((Long time no see~ tęskniliście? Tęskniliście, wiem to. Okej, dzisiaj pooglądacie chłopców jak to biegają po białych korytarzach. Miłej zabawy~))
W końcu tu jesteś.
Czekałam na ciebie.
Rozdział 1
Ostatni uścisk
Tu sobie stałą założę siedzibę,
Gdy z tego ciała znużonego światem
Otrząsnę jarzmo gwiazd zawistnych. Oczy,
Spojrzyjcie po raz ostatni! ramiona,
Po raz ostatni zegnijcie się w uścisk!
Romeo i Julia, Akt V Scena III
Poraziła go biel światła.
Było oślepiające.
Obezwładniające.
Błyszczące miejsce, pochłonięte przez światło.
Bez wątpienia – to właśnie był świat No.6.
„Tak, No.6 zawsze takie było. Opływające światłem; wypuszczające je. Wróciłem”. ‒ Shion zacisnął dłoń w pięść. Poczuł klepnięcie w plecy.
‒ Weź głęboki oddech ‒ powiedział Nezumi. ‒ Odetchnij i pozbądź się wszelkich emocji. Sekunda wahania czy podniecenia może cię kosztować życie. Nie odpływaj.
‒ Jasne. Ty też. Idź za mną i nie próbuj nawet się potknąć. ‒ Nagle poczuł jak śmiech pcha mu się do gardła. Łaskotał go w piersi.
‒ Co? ‒ Nezumi cofnął podbródek. ‒ Czego się szczerzysz?
‒ Nie... po prostu pomyślałem, jakie to wspaniałe uczucie, móc do ciebie powiedzieć: „idź za mną”. Wcześniej to od ciebie zawsze to słyszałem.
‒ ...Wiesz, Shion, jesteś... ‒ Nezumi zamknął usta w połowie zdania i pokręcił głową.
Drzwi otworzyły się na oścież, a światło spadło kaskadą na ich głowy.
‒ Chodźmy, Nezumi. ‒ Shion rozluźnił dłoń i zanurzył ją w białym świetle.
„Uśmiechnął się?” ‒ Nezumi pokręcił głową i przygryzł wargę. Tylko odrobinkę, a jednak zdawało mu się, że się dusi. ‒ „Jakim cudem może się uśmiechać w takiej chwili? I to z głębi serca, jakby naprawdę był szczęśliwy”. ‒ To nie była brawura ani maska. W momencie, w którym naprawdę wkroczyli do Zakładu Karnego, Shion się uśmiechał.
„Po prostu pomyślałem jakie to wspaniałe uczucie, móc do ciebie powiedzieć: „idź za mną”„.
„Co to, do cholery, miało być? Czy my jesteśmy jakąś parą uczniów, gadającą i śmiejącą się w drodze ze szkoły? Dlaczego? Dlaczego wyglądasz, jakbyś w ogóle się nie denerwował? Czy ty nie pojmujesz, w jakiej jesteś sytuacji?”
Mógł wymyślać tyle obelg, ile tylko zechciał.
„A jednak” ‒ mruknął Nezumi prawie bezgłośnie, ‒ „to wciąż niesamowite”. ‒ Trwoga przewyższała jego chęć znieważenia Shiona i nic nie mógł na to poradzić.
„Nie mogę się tak uśmiechać. Śmiać się tak niewinnie i beztrosko ‒ to mi się nie przydarzy. Za chwilę znajdę się w miejscu, które równie dobrze mogłoby okazać się polem minowym. Nie mam energii na śmiech”.
Nie bał się. Nie miał zamiaru stchórzyć. A jednak czuł napięcie. W tym stanie był gotów do walki. Potrzebował tego jakiegoś wewnętrznego bodźca, by zręcznie ominąć pole rażenia wroga i móc się obrócić, zatapiając szpony w jego gardle. Shion tego w sobie nie miał. Jego osobowość tego nie dopuszczała.
Wiele razy Nezumi był przez niego zdenerwowany. „Gdzie zostawiłeś te swoje szpony i kły?” ‒ myślał. Uderzył nawet Shiona w policzek z czystej frustracji.
Miał Shiona za tchórza. Był słabeuszem, znacznie wrażliwszym od Nezumiego. Niczym nowo wyklute pisklę bezbronne i bezsilne. Nie posiadał żadnych umiejętności potrzebnych do przetrwania w trudnej rzeczywistości. A jednak nie znaczyło to, że Nezumi ganił czy patrzył z góry na Shiona.
Przeciwnie, czuł, że musi go chronić. Gdyby nie robił tego całą swoją siłą, Shion nie byłby w stanie przetrwać. Zostałby od razu zmiażdżony. Nezumi szczerze w to niegdyś wierzył.
I całkowicie się pomylił.
„Przyjąłem niepotwierdzone fakty i to moja głupia pomyłka”. ‒ Zrozumiał to już dawno.
Shion wcale nie był słaby. Dlatego zdołał dojść tak daleko. Nie zostałby zmiażdżony; właściwie był od tego daleki ‒ trzymał się dzielnie. Czołgał się własnymi siłami. Podniósł się z tej brutalnej rzeczywistości, stanął na własnych nogach, a nawet się uśmiechał.
„Uśmiechał, hę. Prawda. Ty zrobisz, co do ciebie należy po swojemu, a ja po swojemu i wyjdziemy z tego”.
Uspokoił oddech.
„Tutaj się wszystko zaczyna, Shion”.
Nawet w najmniejszym stopniu nie potrafił przewidzieć, co mogło się stać i co na nich tak właściwie czekało.
Otchłań?
Czy może cud?
Wydostaną się z tego czy pozostaną tu na zawsze?
Nie mógł sobie wyobrazić, co mogło wydarzyć się za kilka sekund.
„Co się stanie...?”
„Czy kiedy przebiegniemy przez linię mety, nadal będziesz się śmiał? Czy będziesz potrafił się uśmiechać, tak jak teraz i takim już pozostaniesz?”
‒ Chodźmy, Nezumi ‒ Shion utonął w białym świetle. Musiał za nim iść i nie potknąć się gdzieś z tyłu. Nezumi kiwnął głową i również zanurzył się w bieli.
Punkt X. Tak oznaczony był na planie budynku. Drzwi w sektorze PO1‒Z22. Jedyne miejsce, w którym podziemna pustka łączyła się z poziomem gruntu.
Gdy drzwi się otworzyły, stworzyły przejście między podziemną przestrzenią a Zakładem Karnym. Przez to dawało się odczuć różnicę w ciśnieniu powietrza i jego silniejszy przepływ.
Shion pobiegł w prawo. W jego myślach wyrósł plan otrzymany od Fury, jakby naprawdę miał go przed sobą.
‒ Piętnaście kroków na prawo. Dopóki tam nie dojdziemy, jesteśmy bezpieczni. Nie ma żadnych sensorów. Potem dotrzemy do schodów.
‒ A tam?
‒ Lasery. Jeden na drugim stopniu, pod kątem 45 stopni; następny na ścianie, 15 centymetrów nad podłogą, przebiega równolegle. Kolejny na jedenastym stopniu, pod kątem sześćdziesięciu. Jeśli je ominiemy, ochrona o niczym się nie dowie.
‒ Hm. Dość niedbale z ich strony.
‒ Tylko w tym miejscu. ‒ Byli w piwnicy Zakładu Karnego. Pomijając Punkt X, nic nie miało kontaktu ze światem zewnętrznym, a więc nie potrzeba było żadnych drzwi czy okien. Pracownicy zakładu, personel oraz goście, posiadali odpowiednie chipy identyfikacyjne. Przez co nie musieli się martwić o sensory przy schodach czy windach. Jednak bez nich można było się tu dostać jedynie poprzez podziemną przestrzeń.
Dochodził do tego fakt, że w piwnicy brak było ważnych departamentów, przez co ryzyko infiltracji było bliskie zeru. Stąd też kwestia ochrony była tu w pewnym stopniu pominięta.
Nikt pewnie nie przewidywał, że Punkt X czy sektor PO1‒Z22 kiedykolwiek zostanie otwarty.
‒ Nezumi.
‒ Hm?
‒ Jak myślisz, ile czasu możemy sobie kupić?
‒ Jedną... nie, przynajmniej dwie minuty.
„Dwie minuty? Damy radę zyskać aż tyle?” ‒ Ruch w Punkcie X pewnie został już zarejestrowany przez system ochrony. Mogli w ogóle kupić chociaż dwie minuty, zanim pracownicy zorientowaliby się, że coś się dzieje i podjęli odpowiednie działania?
‒ Inukashi wykorzystuje swoją magię ‒ stwierdził Nezumi. ‒ Pewnie mają tam teraz niezły bałagan.
‒ Bałagan?
‒ Potem zrozumiesz. Festiwal dopiero się zaczyna. W każdym razie, mamy całe dwie minuty. Do naszego użytku.
‒ Dwie minuty, hę...
‒ Prawie jak wieczność, nie sądzisz?
‒ Pewnie, że tak ‒ odpowiedział sucho Shion.
Drugi stopień, 45 stopni; ściana przy schodach, 15 centymetrów, równolegle; jedenasty stopień, 60 stopni. Wspinali się po schodach. Jako że nie mogli po prostu po nich w biec, zajęło im to około minuty i sześciu sekund.
Od tego piętra zaczynała się nadziemna część Zakładu Karnego. Znajdował się tam hol wejściowy, którym wchodząc i wychodząc przewijała się największa masa ludzi. Personel przechodził przez inne bramy niż więźniowie. Stąd rozchodzili się do poszczególnych stanowisk pracy. Im wyższe piętro, tym lepiej było strzeżone.
Oni zaś zmierzali na ostatnie piętro.
Była to najdalsza i najgłębsza część Zakładu Karnego, otoczona wieloma warstwami systemów bezpieczeństwa. Nie zmierzali ku części więziennej, wystającej niczym guz z głównej wieży.
Najgłębsza część Zakładu Karnego. Tam właśnie była Safu.
Shion po prostu to wiedział.
Safu należała do elity, a takich ludzi nie potraktowałoby jak reszty społeczeństwa. Wybrańcy umieszczani byli w najlepszym środowisku edukacyjnym już od najmłodszych lat. Poświęcanie czasu, pieniędzy i pracy w rozwijanie członków tej elity było fundamentalną polisą No.6.
Shion nie mógł sobie wyobrazić No.6 zamykającego członka elity, którego wychowali tak ostrożnie wraz z innymi więźniami. Gdyby została aresztowana ze względu na związek z nim, jego matka Karan od dawna nie byłaby bezpieczna.
A jednak to Safu zabrano, nie Karan.
A więc nie mogła zostać aresztowana przez niego, a przez coś, co zwróciło na nią uwagę miasta. Być może chodziło o to, że należała do elity, nie miała rodziców, a może o to, że była kobietą...
‒ Status Zbioru Próbek... Pamiętam, że w danych Ministerstwa Zdrowia i Higieny była taka sekcja ‒ wyznał im Fura. Próbka. Preparat. Okaz.
No.6 zbierało próbki z miasta, trzymając je w sekrecie. Mieszkańcy byli zabierani i ubezwłasnowolniani. Z całą pewnością miało to związek z plotkami o poruszeniu i anomaliach w mieście.
Tego też Shion był pewien.
Jeśli Safu była próbką spełniającą ich wymagania, mogła być dla nich użyteczna. Potrzebowaliby tylko porządnego sprzętu, mogącego poradzić sobie z tak cenną próbką.
Dlatego właśnie Safu musiała być na najwyższym piętrze, w specjalnej sekcji w najdalszym krańcu Zakładu. Nie miał stuprocentowej pewności, ale prawdopodobieństwo było spore.
Shion poczuł silny dreszcz.
Nie wywołało go No.6, a on sam.
„Jak potraktowałbym cenną próbkę?” ‒ Dreszcze przechodziły go, gdy się nad tym zastanawiał. Miał gęsią skórkę przez myśli, w których występowała Safu.
„Muszę być spokojny i racjonalny. Muszę wytrwać w tym stanie; tego potrzebuję najbardziej, zwłaszcza w niebezpieczeństwie”.
„Nie pozwól się rozproszyć, nie pozwól się oszukać, nie strać wzroku z celu”.
Nezumi go tego nauczył.
Bycie spokojnym oznaczało tłumienie burzy uczuć. Niespokojne fale jego ludzkich emocji napływały bez przerwy do jego serca; jemu zaś udawało się je utrzymać kilka centymetrów pod powierzchnią. Tak właśnie było. Gdyby pozwolił sobie spuścić wzrok z celu i ponieść się uczuciom, pozostałoby z niego tylko stworzenie pozbawione serca.
„A teraz mogę powiedzieć, że nie jestem bez serca? Może jakaś część mnie stała się już kompletnie zimna, a ja po prostu mylę ją ze spokojem”.
Zacisnął zęby.
„Nie daj się rozproszyć, nie daj się oszukać, nie spuszczaj wzroku z celu. I nie wałęsaj się”.
„To nie czas na gubienie drogi”.
Usłyszeli kroki. Dwie pary. Cięższe i lżejsze.
‒ Dlaczego tak okropnie śmierdzi? Nie mogę tego znieść. ‒ Dwóch mężczyzn w białych płaszczach zbiegło ze schodów. Obydwaj przytykali chusteczki do nosów. Człowiek o cięższych stopach zdawał się mieć około czterdziestu lat; jego towarzysz zaś wciąż był młody i chudy.
Shion przykucnął w cieniu poręczy. Mężczyźni zatrzymali się tuż przed jego oczami i odetchnęli głęboko.
‒ Chyba zemdleję. Co to, do diabła, za smród? ‒ burknął mężczyzna w średnim wieku.
‒ Wygląda na to, że roboty sprzątające się zepsuły. Zamiast sprzątać, wszystko rozrzucają, a przynajmniej tak słyszałem ‒ odpowiedział młodszy, pocierając brew. Starszy mężczyzna zdecydowanie nie czuł się zbyt dobrze, wnioskując z jego pozbawionej wszelkich kolorów twarzy.
‒ W tym smrodzie po prostu nie da się niczego skończyć. Czuję się jakby nos miał mi odpaść ‒ narzekał.
‒ Nieznośne, czyż nie? Podejrzewa pan może, że to z powodu... wie pan, tego?
‒ Tego?
‒ Dziś jest Święty Dzień. Pewnie to jakaś kara boska za to, że pracujemy w święto.
‒ Nic nie da się na to poradzić. Kiedy pracujesz dla organizacji badawczej, nie możesz dostawać wolnego za każdym razem, kiedy dostaje je cała reszta. Chociaż to raczej nienaukowe z twojej strony, mówić o rzeczach takich jak „kara boska”.
‒ Rzeczywiście ‒ mężczyzna ucichł na chwilę. ‒ Ale ostatnio czuję, że zaczęło mnie to prześladować...
‒ Prześladuje cię? Co takiego?
‒ ...Myśl o tym, że może pewnego dnia Bóg postanowi nas ukarać. To, że jeśli nadal będziemy tak żyć, prędzej czy później będziemy musieli za to zapłacić.
‒ Co? A kto niby mógłby nas za coś ukarać? Jesteś pewien, że ten smród nie utrudnia ci trzeźwego myślenia? ‒ powiedział sarkastycznie starszy. ‒ ...Słuchaj mnie teraz: nawet jeśli będziesz miał jakieś nienaukowe myśli, nie wypowiadaj ich na głos, bo zarobisz sobie na reputację bezwartościowego obywatela. I będziesz mógł zapomnieć o karierze naukowca.
Młodszy mężczyzna wzruszył ramionami i zapadła cisza.
Shion odwrócił się do Nezumiego i spojrzeniem dał mu znak. Nezumi zareagował niemal dokładnie w tym samym momencie. Wykręcił rękę stojącego przed nim mężczyzny i przycisnął nóż do jego gardła. Shion również wyskoczył i wykręcił ramię młodszego z naukowców za jego plecami.
‒ C‒co...
‒ Ani drgnij. Bądź cicho. Wydaj dźwięk, a zginiesz. ‒ Głos Nezumiego był niski, ciężki i zimny. Przemawiał tonem mordercy. Wzbudzał w ludziach strach i skutecznie zapobiegał wszelkim próbom oporu.
Shion po raz kolejny spotkał się z faktem, że Nezumi był niesamowicie dobrym aktorem.
‒ Ty też ‒ wyszeptał do ucha młodszego mężczyzny. Choć nie poszło mu tak dobrze jak Nezumiemu. Jednak w przypadku Nezumiego, dużą rolę odgrywał zarówno jego głos jak i srebrny nóż. Żaden z mężczyzn nie miał zamiaru się wyrywać. Stali sztywno jak kłody. Tylko ich nogi lekko dygotały.
‒ Drzwi na prawo ‒ odezwał się Shion. ‒ Przytrzymaj identyfikator, który ma na piersi, przy sensorze.
Nezumi kiwnął głową i umieścił naukowca przed drzwiami, z ramieniem wciąż skręconym za plecami. Sensor wbudowany w górną część drzwi aktywował się i wyłączył zamek.
Drzwi otworzyły się lekko.
‒ Przebieralnia ‒ powiedział Nezumi.
‒ Tak.
‒ Doskonale. Idealne miejsce na ukrycie tych dżentelmenów ‒ Jeszcze zanim skończył mówić, Nezumi obrócił się szybko i wbił pięść w brzuch człowieka, którego więził chwilę temu. Shion popchnął naprzód młodszego. Ten potknął się o własne stopy. Ostrze w dłoni Nezumiego zawisło nad jego szyją. Wszystko zdarzyło się w mgnieniu oka.
Obydwaj mężczyźni zostali wgniecieni w podłogę bez wydania najmniejszego dźwięku.
Zdjęto im kitle i zamknięto ich w ich własnych szafkach. Shion pomyślał przez chwilę, że on i Nezumi muszą przypominać teraz zbiegłych bandytów. Nie czuł się z tym dziwnie ani nie miał wyrzutów sumienia. Jeden szczebel wyżej, jeden krok naprzód. Tak właśnie to określał. Wsunął ręce w rękawy białego płaszcza.
‒ Jak wyglądam? ‒ Nezumi zakręcił się w swoim kitlu.
‒ Całkiem nieźle.
‒ Dzięki. Nadałyby się na kostiumy sceniczne. Chociaż po bokach trochę zwisają. To jak? Te identyfikatory są jak nasze przepustki, czy co?
‒ Tak ‒ odpowiedział Shion. ‒ Drzwi się otworzyły, więc co do tego mamy już pewność. ‒ Domyślił się, że nawet No.6 nie kłopotałoby się z zaszczepianiem chipów każdemu pracownikowi Zakładu. Chociaż umieszczenie ich w ludzkich ciałach mogłoby naprawdę wiele utrudnić. Jeśli miasto miało praktykować coś takiego, zaczęłoby od ludzi, którym nie musiałoby takich chipów zabierać, a więc po pierwsze – więźniom. Potem przyszłaby kolej na posiadaczy najbardziej poufnych informacji ‒ tych, którzy mogli dostać się na najwyższe piętro.
Zgadł wcześniej, że pozostały personel będzie używał identyfikatorów, które wyróżniałyby się na pierwszy rzut oka.
Miał rację.
Z tymi identyfikatorami mogli dojść całkiem daleko.
Shion i Nezumi nawiązali kontakt wzrokowy. W tych szarych oczach nie było widać żadnych emocji. Shion z jakiegoś powodu poczuł przez to ulgę. Nieważne, w jakiej znalazłby się sytuacji, miałby to niezachwiane i pewne spojrzenie po swojej stronie. Dla Shiona było niczym filar. Wspierający go przez cały ten czas.
Shion zamknął szafkę.
„Nie, Shion. Od tego miejsca to ty będziesz wyznaczał drogę. Zamiast być rufą, zostaniesz dziobem tego okrętu”.
Wyszli na korytarz. Odór gnijących śmieci przenikał wszystko dookoła.
‒ Hej, co jest? Co to za zapach?
‒ W całym budynku go czuć.
‒ Słabo mi. Chyba zaraz zemdleję.
Ludzie wybiegali na korytarze, zbiegali ze schodów przyciskając dłońmi chusteczki do ust. Niektórzy byli bledsi od otaczających ich ścian. Inni mieli krople potu na czołach, kolejni zaś bliscy byli płaczu.
Shion uniósł brew, nie przez zapach, ale przez zamieszanie. Niewątpliwie odór był okropny, ale czy powinno się przez to tak unosić?
Przy zapachu roznoszącym się nad targowiskiem w Zachodnim Bloku, ten był niemal jak łąka latem. Tamten smród był znacznie mocniejszy i o wiele bardziej odrażający. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Ludzie wściekali się w nim, rozmawiali, pili, czasem śmiali i płakali. Żyli tak każdego dnia.
Ale to, to było tylko...
‒ Naprawdę, za grosz odporności ‒ mruknął Nezumi, jakby czując, co dzieje się w sercu Shiona.
„Żadnej odporności. Cóż, to chyba prawda”.
Dezynfekcja, usuwanie zapachu, kontrola wilgotności ‒ sztuczny budynek z wygodnym środowiskiem pracy naturalnie oznaczał pozbywanie się wszystkiego, co nieprzyjemne. No.6 otrzymało nazwę Idealnego Miasta, Świętego Miasta za oczyszczanie i niszczenie wszelkich śmieci, odpadków, bakterii, wirusów, zapachów, odorów i hałasów ‒ absolutnie wszystkich.
No.6 miało własne standardy i nie tolerowało niczego ani nikogo, kto się w nich nie mieścił. Pozbywało się nie tylko hałasu czy bakterii, ale również i ludzi. Odcinało ich bezlitośnie. Większość więźniów Zakładu Karnego nie była przestępcami w dosłownym tego słowa znaczeniu; po prostu przekroczyli normy wyznaczone przez Święte Miasto. Nie zadeklarowali mu swej lojalności albo po prostu się sprzeciwili. Liczba ludzi, których uwięziono z tego powodu, musiała być naprawdę ogromna. Resztę stanowili ci, którzy popełnili zbrodnie z ubóstwa czy głodu. A pod ziemią z bólu skręcali się mieszkańcy Zachodniego Bloku.
Zniszczyć wszystko co niechciane, bez wyjątków.
Taki był właśnie świat No.6.
Wszystkie rezultaty jego polityki zamknięte w tym jednym miejscu.
Jakikolwiek słaby zapach wystarczył, by ludzie zareagowali paniką. Oznaczało to, że fizyczna odporność mieszkańców, zarówno jak i miasta, była niebezpiecznie słaba.
Jakże byli delikatni.
Czyżby Nezumi przewidział tą słabość? Była przecież tylko małą, niemal niezauważalną rysą. Ale nawet rysa dość mała, by zostać przeoczona, mogła stać się zapalnikiem bomby.
Ta słabość, defekt w obronie, mógł przypieczętować los No.6.
„Czyżby i tego domyślił się Nezumi?”
Shion nie wiedział.
Doszło do niego jak niewiele o nim wie. Myślał, że zobaczył jego przeszłość, że dowiedział się, jak się wychował, ale...
Nie wiedział. Znał go w takim samym stopniu jak w dniu, w którym się spotkali.
Nezumi był niemal jak głęboki las.
Nieważne jak głęboko się w niego zapuścił, nigdy nie mógłby objąć całego wzrokiem. Tu rosły kępy kwiatów; tam gałąź uginała się pod ciężarem owoców. W jednym miejscu strumień wybijał się spod ziemi, zaś w innym słychać było jego delikatny szum. Choć łatwo było dotrzeć do takich miejsc, stanowiły one maleńką cząstkę całego ogromu puszczy. Może i wyszedłby spośród drzew na klif. A może napotkałby bestię. Mógł również znaleźć się w kompletnie nieznanym sobie miejscu. Nie miał pojęcia.
Nieważne jak daleko by nie zabrnął, Nezumi nigdy całkiem by się przed nim nie odsłonił. Im bardziej się zagłębiał, tym mniej mógł się dowiedzieć.
„Przeszedłem i zgubiłem się w nieskończonym lesie. Unoszę się jak mieszanka bólu i radości”
W kieszeni Shion znalazł bawełnianą chusteczkę. Użył jej do zakrycia ust i nosa. Nie chodziło mu o ochronę przed smrodem; chciał ukryć swoją twarz. W ten sposób spadało ryzyko ich wykrycia. Nezumi również przycisnął chusteczkę do ust.
Wspięli się po schodach. Odór miarowo narastał. Zaś alarmy bezpieczeństwa nie miały zamiaru się wyłączyć.
Rozległ się dźwięk wypuszczanego powietrza, a stopy Shiona zamarły. Kropla potu spłynęła po jego skroni.
‒ Rozpoczęcie usuwania odoru. Zainicjowano procedurę filtracji powietrza. Poziom operacyjny: 8,5. Stan powietrza w budynku powróci do normy za około dwie minuty i szesnaście sekund.
Ogłoszenie wypowiedział mechaniczny głos, imitujący żeński alt. Pyzaty mężczyzna za Shionem wypuścił dużo powietrza. Shion również odetchnął cicho w chusteczkę.
‒ Dzięki niebiosom, jesteśmy uratowani. Ten smród to tortura.
‒ Nie wydaje mi się, żebym zniosła to jeszcze całe dwie minuty. ‒ Za mężczyzną stała równie szeroka kobieta, której twarz wykrzywiała się ze zniesmaczeniem. Jej skóra była bez skazy, a czerwone, wystające usta dziwnie pociągające. Shion i Nezumi spróbowali prześlizgnąć się cicho.
‒ Och... hej, wy dwaj! ‒ zawołał mężczyzna. Serce Shiona podskoczyło.
Bum, bum. Bum, bum.
Jego puls przyspieszał boleśnie. Pot zalewał mu twarz.
Nezumi obrócił głowę, wciąż przyciskając chusteczkę do ust.
‒ Tak?
‒ Dokąd idziecie?
‒ Chcemy... wracać do pracy.
‒ Na trzecie piętro?
‒ Tak... Trzecie piętro. ‒ Nezumi zakaszlał lekko.
‒ Tam u góry odór jest okropny ‒ stwierdził mężczyzna. ‒ Lepiej zejdźcie na dół. Sugerowałbym unikać przez chwilę tego miejsca. Nie wyobrażam sobie, żebyście skończyli teraz jakiekolwiek zadanie.
‒ ...Nie możemy za bardzo wychodzić. Musimy się teraz pospieszyć przy pracy...
‒ Pospieszyć? Na trzecim piętrze?
‒ Tak...
‒ Ale trzecie piętro służy do zestawiania zasobów i obsługiwania systemów. Z jakiej jesteście sekcji?
‒ Zarządzanie Higieną ‒ odpowiedział Shion. Zobaczył mapę w głowie.
Domyślił się przez rozkład obwodów elektrycznych, że trzecie piętro jest ostatnim z ogólnodostępnych. Od czwartego, specjalnego piętra, obwody zaczynały tworzyć straszliwe pajęczyny. Piętro to połączone było ze skrzydłem, w którym przetrzymywano więźniów. Mobilne bariery ustawione były w równych odstępach na korytarzach, a liczba sensorów była niemal trzy razy większa niż na normalnych piętrach.
Większość pracowników Zakładu mogła dotrzeć najwyżej na trzecie piętro. Nie mieli potrzeby wchodzić wyżej. Jakie sekcje się tam znajdowały? Jeśli dobrze pamiętał, departament Zarządzania Higieną znajdował się gdzieś w dalekim kącie.
‒ Źródło tego zapachu nadal nie zostało zidentyfikowane ‒ powiedział z wahaniem Shion. ‒ My z Zarządzania Higieną mamy teraz stan lekkiej paniki. Nie ma żadnych danych o obcych ciałach z zewnątrz, więc jest możliwość, że coś poszło nie tak w budynku...
‒ Och, doprawdy? Z danych dostarczonych przez główne systemy wynika, że roboty sprzątające się popsuły i zaczęły rozrzucać wszędzie śmieci. To nie to?
‒ Ach, cóż, to... ‒ Zaplątał mu się język. Nezumi odpowiedział niskim, zachrypniętym głosem.
‒ Smród wydaje się być za silny. Przeprowadzamy szybkie śledztwo, by dowiedzieć się, czy w śmieci coś się przypadkiem nie wmieszało. W końcu nie mieliśmy jeszcze żadnych spraw... prawdę mówiąc, chyba chcemy zabłysnąć.
‒ Hm. Rozumiem. Ale czy zawsze w tej waszej sekcji były takie młodziki?
‒ Nie jesteśmy... aż tak młodzi ‒ wydukał Shion.
Mężczyzna pochylił szyję, by mu się przyjrzeć.
‒ Co się stało z twoimi włosami? Są całe białe.
Shion nie mógł znaleźć żadnych słów. Zapomniał o swoich włosach ‒ białych, niemal przeźroczystych. Bez wątpienia niesamowicie rzucały się w oczy. Gdyby powiedział, że się taki urodził, ludzie zrobiliby się pewnie jeszcze bardziej podejrzliwi.
„Co zrobić?”
‒ Cóż, ja... próbowałem je ufarbować...
‒ Och, jak ładnie ‒ uśmiechnęła się kobieta. ‒ Są bardzo ładne. Takie miłe i błyszczące. Czego do nich użyłeś? Opowiedz mi.
‒ Sara, przestań z nim flirtować.
‒ Słucham? Flirtować? To dopiero niegrzeczne. Nie rozumiem, dlaczego nie możesz być odrobinę bardziej uprzejmy. Och, ten zapach. Mam go dość, tak samo jak i ciebie.
‒ Czekaj... hej, Sara! Co to miało znaczyć? Hej! Czekaj chwilę, Sara. Czekaj! ‒ Mężczyzna wytarł pot z brwi i podążył za kobietą.
‒ Sprzeczka kochanków, daję głowę. Ten facet pewnie próbuje podrywać wszystkie, jakie mu się nawiną. Może i nawet w pracy ‒ Nezumi wzruszył ramionami. ‒ Ale to nam uratowało tyłki.
Gdyby ten człowiek dalej ich wypytywał, mieliby problemy.
‒ Polepszyłeś się w kłamaniu. Chociaż jeszcze spora droga przed tobą do perfekcyjności.
‒ Do pięt ci nie dorastam. Chyba potrzebuję znacznie więcej treningu.
Trzecie piętro składało się z białych ścian i posadzek. Choć było całkiem czyste, nikogo na nim nie było.
‒ A więc to pomieszczenia Głównych Systemów? ‒ spytał Nezumi.
‒ To z lewej. Pomieszczenie ze szkła. Nezumi, kamera bezpieczeństwa jest tuż nad tobą. Nie patrz na nią. Uważaj. Na suficie będzie też kamera o widoczności 360 stopni, po twojej prawej zaraz po tym jak tam wejdziesz.
‒ Przyjąłem.
Wentylacja usuwająca odór ewidentnie pracowała już na pełnych obrotach, a smród zmalał na tyle, że nie dawał się już ludziom w takim stopniu we znaki. Zamieszanie zaczynało cichnąć.
Szklane drzwi otworzyły się automatycznie, a chudy mężczyzna z wystającym podbródkiem wyszedł, niosąc odkurzacz. Wyglądał na chorego; patrzył martwymi oczami i był okropnie blady.
‒ Zrobiłem to... naprawdę to zrobiłem ‒ słyszeli jak mruczy pod nosem przechodząc obok nich. ‒ Zrobiłem to... ale... należało im się... należało im się...
‒ Idź stąd jak najszybciej ‒ wyszeptał Nezumi do jego pleców. Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na niego chyłkiem.
‒ Mówiłeś coś?
‒ Kazałem ci stąd iść. Nie grzeb się.
‒ Ty...
‒ Dobrze się spisałeś. Dobra robota ‒ Jego ton brzmiał jak król chwalący poddanego. Mężczyzna zamrugał. Jego jabłko Adama podskoczyło, gdy przełykał ślinę.
‒ Kim... jesteś?
‒ Jestem wdzięczny. A teraz się stąd zbieraj. ‒ Nezumi posłał mu uwodzicielski uśmiech i powoli skierował się do pomieszczenia Głównych Systemów. Nie wyglądał jakby mu się spieszyło. Jego kroki odpowiadały krokom uczciwego pracownika powracającego do pracy.
Alarm nadal się nie wyłączał.
„Jeszcze jest dobrze” ‒ Shion zacisnął dłoń w pięść. Czuł na niej pot. Szło im lepiej niż się spodziewał. Jeśli dalej miałoby tak być, może i mogliby dać jakoś radę.
„Nie, nie spuszczaj gardy. Nawet jeden moment nieuwagi może kosztować nas życia”.
Podążając za krokami Nezumiego, Shion również wszedł do pokoju, utrzymując doskonale zwyczajny krok i tempo.
Znaleźli się w sporym pomieszczeniu, podzielonym przez czyste ścianki ze wzmocnionego plastiku. Obie sekcje najbliższe Shionowi i Nezumiemu były puste. Nikogo tam nie było. Te dalsze także nie wykazywały śladu cudzej obecności. Pewnie pouciekali, nie mogąc znieść zapachu. Jednak teraz, gdy odór był już w dużym stopniu usunięty, ludzie powinni zacząć wracać.
‒ To musi być strefa zarządzania wentylacją. A...
‒ Przycisk do otwierania i zamykania Punktu X też gdzieś tu powinien być. ‒ Wzrok Nezumiego skupił się na prawym górnym rogu panelu kontrolnego. Mały, okrągły przycisk. Wyróżniał się niemal tanim odcieniem zieleni. Nie pasował do tych wszystkich przełączników i paneli dotykowych.
‒ A, tak ‒ odezwał się Shion. ‒ Wszystkimi wejściami i wyjściami zarządza się właściwie za tamtą ścianą, a jedyny wyjątek stanowi Punkt X.
‒ To dziwne?
‒ Nie. Tak jak mówiłeś, te drzwi są nie do sforsowania. Nigdy się nie otworzą. No.6 nie brało pod uwagę, że ktoś mógłby kiedyś przez nie wejść. Oczywiście, od swojej strony też nie mieli zamiaru ich otworzyć. Więc ten przycisk właściwie nie miał dla nich znaczenia. Dlatego nie robiło im różnicy, gdzie go upchną. W końcu i tak nie było sensu na niego uważać.
Gdy mówił, Shion naciskał wielki ekran w centrum panelu kontrolnego. Oczywiście wiedział, że zostawi na nim odciski, ale ekran nie funkcjonowałby, gdyby nie dotknął go bezpośrednio. Włączyłyby się zabezpieczenia, a system zostałby odcięty.
‒ To prawda ‒ odpowiedział Nezumi. ‒ To pobłażliwość wynikająca z samozadowolenia. No.6 myśli, że nic na tym świecie nie może mu zagrozić. Śmieszne, nie sądzisz?
Punkt X został stworzony, kiedy Rou zamknięto pod ziemią, choć wtedy były tam pewnie jeszcze jedynie maleńkie groty. Jaskinie same w sobie były więzieniem. A wtedy Zakład Karny zbliżył się nieco do swej obecnej formy ‒ wzniosło się więzienie znacznie lepiej zabezpieczone niż jaskinie. Podziemia, Rou i inni więźniowie zostali kompletnie zapomniani. Albo to, albo ich istnienie zostało po prostu wymazane.
Pozostały tylko drzwi.
Ekran ukazał system wentylacyjny Zakładu Karnego.
‒ Nezumi, spójrz na to. ‒ Pewne schody prowadziły z czwartego piętra na piąte, i aż na samą górę.
Każdy stopień miał 120 milimetrów głębokości i 240 milimetrów wysokości. Dość strome zbocze. Schody były zarazem ledwie dość szerokie dla jednej osoby, by się wspiąć.
Nezumi wbił w nie wzrok.
‒ Co to?
‒ Schody do budowy i napraw. Wszystko jest zazwyczaj regulowane komputerowo, ale raz na jakiś czas pewnie potrzebowaliby ludzkich rąk. Chyba po to w ogóle je zrobili. Chociaż nie wydaje mi się, żeby używano ich często.
Delikatne westchnienie uciekło z ust Nezumiego.
‒ Nie miałem pojęcia, że było tu coś takiego. Wiedziałeś o tych schodach cały czas?
‒ Nie, po prostu zgadłem ‒ powiedział Shion. ‒ Znalazłem to, kiedy po raz pierwszy oglądałem plan. Była tam dziwna pusta przestrzeń.
‒ Nie zauważyłem.
‒ To w ścianie. Zobaczyłem wąską przestrzeń pomiędzy ścianami wewnętrznymi a zewnętrznymi. Akurat ta część była większa niż pozostałe.
‒ Więc zauważyłeś coś, co ja przeoczyłem.
‒ Tak.
Tsk, dźwięk zdenerwowanego cmoknięcia.
‒ I co, powitają nas tam jak w parku rozrywki? Nie ma żadnych mechanizmów ochronnych?
‒ Nie wiem. Ekran pokazuje jedynie system wentylacji. Nie mogę stwierdzić nic więcej.
‒ Mówiłeś, że to była pusta przestrzeń. Nic nie było tam napisane?
‒ Nic.
‒ A co z drzwiami? Jeśli są schody, muszą do nich prowadzić jakieś drzwi.
‒ O tym też nic nie wiem. Nie ma tu nic, co mogłoby mnie naprowadzić na ich ślad.
‒ No to nie mamy następnego ruchu.
To prawda, jednak mimo to musieli iść naprzód. A skoro nie mogli użyć centralnych schodów czy windy, to była ich jedyna ścieżka.
Shion wgapiał się w plan dość długo, by usłyszeć jak jego głowa pulsuje, zapamiętując całą jego strukturę. Tylko do tego doszedł.
Ich chipy wyżej już nie mogły ich doprowadzić. Musieli postawić stopy na tych schodach, używając wszelkich dostępnych środków. Gdyby tylko mogli pokonać schody jednym krokiem. Komputer‒matka znajdował się na ostatnim piętrze. Musieli się tam dostać. Musieli tam dotrzeć, cokolwiek by się nie działo.
To była ich jedyna droga.
Właściwie Zakład Karny był niczym prototyp No.6. Wszystkie informacje, działania, funkcje i dane z monitoringu najpierw przechodziły przez procesor komputera‒matki. A to oznaczało, że władza spoczywała w rękach tego, kto mógł kontrolować Matkę bez ograniczeń.
Doskonała hierarchia, w której król ma władzę absolutną ‒ to właśnie chcieli stworzyć. A była to niezwykle rozległa, a zarazem głupia ambicja.
Ludzie mogli kontrolować maszyny. Mogli posiadać i udoskonalać urządzenia. Używać ich jak tylko chcieli. Ale niemożliwym było dla ludzi władanie innymi ludźmi. Nawet imperia, stojące dumnie przez tysiąc lat, upadały po tym milenium. Ludzie nie mogli rządzić innymi ludźmi. System zawsze zostałby zniszczony.
Shion nauczył się tego poza No.6. Ci wewnątrz ‒ rządzący No.6 ‒ raczej nie mieli na to okazji. Dlatego nadal wierzyli w iluzję, że wszystko mogą podbić.
Byli głupcami. Ale właśnie ta głupota otworzyła drzwi intruzom. Jeśli udałoby im się dotrzeć do komputera‒matki, mogliby dowiedzieć się, gdzie zamknięto Safu i zniszczyć cały Zakład Karny, choćby w ciągu sekundy.
Z tak scentralizowanym systemem jak ten, gdzie wszystko koncentruje się w jednym tylko punkcie, wszystkim, co musieli zrobić, było uderzenie w ten punkt.
Delikatność No.6 i tam się ukazywała.
Palce Shiona przyspieszyły. Ekrany zmieniały się jeden po drugim.
Bariery na czwartym piętrze. Jakoś musieli je ominąć. Trzeba się było przebić przez otwartą przestrzeń zanim ściany zdążyły się zamknąć i odciąć drogę ucieczki.
„A żeby to zrobić...”
W jego umyśle zapanował chłodny spokój. Jedynie palce poruszały się, kończąc jedno zadanie po drugim.
‒ Hej, coś tu nie gra ‒ krzyknął mężczyzna w boksie obok. Kilku pracowników zdążyło już powrócić. ‒ Dioda aktywności Punktu X jest włączona.
‒ Punktu X?
‒ W sektorze PO1‒Z22. Drzwi się otworzyły i zamknęły. Zapisało się.
Wysoki, młody mężczyzna przechylił głowę w zamyśleniu.
‒ PO1... to pod ziemią. Mieliśmy tam w ogóle jakieś drzwi? Jesteś pewien, że to nie jakiś błąd komputera? Może smród był tak silny, że aż ci oprogramowanie padło? Haha.
‒ Nie żartuj sobie z tego ‒ kłapnął na niego drugi, a ten zamknął usta. ‒ Dwie minuty i czterdzieści sekund temu. Przed chwilą. Drzwi do Punktu X otworzyły się w samym środku tego zamieszania.
‒ Coś w tym złego? Drzwi powinny się otwierać, prawda?
‒ To nie jest jedno z głównych wejść. Ani wyjście awaryjne. Nawet pracownicy go nie używają.
‒ Och. To do czego w ogóle prowadzi?
‒ Nie wiem. Nigdy o tym nie słyszałem. Ale to oznacza, że drzwi, które miały pozostać zamknięte, otworzyły się. To...
Dowodem na fakt, że zbliżała się chwila odkrycia ich obecności w budynku, była dla chłopców stłumiona konwersacja dwóch mężczyzn.
‒ Nasz czas minął. ‒ Nezumi rozpiął guziki swojego kitla. Shion również wstał.
Dwie minuty, czterdzieści sekund. Znacznie dłużej niż się spodziewali. Zdawało się, że fortuna jeszcze ich nie opuściła.
‒ Och... hej! Wy tam! ‒ Człowiek z obrzydliwą nadwagą stał tuż przed nimi, blokując drogę wyjścia. ‒ Co wy tu robicie? Kim jesteście?
Nezumi rzucił w niego swoim fartuchem, który wylądował na jego głowie i owinął się wokół niego. Mężczyzna wymachiwał rękami i rzucał się. Nezumi podstawił mu stopę. Człowiek upadł na bok z głośnym dźwiękiem, wydając stłumiony jęk.
‒ Proszę wybaczyć ‒ Nezumi stanął na niego i wyszedł na korytarz. Shion podążył za nim i przeskoczył nad wielkim cielskiem.
‒ Co to było?
‒ Ktoś... intruz! Ktokolwiek, pomocy!
‒ Co? Gdzie ten alarm?
Wściekłe buczenie wzniosło się za nimi.
‒ Nezumi, po schodach na górę.
‒ Jasne.
Jeśli sensory złapią jakichkolwiek intruzów, alarm sam ucichnie. Czy uda im się dotrzeć na czwarte piętro, zanim hałas zniknie?
Światło na schodach stało się czerwone. Ściany mające podzielić korytarz zaczęły się wysuwać.
Były szybkie.
‒ Shion, głową naprzód.
Nezumi i Shion zanurkowali w ciasną przestrzeń.
==Koniec rozdziału 1==
Yayz, nie mogłam się doczekać~
OdpowiedzUsuńKocham to anime, ale powieść jest 100 razy lepsza. Aż sobie zgrałam na e-booka i czytam jak nie mam dostępu do kompa. >3
o miło xD a jak zaraz wyświetlenia podskoczyły xD
UsuńHa! Wróciłam! Tęsknił ktoś? Nie? Nieważne!
OdpowiedzUsuńO Bożż,rozdział genialny,muszę więcej bo zwariuję(to nie prawda,już od dawna jestem wariatką...)
Mówiłam już że was kocham?
Dziękuję,dziękuję,dziękuję i czekam na następny rozdział z niecierpliwością wypatrując Yandare Shion'a*-*
też wypatruję yandere Shiona, choćby to po żeby śmiać się z reakcji Nezumiego xD
UsuńTo powieść jest boska!!! Niemogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńOch, ave!~~ Ostatnio znów często to mówię.
OdpowiedzUsuńDobra, czytamy! 13:48
14:07, skończyłam!
Fajny ten rozdział, bardzo! I ja już myslę "to tu będzie yandere Shion?!" a tu koniec. :C Cóż, wyczekuję na to w następnym rozdziale! : D
rozczaruję cię, będzie Safu i Inukashi xD o, i Elyurias przemówi. Niestety tylko do tej bezużytecznej baby, ale zawsze coś xD
Usuńa to dupa. xD
UsuńWidzę, że rozdzialik nowy jest, w nocy przeczytam. Weź, wiesz że myślałam, że to jest ten nowy? O_O Byłam pewna, że czytałam wszystkie, lol. XD