z obrazkami, czytałem jej je na głos miliony razy. Tak dawno temu sam czytałem książki z obrazkami”.


„Ale przede wszystkim muszę ci opowiedzieć o Nezumim. Chcę, żebyś go znała. Spotkałem go w burzową noc, cztery lata temu. I od tamtej pory, czuję się jakby złapał mnie w pułapkę. Kiedy z nim jestem, tracę z oczu samego siebie. Nie, to nie do końca tak. Widzę się jak przez mgłę. Może przez chwilę oślepia mnie jego własne światło. Oto dlaczego teraz widzę tak dobrze. Mój wzrok był tak słaby, że nie mogłem nawet poznać dobrze samego siebie, mojego otoczenia czy prawdy. Safu, jego... Słowa i spojrzenie Nezumiego mnie przeszywają. Przebijają się przeze mnie, tłuką i ratują. Stopił mnie, wykuł od nowa i wlał we mnie życie własnymi rękami”.


„Safu, jesteś moją jedną, jedyną, niezastąpioną przyjaciółką. Jesteś dla mnie ważna i nikt inny nie może się z tobą równać”.


„Czy ten świat jest tak okrutny? Czy miłość, którą do mnie żywisz i moje uczucia do ciebie muszą być równoległe, bez szansy spotkania się?”

„Dlaczego jesteś takim dzieckiem?”

„Wyglądałaś na zmęczoną, kiedy to powiedziałaś. I masz rację. Jestem tak niedojrzały, że sam się za siebie wstydzę. Gdybym tylko mógł kochać cię w taki sposób, w jaki byś tego chciała... moja jedna, jedyna, droga...”

Koła zębate obróciły się. Wychylały się nadal, wydając nieprzyjemny odgłos.
Trzask, trzask, trzask, trzask, trzask, trzask...

„Wszyscy troje stąd uciekniemy. Wiem, że możemy uciec”.

Prześlizgnęli się opornie między okrągłymi kolumnami. Wciąż było cicho. Rozbrzmiewały tylko kroki dwóch par stóp – Nezumiego i Shiona.

Otworzyły się szkarłatne drzwi. Widzieli już opuszczony korytarz. Trzy pary drzwi były kompletnie zamknięte, a nigdzie nie było śladu ludzkiej obecności.

Safu stanęła.

 – Dalej, szybko. – Wskazała prosto na windę. – Poprowadzę ją tak daleko jak będę mogła, zależy od limitu czasu.

 – Jasne. – Nezumi wstąpił na korytarz. Wciąż trzymał ramię Shiona.

 – Safu, ty też.

 – Dalej nie mogę już iść. Shion, dziękuję i żegnaj. Nezumi, tobie również – uśmiechnęła się Safu.

Drzwi znowu się zamknęły.

 – Safu, czekaj, Safu...

 – Shion.

Został szarpnięty za bark i zmuszony do odwrócenia się. Pięść wbiła się w jego brzuch.

 – Gh... – usłyszał jak niski jęk ucieka z jego gardła. Jego ciało padło prosto w ramiona Nezumiego. Nie stracił przytomności, ale na chwilę jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Nie mógł się ruszyć.
Został zaciągnięty do windy. Czuł zmęczony oddech Nezumiego i bicie jego serca. Drzwi windy otworzyły się, jakby wzywając ich do środka. Nezumi mruknął coś pod nosem. Shion nie mógł tego dosłyszeć. Potknął się, wyprostował i wpadli do windy, a Nezumi wciąż trzymał Shiona.

Winda zjeżdżała szybko w dół.

Alarm bezpieczeństwa wciąż był włączony.

„Alarm bezpieczeństwa. Alarm bezpieczeństwa”.

„Poziom 5. Poziom 5.”

„Nakaz Ewakuacji. Nakaz ewakuacji”,

„Cały personel, ewakuować się natychmiastowo”.

„Poziom 5. Poziom 5”.

„Nakaz ewakuacji. Nakaz ewakuacji”.

 – ...Safu – wydukał Shion, wciąż leżący na ziemi. Nezumi kucał, oddychając ociężale.

„Więcej nie mogę znieść” – pomyślał. Zarówno jego ciało, jak i dusza zwiędły. Były suche jak pieprz, a jednak tak ciężkie. Czuł się jakby wlano w niego ołów, który teraz wypełniał go aż do końcówek jego włosów. Nie mógł się ruszyć.

 – Nie... odzywaj się jeszcze. – Głos Nezumiego. Pochodził gdzieś z bardzo wysoka ponad jego głową. Rozbrzmiewał bardzo, bardzo daleko.

„Nezumi, po co ja tu jestem? Po co tu jestem, upadły w słabości, niezdolny do ruchu? Gdzie jest Safu? Dlaczego ją zostawiłeś? Powiedz mi. „Nie uczepiaj się innych. Znajdź własne odpowiedzi”, tak byś powiedział. Zawsze gardziłeś ludźmi, którzy zbyt łatwo chwytają się innych. Wstydzę się mojej słabości. Ale tym razem, proszę, po prostu mi odpowiedz. Daj mi poprawną odpowiedź”.

„Czemu tu jestem? Czemu jestem tutaj, zostawiając Safu z tyłu? Powiedz mi. Powiedz mi, Nezumi”.

„Chwyciłem się ciebie”.

Winda zatrzymała się nagle, a jego ciało, podrzucone przez impakt, znowu uderzyło o ziemię. Drzwi otworzyły się częściowo, a potem przestały ruszać. Światła zgasły.

Usłyszał piorun gdzieś daleko. Drugie uderzenie dotarło do niego krótko potem. Było znacznie cięższe, niż za pierwszym razem.

„Piorun? Nie. To nic takiego. To...”

Eksplozja wbiła się w jego uszy. Spadły na niego ciemności.

Przyciskając dłonie do uszu, Shion wzniósł bezgłośny krzyk.






Winda się zamknęła. Zaczęła zjeżdżać.

Safu stała cicho, oglądając jak odjeżdża.

Nagle w jej uszach rozbrzmiał delikatny głos.

 – To ty, Elyurias. – Wytrzeszczyła oczy, choć oczywiście nie mogła nic zobaczyć. Nie mogła zobaczyć, mogła zaś poczuć.

„Safu, dobrze zrobiłaś? Jesteś naprawdę usatysfakcjonowana?”

Safu kiwnęła głową niepewnie. Położyła dłoń na piersi. Łzy popłynęły niespodziewane z jej oczu.

„Chcę wznieść głos w płaczu”.

„Shion... Shion, odszedłeś”.

„Przeszedłeś dla mnie całą tą drogę. Myślałam, że to wystarczy, ale co to za uczucie? Co to za natłok emocji?”

„Shion, Shion, dlaczego to on przy tobie jest? Dlaczego to nie ja? Dlaczego przeznaczenie nie pozwoliło mi być u twojego boku? Gdyby nie on, czy to mnie byś kochał?” 

„Może i nie mogłaś z nim żyć, ale mogłaś z nim umrzeć”.

Safu uniosła twarz i złożyła dłonie na piersi.

„Safu, nie życzyłaś sobie tego?”

„Tak naprawdę, naprawdę chciałam... żebyś ze mną umarł, żebyś zniknął stąd ze mną... Shion?”

Pokręciła głową. Nie chciała tego. Nawet teraz nie życzyła sobie tego ani odrobinę. Chciała, żeby żył. Chciała, żeby żył i zmienił ten świat. Chciała, żeby stworzył świat, w którym nikt nie musiałby umierać tak niesprawiedliwą śmiercią.

„Shion, żyj. Żyj własnym życiem. Proszę”.

 – Elyurias, co teraz zrobisz?

„Ja? Co ja zrobię...?”

 – Tak. Ty też się uwolniłaś. Co teraz zrobisz?

Rozbrzmiał śmiech. Brzmiał jak wiatr, przebiegający trawiastą łąkę.

„Patrz, a dowiesz się, co zrobię”.

Safu zadrżała. Nie przez wiatr z łąki; czuła się jakby uderzył ją mroźny powiew, niosący deszcz ze śniegiem.

„Safu, lubiłam cię. Może... może moje spotkanie z człowiekiem takim jak ty okaże się wiele dla mnie znaczyć”.

 – Co masz na myśli?

„Też się zastanawiam. Och, już czas. Muszę iść. Żegnaj, Safu”. 

 – Żegnaj.
Tak, nadszedł już czas. Safu zamknęła oczy. Czuła ciepłe promienie słońca i zapach drzew. Była w stanie wpuścić na swoje usta słaby uśmiech.

==Koniec rozdziału 1==

Wykorzystano fragm. Makbeta Williama Szekspira w przekładzie Józefa Paszkowskiego.
((btw wygrałam zakład, Safu płakała >D))

18 komentarzy:

  1. Kuro, a niech cie z tym zakładem! xDD Przyznaj się, czym ja przekupiłaś? :D

    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam z niecierplwością już dwa dni (w środę dopiero dogoniłam). Zaraz zacznę czytać. Bardzo dziękuję całej ekipie za tłumaczenie- ułatwiacie mi życie. Powodzenia z kolejnymi rozdziałami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dziś naprawde paskudny dzień. Ze szkoły zabrało mnie znowu pogotowie, a potem założyli mni gips na prawą nogę(drugi w ciągu trzech miesięcy)oczywiście niedostałam znieczulenia. Naszczęście kiedy wróciłam do domu u zastałm nowy rozdział odrazu polepszył mi sie chumor. Naprawde rozdział genialny, Safu nie żyje i była iluzją?Musze przyznać ciekawy pomysł. Shion się buntuje w sumie to go rozumiem, tyle się namęczyć dla kogoś by usłyszeć coś takiego?!Dziękuje całej ekipie za to że poświęcacie własny czas by to wszystko tłumaczyć i poprawiać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie dzięki za kolejny rozdział! :D

    Nareszcie pozbyliśmy się Safu... chociaż nawet zrobiło mi się jej trochę żal pod koniec... ale tylko odrobinkę ^^'

    I coraz bliżej nadchodzi TEN moment... chyba pomimo, iż wiem że przeżyją to i tak będę płakać T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc TEN masz na myśli:

      ((Ayo wypad, tu wchodzą spoilery.))

      a. Moment, w którym Shion zwala całą winę na Nezumiego, a że nie ma czasu go trzepnąć, Nezumi mu pozwala i ma wywalone.
      b. Moment, w którym Nezumi broni Shiona ryzykując życiem, mimo że Shion miał na niego focha (za dobra scena, żeby ją sobie studio wymyśliło).
      c. (Bardzo prawdopodobną z powodów wymienionych powyżej) śmierć Shiona.
      d. Koniec końców.
      e. All of above.

      Usuń
  5. Chodziło mi o odpowiedź C, bo o D wolę nawet nie myśleć... za bardzo mnie to smuci :( szkoda, że coś tak fajnego musi się już kończyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja bardziej czekam na a i b >D chcę zobaczyć wyrzuty sumienia na twarzy Shiona *-*

      Usuń
    2. To chyba logiczne, ale zaznaczę TAK, SĄ SPOILER.

      To ja też aktualnie czekam na A i B (Kuro, ten nawias nie są przypadkiem moje słowa? xD). Choć ja bardziej po to, by ujrzeć myśli bohaterów :) W anime ta scena jest bardzo krótka.
      Tak swoją drogą, to jedna z moich ulubionych scen. Bez względu co sobie wykrzyczą i jak te słowa każdego z nich zranią, to i tak bez chwili wahania jeden stanie w obronie drugiego, a nie odwróci się i odejdzie.

      Zaś co do C - tu mam wielką niewiadomą, w końcu jeszcze całe dwa tomy zostały, głupio by to wyglądało, gdyby go teraz zabili i ożywili.
      A! i mam nadzieję, że gigantycznej osy nie będzie ._.

      Karasu, zgadzam się z tobą. Szkoda, że to się już kończy.

      Usuń
    3. Pozwij mnie o prawa autorskie, a twoje wymarzone spotkanie ze mną odbędzie się na sali sądowej xD

      Przerwa na spekulacje Kuro w przerwie od tłumaczenia fragmentu z Inu. Zawiera częściowe spoilery co do zakończenia (nie anime, a książki).

      Zostały dwa tomy, obstawiam że ten skończy się na ich wyjściu z zakładu prosto w łapy Inu i Rikigi, po czym pojadą do Ratusza, i być może wtedy chip się przyda (jako powód zmierzania ku miastu wybieram Elyurias, że wariuje wszyscy wiedzą, ale to Nezumi ją swym słowiczym głosem uspokoi, a o tym już wiedzieli wybrani); w następnym po następnym rozdziale (aka nie ten w ten czwartek, tylko ten w przyszły), z tego co mi mignęło kiedy kopiowałam do wordpada, szykuje się niezła drama emocjonalna, toteż wykluczam możliwość wystąpienia ulubionej sceny Dżun poza Zakładem Karnym, zaś śmierć Shiona wsadziłabym w dziewiąty tom, w Ratuszu, najlepiej w otoczeniu najbardziej emocjonalnych chwil ever, być może po kolejnym postrzeleniu niemal kuloodpornego już Nezumiego. A wtedy przyjdzie pora na Elyurias, która mam nadzieję sama poradzi sobie z burmistrzem i resztą szuj z Ratusza, podczas gdy w mieście na ulice wyjdzie wojsko i w ogóle (a dlaczego zrozumiecie w czwartek), jadka, krew, zło i szatan, Nezumi i Shion w Ratuszu, Shion ginie podczas ucieczki, Nezumi ostatkiem sił uspokaja Elyurias (chcący bądź nie - mógł śpiewać Shionowi i nie zauważyć, albo być w miarę świadom, że i Elyuias usłyszy), i w potokach łez fangirli kładzie się obok Shiona, gotowy na śmierć obok niego. A wtedy Elyurias jest miłościwa i wszystkich ratuje. Jest ending, a my płaczemy. A potem przychodzi epilog >D

      Usuń
    4. To co piszesz ma dużo sensu i jest bardzo prawdopodobnym scenariuszem, więc duża szansa, że właśnie tak się zakończy. Choć nie ukrywam, że wolałabym jednak jakiś ostry zwrot akcji i porządne zaskoczenie czytelnika, niż takie kroczenie trochę schematyczną ścieżką.

      Usuń
    5. Szczerze wam powiem, że poza anime i 13 chap'ami mangi to nic nie wiem xD Nawet by mi się nie śniło, że oni po tym zakładzie karnym jeszcze do Ratusza pójdą! O.o teraz dopiero widzę jak anime jest okrojone z ważnych sytuacji... =.=
      No i nadal nie wiem jak się to wszystko skończy... czyżby była możliwość, że w anime końcówkę sobie wymyślili? Bo wolałabym jednak... INNĄ ;D <-- powiedziała totalna fanka Nezushi ^^

      Usuń
    6. Dużo można się domyślić po tytułach rozdziałów ;p Co do końcówki - nie, jej nie wymyślili. Już przy 9 odcinku (a może i wcześniej) po necie krążył przetłumaczony fragment z wiadomą sceną, przez co były spekulacje czy w anime tę scenę umieszczą. Dlatego ta końcówka jest na 100% i marne szanse, że jest coś więcej (fangirl już dawno wyciągnąłby to na światło dzienne)

      Usuń
    7. Oklaski dla Dżun za komentarz numer 666 >D

      Usuń
  6. Ja tu tylko przyszłam aby powiadomić, iż mnie przez jakis czas nie będzie. Komputer mi zdechł i nic czytać nie mogę T-T Piszę od koleżanki, postaram się nadrobi zaległosci jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli Shion ma urodziny 6 czy 7 września? ^^"
    Zastanawia mnie skąd wiesz kiedy Shion ma urodziny?
    Ja nigdzie nie mogę tego znajeźć T^T
    A wiesz może kiedy urodziny ma Nezumi?;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 września, najwyraźniej szukasz wszędzie, poza pierwszym rozdziałem xD

      Nezumi nie ma urodzin, Nezumi jest jak Konoha z Kagerou Project, wszyscy go kochają i ma osobny kult, ((Forgot-what-is-Polish-language mode: ON)) but no one knows a shit 'bout him, probably including himself >D (well, in Konoha's case, it's kinda obvious he cannot know a shit 'bout himself though... =_=" not really an accurate comparison.) Oh and there goes your applause of shame for not remembering of Shion's birthday. *applause of shame*

      Usuń
    2. No tak... Uzmysłowiłam sobie co napisałam dopiero o 23 w nocy xDD
      Szkoda... a chciałam obchodzić urodziny Nezumiego, przebrałabym się za niego, upiekła tort i zdmuchnęła świeczki xD

      Usuń
  8. Zaległe... Wszystkiego najlepszego!

    Nie będę się rozppisywać, bo będę tylko pieprzyć bez sensu *wali głową w klawiaturę* . Po prostu...

    Kocham was !

    Czuję się tak głęboko poruszona, że idę ryczeć....

    OdpowiedzUsuń