Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 16 sierpnia 2012

Tom VII: Rozdział 3


((Ladies and Gentlemans~! oto mamy nowego rekordzistę w kategorii ,,najkrótszy rozdział''~ wyróżnia się faktem, że jest nad czym fangirlować. I to chyba wszystko, ale w końcu chłopcy wynagrodzą wszystkie niedogodności *^* a skoro jeszcze nie skończył się czwartek, to chyba warto było czekać na nowy rozdział, czyż nie?))


Rozdział 3

Głos rozsądku


...ale to on, będąc sprowokowany i zaszczuty przez szybki atak, powinien stać się głosem rozsądku. Sprzeciwiając się narastającemu w nim wściekłemu apetytowi zemsty. I dopiero,  gdy mu uda się zapanować nad wewnętrzny konfliktem, znacznie lepiej sobie poradzi z zaistniałą sytuacją. 

Montaigne, Próby, Księga 2, Rozdział XI 



Zasuwy zamknęły się.

Shion szybko się odwrócił. Przed nim rozciągał się długi ograniczony turkusowymi ścianami korytarz. Podłoga wyłożona błyszczącym, gładkim materiałem lśniła nieskazitelnym blaskiem, przypominając mu czystość szpitali.

Jednak w przeciwieństwie do szpitali, tam nie było żadnych drzwi ani okien.

Zdawało mu się, że został zamknięty w szczelnym pudełku. Nie, to bez wątpienia było bardzo szczelnie zapieczętowane pudełko. Pomiędzy miejscem, w którym się znajdował, a skrzydłem więziennym przed nim, znajdowały się jeszcze trzy bariery. Gdyby wszystkie opadły, pudełko podzieliłoby się na maleńkie części.

Części te zostały zaprojektowane do zatrzymania więźniów, jeśli nie do pozbycia się ich na miejscu.

Bariery, dalekie od bycia zwykłymi ścianami, przewodziły prąd pod wysokim napięciem. Ten piękny kolor, bliski barwnikowi indygo, był kolorem sali egzekucyjnej.

Alarm ucichł.

Bariery zaczęły schodzić w dół.

 – Nezumi, biegnij. Musimy przez nie przejść.

Nezumi odbił się od ziemi. Schylił się pod pierwszą barierą. Druga była w połowie osunięta; ostatnia pokonała już dwie trzecie drogi w dół.

 – Ech, czemu?

Shion i Nezumi dotarli do końca korytarza zanim trzecia bariera całkiem się zatrzasnęła.

 – Powiedz mi, Shion – zapytał Nezumi. – Czemu te bariery są aż tak powolne? Z taką prędkością bez większego wysiłku można przez nie przejść.

 – Może i... tobie... łatwo... – wydyszał Shion. Jego serce waliło w akcie sprzeciwu przeciw pokonaniu całego korytarza na jednym wdechu. Nie mógł oddychać. Zdecydowanie wyczyn ten nie był dla niego prosty – prawie osiągnął swój limit. Gdyby bariery zamknęły się o sekundę wcześniej, Shion zostałby złapany i przecięty na pół przez jedną z nich.

 – Ale taka prędkość naprawdę nie ma sensu. Co się stało?

 – Ten przypadek... to dzięki... temu bałaganowi ze smrodem...

 – Co masz na myśli?

 – Skopiowałem i wysłałem... sygnał alarmowy z komputera na trzecim piętrze... do systemu monitoringu na czwartym. Razem z sygnałem dezaktywacyjnym. A zaraz potem sensory nas wykryły... i jeszcze raz powiadomiły system o alarmie. Aktywacja, dezaktywacja i ponowna aktywacja...

 – Rozumiem. To musiało chwilę zająć. Ale nie pojmuję, jak mogłeś uwinąć się z tym w tak krótkim czasie. Trzecie i czwarte piętro mają inne systemy operacyjne, prawda?

 – ...Taa, cóż, udało mi się. – Shion nie spodziewał się, że pójdzie mu tak łatwo. Wymyślił to i spróbował ot tak, ale i jego zaskoczył fakt, że tak prosta taktyka zadziałała przeciwko zaawansowanemu, dobrze opracowanemu systemowi obronnemu.

„Zupełnie jakby przyłożyła się do tego Boska ręka”.

„Boska ręka?” 

„Czyżby ktoś wysłał nam pomoc?”

„To absurd, nie ma mowy, żeby zdarzyło się coś takiego. Ale...”

Shion.

„Słyszałem głos Safu, wzywający moje imię”.

„Safu?”

„Niemożliwe, musiało mi się przesłyszeć”.

Nezumi zmrużył oczy. Błyszczące w nich iskry poruszyły się.

 – No to, które teraz drzwi?

 – Z tyłu w rogu, po prawej.

Nezumi przejechał dłonią po ścianie.

 – Och, tu. – Niemal niemożliwym było odróżnienie jej od turkusowej ściany, ale z całą pewnością przebiegała po niej cienka szpara. – Nie ma żadnej klamki ani czujnika. Jak masz zamiar to otworzyć?

Faktycznie, nie było żadnej klamki ani czujnika. A gdy ukończono montaż systemu operacyjnego, te drzwi najwyraźniej wyszły z użytku i straciły swoje znaczenie.

 – Poszukaj staromodnego zamka – zasugerował Shion.

 – Ojej. To dopiero beztroskie z ich strony.

Nikt nie mógłby zajść tak daleko bez działającego chipu identyfikacyjnego. A nawet gdyby, nikt nie zwróciłby uwagi na te drzwi. No.6 był pełen kaprysów.

 – ...a więc może i da się to otworzyć całkiem łatwo. Ach... tak jak mówiłeś. Widzę dziurkę od klucza. Wygląda na to, że włamię się bez problemu.

 – Dasz radę to zrobić, Nezumi?

 – Prawdopodobnie. Nie mogę pozwolić, żebyś zagarnął dla siebie całe światło jupiterów. Ale przedtem chyba będziemy musieli zająć się tamtymi.

 – Eh? – Shion spróbował się odwrócić, jednak zamiast tego został pchnięty w ramię. Zesztywniał.

Świst.

Promień światła przebiegł przed oczami Shiona. Uderzył w ścianę, zostawiając na niej mały, spalony ślad.

 – No, no, no. Spójrzcie, co zrobiliście biednej ścianie, a była taka błyszcząca. Wisicie jej chyba przeprosiny, czyż nie? – Nezumi opuścił ramiona z fałszywym rozczarowaniem.

Stało przed nimi trzech uzbrojonych strażników. Wyglądali na wojskowych – nosili mundury w kolorze piasku i wysokie, mocne buty. Dwie lufy wymierzone były w Nezumiego, a jedna w Shiona.

 – Nie ruszać się! Ręce do góry!  – Mężczyzna w środku postawił krok naprzód z wycelowaną bronią.

 – Eh? – odezwał się Nezumi z udawanym zaskoczeniem. – Och, hej, zaczekałbyś chwilkę? Masz zamiar zastrzelić mnie tu na miejscu? Nie zapędzasz się lekko? Wolałbym najpierw wezwać adwokata.

Mężczyzna bez słowa położył palec na spuście.

 – Jesteś tego pewien? Jesteśmy cennymi próbkami.

Mężczyzna zatrzymał się w połowie ruchu. Zareagował na słowo „próbka".

 – Próbkami... mówisz?

 – No. Zbieracie próbki, co nie? Do projektu najwspanialszego burmistrza.

Mężczyźni poruszyli się niezręcznie, wymieniając przelotne spojrzenia. Przez ułamek sekundy byli całkiem bezradni.

Tsukiyo wybiegła spod ubrania Nezumiego, skoczyła w górę i ugryzła nos jednego ze strażników.

 – Ała! – Mężczyzna poleciał do tyłu. Nóż Nezumiego rozciął jego nadgarstek. Krew rozbryzgała się dookoła, znacząc ściany czerwonym wzorem. Wyrwawszy broń upadającemu napastnikowi, Nezumi wycelował od tyłu w drugiego z gromady i pociągnął za spust.

Postrzelił jednego w ramię, a drugiego w dłoń; obaj mężczyźni skulili się z bólu. Nezumi obrócił się na jednej nodze, jakby tańczył i strzelił laserem tym razem w ścianę. Potem ją kopnął. Tsukiyo wspięła się po jego ramieniu.

 – Otwarte.

Ukazała się im przestrzeń dość duża, by przecisnąć się nią kucając. W środku panowała niezmącona ciemność.

 – Uch... boli...

 – K–Ktokolwiek!

 – Pomocy... pomocy... – jęczeli mężczyźni. Shion słyszał już przyspieszone kroki. Więcej żołnierzy, każdy z bronią w dłoni, zbliżali się do nich coraz szybciej.

Tak jak przewidział, rozciągały się przed nimi strome schody, niemal przypominające drabinę. Shion zdjął swój fartuch i przywiązał jeden koniec do klamki, a drugi do poręczy schodów. Nie było to długoterminowe rozwiązanie, ale kupiłoby im trochę czasu.

Nezumi przerzucił broń przez ramię i wspinał się lekko po stopniach. Shion szedł za nim. Schody prowadziły w górę, wprost w ciemności.

Jego oddech stawał się cięższy. Pot kuł go w oczy. Stopy były o krok od poślizgnięcia się. Shion naciskał na siebie desperacko. Moment spóźnienia mógł go kosztować życie. Zagroziłby nie tylko sobie, ale i Nezumiemu. Chciał unikać stawiania go w niebezpiecznej sytuacji wszelkimi środkami. Wiedział, że od samego początku był dla Nezumiego wielkim ciężarem, ale nie chciał narażać go jeszcze w taki sposób.

Nezumi mruknął coś pod nosem.

 – Co? Nie słyszałem.

 – Nic. ...Po prostu dziwi mnie, że nawet nie wydziwiałeś.

 – Nie wydziwiałem?

 – Z tymi żołnierzami. Wiesz, było tam sporo krwi. Normalnie walnąłbyś jakiś wykład o tym, że nie można krzywdzić innych.

 – Och... – „Więc to miał na myśli”.

Krzyki rozbrzmiały w jego uszach. Nie należały do żołnierzy. Słyszał głosy ludzi, których życia wyrwano niesprawiedliwie w podziemiach Zakładu Karnego.

„Boli. Nie mogę oddychać. Pomocy”.

„O Boże, o Boże. Dlaczego muszę tak cierpieć?”

„Zabijcie mnie. Proszę, uwolnijcie mnie od bólu...”

„Pomocy, pomocy, pomocy, pomocy, ktokolwiek”.

Czym były ślady krwi na turkusowej podłodze w porównaniu z tą brutalnością i bezlitosnością? Żołnierze otrzymaliby opiekę medyczną od ich zbliżających się kompanów. Ale tamci ludzie...

Ci poświęceni w Polowaniu, ci zamordowani ludzie nie mieli nawet jak uciec od cierpienia w chwili śmierci. Ich jęki, oddechy, płacze, ich krzyki. Wszystko to odbijało się w jego uszach.

 – Nie mieliśmy wyboru – przemówił do pleców Nezumiego zza kurtyny mroku. – Nic na to nie poradzimy. Musimy pokonać wroga. Gdybyś ich nie zdjął, zostałbym zabity.

Nezumi stanął. Shion widział parę szarych oczu. Jego serce stało się niespokojne.

„Nawet w tych ciemnościach twoje oczy błyszczą elegancją”.

 – Nie mieliśmy wyboru... naprawdę tak myślisz?

 – Tak.

 – ...Rozumiem. – Nezumi znowu ruszył. Szedł szybko. Shion ledwie za nim nadążał.

 – Shion.

 – Hm?

 – Do tej pory nadal mogliśmy być dla nich łagodni, ale od teraz nie będzie już na to szansy. Masz rację: musimy pokonać wroga, albo zostaniemy zabici.

 – Tak.

 – Jeśli nam się nie uda... – Shion nie usłyszał reszty. Wytrzeszczył oczy w mroku.

 – Nezumi, nie słyszę cię. Mów trochę głośniej.

 – Nie... nieważne. – Nezumi odetchnął cicho w ciemności.

„Wzdycham”. 


Zamknął usta.

„ Nigdy nie wzdychaj z powagą".

To były ostatnie słowa staruszki, która uratowała go z płomieni pochłaniających ich las, wioskę i domy. Wychowywała go dopóki nie skończył pięciu lat.

„Przygryź wargi aż do krwi zanim pozwolisz sobie westchnąć. Odwróć się od bólu. Nigdy nie patrz w dół. Spoglądaj naprzód. I co najważniejsze...”

„Nigdy nikomu nie ufaj. Nigdy nie otwieraj serca. Pamiętaj o tym. Musisz wyryć te słowa w swojej pamięci, żeby przeżyć”.

Powtarzał to sobie bez przerwy. Nie to żeby zapomniał. Każde słowo, każda litera wyryła się głęboko w jego sercu – jak mantra, jak klątwa.

„ Wzdychanie otwiera wejście, pokazuje słabość. Jeśli chcesz się utrzymać przy życiu, trzymaj usta zamknięte. Nigdy nie pozwól nikomu dostrzec twoich słabych punktów. Nie pozwól sercu być ciepłym dla nikogo. Ufaj tylko sobie.”.

„Chociaż ty... Chociaż ty musisz przetrwać... chociaż ty...”

Złapał poręcz.

„Wybacz, babciu. Sprzeciwiłem ci się. Wzdychałem wiele razy dla kogoś innego. Uwierzyłem mu i otworzyłem na niego serce. Sam zakułem w kajdany własne nogi. Ale nie mógłbym zrobić inaczej. Nie mógłbym go odepchnąć”.

 – Nezumi – zawołał Shion. Tracił oddech. Pewnie zużył już większość swojej energii. – O czym myślisz?

 – Chcesz wiedzieć, o czym myślę? O dostaniu się na górę bezpiecznie. I może trochę zastanawiam się, co nas tam spotka.

„O tobie, Shion”.

„Myślałem o tobie”. 



„Powiedziałeś, że nie mieliśmy wyboru. Byli wrogami, więc musieliśmy ich zranić. Gdybyśmy ich nie zabili, sami zostalibyśmy zabici. Dlatego trzeba się ich było pozbyć.”

„Oto czym jest walka. Zabijamy, albo giniemy: tylko taki istnieje wybór. A w bitwie nie istnieje nic takiego jak sprawiedliwość czy moralność. Wiem o tym. Jestem tego świadom aż do szpiku kości. Ale Shion, czy ty... masz zamiar to zaakceptować? Jesteś w stanie to zrobić? Pozwolisz sobie na to?”

„ – Wszystko widzisz w czerni i bieli. Miłość albo nienawiść. Przyjaciel albo wróg. W murach albo poza nimi. I zawsze mówisz, że można wybrać tylko jedno”. 

„ – Nie wydaje ci się, że mogłaby być trzecia opcja?” 

„Wyśmiałem wtedy twoje słowa. Uznałem je za naiwną fantazję. Ale wiesz co? Tak naprawdę przeraziło mnie to trochę. Bałem się nie tylko twojej naiwności, ale i siły, z jaką mówiłeś o fantazjach, jakby były możliwe do spełnienia. Kiedy cię usłyszałem, tylko przez chwilę – krótką chwilę, przysięgam – widziałem to. Biała ścieżka wyrosła mi przed oczami”.


„Trzecia opcja”.


„Sposób na znalezienie wspólnego spokoju zamiast wściekłości?”


„Droga, na której wybiera się akceptację zamiast zemsty?”


„Coś takiego mogłoby w ogóle istnieć w rzeczywistości? Mogłoby istnieć w ludzkich sercach?”


„Myślałem o tym przez cały czas. Naprawdę nie chcę o tym myśleć, ale twoje słowa uparcie siedzą mi w głowie, ciągle mi przypominając. Mówią mi: „pomyśl o trzeciej opcji, nie odrzucaj jej, nie odwracaj się; wciąż myśl o tej jednej możliwości””.


„Nadal jeszcze nie znalazłem odpowiedzi. Dlatego wciąż się zastanawiam. Wciąż skupiam się na twoich słowach i analizuję je na wszystkie sposoby”.


„Więc o czym ty teraz mówisz, Shion?”


„Nie mamy wyboru”.


„Jeśli w przyszłości w końcu kogoś zabiję... nie, jeśli sam komuś zaszkodzisz – co wtedy? Nadal będziesz to powtarzał?”


„Nie mieliśmy wyboru”.


Byli już u szczytu schodów. W tak ciasnej przestrzeni, że ledwie mogli stać.

 – Shion, nie ma wyjścia.

Nigdzie nie było widać żadnej klamki czy przycisku. Tylko pusta ściana.

„Namieszaliśmy”.

Jego serce podskoczyło. Zimny pot spływał po jego plecach. Jeśli to był ślepy zaułek, nie było dla nich ucieczki. Nie mogli nawet obronić się przed wrogami nadchodzącymi z dołu.

 – W górę – krzyknął Shion. – Wypchnij sufit do góry!

Ciało Nezumiego zadziałało zgodnie z rozkazem Shiona.

Bum!

 Środkowa część sufitu otworzyła się niczym zapadnia. Nezumi odbił się od ziemi i wdrapał na górę. Dokładnie wtedy usłyszał hałas z dołu.

Otworzyli drzwi.

 – Są u góry! Celować w nich! – unikalny suchy dźwięk wystrzału rozdarł powietrze.

 – Shion! – Wyciągnął dłoń i poczuł jak Shion łapie ją mocno. Wciągnął go do góry.

 – Agh! – jęknął krótko Shion.

 – Dostałeś?

 – ...jest dobrze. Tylko draśnięcie.

Gdy już zamknęli drzwi, cały hałas ucichł, a wokół nich pozostała tylko pusta cisza. Shion wypuścił powietrze.

 – Boli?

 – Nie... to nic takiego.

 – Pierwszy raz, co?

 – Hm?

 – Pierwszy raz cię postrzelili. Wygląda na snajperkę, a to dość... stara broń. Ulizany wygląd, śmiertelna celność. Strasznej panience się spodobałeś.

 – Ach tak. Cóż, jak ładna by nie była, raczej nie chciałbym iść z nią na więcej randek – zaśmiał się cicho Shion, obwiązując łydkę.

Pewnie mocno się nadwyrężał. Ale to oznaczało, że wciąż było go stać na więcej, a rana nie była tak poważna, żeby nie mógł iść naprzód. Nie żeby to, jak poważna byłaby rana, w ogóle miało jakieś
znaczenie – musieli iść dalej. Nie mogli pozostać w jednym miejscu.

Dlatego o nic więcej nie pytał już Shiona. Nie martwił się o niego. Po prostu musieli razem iść przed siebie.

 – Shion, gdzie jesteśmy?

 – Część starego systemu wentylacyjnego. Wydaje mi się, że używali go zaraz po wybudowaniu budynku. Ale szybko dobudowali nowe, zewnętrzne, wzmocnione ściany. Dodali urządzenia filtrujące powietrze, a te przewody wyszły z użytku.

 – A więc przestali ich używać, kiedy Zakład Karny zamienił się w twierdzę. Czyli stare wentylatory muszą być... tu. – Nezumi wyciągnął dłoń wskazując prostokątny tunel.

 – Co jest tam na dole? – zapytał.

 – Pewnie ślepy zaułek. Chyba częściowo go zablokowali.

 – Tak myślałem. Domyśliłem się, że to raczej nie będzie tak proste jak dostanie się do wewnętrznego rdzenia wentylacją.

 – Tak. Ale musimy zajść tak daleko, jak damy radę.

Miał rację. Nie było dla nich powrotu. Ale nie mieli innego wyjścia, jak tylko iść tak daleko jak mogli.

 – Shion, przytrzymam cię. Chodźmy.

 – Okej.

Shion zanurkował do dziury zwinniej niż Nezumi się spodziewał. Poczuł śliską krew pomagając Shionowi z nogą. Zacisnął dłoń w pięść.

 – Hej, to się otwiera. – Górna połowa ciała żołnierza wyjrzała przez otwór. Gdy tylko usadził się chcąc wyjść, Nezumi kopnął go w podbródek tak, że odchylił się do tyłu i odwrócił jego broń lufą w dół. Wsadził go z powrotem do otworu i przez szparę zaczął strzelać. Słyszał ciała zwalające się w dół schodów. Zamknął zapadnię i przetoczył nieprzytomne ciało żołnierza na bok.

 – Ma niezły piwny brzuszek. Posłuży za dobry obciążnik. – Nezumi przekopywał się przez jego kieszenie, niemal gwiżdżąc.

 – Nezumi, co ty robisz? Pospiesz się – wołał Shion.

 – Nie popędzaj mnie. Musimy wziąć wszystko, co znajdziemy – odpowiedział.

Wszedł do dziury. Była ciasna. Musiał leżeć płasko na brzuchu, żeby móc się w ogóle poruszać. Tsukiyo wydostała się spod jego ubrania i pobiegła przodem.

 – Tu jest jak w mysiej dziurze – stwierdził czczo Shion.

„Ciągle ma rozum” – pomyślał przelotnie. Chłopiec był spokojniejszy niż się spodziewał. Nie był to ignorancki rodzaj spokoju; Shion dostatecznie rozumiał swoją sytuację. Czuł niebezpieczeństwo i napięcie, a mimo to nadal potrafił zachować spokój.

„Ale dlaczego?”

 – Nie przeszlibyśmy tędy, gdybyśmy byli grubsi – powiedział z zamyśleniem Shion.

 – Cóż, rzeczywiście.

 – Inukashi zmieściłby się idealnie. Rikiga–san mógłby mieś problemy.

 – Rikiga? Mówisz o starym alkoholiku? Zacznijmy od tego, że w ogóle by tu nie doszedł. Przewróciłby się i zginął jeszcze kiedy biegliśmy korytarzem.

 – Więc do teraz...

 – Zostałaby z niego kupka popiołu. Mdli mnie na samą myśl o pieczonym staruszku.

Pisk, pisk, pisk.

Tsukiyo odpowiedziała za Shiona. Shion zaś zatrzymał się.

 – Ślepa uliczka?

 – Taa.

„Ślepa uliczka. Rozumiem. A więc to tak”.

 – To ślepa uliczka. Ale... – dłoń Shiona przejechała po ścianie. Coś kliknęło lekko, kiedy odpadła od niej jakaś część. Przez szparę przepłynęło światło.

 – Krata. Musi być zablokowane od naszej strony.

 – Co widzisz?

Shion przesunął się na bok, tworząc przejście. Nezumi spojrzał przez plastikowe okratowanie.

Czysty i duży pokój, przypominający laboratorium. Wprost przed nimi znajdowało się wielkie, szklane okno, przed którym kuliło się kilkoro naukowców, patrzących przez nie i rozmawiających z ożywieniem. Mężczyzna powiedział coś z majestatycznym gestem, a długowłosa kobieta uśmiechnęła się, wyszczerzając zęby. Oboje trzymali kubki, nad którymi unosiły się obłoki pary. Z daleka od nich stało kilkoro innych członków załogi, wpatrujących się w ekrany komputerów. Niedaleko stał również przygarbiony mężczyzna, przestępujący z nogi na nogę.

 – Wygląda na wygodny pokój – skomentował Nezumi. – Może daliby mi użyć prysznica, gdybym poprosił. Złóżmy im wizytę.

 – Co? Nie możemy przejść przez tak małą szparkę.

 – Jeśli jest za mała, trzeba ją tylko powiększyć.

 – Eh?

 – Odsuń się, Shion. Wycofaj się, nie przesuwaj.

 – Nezumi, co masz zamiar zrobić?

 – Po prostu patrz.

 – Czy to... miniaturowa bomba? – Shion przełknął ślinę.

 – No. A konkretnie mikrobomba w kształcie monety. Ma nawet timer i da się ustawić, jak wielka ma być eksplozja. To był dobry zakup.

 – Gdzie ją kupiłeś? Nawet nie zauważyłem.

 – Ty specjalnie udajesz debila? – powiedział Nezumi z irytacją. – Myślisz, że kiedy miałem to kupić, odkąd tu jesteśmy? Zwinąłem tamtemu grubasowi. Z resztą, mniejsza o to. Shion, odsuń się. Jeszcze trochę. I zabierz Tsukiyo.

 – O tu?

 – Doskonale. Zakryj głowę dłońmi. Wyskoczymy, kiedy tylko wybuchnie. Bądź gotów.

Bomba ustawiona.

Nezumi odwinął swój płaszcz z superfibry i zakrył nim głowę. Cofał się dopóki jego stopy nie dotknęły ramion Shiona.

 – Nezumi.

 – Co?

 – Teraz jest tak, jakbyś mnie osłaniał. Może i nic mi się nie stanie, ale tobie...

 – Debil. Kto, do cholery, przejmowałby się kto gdzie leży w takim miejscu? Przestań marnować oddech.

„Jak bardzo może jeszcze zgłupieć?”

„Co za idiota”. Ale to właśnie pasowało do Shiona. Niezależnie od sytuacji, nigdy nie zapominał o innych. Naprawdę, pasowało to do niego.

Ulga wykiełkowała na dnie jego serca.

Bum.

Eksplozja. I powiew. Powietrze przewiało ciasny tunel. Tsukiyo pisnęła z przerażeniem.

 – Shion! Nic ci nie jest?

 – Oczywiście. Ani mi, ani Tsukiyo.

 – Dobrze.

Nie było żadnego kurzu. Bomba była naprawdę silna i, chociaż Nezumi ustawił ją na najsłabszą eksplozję, wyrwała całkiem spory kawał ściany.

Zeskoczyli na dół. Krzyki rozległy się wokoło. Personel rozbiegł się po pomieszczeniu.

 – Kim jesteście?! – gruby mężczyzna wyciągnął broń spod białego kitla. Nezumi podbiegł do niego i uderzył szybko bokiem dłoni w podstawę szyi. Mężczyzna padł przed siebie na brzuch.

Rozległy się dzwonki alarmu.

„Biec tak dalej?”

Nie mogli zostać tam zbyt długo. W kilkadziesiąt sekund żołnierze pojawiliby się w pokoju. Nie miał innego wyboru, jak tylko biec. Ale dokąd?

 – Shion, co dalej? Daj mi rozkaz. Szybko.

Nie było odpowiedzi.

„Shion, co jest? Nie mów mi, że...”

Zimny pot spłynął po jego plecach.

Odwrócił się, by ujrzeć Shiona wpatrującego się w okno, przyglądającego się mu tak, jak wcześniej naukowcy. Słabe światło odbijało się od doskonale wypolerowanego szklanego panelu.

 – Co ty, do cholery, robisz? Rusz się!

Shion powoli odwrócił twarz do Nezumiego. Był kompletnie blady. Jego ruchy zesztywniały, jakby był drewnianą kłodą. Nezumi nigdy wcześniej nie widział go z takim wyrazem twarzy.

„Co się stało?”

Gdy tylko zaczął myśleć, doszło do niego, że nogawka spodni Shiona przesiąkła czerwienią. Rana od postrzału była głęboka.

„Mdleje od utraty krwi”. Taka była jego pierwsza myśl.

 – Shion, nic ci nie jest?

Para ust zatrzęsła się lekko na bladej jak ściana twarzy.

 – Nezumi... to... – uciął Shion i przełknął ślinę z trudnością. – Co to jest...?

 – Eh?

Nie było czasu na zatrzymywanie się. Wiedział o tym dość dobrze, ale wyraz twarzy Shiona skutecznie zatrzymywał go u jego boku. Zahaczył o coś stopą. To była drewniana ramka ze zdjęciem. Widniała na nim kobieta z chłopcem na ramionach, około dziesięcioletnim. Pewnie spadła z biurka któregoś z pracowników. Wyglądała na przestarzałą ramkę elektroniczną. Zarówno kobieta jak i chłopiec uśmiechali się ze zdjęcia z zakłopotaniem.

Uniósł wzrok i spojrzał na szybę przed nim.

Przestrzeń za nią znajdowała się kondygnację niżej, jakby zatapiała się w ziemię. Sufit zaś znajdował się proporcjonalnie wyżej. Pokój miał białe ściany.

 – Gh...

Odskoczył instynktownie.

„Co... to jest?”

==Koniec rozdziału 3== 

((Z tym ,,to chyba wszystko'' ściemniałam, jak się domyślacie .w. to jakie teorie na dzisiejszy wieczór? >:D))

20 komentarzy:

  1. Hiii jestem pierwsza naprawde warto było czekać rozdział fajny przyznaję juz niemoge się doczekać następnego , ale cóż poradzić no to zawsze warto czekać :) Szkoda tylko że powoli powieść zbliża się do końca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano, następny tom ma tylko cztery rozdziały... ale pewnie będą dłuższe i przyprawią mnie o migrenę =w=" chociaż teraz wszystko nabierze tempa, więc przez najbliższy czas raczej nie będzie można narzekać, nawet na rozdziały z Inukashi czy Safu (pokój jej duszy), co mnie bardzo cieszy .w.

      jakieś teorie co do tego, co pływa za szybą? >:D

      Usuń
    2. Safu?:D Fajnie by było...
      JA CHCĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!
      A przy okazji,dziękuję:D
      ...co ja zrobię z moim życiem gdy to się skończy?

      Usuń
    3. Jak to się skończy to stracę sens życia więc pewne zacznę pisać opowiadanie. A narazie pozostaje mi czekać aż Safu umrze :)

      Usuń
    4. Oesuu...ty mi tu o opowiadaniach nie mów== Już jednego bloga prowadzę, tyle mi starczy. Szczególnie że dostałam rozkaz napisania opowiadania do środy i dziś przez trzy godziny kiwałam się do przodu i do tyłu na łóżku pochlipując - "Weno...? Gdzie jesteś...? Nie zjem Cię..."

      I również nie mogę się wręcz doczekać śmierci naszej ukochanej bohaterki drugoplanowej:)

      Usuń
  2. Wieeeelkie dzięki za tłumaczenie. Biję pokłony wszystkim tłumaczom po raz kolejny. Najwiekszy na świecie szacun dla waszej ekipy. Nezumi i Shion w akcji, szkoda, że to taki krótki rozdział z ehhhh. O nich mogła bym czytać godzinami. Tłumaczycie tak epicko, że dech w piersiach zapiera.
    Ciagle czekam aż Safu zejdzie *jara się*. Niedługo Nezumi będzie płakał ^^. Czekam już też na to ich pożegnanie *rozpływa się* , kurde "yaoi mode" się włącza *wali głową w stół*
    Tak czy siak, nie słuchajcie moich powalonych fantazji tylko przyjmijcie moją skromną część pochwalną. Na koniec będę chyba zmuszona napisać conajmniej jednostronnicowy list pochwalny. Trzymajcie się i nie poddawajcie, liczymy na was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy bardzo, każdy list mile widziany, można je zostawiać o północy w recepcji banku piekielnego wraz ze swoim podpisem z krwi, wcale nie ukradniemy waszych dusz~ i gwoli ścisłości:

      Kuro = pierwsza, jedyna i ostatnia tłumaczka (mogę się tak tytułować, bo jeśli chodzi o powieść rzeczywiście zostałam tylko ja. chociaż nie do końca byłam pierwsza...) (pani Asano ma brzydki zwyczaj cytowania wszystkiego co się nada, nawet się nie zastanowi czy mam w pobliżu bibliotekę, w której idzie znaleźć ten jeden konkretny przekład, a dokładnie ten a ten fragment);

      Ayo = pierwsza korekta (aka wszystkie literówki i takie tam inne, którymi Kuro wyładowuje swoją frustrację, a jeśli Kuro akurat pisze w stanie śmierci klinicznej po kilku nocach robienia gifów, które i tak wszyscy mają gdzieś (a propo, tak, Ayo, możesz przywitać się z Dżun na tumblrze, wierzę że się nie pogniewa), Ayo has a hard time);

      Dżun = korekta druga i ostateczna (czyli cichy bohater, który właściwie odwala chyba najwięcej roboty (mimo że Kuro jest od tej czarnej), sprawdza wszystkie cytaty z poprzednich rozdziałów, nadaje sens temu, co jest go pozbawione, czaruje nad rozdziałem chociaż powinna robić coś innego (Dżun, skoro to czytasz, to znaczy że zrobiłaś już swoją dzienną porcję pracy nad dyplomem i za to ci klaszczę, albo masz przerwę, a ja gorąco zachęcam do zjedzenia czegoś normalnego raz na jakiś czas, just saying), ale to dla niej przyjemność więc w nikt się nie sprzeciwia.)

      tak, użyłam tego jako pretekstu do wypisania naszych atrybutów, bo gify powoli się dodają i nie mam co robić =w=

      Usuń
  3. Kuro, ale ty ostatnio tylko w stanach śmierci klinicznej piszesz ;p
    Ayo, ja ci też pozwalam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem mniej produktywna kiedy przewalam sobotnie noce na robienie gifów z sao. a potem magicznie jest poniedziałek i wypada chociaż pół rozdziału ayo wysłać ._.

      przepraszam, jestem za leniwa ._.

      Usuń
    2. sao... :D .........

      Ech, Kuro, ale ty nie przepraszaj ciągle (bo zaczynasz to słowo już traktować jak "dzień dobry" xD), tylko się w końcu zmień albo palnij "taki sposób działania mi odpowiada" i tyle :) Ważne, że się wyrabiasz na czas (kosztem czasem czasu korekty xD ale ciii)

      Usuń
    3. sama nazywam się pasożytem doskonałym, to nie wystarczy? =w=

      Usuń
    4. *wchodzi z nudów na tłumaczenie, z 4 komentarzy robi się 12, wtf*
      *jak zwykle nie ogarnia*

      Wiecie co? Lubię masło orzechowe. .w. Jego konsystencja jest całkiem ciekawa. .w.

      I jestem też nieśmiała~. .///. Fufu. .w.

      Usuń
    5. Ayo, weź przestań. Tu nic takiego nie było, by to trzeba było ogarnąć, do czego potrzeba większego levelu.

      Ludzie czytający podziękowali, ja z Kuro pospamowałam - tyle.

      Usuń
    6. No niby taaak...
      Ale myślisz, że człowiekowi się chce ogarniać? ._. Czasami lepiej nic nie ogarniać! *^* Masz problemy z głowy... I na duszy lżej... I nie rozpisujesz się za wiele... Masz czas na robienie korekty następnego rozdziału... xDD

      A, i mój level ogarniania jest poniżej zerowego. ._.
      O, Dżun, przywitaj się ze mną na tumblrze, bo ja nieśmiała jestem .w.

      Usuń
    7. Ale ja już do ciebie pisałam i nawet cię dodałam nie wiedząc, że ty to ty. Tylko że... no właśnie.

      Usuń
    8. tumblr czasem zżera wiadomości, just saying

      Usuń
    9. Jeeez. @_@
      Może akurat wtedy głodny był? ._.

      Usuń
    10. Głodny nie głodny, zjadł czy nie zjadł, to nie zmienia faktu, że teraz ty się do mnie, Ayo, odzywasz >: D

      Czas przezwyciężyć nieśmiałość *^* !

      Usuń
    11. ;A;
      Nieee~. Q_Q Ja nie potraaaafię~. ;_;

      Usuń