Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 23 sierpnia 2012

Tom VII: Rozdział 4


((Drodzy przyjaciele, zanim powiem Wam coś o poniższym rozdziale, odśpiewajmy razem ,,Sto lat'' drogiej Ayo, która od dzisiaj legalnie może... em... wchodzić do klubów w Hiszpanii, chociaż raczej w najbliższym czasie raczej z tego prawa nie skorzysta. Najlepszego dla Ayo, bo nadaje się do czystego piszczenia nad perfekcją niektórych fikcyjnych bohaterów, nie ma za grosz poczucia własnej wartości i nie umie poganiać ludzi tak jak ja to robię. Ale to nie szkodzi, i tak wszyscy ją lubią. Tak, Ayo, wszyscy, nie musisz sobie urajać, że kiedyś o tobie zapomną. A teraz co do rozdziału... grupa z moją skromną osobą na czele nie odpowiada za żadne uszkodzenia psychiczne, zawały serca, odwodnienie przez wypłakanie większości płynów w ciele, ani inne urazy czy szkody na mieniu spowodowane przez stan psychiczny po przeczytaniu poniższego tekstu. Tak, to TEN rozdział. ROZDZIAŁ, NA KTÓRY WSZYSCY CZEKALI.))



Rozdział 4
Smucisz się?


 – Smucisz się?
 – Tak, smucę.
 – Wcale nie, prawda?
 – Prawda, wcale nie.
Hoshi Shinichi, „Bokko–chan”, Short Short 1001


Przebiegały tam dwie taśmy produkcyjne. Leżeli na nich ludzie. Ktoś ich tam położył.

Nie byli żywi. Mógł to bez problemu stwierdzić nawet patrząc zza szyby.

Ciała. Kilkadziesiąt, może nawet i setka na taśmach przejeżdżała. Przed nimi działało ogromne urządzenie w kształcie półksiężyca.

Zwłoki były wsysane jedne po drugich do dwóch kwadratowych otworów. Zdawało się, że szyba była dźwiękoszczelna, więc nie mógł usłyszeć niczego, co działo się po drugiej stronie.

Ciała przepływały bez przerwy po cichej scenie.

Mężczyźni, kobiety, dzieci i dorośli. Ubrani i nadzy. Ich postury, wiek i płeć wahały się gwałtownie.

 – Dlaczego ich głowy są... są... – słowa Nezumiego utknęły  w gardle. Stawały się przeszkodą, blokującą przepływ powietrza do jego płuc.

Czubek głowy u każdych zwłok został odcięty. Zamiast niego umieszczona została przeźroczysta, plastikowa kopuła. Mężczyźni i kobiety, dorośli i dzieci – wszyscy nosili plastik w kształcie miski od czoła w górę.

 – ...Próbki – odezwał się Shion, obniżając ramiona przy ciężkim oddechu. – To są próbki.

 – Co masz na myśli?

 – Mózgi... potrzebowali ludzkich mózgów jako próbek.

 – ...Więc wszystkie te ciała są pozbawione mózgów?

 – Tak... tak myślę. I wydaje mi się, że już swoje wysłużyły. Więc...

 – Więc?

 – Sprzątają je.

Tym razem to Nezumi ciężko przełknął ślinę.

Urządzenie w kształcie półksiężyca na drugim końcu pasa – czy służyło do pozbywania się zwłok? Czyżby paliło je natychmiast na popiół? A może używało jakichś specjalnych chemikaliów, by stopić ich aż do kości?

Ciała były zasysane.

Ludzie, którzy żyli jeszcze kilka chwil temu – ruszający się, mówiący, płaczący, kochający siebie nawzajem – byli sprzątani jak śmieci.

„Jak... Jak mogłeś... No.6, jak możesz być aż tak okrutne? Jak mogłeś stać się tak bezlitosne? ”

 – To nie są ludzie. – Głos Shiona dotarł do jego uszu.  To nie był szept. Był wyraźny i czysty. – To nie jest ludzki uczynek. – Jego pięść uderzyła we wzmocnioną szybę.

„To nie jest ludzki uczynek”.


Ale personel w białych fartuchach jeszcze chwilę temu stał tu rozmawiając. Popijali ciepły napój z kubków. Wcale nie ruszała ich własna praca.

„Oni wszyscy są potworami?”

W oko Nezumiego wpadła kolejna fotografia.

„Spójrz tutaj. No dalej, uśmiechnij się!”


„Tatusiu, teraz ja zrobię zdjęcie”.


„Kochanie, nie zapomnij wziąć małego”.


Niemal słyszał tą rodzinną rozmową – tak typową, a jednak tak drogą.

„Czy człowiek, który postawił to na swoim biurku też jest potworem?”


Poczuł cudzą obecność. Nadciągał wróg.

Nezumi czuł się, jakby ktoś zasadził mu siarczysty policzek. Szarpnął Shiona za rękę i wybiegł na korytarz.

„Musimy uciekać, Shion. Nie możemy pozwolić sobie tu umrzeć”.


Całe jego ciało poruszało się z instynktem przetrwania. Jego myśli, zmysły, końcówki palców, nawet każdy włos na głowie miały taką samą wolę życia.

„Nie możemy umrzeć”.


 – Prawo! – Spokojny rozkaz Shiona rozciął powietrze. – Trzydzieści metrów na prawo.

Trzydzieści na prawo. Nie było czasu myśleć o tym, co tam było. O dziwo bariery nie zjeżdżały na dół. Chociaż i nad tym nie miał czasu się zastanawiać.

„Biegnij. Zaraz, nieważne”.


Tuż przed nimi pojawili się żołnierze.

 – Na dół! Skul się! – Nezumi rzucił bombę w kształcie monety na podłogę i odpalił ją. Rozległa się okropnie głośna eksplozja. Rozbite szkło rozpadło się dookoła.

 – Przebijamy się!

Gdyby pozwolili się otoczyć, nie mieliby już możliwości ucieczki. Nie mieli żadnych szans przeciwko strzelającemu w nich oddziałowi. Mogli tylko dalej brnąć w błoto po kolana.

 – Masz być blisko mnie.

Zepsuty spryskiwacz rozlewał wodę na prawo i lewo. Nezumi wskoczył w grupkę mokrych żołnierzy.

Przesunął ostrze po gardle jednego z nich i dźgnął nożem kolejnego, gdy ten się obrócił. Gdy żołnierz zakrztusił się i padł naprzód, Nezumi wyciągnął nóż wojskowy z pasa na jego talii i rozciął nim nadgarstek kolejnego wroga wchodzącego w jego drogę. Broń upadła, uderzając mocno o ziemię pełną krwi zmieszanej z wodą.

Żaden z żołnierzy nie odezwał się słowem. Pozostali cicho, nosząc zarówno ciężkie, wojskowe karabiny jak i bronie laserowe, wciąż w stanie badań. Byli cisi, szybcy i precyzyjni w zabijaniu. Pewnie tak zostali wytrenowani.

„Ale, jeśli chodzi o noże, i tak ja jestem lepszy”.


W bezpośredniej walce zwykłe bronie byłyby znacznie bardziej efektywne niż te udoskonalone. A w niektórych sytuacjach, i zwyczajny nóż okazałby się pewnie użyteczniejszy niż najnowszy karabin. Zwłaszcza jeśli potrafił używać noża jak dodatkowej kończyny.

Po ujrzeniu śmierci ich towarzyszy w mgnieniu oka, reszta żołnierzy straciła płynność ruchów. Takiego odwetu się nie spodziewali. Sztywność była słabym punktem, a Nezumi szybko to wykorzystał. Wykręcił ramię żołnierza przed nim i przycisnął nóż do jego gardła od tyłu.

 – Nie ruszać się. – Oblizał usta i wydał rozkaz pozostałym żołnierzom.

 – Rzućcie broń, albo możecie go uważać za trupa.

Żołnierze natychmiast cofnęli się o krok.

„Pójdzie dobrze? Mogę załatwić sobie ucieczkę, używając tego gościa?”


 – Shion.

 – Co?

 – Żyjesz?

 – Taa. Ruszałeś się tak szybko, że żaden z nich nie miał szansy rzucić się na mnie.

 – Doskonale. A teraz użyję tego gościa jako tarczy i...

Rozległ się aplauz.

– Niesamowite przedstawienie. Ale tego już chyba wystarczy.

Żołnierze natychmiast się rozstąpili, jakby te słowa były dla ich sygnałem. Mężczyzna utorował sobie między nimi drogę. Stanął przed dwoma chłopcami i uniósł beztrosko prawą rękę.

 – Koniec zabaw i gierek. VC103221 i Shion, tak wam było?

Shion krzyknął.

 – Znasz go? – zapytał Nezumi. – Nie mów mi, że to jakiś twój wujek, czy coś.

 – To Oficer Śledczy z Ministerstwa Bezpieczeństwa, nazywa się Rashi.

 – Więc mnie pamiętasz – powiedział mężczyzna. – Cóż za honor. Szczęście zdaje się dość często stawiać nas przed sobą nawzajem, nieprawdaż? Zrobiłeś się twardszy, odkąd ostatnio cię widziałem. Nigdy bym nie pomyślał, że spróbujesz wedrzeć się do Zakładu Karnego. Prawdę mówiąc, jestem wręcz zszokowany. A jednak cieszę się, mogąc znowu cię zobaczyć.

 – Och, dziękuję – odpowiedział ostrożnie Shion. – Też się ciebie tu nie spodziewałem. I również jestem zaskoczony.

 – Tak, tak, co do tego. Prawdę mówiąc, moją prawdziwą pracą jest bycie wojskowym trenerem. Wybacz, że nie przedstawiłem się poprawnie ostatnim razem.

 – Weź od niego wizytówkę, Shion. Przyda się jeśli będziesz chciał zostać myśliwym.

Rashi wykręcił połowę ust w uśmiechu.

 – Obchodzisz się chłopcze ze słowami tak samo jak zawsze. Chociaż nożem posługujesz się nawet lepiej niż językiem.  Godne podziwu. Nigdy nie spodziewałbym się, że przejmiesz władzę nad moimi podwładnymi tak łatwo. Ach, po prostu genialne. Zasługujesz na pochwałę. Zastanawiałbym się nawet nad zrekrutowaniem cię.

 – Kusząca propozycja, ale muszę odmówić – powiedział Nezumi. – Co to za wojskowy trening, którym się tak wychwalasz, co? Ćwiczenie celu zakłada zaangażowanie więźniów?

Rashi zachichotał.

 – Tak, to też. Albo mamy sesje treningowe, w których pozbywamy się głupich szczurów, które wplątały się pod nogi.

Nezumi skręcił ramię żołnierza z jeszcze większą siłą.

 – Rzućcie broń i zróbcie nam miejsce – powiedział.

Rashi pokręcił głową.

 – Wy dwaj naprawdę jesteście genialni. Nie każdy może dojść tak daleko. Genialnie, doprawdy. Ale niestety, jesteście także młodzi.

Rashi powoli uniósł prawą dłoń.

 – Wasz plan nie jest do końca dobrze przemyślany.

Lufa broni została w nich wycelowana.

„Eh?”


 – Przestań! – Żołnierz przekręcił się desperacko. Nezumi puścił jego rękę. Nabój przebił żołnierza, gdy ten ruszył naprzód. Jego ranne ciało padło na ziemię. Woda oblała go z sufitu. Żołnierz uniósł twarz, wodząc wzrokiem w poszukiwaniu czegoś. A wtedy odezwał się.

 – Matko.

Głos dotarł do uszu Nezumiego.

„Zabić podwładnego tak łatwo...”


Dziki ból przebił jego ramię i nogę.

 – Nezumi!

Ręce Shiona złapały go od tyłu. Przez wodę poślizgneli się i obaj upadli na podłogę. Ból pulsował w całym jego ciele.

 – ...ts... – Nezumi zacisnął zęby. Pot pokrył jego ciało, a serce waliło gwałtownie.

 – No, no. Superfibra może być naprawdę niesamowita, ale najpierw musisz ją porządnie owinąć. Nie możesz już trzymać noża, prawda? Ani skakać i biegać dookoła. W końcu jesteś cicho. To była wspaniała zabawa, ale gierki się skończyły, 103221.

„Koniec? Tutaj to wszystko się skończy?”


Rashi uniósł brew i westchnął.

 – Nie spodziewałem się z tobą tylu problemów. Szkoda, naprawdę. Szkoda, że muszę cię zabijać, ale... nic na to nie można poradzić. Nie będę tego ciągnąć dłużej niż powinienem. Uszanuję twoje zasługi w walce i pozwolę ci odejść w spokoju. Kula na osobę powinna wystarczyć.

 – Litościwy jesteś... czyż nie? – odezwał się Nezumi.

 – Masz jakieś ostatnie słowa?

„Czy to już naprawdę koniec?”


Nagle spryskiwacze stanęły. Bariery zaczęły się obniżać. Iskra niepokoju przebiegła przez tłum żołnierzy. Nawet wzrok Rashiego zaczął błądzić.

To była ich szansa. Wykorzystaliby ten słaby punkt i wyrwali im bronie. Szansa, by wyrwać się z uścisku śmierci – ale jego ciało nie chciało się poruszyć.

 – Co jest?

 – Bariery zaczynają działać.

 – To absurd, dlaczego...

 – Uciekać! Zamkną nas!

W chwili, w której bariery opadłyby całkowicie, przez zamkniętą przestrzeń przebiegłby prąd o wysokim napięciu. Nikt by nie przeżył.

 – Uciekać! Trzeba stąd zwiać!

Żołnierze zaczęli biec z rannymi towarzyszami w ramionach.

 – Proszę dowódcy, bariery schodzą na dół. Proszę się pospieszyć! – Żołnierz zatrzymał się, obrócił i krzyknął. – Dowódco!

Ściany schodziły w dół – prosto na dół. Nezumiemu zdawało się, że jego ramię płonie. Przycisnął dłoń do otwartej rany i uśmiechnął się blado.

 – Wołają cię. Nie powinieneś już iść?

 – Kiedy już pozbędę się was dwóch.

Lufa broni była wycelowana prosto w serce Nezumiego. Ramię Shiona owinęło się wokół jego piersi, jakby próbował go chronić. Nezumi położył na nim swoją dłoń. Ręka Shiona pokryta była brudem i krwią.

„Ach tak. A więc umrę razem z tobą”.  


Oparł się plecami o Shiona i wypuścił długi oddech. Napięcie opuściło jego ciało.

Ale nie zamknął oczu.

Chciał widzieć świat przed nim stabilnym spojrzeniem, aż ostatniej chwili.

Shion zacieśnił swój uścisk.

„Nie zamknę oczu. Niezrobie tego aż... ”


Bum!

Usłyszał wystrzał za sobą. Był stłumiony, jakby znajdował się pod wodą. Czerwone kwiaty rozkwitły na koszuli Rashiego. Płatki padły wokoło.

„Co...?”


Rashi cofnął się niestabilnie o kilka kroków, zanim oparł się ciężko o ścianę. Osunął się na ziemię. Szkarłatne płatki wysypały się także z jego ust.

Nezumi wziął oddech, ale nie mógł go wypuścić.

„To nie są płatki kwiatów. ...To krew”.


Krew pomalowała ścianę. Zupełnie jakby ktoś beztrosko wylał na nią czerwoną farbę. Rashi schylił głowę. Przerażająca ilość krwi rozlała się, barwiąc jego dolną połowę ciała.

„Co...? Co się właśnie stało?”


 – Dowódco!

Krzyk. A wtedy ściana ucięła go kompletnie. Przez moment brzmiało to jak bezdźwięczna próżnia. Pusty moment ciszy. Teraz mógł wypuścić powietrze i się podnieść.

 – ...Shion? – Obrócił głowę, by spojrzeć na ściskającego go chłopca. – Shion...

Mógł wypuszczać powietrze, ale żadne słowa nie wychodziły z jego ust. Jego serce biło coraz szybciej, mocniej i bardziej szalenie.

W dłoni Shiona spoczywała broń. Półautomatyczny pistolet małego kalibru. Był oficjalną bronią wojskową, mogącą przebić się nawet przez kamizelki kuloodporne. Jeszcze przed chwilą Nezumi sam wytrącił ją z ręki żołnierzowi i sprawił, że upadła na ziemię.

Dym z lufy unosił się w powietrzu. Ostry zapach prochu uderzył jego nozdrza. Pot ukłuł go w oczy. Usta zrobiły się suche, a język zesztywniał. Słyszał dźwięk tarcia, gdy próbował go ruszyć.

 – Shion... co ty...

Shion odsunął rękę od Nezumiego i wstał. Powoli podszedł do Rashiego.

 – Ngh... – jęknął Rashi. Uniósł twarz, a jego ciało zatrzęsło się lekko.

 – ...Ty amatorze... – ledwie słyszalny szept uciekł z jego ust wraz ze strumieniem krwi. – Chociaż... celuj... porządnie...

 – Muszę cię o coś zapytać – powiedział Shion wciąż z bronią w dłoni. Miał niski głos, obdarty z wszelkich emocji. – Dlaczego nie aktywowałeś barier od razu?

 – ...Nie chciały ruszyć...

 – A więc nie funkcjonowały.

 – ...Tak...

 – Dlaczego?

 – ...Nie wiem...

 – Ty i twoi ludzie zatrzymaliście system barier chwilę przed wejściem tutaj, na wszelki wypadek. Ale tym razem zaczęły się ruszać same... do tego miejsca, mam rację?

Rashi zaskrzeczał spoglądając na Shiona błagalnie.

 – ..Proszę. Pozwól mi odejść.

Łzy wylały się z jego oczu.

 – Odpowiedz mi – powiedział Shion.

 – ...Tak... poza kontrolą... przyczyna nieznana...

 – Poza kontrolą. Przyczyna nieznana... – powtórzył z zamyśleniem Shion.

 – Nic... nie wiem... Shion, błagam... pospiesz się... daj mi odpocząć... uratuj mnie...

 – Uratować cię? – ramiona Shiona przekręciły się nieznacznie. – Już słyszałem te słowa. W podziemiach tego budynku.

Nezumiemu w końcu udało się wstać. Krew spływała z jego ramienia i nogi, ale nie czuł bólu.

Musiał wstać. Musiał złapać rękę Shiona. Musiał go zatrzymać.

„Shion, co ty, do cholery, próbujesz zrobić?”


Jego nogi zaczęły się ruszać. Potknął się i wylądował na kolanach. Tuż za nim leżały zwłoki żołnierza. Był młodym człowiekiem. Miał czarne, niesforne włosy i nosił złoty naszyjnik. Błyszczał. „Matko” – zupełnie jakby ostatnie słowo nadal przyklejone było do jego ust.

 – Wy wrzuciliście go do podziemi. Był ofiarą Polowania. Nie mógł umrzeć, więc przyszedł błagać mnie bym go uratował. Mówił: „pomóż mi”. Kiedy on cierpiał w agonii, co ty robiłeś? Piłeś kawę? Kąpałeś się? Czytałeś?

 – ...Proszę... skończ ze mną... to boli...

 – Nie mogłem go uratować.

 – ...Pomóż mi...

 – Nikogo nie mogłem uratować.

Ręka Shiona uniosła się powoli.

 – Nie! Shion, przestań!

Rozległ się strzał.

Nezumi zamknął oczy i odwrócił się. Zapach prochu stał się silniejszy. Powietrze zmieszane z zapachem krwi, stało się ciężkie i lepkie. To był smród, do którego przywykł, niemal aż za bardzo, a jednak wciąż chciało mu się wymiotować. Nie mógł tego znieść.

Nie chciał otwierać oczu.

Gdyby to zrobił, musiałby stawić czoła rzeczywistości. Chciał trzymać oczy zamknięte i uciec do miejsca, którego nie było.

„Nie chcę tego widzieć”.



Szum.

Czuł bryzę.

Pachniały kwiaty. Ledwie wyczuwał ich zapach.

Szum.

Bryza dotknęła jego policzka i rozwiała grzywkę.

„O, to znowu to. To... to”.


Otworzył oczy.

Wbiło się w nie światło.

Tuż przed nim rozciągało się pole.

Pole dzikiej trawy. Wiatr był ostry i zimny, ale i promienie słońca miały swoją siłę. Małe, białe kwiaty rozkwitały wszędzie, tańcząc na wietrze i odbijając światło słoneczne. W oddali widział zamglone czubki gór. Czy to jeziora na zboczach, białe baseny odbijające światło?

Jeziora i bagna, zarówno małe, jak i duże, pojawiały się miejscami w krajobrazie. Niebo miało kolor indygo. Tak głęboki odcień lazuru, że wszystko inne wyglądało przy nim blado. Jednak kwiaty wciąż kwitły bielą na ziemi, a trawa zachowywała swą łagodną zieleń.

W niebie widział niebieski, na ziemi zielony, a przed nim stał las.

Za łąką widział las. Słyszał szum drzew. Niemal białe z jednej strony liście unosiły się na wietrze. Ptaki szybowały w górę, by znów opaść na dół. Futrzasta kulka przebiegła przed oczami Nezumiego.

Chciał ją gonić.

„Mogę ją gonić?”

Nezumi uniósł twarz, by spojrzeć w górę. Spojrzeć na...kogo?

 – Chodź tutaj.

Odezwał się łagodny głos, a jego ciało zdawało się unieść.

„Och, to znowu to”.




„Kradnie mi świadomość i zabiera duszę daleko”.

Czuł się jak małe dziecko. Był delikatnie niesiony. Jak małe, maleńkie dziecko.

Ostatnim razem było lato.

Czuł wtedy ciepło wznoszące się z trawy.

Czyżby teraz była wiosna? Sceneria wyglądała na bardziej przygaszoną. Wiatr, światło, zapachy, kolory, wszystkie delikatne i łagodne, obejmując Nezumiego uściskiem.

 – Nauczę cię piosenki.

Pokręcił głową.

 – Umiem to zrobić... Umiem ją zaśpiewać.

 – Umiesz zaśpiewać? Tę piosenkę?

 – Tak. – Nezumi wyprostował się i podniósł.

 – Ach, ukochana ziemio, wietrze i deszczu; O Niebiosa i światłości.
Zatrzymajcie  tu wszystko
i żyjcie w tym miejscu.
Niechaj w waszych ramionach odnajdę ukojenie.
Ach, duszo ma, me serce, o miłości i nadziei.
Powróćcie do mnie
i odnajdźcie ukojenie. 


Wiatr zatrzymał się.

„Słucha piosenki”
– pomyślał Nezumi. Wiatr opadł, a kulki futra zaczęły podążać jego śladem.

 – Rozumiem. A więc umiesz to zaśpiewać.

Jego włosy rozwiały się. Pogłaskano go delikatnie po plecach.

 – Zaśpiewaj jeszcze. Daj mi usłyszeć jeszcze trochę twojej pieśni.

 – Wiatr kradnie dusze, ludzie skradają serca.
Ale ja pozostanę.
Śpiewając.
Proszę,
poprowadź moją pieśń.
Proszę,
przyjmij moją pieśń.

Jego powieki opadły.

 – ...Jestem śpiący.

 – To zaśnij.

„Mógłbym tak po prostu zamknąć oczy i odpłynąć w sen?”


 – Idź spać, a ja zabiorę cię tam.

 – ...Dokąd idziesz?

 – Do lasu.

 – Do lasu?

 – Śpij. Nie myśl o niczym i pozwól sobie odpocząć.

„Naprawdę powinienem teraz zasnąć?”


Jego ciało zakołysało się w tył i w przód. Było mu wygodnie. Tak wygodnie...

 – Wracam! – usłyszał własny krzyk.

Musiał wrócić. Nie mógł sobie pozwolić odpłynąć w sen. Musiał wrócić do rzeczywistości, w której był Shion. Nic nie znaczyło to, co tam na niego czekało; nie mógł sobie pozwolić odejść.

„Shion”.


„Muszę do ciebie wrócić”.


Poczuł nadchodzące kaszlnięcie. Dym i smród krwi wniknęły głęboko w jego ciało. Zaczął kaszleć. Zakrył usta i wstał.

Widział Shiona stojącego do niego plecami. Chłopiec stał z obiema rękami zwisającymi bezwładnie z ciała. Pistolet nadal znajdował się w jego prawej dłoni.

 – Nikogo nie mogę uratować – powiedział Shion zdławionym głosem. Powtarzał to.

„Nikogo nie mogę uratować”.


 – ...Shion. – Nezumi spróbował wezwać jego imię.

„Shion, słyszysz mój głos?”


 – Nezumi.

Oczy Shiona skupiły się na Nezumim. Błyszczała w nich radość. Szeroki uśmiech zatańczył na jego twarzy. Broń wyślizgnęła mu się z ręki.

 – Całe szczęście, jesteś bezpieczny. Ale... strasznie krwawisz. Dobrze się czujesz? Musimy to chociaż opatrzyć.

Shion zdjął sweter i zaczął rozrywać rękawy.

 – To wszystko co mam, ale może posłużyć za bandaż. Pokaż ramię, opatrzę je.

To był zwyczajny Shion. Jego zwykły ton, zwykłe spojrzenie. Był naiwny i głupi, ignorancki, idealistyczny, niesamowicie szczery i ciepły.

Serce Nezumiego bolało. Czuł pieczenie z tyłu oczu.

 – Shion.

 – Co? Boli?

 – Obroniłeś mnie.

 – Eh?

 – Nie zapominaj tego. Ty... mnie obroniłeś.

 – Ja?

Shion zamknął usta i zamrugał kilkukrotnie. Jego wzrok przeniósł się i skupił na leżącym na ziemi pistolecie. Potem powędrował w stronę mężczyzny opartego bez życia o ścianę. Zabił go strzał między oczy.

„Właściwie to nawet coś”
– pomyślał przelotnie Nezumi.

Nabój przeszył mężczyznę dokładnie pośrodku czoła. Pomijając fakt, że był w wyjątkowo niewielkiej odległości od celu, precyzyjny strzał bez celownika nie był czymś łatwym dla amatora.

Oddech Shiona przyspieszył. Przybliżył dłonie do twarzy. Wpatrywał się w nie intensywnie, jakby były na nich wypisane jakieś starożytne litery. Jego dłonie, ręce, całe jego ciało się trzęsło.

 – Nezumi... Co ja zrobiłem?

 – Obroniłeś mnie. Ryzykowałeś dla mnie życiem...

 – Nie! – Krzyk Shiona wypełnił zamkniętą przestrzeń. – To nie tak! Nie tak! Nie tak!

 – Właśnie, że tak! – odkrzyknął Nezumi. – Byłbym martwy, gdyby nie ty. To byłbym ja, nie on.

Wskazał na Rashiego.

 – Ja bym tak wyglądał.

Złapał ramiona Shiona. Szarpnął nim z całej siły. Jego głowa odchylała się do przodu i do tyłu. Był jak marionetka wisząca na zerwanych sznurkach.

 – Słuchaj! Słuchaj tego, co mówię. Obroniłeś mnie, rozumiesz? Uratowałeś mnie. Shion.

„Słuchaj, Shion. Złap każde słowo. I w nie uwierz”.


 – Gdybym był na twoim miejscu, zrobiłbym dokładnie to samo. Na pewno bym to zrobił. To pole bitwy. Jeśli nie zabijemy, to sami zostaniemy zabici. Jesteś usprawiedliwiony.

Nezumi przygryzł wargę. Słowa wysypywały się i gniły, gdy tylko opuszczały jego usta.

„Nie to właściwie chciałem powiedzieć”.


„Więc co chciałem? Co naprawdę chcę teraz powiedzieć Shionowi?”


 – Nezumi... – mruknął Shion zachrypłym głosem. – Ja... go zabiłem.

Wstał i podniósł z ziemi broń.

 – Nie wiem, jak, ale bez żadnego wahania byłem w stanie po prostu... zabić człowieka.

Ich oczy się spotkały.

„Co mam mu powiedzieć?”


 – Czy to da się wybaczyć? Czy to coś... co wolno wybaczyć?

Ledwie 5,4 mm średnica lufy zdawała się jego oczom tak wielka.

 – Raz powiedziałeś, że ja i No.6 jesteśmy tacy sami. Powiedziałem ci wtedy, że się mylisz. Ale... może miałeś rację. Jestem jak to miasto. Nieważne, dlaczego to zrobiłem. Zimno i bezlitośnie wyrwałem człowiekowi jego życie. Nezumi...

Całkowita długość: 155mm. Waga: 460g. Liczba strzałów: 8. Gwintowanie: 4 rowki, zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara.

„Ile strzałów zostało?”


 – Można mi wybaczyć...?

Shion zamilkł i zamknął oczy.

„Shion? Co ty wyprawiasz?”


 – Przestań...!

Nezumi krzyknął. Nie głosem, a całym ciałem. Rzucił się na niego i uderzył go tak mocno, jak tylko mógł. Gdy Shion padł na ziemię, Nezumi usiadł na nim okrakiem.

 – Przestań pieprzyć!

Złapał go za kołnierz i uderzył w policzek.

 – Musisz... sobie ze mnie... do cholery, jaja robić?!

Czuł, jak jego dłoń uderza cudzą skórę raz po raz.

 – Ty dupku, za kogo ty się masz?! Zaszliśmy tak daleko, a teraz myślisz, że możesz uciec? Zostawić swoje nieszczęście za sobą?! Pieprzenie!

Shion pisnął delikatnie.

 – Ty zdrajco – warknął Nezumi. – Czy ty twierdzisz, że nie można ci wybaczyć zabicia kogoś innego, ale zabicie siebie to już tak? Wiesz, jeśli się zabijesz, technicznie będziesz już mordercą dwóch osób. Czemu tego nie pojmujesz?  – Jego ostatnie słowa zabrzmiały jak bolesne błaganie.

Tsukiyo wskoczył na jego ramię i zapiszczał głośno i uparcie. Zdawało się, że próbuje wedrzeć się między nich.

Shion w ogóle się nie opierał. Wyglądało na to, że nawet nie oddychał. Jego oczy były otwarte, ale pozbawione spojrzenia. Kącik jego ust był rozcięty i krwawił, a wargi miał oblepione zaschniętą krwią.

„Cały jest poraniony”.


Byłoby lepiej, gdyby tam nie poszli? Nezumi wiedział dobrze, że w chwili wejścia do Zakładu Karnego, weszliby na pole walki. Wiedział to, a mimo wszystko zaciągnął tam Shiona.  Ratunek tej dziewczyny, Safu, był dla Nezumiego tylko wymówką. Potrzebował siły Shiona. Chciał jego umiejętności doskonałego zapamiętania wnętrza Zakładu i wydawania dokładnych rozkazów.  Chciał pożyczyć... nie, użyć siły Shiona do zniszczenia Zakładu Karnego, stworzenia rysy na rdzeniu No.6.  Shion był do tego dobrą bronią, a ten zbieg okoliczności był bardziej szczęśliwy, niż cokolwiek, co Nezumi mógł sobie wymarzyć.

„Tak, wykorzystałem Shiona”.


Ale jeśli rezultat miał być taki... właśnie taki, lepiej byłoby, gdyby tam nie poszli.

„Nigdy nie powinniśmy byli postawić tu stopy”.


Oczywiście, był przygotowany na brutalną walkę. Wiedział, że lekkomyślnie rzucają się na wojnę z mniej niż jednym procentem szans na przeżycie, a mimo to myślał, że wyjdą z niej zwycięsko; miał zarówno gorliwe serce jak i dość rozsądku. Do tego był przekonany, że to wszystko, czego mu potrzeba.

„I to my, nie No.6, kontrolowaliśmy stan rzeczy”.


Nie ma walki bez przygotowania. Nie ma zwycięstwa bez niezachwianej pewności.

Nic nie powinno być nie tak z jego sposobem myślenia. Był pewien, że nie zgubił się nigdzie po drodze.
Nezumi zacisnął szczęki. Czuł się jakby miał niemal ulec i paść na kolana przed stojącą przed nim rzeczywistością. Nigdy nie wyobrażał sobie, że to mogłoby się tak skończyć.

„Nie powinniśmy byli tu przychodzić. Nie powinniśmy tu być. Nie powinienem był wciągać Shiona w moją walkę”.


W końcu go to uderzyło. Ale było już za późno.

 – Shion. – „To ja powinienem pytać, czy można mi przebaczyć. To ja powinienem błagać o przebaczenie, nie ty”.

 – Weź to na siebie – wyszeptał. Słowa przedzierały się przez jego zaciśnięte zęby i wypływały z ust. Oczy Shiona poruszyły się powoli. Zwężały się nieznacznie, jakby skupiając na Nezumim.

 – Weź to na siebie... Weź to na siebie i żyj dalej. – Słowa te kierował do siebie, nie do Shiona.

„Znieś swój grzech i żyj”.



„Shion, przepraszam. Kazałem ci nieść tak wielki ciężar, że wykręca twój kręgosłup. Otrzymam kiedyś wybaczenie? Wybaczysz mi to, co ci zrobiłem?” 

Shion wypuścił długi oddech.

Wyciągnął dłoń w górę, a jego palce dotknęły policzka Nezumiego.

 – Pierwszy raz... widzę jak płaczesz.

 – Eh?

„Płakać? Kto?”


 – W porządku, Nezumi... nie płacz. Już łapię. Zrobię jak mówisz. Więc już nie płacz, proszę.

 – Idiota – odezwał się Nezumi zachrypłym głosem. „Naprawdę, jak bardzo możesz jeszcze zgłupieć? Ciągle przejmować się innymi, nawet w takiej sytuacji. Co jest „w porządku”? Nic nie jest w porządku. A poza tym nie płaczę. Nie jestem jak ty, nie daję po prostu moim łzom płynąć gdziekolwiek i kiedykolwiek zapragnę, bez wahania...”

Osiągnął swój limit. Nie mógł już dłużej się wstrzymywać. Ogarnęła go fala łez, wylewających się strumieniami z jego oczu. Były niesamowicie gorące. Spływały po jego policzkach, zbierały się na podbródku i lądowały na Shionie.

„Cholera, czemu te łzy... cholera.”


Pozwolił sobie utonąć na ciele Shiona, gdy wylewało się z niego zawodzenie.

„Cholera. Dupek. Dupek”.


 – Shion.

 – Mmm...

 – Nie wiem, jak mam zatrzymać łzy.

 – Mm–hmm – mruknął Shion.

 – Naprawdę... nie wiem. Jeśli dalej tak będzie, zrobi się... niedobrze.

 – Tak? – odezwał się łagodnie Shion.

 – Będzie. Pomyśl tylko – gdyby Inukashi mnie takiego zobaczył... śmiałby się ze mnie przez resztę mojego życia.

 – ...To na pewno. – Dłoń przesunęła się po plecach Nezumiego i poklepała go lekko.

 – Nezumi, chodźmy.

Tak. Musieli już iść. To nie był jeszcze finisz. Musieli ruszyć naprzód. Ale jak? Mieli jakąś możliwość ucieczki z tej zamkniętej przestrzeni?

 – Ach! – Nezumi zerwał się. Przerażona Tsukiyo wgramoliła się w koszulę Shiona. – Dlaczego?

 – Co dlaczego?

 – Dlaczego nic się nie dzieje? Nie powinni puścić prądu, kiedy bariery zejdą na dół?

 – Racja. – Shion też wstał. Skrzywił się z bólu, pewnie od jakiejś rany. Ale jego twarz szybko rozjaśnił słaby uśmiech.

 – To już prawie pięć minut, odkąd ściany całkiem opadły. Dość późno się zorientowałeś, nie sądzisz?

 – A to co, do cholery, miało znaczyć? – odpowiedział natychmiast Nezumi. I zamknął usta. Spojrzał na wysmarowaną krwią twarz Shiona.

 – To mówisz, że wiedziałeś? Wiedziałeś wcześniej, że nic się nie stanie?

Shion pokręcił głową.

 – Nie wiedziałem. Nie ma mowy, żebym wiedział. Po prostu...

 – Po prostu co? Zaszliśmy tak daleko. Nie zgrywaj teraz takiego niedostępnego.

 – Racja. Cóż, możesz się śmiać, ale czuję, że jesteśmy... zaproszeni przez kogoś.

 – Zaproszeni?

Shion oblizał usta i kontynuował swoim zwyczajowym, niezręcznym sposobem.

 – Właściwie to bariery powinny były się aktywować, kiedy tylko wpadliśmy do korytarza. Ale nie ruszyły. Włączyły się dopiero, kiedy zostaliśmy otoczeni przez żołnierzy. Chociaż właśnie wtedy powinny być wyłączone. To nie ma sensu. Dlatego byli tacy poruszeni.

 – Czekaj chwilę, nie wiem, do czego zmierzasz. Mówisz, że komputer nadzorujący system bezpieczeństwa się popsuł  i że wygodnie dla nas przestał działać? ...Cóż, nie wiem, czy można nazwać utknięcie tu wygodnym. Ale jesteśmy uratowani. Uratował nas przypadkowy błąd komputera, o to chodzi?

Komputer No.6 miałby mieć jakieś błędy? Nie, nie było możliwości, żeby coś takiego miało rację bytu.

Shion znowu pokręcił głową.

 – To nie przypadek. Bardziej wola.

 – Wola? Mówisz, że komputer ma własną wolę?

Trzecia odmowa posłuszeństwa.

 – Nie. Może być oparty na woli konkretnej osoby, ale maszyna nie może mieć własnej.

 – Shion, wyjaśnij mi tak, żebym zrozumiał. O czym ty mówisz? I co masz na myśli, kiedy mówisz, że jesteśmy „zaproszeni”?

 – Nie wiem – powiedział powoli Shion. – Nie mogę za dobrze ująć tego słowami. Ale tylko tak umiem to wyjaśnić. Ktoś nas wzywa...

 – I ten ktoś kontroluje komputer i uratował nas na własną rękę. To wymyśliłeś?

 – Tak.

 – To kto to może być? Ta twoja dziewczyna?

 – Safu... to mogłaby być ona? Ale... – Shion podszedł do ściany. Jej część miała inny kolor niż cała reszta. Była o odcień jaśniejsza.

 – To winda, tak?

 – Tak. Jedyna ścieżka prowadząca na szczyt.

Trzydzieści metrów na prawo. Shion chciał mu powiedzieć, by biegł w tamtym kierunku. Nigdzie nie było żadnych przycisków, mogących uruchomić windę. Pewnie nawet projekt nic takiego nie przewidywał. Prawdopodobnie aktywował ją sensor odpowiadający na specjalny czip identyfikacyjny.

 – To jak w to wsiądziemy?

Shion odwrócił się i wpatrzył się w coś. Nezumi podążył spojrzeniem za jego wzrokiem i napotkał ciało Rashiego.

 – Może mieć ten czip w ciele – powiedział szybko Nezumi. Wymówił to, co siedziało Shionowi w głowie. Nie chciał mu pozwolić wymówić żadnych słów związanych z tymi zwłokami. Shion odwrócił wzrok i wyciągnął dłoń w górę.

 – Nie... to nic nie da. Ten system aktywuje się tylko jeśli wyczuje oznaki życia. Czip jest bezużyteczny, dopóki nie znajduje się w żywym, oddychającym ludzkim ciele. Zwłoki się nie nadadzą.

„Ach tak”
– mruknął do siebie Nezumi i spuścił wzrok.

Szaleństwo, które doprowadziło Shiona niemal do roztrzaskania własnej czaszki, odeszło.

„Musi wyczuć życie”.


„Zwłoki się nie nadadzą”.


Nezumi wbił wzrok w stopy.

„Może nie tylko zmusiłem go wziąć to na siebie. Może przy okazji to wywlekłem – wywlekłem to, co do teraz w nim drzemało”.


„Shion, co się w tobie kryje? Jak naprawdę wyglądasz, Shion, ten ty, którego nie znam?”


Przeszedł go dreszcz. Rany na ramieniu i udzie zapulsowały bólem w odpowiedzi. Do teraz zupełnie nie pamiętał o tym, że został postrzelony.

 – Jest jakaś inna droga? – zapytał krótko i rzeczowo.

 – Myślę, że ktoś nas podrzuci – nadeszła równie krótka odpowiedź.

 – Podrzuci?

Usłyszał słaby, metaliczny dźwięk. Nadjeżdżała winda. Drzwi rozsunęły się niemal bezdźwięcznie.

Stały przed nimi dwie, cieniste sylwetki.

Nezumi napiął się na moment, a wtedy doszło do niego, że to ich własne odbicia. Ściany przed nimi były wielkimi lustrami.

 – Nezumi... wsiadasz, prawda?

 – Żartujesz sobie? Jasne. Nie jestem dość głupi czy nieuprzejmy, żeby odrzucić takie miłe powitanie.

 – Tak. Domyśliłem się.

Wziął jeden duży krok do windy. Tętnienie. Jego rany znowu się odezwały. Pewnie nie był już w stanie iść normlanie, biorąc pod uwagę to, ile stracił krwi. I, jak zauważył Rashi, nie mógł już używać noża tą ręką.

„Chociaż nie ma co się nad tym zastanawiać”.


Nie mógł przewidzieć, co miało na nich czekać po zatrzymaniu się windy. Nie potrafił widzieć przyszłości, więc miał tylko jedno wyjście – zetrzeć się z teraźniejszością.

Wodził wzrokiem dookoła. Nie widział niczego poza lustrem. Ściany były gładkie, bez ani jednej drobinki brudu. Nie było przycisków, przełączników czy dotykowych ekranów. Znajdowali się w sterylnej, jasnej, nieorganicznej przestrzeni.

Drzwi się zamykały.

Tuż przed sobą widział Rashiego z nogami na bokach i przechyloną głową. A także buty żołnierza, żołnierza wzywającego matkę w swym ostatnim momencie.

Palce Shiona przesunęły się na wysokość piersi.

„Złożą się razem w modlitwę?”
– zastanawiał się Nezumi.

Ale palce Shiona zacisnęły się jedynie w twardą pięść.

To było wszystko.

Drzwi się zamknęły.





==Koniec rozdziału 4==

((Przyznam się szczerze, że tłumacząc musiałam co jakiś czas robić przerwy i uderzać głową o ścianę, żeby ogarnąć uczucia.))

31 komentarzy:

  1. Ayo, wszystkiego ode mnie najlepszego! :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszego,Ayo:D
    ...
    ...
    *idzie płakać do kąta*
    ...
    ...
    Kurna,wczoraj oglądałam całe No.6 od początku,przeglądałam mangę i jeszcze to dzisiaj. Ja już będę grzeczna,tylko mnie tak nie dręczcie, bo jak będę tak ryczeć to się odwodnię...
    A i jeszcze jedno.
    NIE.
    Dlaczego.W.Takim.Momencie?!;_;
    ...
    ...
    Kocham was,jesteście najlepsze:D Dziękuję za rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia .w.

      A ja nie oglądałam No.6 i jakoś tak ciągle nie mam zamiaru. ._. Może dlatego, iż nie słyszałam zbyt wielu pochlebnych opinii na temat samego anime... Ale powieść jest zawalista, tyle wam powiem. *^* Kij z tym, że nie wiedziałam często, o czym Kuro mi na gg chrzani... xDD

      Kuro, tłumacz szybko kolejny rozdział, bo nam się tu lud Boży rozklei~! ;_;

      Usuń
    2. Na moje moment był doskonały, możemy delektować się wspaniałością i wzniosłością relacji między Nezumim a Shionem, widokiem Nezumiego wypłakującego się na ramieniu Shiona, szokiem wywołanym przez wiadomość, że Shion próbował się zabić i przeprosinami Nezumiego, a tu za chwilę wjechałaby nam ta zazdrosna szmata i wszystko zepsuła =w=

      Usuń
    3. W sumie...==(ONA powinna wreszcie grzecznie spłonąć na stosie,jak dobra dziewczynka którą nie jest...)
      Ale i tak mam niedosyt,jakiś fanfick muszę znaleźć,albo powgapiać się w fanart...xD

      Usuń
    4. Tak, tak, moment przerwania rozdziału był świetny, jeśli o wyczucie czasu chodzi i w ogóle... Ale kto wie, czy ludzie po krzesłach nie skaczą, nie mogąc się doczekać tego, co było dalej. xD

      Ej... Niech ktoś wydrukuje zdjęcie Safu, przyczepimy je do głowy jakiejś kukły i spalimy na stosie, co? ._. Bo do prawdziwej Safu się niestety nie dorwiemy. .___.

      Usuń
    5. wyobrażam sobie waszą radość za jakiś tom, kiedy Safu wreszcie kopnie w kalendarz. Ba, wyobrażam sobie MOJĄ radość >D

      Usuń
    6. To z kukłą to niezły pomysł jest*-*
      U mnie się pewnie rozpocznie święto narodowe...z wyłącznie moim udziałem. Ale to ciągle święto*-*

      Usuń
  3. Jesteście świetni !!! Rozdział niesamowity, niemogę się doczekać następnego , jak z zwykle zresztą. Wszystkiego Najlepszego Ayo

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za życzenia :D

    A, świetne to są Kuro i Dżun. ._. Ja tam mogę się w ich cieniu schować, gdzieś tam o...! xD

    Pani Asano nie ma serca. ._. Przerywać w takim momencie... .__.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. wiem, jestem zajebista.
      2. wiem, powinnam przestać wypisywać w punktach.
      3. jeszcze raz to powtórz, a wbiję ci nożyczki w podniebienie i sprawdzę, czy dam radę wciągnąć ci oczy do środka czaszki, bo brzmisz jak attention whore, a ja wiem, że nie jesteś attention whore tylko lubisz się nad sobą użalać.

      Usuń
    2. *lud Boży się rozkleja*
      No właśnie,no;_; Życie jest złe. Tylko moje kucyki pony mnie rozumieją Q_Q
      A ty, Ayo kochanie to masz jakąś podejrzanie niską samoocenę,ot co!

      Usuń
    3. 1. Tak, psia mać, teraz ja będę wypisywać w punktach. xD
      2. Moim zdaniem nie powinnaś, bo owa czynność jest zajebista.
      3. Ałć. @_@ To chyba będzie boleć... @_@
      4. Nie, ja nie mam podejrzanie niskiej samooceny. Ja mam zajebiście niską samoocenę. Cała moja pewność siebie zwykle idzie się (za przeproszeniem) jebać z moim poczuciem wartości, a mnie, jak zwykle, nie zaproszono.

      Usuń
  5. Wchodzę z myślą "może z dwa nowe komentarze będą" a tu...
    5. WOW! Jak się Ayo rozpisała! O_O O_O O_O
    2. Zgadzam się z tobą* >:D
    4. Ech.... Jestem ciekawa ile w tym prawdy, a ile chęci czytania zaprzeczających wiadomości.
    5. Safu na stosie, miło by było, ale co ma być to będzie i to prędzej czy później. Mi to by się bardziej Karan i ta małą "sweet baby" marzyło utopić, bo niestety w powieści nie mam co liczyć, że nagle głaz z nieba na nie spadnie. Czy też potkną się o kij do szczotki i się przypadkiem obie nabiją. Pewnie za niedługo będzie rozdział o nich ;/ a ich słodycz powoduje, że mnie już teraz wykręca od środka T^T


    *w sensie "z Ayo" xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego Ayo!

    Jasna, czy czy ja zamierzam ryczeć?!
    Nie wiem co jest w No.6 ale powoduje, że siedzę w kiblu i rycze. Do tej pory pamiętam jak nie potrafiłam się ogarnąć po tym anime. Boję się już dalszego ciągu, nie potrafie prawie wogóle płakać, ale to to jest takie rozbrajające -o-, długo czekałam na ten moment, myślałam, że będę twardsza *wali głową w ściane*. Moje szkliste oczy nie wiedzą co z sobą zrobić. Kurde nie wiem co z sobą zrobić!

    Podziwiam was i dziękuję za tłumaczenie. Tłumacznie czegoś tak tak zatykające musi być straszne. Dziękuję i padam przed wami, bo jesteście super, że tłumaczycie dla nas wszystkie rozdziały. Trzymajcie się dzielnie, liczymy na was!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ayo wszystkiego najlepszego. Dziękuję za tłumaczenie i mam pytanie dlaczego w twoim tłumaczeniu Inukashi to chłopiec? W anime i w mandze to była dziewczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biiii! Błąd, W anime nie masz zdefiniować płci, tak samo w mandze. Japoński ma to do siebie, że możesz sprytnie to ukryć. W przeciwieństwie do naszego języka, który nie pozwala na takie fajne zabiegi. Tak więc to już od tłumacza zależy, którą płeć wybierze, ale nie powinno się Inukashi z żadną bardziej utożsamiać, bo autorka świadomie tego nie podała, ani nie wyjawiła po dzień dzisiejszy (spójrz na anime, tak naprawdę to może być i chłopiec i dziewczyna).

      Ja tam się przyzwyczaiłam i widzę w Inu dziewczynę jak czytam xD. Jednak Kuro woli ją/jego widzieć jako chłopca, a że to jej tłumaczenie, to ona ma tu głos decydujący (szczególnie, że to nie jest błąd).

      Usuń
    2. (Na wstępie - dziękuję wszystkim za wczorajsze życzenia. Naprawdę ._.)

      Mi Inukashi zawsze przypominał(a) chłopca. O_o Nie dlatego, że Kuro "tak go tłumaczyła", że się tak wyrażę. Może z powodu Jego/Jej stylu bycia? @_@ A może dlatego, iż nie oglądałam anime, nie wiem. xD
      Chooociaż... Te momenty z Shionnem mnie nieco zbiły z tropu... Taka mateńka się z niego/niej zrobiła~. (<3)

      Usuń
  8. Teraz jestem pewna iż niemam serca!!! Czy tylko ja nie beczałam na tym rozdziale?!
    PS: Safu giń szybciej!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twa teoria mnie urzekła. Płacz świadczy o tym, czy ktoś ma serce czy go nie ma. ._. xD .......
      Pewnie nie tylko ty, ale mało ich to obchodzi i się tym nie chwalą.

      Usuń
  9. Przy tych komentarzach przydałby się przycisk "Lubię to",dla epickich tekstów Kuro o wciąganiu oczu na przykład...
    Też nie ryczałam,było mi tylko jakoś dziwniexD W ciągu dwóch dni przejrzałam wszystko o No.6,soł...==
    A teraz wszyscy chwyćmy się za ręcę i wyśpiewajmy piękną mantrę- "Safu,giń szybciej,Safu,giń szybciej,Safu,giń szybciej...".
    A mnie jej imię ciągle przypomina małpę...*skończyła na dziś bezsensownie spamować*

    OdpowiedzUsuń
  10. Narobiłam sobie zaległości w postaci czterech rozdziałów i źle mi z tym, że w tym czasie w ogóle nie komentowałam. Wiem, że komentarze wdzięcznych czytelników są jedną z najlepszych nagród, jakie pisarz, tłumacz bądź korekta może sobie wymarzyć, dlatego naprawdę warto poświęcić chwilę i naskrobać parę szczerych słów. PRZEPRASZAM, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, może poza tym, że wciągnęłam się w nowy fandom i No.6 odeszło nieco w zapomnienie. Ale wystarczyło jedynie, abym przeczytała najnowsze rozdziały i cała moja miłość już odżyła.

    W czasie czytania siedziałam sobie niewzruszona, tylko jak Angie czułam się jakoś dziwnie. Może to dlatego, że niesłusznie wyobrażałam sobie ten rozdział tak, jak przedstawiony był w anime? Co nie znaczy, że yandere Shion i płaczący Nezumi nie byli fajni, bo byli *^*

    Chociaż spóźniona, życzę Ayo wszystkiego najlepszego, po raz kolejny dziękuję za świetne tłumaczenie i znikam, ale wrócę za tydzień.

    PS
    Od teraz będę się podpisywać jako Nhayala.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohayo ~~! :)
    W końcu udało mi się was dogonić i razem z pozostałymi osobami będę czytać na bieżąco ... z tej okazji chciałam napisać do was komenta ^^

    Już na samym początku chciałam napisać jak bardzo was kooooocham i podziwiam! Tłumaczenie jest niesamowite ( poza zjadaniem kropek,spacji i ogonków ) nie mam wam nic do zarzucenia ! : ) Szczerze podziwiam wasza pracę i jestem wniebowzięta ... *3*

    Jedynie żałuje ,że najpierw obejrzałam anime a dopiero teraz czytam no ale nic ... D:

    A co do samej noweli .. jestem pewnie jedyną osobą której Safu i Karan nie przeszkadza.. ( a Karan nawet bardzo lubię ^^ ) choć faktem jest ,że rozdziały o nich są nudne XDD

    No to z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ... : )
    O! I najlepszego dla Ayo <3


    jeszcze raz kocham was ... i dziękuję . < 3 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Cieszymy się, akty miłości mile widziane.
      2. Zacytuj, a przyznam rację (bądź usunę dowody, z przywilejów trzeba korzystać), jakoby moja korekta miała być dziurawa. Odwalają za mnie za dużo roboty, żebym miała przestać je czcić.
      3. Wszyscy tak zrobili. (no może poza Ayo)
      4. Następny rozdział nie będzie więc dla wszystkich próbą woli, 20 stron Karan i Inu było katorgą, just saying.
      5. Wątpię, że Ayo jeszcze tu wejdzie spojrzeć na nowe komentarze, więc czuję się w obowiązku podziękować za nią.

      Usuń
    2. wybacz ale chyba nie jestem w stanie powiedzieć gdzie znalazłam te błędy .. bo czytałam je hurtowo przed snem i nie pamiętam XDD

      Usuń
  12. WRÓCIŁAM! Wiem, że jest nowy rozdział, ale muszę ten skomentować, gdyż:
    ~Ayo ma urodziny dzień wcześniej niż ja;
    ~to jest TEN rozdział;
    ~muszę się pochwalić, że w związku z powyższym punktem, podczas kopiowania do Worda NIE PRZECZYTAŁAM ANI LINIJKI! Ha ha!
    ~zaryzykowałam wejście tu, mimo możliwości śmierci tragicznej(rodzicielka).
    A teraz ninja zgrywam to na telefon i spieprzam.
    Jutro relacja!
    Ave Wam. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. klaszczę ci niczym ludziom z mojej nowej klasy, kiedy próbują zorganizować sobie spotkania zapoznawcze jeszcze przed początkiem roku, jakby nie było im dosyć, że spędzimy ze sobą następne trzy lata.

      Usuń
  13. Wspaniały rozdział! Świetne tłumaczenie!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowite. Płakałam czytając ten rozdział, naprawdę niesamowite.. brak mi słów. T^T

    Sunako

    OdpowiedzUsuń
  15. Co tam, najlepszego Ayo! :D A rozdział...Moje palce są całe we krwi, po tym jak obgryzłam wszystkie paznokcie ;--;

    OdpowiedzUsuń