((tymczasowo wersja bez korekty Dżun, bo Kuro w wyniku swojego opóźnienia w rozwoju usunęła rozdział. brawo dla Kuro.))
Rozdział 4
Prawdziwe kłamstwo, kłamliwa prawda
Uszy króla to ośle uszy.
Wielkie, włochate, ośle uszy.
Ruszające się, kręcące ośle uszy.
Mity greckie, „Ośle uszy Króla Midasa”
Nezumi szedł powoli spowitą mrokiem nocy ścieżką. W tym miejscu noc i ciemność były synonimami. Gdy już znikało całe naturalne światło, pozostawał tylko świat cienia. Wszystko topiło się w czerni.
Czasem z baraków wydostała się przez szparę pojedyncza wiązka światła, podczas gdy sam barak ledwie trzymał wiatr i deszcz na zewnątrz. Światła jednak gasły niedługo potem, a zimne dreszcze przeszywały ciemną noc, ciszę i ubrania, docierając do ukrytej pod nimi skóry.
Nawet biała para, uciekająca co chwila z jego ust, znikała w ciemnościach. Skierował twarz ku niebu. Błyszczały nad nim niezliczone gwiazdy.
Pomyślał, że jutro pewnie będzie jeszcze zimniej niż zwykle. A na zewnątrz jeszcze więcej ludzi zamarznie na śmierć. To okrutne przeznaczenie kryło się pod rozgwieżdżonym niebem. Jednak nawet gdy widać było wszystkie gwiazdy, nikt nie nazywał tych zimowych nocy pięknymi. Nie w tym miejscu.
Nezumi zatrzymał się, spoglądając na miasto, błyszczące z daleka. Miasto światła, majaczącego w ciemnościach – Święte Miasto No.6.
Całość połyskiwała złotem, przypominając mu o królu Midasie, zamieniającym wszystko, czego dotknął, w złoto.
Nezumi uśmiechnął się nieznacznie w mroźnym mroku.
Król Midas w zamian za zmienianie wszystkiego w złoto, nie był już dłużej w stanie wkładać chleba do ust i zmienił w złotą statuę nawet swoją ukochaną córkę. Dopiero wtedy zrozumiał swoją głupotę i chciwość, i zaczął błagać bogów o przebaczenie.
„Co teraz zrobisz, No.6? Ty, miasto patrzące z góry na nas, pogrążonych w cieniu; czy uklękniesz pewnego dnia, błagając o przebaczenie? Tylko że nie ma bogów, którzy okazaliby ci litość. Pogrążaj się w swoim złocie, zawal, spal na popiół i zgiń. Dożyję momentu, w którym zapadnie kurtyna. Będę żyć, żeby zobaczyć to na własne oczy”.
Nezumi ponownie owinął wokół siebie płaszcz z superfibry i zaczął iść naprzód. Mała myszka, nazwana przez Shiona Hamlet, wystawiła główkę spod fałd ubrania swojego właściciela i pisnęła cichutko.
Tak, miał zamiar żyć. Tak samo jak do tej pory, miał zamiar przetrwać, choćby musiał czołgać się na kolanach. Oddalałby się od jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, zaostrzał kły, polerował pazury i żył do momentu, w którym zatopiłby zęby w szyi wroga, by ją rozerwać.
Przetrwałby i żył nadal. Na pewno.
Nezumi włożył dłoń do tylnej kieszeni spodni. Była w niej notatka Karan.
Ministerstwo Bezpieczeństwa zabrało Safu. Pomocy. K.
Wciąż jeszcze nie pokazał jej Shionowi. Co miał z nią zrobić? Nezumi podejrzewał, co zrobi, gdy się dowie. Stał na skrzyżowaniu dróg, nie mogąc ani wyrzucić liściku, ani przekazać go Shionowi i się od niego odwrócić, mówiąc, że nie ma z tym nic wspólnego.
Niezdecydowanie, zachwianie, złość – wiedział jak bardzo one wszystkie są dla niego niebezpieczne aż za dobrze. Prawa czy lewa, góra czy dół, walczyć czy uciec, chronić czy porzucić – w ułamek sekundy podejmował decyzję na granicy życia i śmierci. Jeszcze nigdy się nie pomylił. Tylko dlatego przetrwał tak długo.
Ta notatka była niebezpieczna. Więc musiał ją jedynie wyrzucić. Dzięki temu bez wątpienia jego życiu już nic by nie zagrażało, a on sam mógłby na powrót zakopać się w swoich ciemnościach.
Znał prawidłową odpowiedź. Więc dlaczego nic z tym nie zrobił? Dlaczego tak się kłopotał, płacąc nawet tak wygórowaną cenę za informacje dotyczące Zakładu Karnego?
„Co ja do cholery robię?”
Zatrzymał się.
Nezumi stał bez ruchu i przyzwyczajał oczy do ciemności. Znajdował się na wzgórzu rzadko obsianym drzewami, kilkadziesiąt metrów od swojego podziemnego lokum.
– Któż to? – przemówił cicho. Suche skrzypienie rozległo się znad niego, gdy wiatr poruszał nagie gałęzie. Jednak jeszcze dyskretniejszy był ruch w ciemnościach, niezauważalny dźwięk kroków.
– Późno zauważyłeś, co nie? – zaśmiał się krótko. – Niepodobne to do ciebie, oj zupełnie niepodobne. Nad czym się tak zamyśliłeś?
– Inukashi.
Czarne włosy Inukashi i jego opalona skóra pomagały mu w ukrywaniu się w cieniu. Jednak mimo to, Nezumi był na tyle nieostrożny, by nie zauważyć go, nawet kiedy podszedł tak blisko. Nie był dzisiaj sobą.
– Ciesz się, że to tylko ja. Kto wie ilu żyć byś potrzebował, gdybyś cały czas się tak zamyślał, Eve – Inukashi wymówił sceniczne imię Nezumiego, po czym znowu się zaśmiał.
– I tak nie czuję się dużo bezpieczniej – odciął Nezumi. – Zwłaszcza że czekasz nocą, próbując dorwać mnie jeszcze na drodze – Cofnął się o krok.– Więc czego chcesz, Inukashi? Raczej wątpię, że aż tak szybko psy zebrały ci informacje.
Ton Inukashi się zmienił, a z jego głosu zniknął cały sarkazm.
– Mamy problem.
– Problem?
– Przed chwilą... no, może trochę dłuższą chwilą, Shion do mnie przyszedł.
– No i? – Przebiegł przez niego niemiły wstrząs, niemal bolesny.
– I nie chodziło mu o mycie psów. Przycisnął mi do twarzy szary płaszcz i zapytał, czy mam go z Zakładu Karnego.
– Szary płaszcz... damski?
– Taa. Miał rozdarcie na ramieniu, ale materiał był całkiem niezły. Sprzedał mi go handlarz używanymi ciuchami. Sprzedaje co przeszmugluje z Zakładu.
„Musiał należeć do tej dziewczyny... Safu” – Nezumi odwrócił się i wziął wdech.
– To co?
– To co? – powtórzył z niedowierzaniem Inukashi – Ty mi powiedz. Co to za porąbany scenariusz, Nezumi? Shion twierdzi, że kurtka należała do jego przyjaciółki. Co oznacza, że mała psiapsiółka siedzi sobie właśnie w Zakładzie Karnym. A ty jeszcze dzisiaj zapłaciłeś mi za zebranie informacji o tym miejscu. Nie wciskaj mi, że to bez związku, nawet pies by w to nie uwierzył. Masz zamiar pomóc Shionowi wyciągnąć tą jego psiapsiółę, czy co?
Nezumi nie miał jak odpowiedzieć. Nie mógł ani zaprzeczyć, ani potwierdzić słów Inukashi.
– Jasne, że nie – odpowiedział za niego Inukashi. – Nie ma opcji, żeby ktoś taki jak ty tak łatwo odrzucał własne życie dla kogoś kompletnie obcego.
– Skąd pomysł, że w ogóle zginę?
Inukashi wziął głęboki oddech w mroku.
– Czy ty coś ćpałeś? Mówimy o Zakładzie Karnym! Może i jakimś niesamowitym cudem dostaniesz się do środka. Ale nie ma opcji, żebyś wyszedł stamtąd żywy. Nezumi, nie rozśmieszaj mnie.
– Boże drogi, czy ty się o mnie martwisz? Co za szok.
– Nie można się już mniej tobą przejmować niż ja teraz – odpowiedział Inukashi. – Jeden szczur w tę czy we w tę raczej dużej różnicy nie zrobi. Ale co niby masz zamiar zrobić ze Shionem? Teraz wie gdzie zabrali mu tą laskę. Takiemu naiwnemu chłopczykowi jak on pewnie się wydaje, że Zakład Karny to jakieś centrum resocjalizacji czy co. Założę się, że myśli, ze jak poprosi o widzenie, od razu dadzą mu z nią porozmawiać. Jeśli go nie zatrzymasz, on tam pójdzie. Pójdzie i da się zabić.
W ciemnościach, zdających się pogłębiać z każdą sekundą, zapadła cisza. Nawet wiatr przestał wiać, a gałęzie odmówiły wydania jakiegokolwiek szelestu.
– To wszystko, co chciałeś mi powiedzieć? – powiedział nagle Nezumi. – Wszystko mnie boli na samą myśl o tym, na jaki ból ciebie musiałem narazić.
Nezumi ruszył naprzód i złapał Inukashi, zanim ten zdążył się wyślizgnąć. Dopóki widział ślad jego obecności, nie miał żadnych problemów z przewidzeniem jego ruchów.
– Nieważne, co Shion ma zamiar zrobić – powiedział cicho Nezumi. – Nie jest jednym z nas, a to nie twoja sprawa.
– To po jaką cholerę węszysz za jego plecami? – odpowiedział szybko Inukashi. – Czemu chcesz utrzymać w sekrecie, że zbierasz informacje o Zakładzie Karnym?
Nezumi wbił palce mocniej w chude, kościste ramię Inukashi. Ten pisnął z bólu. Nezumi nachylił się, by przysunąć usta do jego ucha.
– Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy – wyszeptał. – Rób to, za co ci płacę i nic poza tym.
Wypuścił go. Drobne ciało Inukashi zakołysało się niepewnie.
– Shion wie tylko skąd był płaszcz – powiedział. – O tobie nie ma pojęcia.
– No raczej.
– Nezumi, Shion pójdzie sam – odezwał się powoli Inukashi. Kręcił ręką, by pozbyć się z niej uczucia odrętwienia. – Myśli, że o niczym nie wiesz. I pójdzie sam, nikomu nic nie mówiąc. Nie ma zamiaru cię mieszać. Wiesz o tym, prawda?
– Skąd ta pewność? Jesteś jego nowym ojczulkiem, czy co?
– Nie muszę być jego ojczulkiem, żeby to wiedzieć. Ty powinieneś nawet lepiej wiedzieć jaki on jest. Dlatego węszysz w tajemnicy, co nie?
– Zamknij się! – warknął uniesionym głosem Nezumi. Wszystkie jego emocje wyszły na wierzch, a oddech stał się nieregularny. Inukashi zaś prawie nie zareagował.
– Jeśli jest dla ciebie taki ważny, że nie chcesz go stracić – odezwał się spokojnie, – to chroń go do samego końca, kretynie, nieważne jak by to było upokarzające. Naprawdę myślałeś, ze uda ci się zachować twarz? Że wszystko ukryjesz i sam dasz sobie radę? Przestań się oszukiwać.
– Inukashi!
Inukashi cofnął się ułamek sekundy przed tym jak Nezumi posunął się o krok do przodu. Przykląkłszy na jedno kolano, zaśmiał się cicho.
– Przegrałeś, Nezumi.
– Co?
– Masz coś, co musisz chronić – przegrywasz. Takie tu są reguły. Lepiej je znać.
Nezumi wykopał ziemię w powietrze, ograniczając widoczność Inukashi. Dorwał go, gdy próbował się wycofać i pchnął na ziemię.
– Co mówiłeś o przegrywaniu? – powiedział ostro. – Nie pieprz mi tu.
– Nie pieprzę. Nezumi, gdybyś był sobą, nie dałbyś się sprowokować tak łatwo. Ani nie spacerowałbyś sobie nocą pogrążony w myślach.
– Puść – odezwał się po chwili znowu Inukashi upiornie spokojnym głosem. – Dalej tego nie pojmujesz, Nezumi?
– Eh?
Ostry gwizd rozdarł powietrze. Gwiżdżąc jednocześnie, Inukashi postąpił o kilka kroków naprzód.
Ze wszystkich cieni dookoła wynurzyły się czerwone kropeczki. Nezumi szybko zorientował się, że to psie oczy. Zanim zauważył, był już otoczony przez ich sporą grupkę. Wszystkie jedynie nisko warczały, formując wokół niego okrąg.
– Tym razem to wyszkolone psy obronne. Drugi raz dzisiaj ci nie przejdzie – głos Inukashi rozbrzmiał z oddali. – Wszedłeś w pułapkę i nawet się nie zorientowałeś. Zdecydowanie normalnie byś tego nie zrobił, Nezumi. Ale masz słabość. Zapomnij o Shionie, nawet o siebie zadbać nie potrafisz.
Po chwili ciszy powietrze rozdarła krótka komenda.
– Brać go!
Psy ruszyły. Dziesiątki ciężkich, upiornych cielsk pojawiły się nad głową Nezumiego, gdy ten przykucnął na ziemi. Wyrzucił nogę w górę, kopiąc zwierzę nad sobą.
Pisk.
Jeden z psów rozdarł ciszę swoim wyciem, padając na ziemię. Zanim Nezumi zdążył złapać oddech, kolejny wyrósł jakby przed nim spod ziemi. Zatopił kły w ręce Nezumiego, którą sekundę wcześniej ten zdążył owinąć płaszczem z superfibry. Nezumi mocno się zamachnął, odrzucając bestię. Wstał i oparł się o stojące za nim drzewo.
– Inukashi, jeśli nadal masz zamiar się tak bawić, nie myśl, że dam ci potem spokój – Nezumi wyciągnął nóż ze skórzanej pochwy. Wziął oddech, licząc czerwone punkciki w ciemnościach.
Cztery doszły.
– Więc nie przeszkadza ci, że ktoś zaraz poderżnie twoim ukochanym pieskom gardła? – zawołał.
Głos Inukashi odpowiedział z tego samego miejsca, co wcześniej.
– A próbuj sobie. To była tylko rozgrzewka. Nie będą wiecznie aż takie uprzejme i przestaną w końcu przychodzić po jednym. Tym razem spotkasz się ze wszystkimi na raz.
Jeszcze zanim Inukashi zdążył skończyć zdanie, Nezumi rzucił się w kierunku, z którego dochodził głos. W tym samym momencie rozdzierający ból przeszył jego ramię.
– Z drogi! – Uderzył rękojeścią noża między oczy psa. Kundel zniknął za nim, rozdzierając materiał, w który wbił zęby.
– Inukashi! – krzyknął Nezumi, szarpiąc go w dół za długie włosy. Przygwoździł go do ziemi i przycisnął zimne ostrze do opalonej szyi.
– Wycofaj swoje kundle, albo...
Inukashi zaśmiał się krótko.
– Albo co? Zabijesz mnie?
– Jeśli tak sobie życzysz – odpowiedział zimno Nezumi.
– Łudzisz się, że dasz radę mnie zabić, skoro nawet zwykłego psa nie mogłeś?
Tym razem to Nezumi się zaśmiał.
– Po prostu nie mam dzisiaj zapasowego noża.
– Co?
– Psia krew stępia ostrze. Specjalnie dla ciebie zachowałem je czyste.
Ciało Inukashi drgnęło.
– Hej, skończ z tym, debilu – powiedział nerwowo. – Zabij mnie, a wszystkie psy naraz się na ciebie rzucą. Rozerwą cię na strzępy.
– Och, nie byłbym taki pewny. Jesteś ich szefem, nie? Słyszałem kiedyś, że gdy psy tracą przywódcę, znika cała ich wola walki.
– T-to nie prawda... Ej, serio, przestań. To niebezpieczne.
– Wycofaj swoje kundle.
– Dobra – Inukashi pstryknął palcami. Psy natychmiast się uspokoiły i zniknęły w ciemnościach.
– O, proszę. Nieźle są wytresowane.
– Dzięki za komplement – odpowiedział ponuro Inukashi. – Śmieszne, że jakoś wcale mnie to nie podnosi na duchu. To ściągniesz ze mnie ten swój ciężki tyłek, czy nie? Ostatnio raczej nie marzyła mi się z tobą żadna scena miłosna.
– Nie martw się – powiedział z litością Nezumi. – To chyba ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić. Nie dałbym się przekonać, nawet gdyby zapłacili mi za zrobienie tego na scenie.
Po uwolnieniu Inukashi, Nezumi odłożył nóż, prostując się.
– Po co w ogóle było to wszystko?
Inukashi cmoknął, strzepując suche liście z ubrania.
– To była twoja prywatna lekcja.
– Co?
– Nie jesteś tak silny jak myślisz. Wydawało mi się, że mogę cię tego nauczyć. Chociaż masz umiejętności, to ci trzeba przyznać. Niewielu daje sobie radę ze mną i moimi psami.
– O, dzięki za komplement. Śmieszne, że jakoś wcale mnie to nie podnosi na duchu.
– Ale nie jesteś żadnym superbohaterem ani potworem – kontynuował. – Jesteś tylko człowiekiem. A człowiek sam niewiele może zrobić.
Głuchy ból odzywał się z ramienia Nezumiego. Krew spływała strumieniem po ręce.
Przypomniało mu się coś ciekawego. Krwawił z tego samego miejsca co cztery lata temu, kiedy opatrzył go Shion.
– Nezumi!
Słyszał wołający go głos Shiona. Niedaleko pojawiło się światło lampy.
– Wygląda na to, że chłopaczek sam po ciebie przyszedł – parsknął cicho Inukashi. – To ja przejdę do rzeczy... Nezumi, coś dziwnego zaczyna się dziać w No.6 – dodał szybko.
– Dziwnego?
– Nie znam szczegółów. Mówią, że jakaś dziwna choroba się tam szerzy, ale nie wiem na pewno. Przyjrzę się temu. I niedługo dostanę informacje o Zakładzie Karnym. Wygląda na to, że tam też zaczyna się coś dziać. Nos mi podpowiada, że zrobi się dość interesująco. Dlatego...
– Dlatego?
– Dlatego możesz na mnie liczyć. Pomogę ci.
Inukashi wyciągnął dłoń i klepnął lekko ramię Nezumiego. Przeszył go ostry ból. Nezumi jęknął, padając na kolana z ręką przyciśniętą do rany.
– Narazie. Niedługo się odezwę – Inukashi zniknął w atramentowym mroku, podążając za swoimi psami. Gdy już się ulotnił, okazało się, że Shion jest coraz bliżej.
– Nezumi, coś się stało?
Shion przysunął lampę bliżej do Nezumiego, gdy tylko do niego dotarł. Rozszerzył oczy ze zdumieniem.
– Co ci się stało? Krwawisz!
– Pies się na mnie rzucił.
– Pies? Czemu?
– To była tylko jakaś przybłęda. Chyba pomyślał, że jestem słodkim króliczkiem. A ty co tu robisz?
Hamlet wystawił główkę z kieszeni swetra Shiona.
– Przyszedł po mnie – powiedział Shion. – Pomyślałem, że mogło ci się coś stać.
– Więc przyszedłeś mi pomóc. Z jedną lampą.
– No. – Shion przysunął lampę do rany Nezumiego i uniósł brew.
– Trzeba to opatrzyć. Chodźmy do domu. Możesz iść?
– Jasne.
Shion spróbował przesunąć dłoń pod ramię Nezumiego, by pomóc mu wstać. Ten jednak odepchnął go i sam zaczął iść naprzód. Ból pulsował niemiłosiernie w jego ramieniu. Gdyby nauczył się opierać o innych, nigdy nie byłby już w stanie żyć samemu. Pomocna dłoń zawsze była jedynie pułapką, znikającą równie szybko, jak się pojawiała. Zawsze tak było.
Gdy tylko wrócili do swojego podziemnego pokoju, Shion przystąpił do akcji, podejmując odpowiednie kroki. Sprawdził ranę, wyczyścił ją i zdezynfekował.
– Znowu będziesz ją szyć?
– Tym razem niestety nie jest aż tak źle – odpowiedział Shion ze smutnym uśmiechem, który rzadko gościł na jego twarzy. – Bałeś się, co nie, Nezumi? Myślałeś, że będzie powtórka sprzed czterech lat?
– Trochę przesadzasz. Chociaż mam wrażenie, że z tobą skończyłbym ze szwami na zacięciu od papieru.
– Okrutny jesteś – uśmiechnął się Shion. – Ciągle myślę, że wszystko dobrze wtedy zrobiłem.
Cztery lata temu, tamtej burzowej nocy, tak, tamtej, w którą po raz pierwszy spotkał Shiona, przez No.6 przechodził huragan. Nadal pamiętał, nawet jeśli przez mgłę, otwierające się okno, jakby zapraszało go do środka; dwunastoletniego Shiona, wystawiającego przez nie głowę. „Jesteś ranny, prawda? Opatrzę cię” – słowa, których nigdy by się nie spodziewał, uśmiech satysfakcji na twarzy Shiona po zakończonej operacji, słodki smak kakao, pyszne ciasto wiśniowe, miękkie łóżko, cichy, równy oddech tuż za nim, gdy obudził się następnego ranka – nie mógł ich zapomnieć, nawet gdyby chciał. Nawet jeśli by spróbował, nie byłby w stanie się do tego zmusić.
Każde pojedyncze cudowne zdarzenie tamtej nocy pozostawało dla niego niemal namacalne, nie słabnąc od czterech lat.
Czy to właśnie ludzie nazywali wspomnieniami? Śladem na duszy? Czy może zwali to przeznaczeniem?
Łatwo było śmiać się z ludzi, nazywając ich słabymi i głupimi, gdy bezwarunkowo akceptowali innych i próbowali ich ratować. A Shion w konsekwencji wpuszczenia Nezumiego do środka, stracił fortunę i niemal wszystkie swoje przywileje.
O ile łatwiej byłoby po prostu zbyć Shiona bezustannym śmiechem, tego naiwnego chłopca, dzieciaka wychowanego pod kloszem w sztucznym społeczeństwie. Jednak to wszystko nadal było zbyt gorzkie, by to wyśmiewać. Zbyt wyraźne, by zapomnieć. I zbyt ciężkie, by porzucić.
– Shion.
– Hm?
– Naprawdę tak myślisz?
Dłonie Shiona zatrzymały się w środku rozwijania bandażu.
– Cztery lata temu. Naprawdę myślisz, że dobrze wtedy zrobiłeś?
– Cóż, otoczenie robiło nam wtedy całkiem sporo ograniczeń – powiedział powoli Shion. – To jednak było najlepsze, co mogłem wtedy zrobić. Teraz pewnie umiałbym to zszyć trochę lepiej. – Długie palce jego zwinnych dłoni poruszały się sprawnie, owijając ciasno bandaż wokół rany.
– Nie mówię tylko o mojej ranie. O całej nocy.
Gdy tylko zawinął z uwagą końcówkę bandaża, Shion przyjrzał się dokładnie oczom Nezumiego.
– Twoje życie obróciło się wtedy o 180 stopni. Czy nadal możesz powiedzieć, nawet teraz, że to, co zrobiłeś, nie było pomyłką?
– Tak – Jego odpowiedź nastąpiła natychmiastowo, łapiąc Nezumiego z opuszczoną gardą.
– Nie żałujesz tego?
– Nie.
– Ani odrobinkę?
– Nie.
– Czemu?
– Nezumi, nie bardzo rozumiem, o co próbujesz zapytać. Ale myślałem o tym trochę odkąd przeprowadziłem się do Utraconego Miasta. Zastanawiałem się, co by było, gdybym cofnął się w czasie i wrócił do tamtej nocy sprzed siedmiu lat – gdybym wrócił do chwili zanim cię poznałem, co byś zrobił?
Shion uśmiechnął się głupkowato i pchnął apteczkę na tył półki.
– Myślałem o tym cały czas. I za każdym razem była tylko jedna odpowiedź. Nieważne, ile razy wracałbym do tamtej nocy, i tak zrobiłbym to samo. Otworzyłbym okno i na ciebie zaczekał.
– Nawet wiedząc, że doprowadzisz się w ten sposób do ruiny?
– Kiedy nie czekała mnie żadna ruina – odpowiedział lekko Shion. – Nie wydaje mi się, żeby choćby i pobyt tutaj mnie w jakiś sposób zrujnował. Prawda, Cravat?
Mała, brązowa myszka kiwnęła główką ze swojego siedziska na stosie książek.
– To nie był przypadkiem Hamlet?
– Hamlet śpi na łóżku.
– A. Racja. ...Rany, musiałeś im ponadawać dziwne imiona i teraz gubię się bardziej, niż kiedykolwiek.
– Biedaczki zasługiwały na imiona, chociaż tyle mogłeś im dać. Obydwaj są mądrzy i odważni. Tak jak dzisiaj Hamlet, kiedy powiedział mi, że jesteś w niebezpieczeństwie.
– Cóż, poszedł do złej osoby. Nawet, gdybyś tam przylazł na czas, raczej dużo by to nie dało. Nic się nie stało, bo sam pozbyłem się kundli, ale gdyby nie to, pewnie to ty byś tam siedział z otwartą raną.
– Cóż, w sumie... Chyba tu masz rację.
Nezumi wstał i złapał Shiona za rękę.
– Nigdy więcej nie rób czegoś takiego, słyszysz? Cokolwiek się stanie, nie wyobrażaj sobie, że możesz być dla mnie jakąkolwiek pomocą.
Shion patrzył na niego, nie mrugając. Nezumi uniósł jego podbródek, zaciskając szczęki.
– Jesteś bezsilny, pamiętaj o tym. Nie masz ani umiejętności, ani siły psychicznej, żeby walczyć. Jesteś jak pisklę, które wypadło z gniazda. Piszczałbyś po prostu aż nie zjadł by cię jakiś lis. Zrób sobie przysługę i nie mieszaj się w niebezpieczne rzeczy. Nigdy tego nie rób. Używaj tego łba. Rusz tą swoją, podobno uzdolnioną, mózgownicą i zacznij osądzać sytuację jak normalny człowiek. Rany, nie mam pojęcia o czym ty w ogóle myślałeś, biegnąc w ciemności bez żadnej broni.
– Nie robiłem tego.
– Co?
– W ogóle nie myślałem, ani o sytuacji, ani o niebezpieczeństwie. Pobiegłem jeszcze zanim zdążyłem się zastanowić.
– O tym właśnie mówię, Shion, następnym razem nie rób czegoś tak głupiego i nierozsądnego.
– To co mam zrobić?
– Nic nie rób. I tak nic nie mógłbyś zrobić. Załóż kocyk na głowę czy coś i siedź cicho.
Shion spuścił wzrok i pokręcił głową.
– Nie mogę tego zrobić – powiedział cicho. – Nie mógłbym siedzieć i nic nie robić, wiedząc, że ty masz kłopoty. I tak jakoś wydostałbym się na zewnątrz.
– Byłbyś tylko zawadą.
– To okrutne – powiedział delikatnie Shion.
– To prawda.
– Nezumi... masz rację – ustąpił. – Jestem bezużyteczny. Nie wiem jak walczyć i nigdy nie byłbym w stanie kogoś zranić.
– Taa, gdybyś był żołnierzem, zdegradowaliby cię za to do najniższej rangi. Nie... właściwie to by cię wywalili. Więc nawet nie myśl o walce. Twoja psychika jest za słaba, żebyś martwił się o innych ludzi. Nawet o siebie nie potrafisz zadbać. Więc nic nie rób. Błagam cię, po prostu trzymaj się z daleka od niebezpiecznych miejsc.
„Co ja, do cholery, mówię?”
Shion znowu zacisnął szczęki.
Co on mówił? Co on wyprawiał, jakim cudem mógł być tak poważny? Aż tak bardzo chciał powstrzymać Shiona?
„Shion pójdzie sam”.
Niski głos Inukashi rozbrzmiewał w jego uszach.
„Tak, Shion pewnie poszedłby sam. Wyruszyłby do miejsca z szansą na przeżycie niższą niż jeden do miliona, całkiem sam, bez błagania mnie o pomoc, ani nawet poinformowania mnie o tym. Poszedłby cicho, nie mając pojęcia o walce, ani nie znając bólu towarzyszącego utracie krwi czy dreszczy, wywołanych chęcią mordu. Ten bezużyteczny, wielkogłowy, naiwny idiota”.
– Z resztą nie chodzi o rozumowanie – powiedział cicho Shion, przerywając ciszę.
– Eh? Coś mówiłeś?
– Nie chodzi o rozumowanie, Nezumi. Dobrze wiem, że nawet gdybym się pokazał, w żaden sposób bym ci nie pomógł. Nie byłbym w stanie cię uratować. Wiem.
– Dobrze dla ciebie. Ta szara materia w twojej głowie jest chyba jedyną rzeczą, z jakiej potrafisz korzystać tak dobrze. Skoro o tym wiesz, zacznij w końcu wykorzystywać tę wiedzę.
Shion zacisnął mocno usta, a jego twarz stała się wyzywająca. Twarz kogoś, posiadającego naprawdę silną wolę. Nezumi po raz pierwszy widział Shiona w takim stanie.
– Nie chodzi o rozumowanie! – powiedział z zapałem Shion. – Kiedy Hamlet do mnie przyszedł, byłem przerażony. Myślałem, że coś ci się stało. Myślałem, że umrzesz. Usiłujesz mi powiedzieć, że miałem po prostu stanąć i sobie to wszystko wykalkulować? Dojść do tego, że nic dobrego by nie wynikło z tego, że bym do ciebie poszedł? Niby jak miałbym to zrobić? Jak miałbym być spokojny, zastanawiając się czy mam siłę, czy może jednak nie, czy mogę ci pomóc, czy nie? Jak ktokolwiek by mógł? Idiota!
Po raz drugi Shion nazwał go idiotą. I znów Nezumi nie był w stanie przewidzieć jego gniewu. Za pierwszym razem, powiedział mu: „Nie płacz za innych ludzi. Nie walcz za innych ludzi. Możesz płakać i walczyć tylko za siebie”. Shion zaś odpowiedział, że nie rozumie. To prawda, nie zrozumiał. A tym razem znowu wybiegł w ciemności dla kogoś obcego. To było niebezpieczne. Bardzo niebezpieczne. Zapominając o wszelkich ostrzeżeniach od siebie samego, po prostu zniknął, biegnąc w mroku. Nezumi był przygotowany na to, że Shion stanie się dla niego kulą u nogi. Jednak mogło się również zdarzyć na odwrót. To Nezumi mógł zostać kajdanami, krępującymi nadgarstki Shiona.
Dlatego...
Nezumi odwrócił wzrok od stojącego przed nim chłopaka.
„Dlatego ludzie są kłopotliwi. Im bardziej się nimi przejmować, tym większym ciężarem się stają. Uniemożliwiają swobodne ruchy. Coraz trudniej jest przez nich żyć samemu. Może nigdy nie powinniśmy byli się spotkać. Może któregoś dnia ty też tak pomyślisz, Shion”.
Ramiona Shiona uniosły się gdy brał głęboki oddech. Wydął usta z niezadowoleniem.
– Nezumi, dlaczego nic nie mówisz?
– Bez powodu.
– Dalej, śmiej się, jeśli chcesz. Pewnie myślisz, że to tylko jazgot kogoś, kto nie zna świata, prawda? Dobrze. Śmiej się ile chcesz. Śmiało.
– Czekaj chwilę, Shion – powiedział prędko Nezumi. – To nie tak, że się z ciebie naśmiewam. Ja po prostu... Po prostu mówię, że to niebezpieczne robić takie rzeczy, nawet nie myśląc o...
– Wiem o tym! – odpowiedział gorliwie Shion. – Ale nic nie mogę zrobić z tym, że się martwię, jasne? A może mi powiesz, że nie wolno mi się o ciebie martwić? Nie mam prawa nawet do czegoś takiego?
– Prawa? Shion, to w ogóle nie ma sensu.
– Tylko przez ciebie mówię takie głupoty!
Pięść Shiona uderzyła w regał. Góra książek upadła. Cravat pisnął przestraszony i przeskoczył na zwinięte ubrania Nezumiego.
Shion zamrugał, a na jego policzkach pojawił się czerwony rumieniec. Schylił się, by podnieść książki i wymruczał słowa przeprosin stłumionym głosem.
– Przepraszam, ja tylko... Nie chciałem krzyczeć.
– Nie szkodzi – odpowiedział lekko Nezumi – Muszę przyznać, że to dość imponujące, zobaczyć cię aż tak przejętego. Miło spotkać się z czymś takim raz na jakiś czas.
– Wygląda na to, ze zawsze się przejmuję, kiedy jestem z tobą – westchnął Shion. – Sam jestem zaskoczony jak umiem być czasem emocjonalny.
– Zawsze byłeś emocjonalną osobą. Zawsze wybierałeś uczucia ponad rozsądkiem i nie wstydziłeś się swoich prawdziwych emocji. Cztery lata temu było tak samo. Nawet jeśli byłeś kandydatem do najwyższej elity No.6, i tak wybrałeś uczucia i wpuściłeś mnie do środka.
– Wybrałem uczucia... – powiedział w zamyśleniu. – Chyba masz rację.
Shion ułożył schludnie książki i odetchnął.
– Ale wiesz, Nezumi, ja naprawdę tego nie żałuję. Ciągle się cieszę, że nie odwróciłem się od tego, co podpowiadało mi serce tamtej nocy.
– Wiem.
– Eh?
– Wiem, że nie żałujesz niczego, co zrobiłeś. Tak tylko pytałem. Chyba mi się nudziło, czy coś.
Dotknął dłonią ramienia. Stare i wynoszone już bandaże, które straciły całą swoją elastyczność, owijały się ciasno wokół stawu, nie wykazując żadnych oznak rozluźnienia.
– Nigdy nie opatrzyłbym się aż tak dobrze – powiedział z zamyśleniem Nezumi. – Może i nie umiesz walczyć, ale leczyć potrafisz. Każdy coś ma. I prawdopodobnie...
– Prawdopodobnie?
– Nic, nieważne. Hej, jestem głodny, a ty?
Shion spojrzał na niego z łagodnym uśmiechem.
– Na stole jest chleb i mięso. Trochę się działo i została tylko resztka, ale na kolację powinno wystarczyć.
– Co z tobą?
– Idę spać. Rana pewnie nie da ci dziś spokoju, więc zostawiam łóżko dla ciebie. Będę spał na podłodze.
– Miło z twojej strony.
– Nezumi.
– Hm?
– Gdybym cię nie spotkał, pewnie nigdy bym się nie dowiedział, kim jestem, nie?
– Po co teraz to wyciągasz?
Shion przysunął się bliżej do siedzącego na krześle Nezumiego i spojrzał mu w oczy.
– Wyrósłbym na łagodnego, racjonalnego dorosłego, nawet nie wiedząc, ile uczuć we mnie siedziało. Nigdy nie dowiedziałbym się jak to jest płakać, wściekać się, czy mieć przed czymś opory. Spotkałem cię i zrozumiałem, ile rzeczy mogłem jeszcze odkryć. A teraz jestem z tego dumny.
Shion urwał swój słowotok, zniżając wzrok z niezdecydowaniem.
– Cieszę się, że cię poznałem.
To zdanie wymówił szeptem, tak cichym, że trudno było je w ogóle usłyszeć. Shion pochylił się, mrużąc oczy. Jego usta złączyły się lekko z tymi Nezumiego.
Książka spadła gdzieś, uderzając cicho o podłogę.
Gdy Shion się wyprostował, Nezumi przemówił.
– To raczej nie pocałunek wdzięczności, prawda?
– To pocałunek na dobranoc.
– Na dobranoc, mówisz.
– Jutro idę szorować psy – powiedział Shion. – Będzie pełno tych z długim futrem. Inukashi zostawia je same sobie, aż w sierści porobią się kołtuny i dostaną zapalenia skóry.
Shion zaśmiał się głośno, machając lekko ręką.
– No to dobranoc.
– Taa. Słodkich snów.
– Nawzajem.
Shion zniknął w cieniu książek. Cravat wygramolił się z ubrań Nezumiego i wspiął się po nim, z wyraźnym zamiarem spania ze swoim właścicielem.
– Pocałunek na dobranoc, co?
Nezumi przejechał palcami po ustach, po czym z powrotem rzucił się na krzesło.
– Więc jednak potrafisz kłamać.
Jego okropny głód, zmęczenie i nieustanny ból odeszły na drugi plan. Zastąpiło je uczucie, wypływające z głębi jego świadomości. Smutek, samotność – nie było to żadne z nich. Jak to nazwać? Gorące krople spłynęły po jego policzkach. Dopiero po chwili doszło do niego, że to łzy. Już dawno zapomniał jak to jest płakać.
Słony smak, niczym przesolonej zupy.
Nezumi położył łokcie na kolanach, opierając na dłoniach głowę. Powoli przełknął łzy, które wpłynęły mu do ust.
==Koniec rozdziału 4==
Yaay! Dzięki za nowy rozdział, już biorę się za czytanie. Tłumacz dalej, fajnie widzieć, jak jest ktoś kto się tego podejmuje. ^-^
OdpowiedzUsuńNie przestanę, choćby mnie dzika parasolka jak w Another zaatakowała xD
UsuńJupi, ostatnio byłam strasznie zajęta i zalegam z 4 rozdziałami (auć), ale za to jaka ro frajda mieć przed sobą aż 4 rozdziały! Zatem biorę się za czytanie, dziękuję za tłumaczenie i w ogóle! Niech spadnie na Was deszcz wszelkich słodkości!!!
OdpowiedzUsuń"Rób to, za co ci płacę i nic poza więcej." - wyrzuciłabym "poza"
OdpowiedzUsuń"Zastanawiałem się, co by było, gdybym cofnął się w czasie i wrócił do tamtej nocy sprzed siedmiu lat " - sprzed siedmiu?
Nic więcej nie wyłapałam ^^'
Yay~! Przeeeeśśśśliiczny rozdzialik~
wtf, skąd się to "siedmiu" wzięło? xD
UsuńYatta!!! Już nie mogłam doczekać się czwartku... Zastanowię się nad udziałem w konkursie, ale wielką pisarką nie jestem :)
OdpowiedzUsuńdziękuję i pozdrawiam (:
OdpowiedzUsuńA się wzruszyłam! Końcówka cudna, mimo tego że się spodziewłam pocałunku... ale płacz Nezumiego - to nowość! :O
OdpowiedzUsuńDzikękować za tłumaczenie c:
Taktak, dzikękować... Dzikękuje po raz kolejny xd
Usuńlol, ja żeby wnerwiać Ayo mam nawyk walenia literówek w losowo wybranych miejscach. Tak powstało "oczywiśnie", "rzebrak" czy "bohenek". Wiem, że napisałam źle, ale bawi mnie fakt, że Ayo potem się z tym męczy xD I interesować mi się konkursem, bo szczurka komuś wyślę!
Usuń...Nie no kurde dzięki. =='
UsuńSama końcówka była zdecydowanie najlepsza. Nawet Nezumi zdolny jest do takich reakcji. Śliczne :)
OdpowiedzUsuńCo do konkursu, właściwie mogłabym spróbować, kiedyś prowadziłam nawet bloga z opowiadaniem fanfiction, ale to stare dzieje. Od dawna wzbiera we mnie ochota stworzenia czegoś, tylko że nie mam na to za bardzo czasu ani pomysłu na ficka :<
Fluffy
GRRR! A do czwartku tyle czasu jaciesune noo. Dostałam cynk, że tu napotkam coś z no6 i proszę. Piąteczka, piwko i ciacha za świetną robotę się należą ;)
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że może jednak będzie coś więcej niż w anime i moje yaoistyczne serduszko otrzyma należną dawkę, ale pewnie to złudne.
Nezumi, do cholery, dlaczego ty masz takie podobne nawyki do moich? W sumie dziwie się, jak on z Shionem wytrzymuje, mnie by szlag trafił, niańczenie 24/7.
Życzę dużo wena na tłumaczenie i pozdrawiam ;)
Ej no kochana nie łam się mi tu !!
OdpowiedzUsuńDasz sobie rade!;* ;)
Jeeeeeej, w sumie znalazłam się tutaj przypadkiem (co prawda, zaskakujące, po obejrzeniu animca), a nauczona, że pierwowzór jest zazwyczaj milion razy lepszy, stwierdziłam, że zostanę :)
OdpowiedzUsuńMilusio się czyta, wszystko co przetłumaczone przeczytałam w półtora wieczoru (stawiając sobie ograniczenia...), więc teraz będę cierpieć, czekając na kolejne rozdziały :D
Kawał dobrej roboty, drogie panie, naprawdę podziwiam, że Wam się chce. I do stóp z tegoż powodu padam ^.^
A ja mam jedno bardzo ważne pytanie!
OdpowiedzUsuńCzy ktokolwiek posiada może na kompie ten trailer [ http://www.youtube.com/watch?v=jWdc2Gs4oGo ] z angielskimi subami?
Potrzebuję cytatu Shiona (po ang.), gdy mówi coś w stylu "mogłem usłyszeć nadchodzący wiatr, jego gwałtowne uczucia czasem atakowały mnie".
Prooooszę, pomocy! :(
dłuuuugo mnie nie było ale za to jaki Comeback!!! Rozdzialik jak marzenie :) dziękuje kolejny raz za trud i pracę włożoną w tłumaczenie:P
OdpowiedzUsuńOmg, Nezumi się rozpłakał... Nie kojarzę tej sceny. o_o''
OdpowiedzUsuńA poza tym: jakie to słodkie ♥♥♥ *-* Jejciu. *nie umie się wysłowić. Zasób słów jeszcze mniejszy niż Shiona. xD*
~Eve
Ano właśnie, mniej więcej odtąd ci zaczyna anime od książki uciekać =w= połowę zakładu karnego zgubili, a drugą połowę wrzucili do pralki, wymiętolili, wysuszyli i podali co wyszło .w. a Nezumiemu dobrze tak, ten dupek zASŁUGUJE NA ŁZY (chociaż to może lekki spoiler, aż do końca nie zrozumiesz dlaczego... aż do beyond =w= nieźle się na niego od tamtego czasu wściekam =w=)
Usuńtak czy inaczej to w Zakładzie się zabawa zaczyna WYCZEKUJ TEGO, DZIEWCZYNO, OJ WYCZEKUJ >D mindfuck jak w ostatnim odcinku Doktora Who >D
Wah, czytam No.6 drugi raz, i tak w temacie Beyond... podpisuję sie pod tym, że zasługuje na łzy, nei mogę mu wybaczyć tego co zrobił... W ogóle, nie mogę wybaczyć pani Asano tego, co zrobiła ZE MNĄ. Tyle feelsów w jednej powieści. Moje serce. ;_;
UsuńDziewczyny, jesteście okropne z tymi spoilerami xD Ja jestem dopiero tu! Nie mówicie mi co będzie w Beyond, bo umieram z ciekawości i njachętniej wszystko pochłonęłabym na raz, ale jakoś trzeba żyć :D
OdpowiedzUsuńAle, ale... moje tłumaczki i korektorki kochane! Jesteście wielkie i mogłabym was pod każdym przetłumaczonym rozdziałem wielbić! Za waszą wspaniałą robotę i systematyczność.
A rozdział idealny *.*
Aż brak mi słów by odpowiednio wyrazić mój zachwyt nad relacją Shion-Nezumi. Ach. Ach. Ach... Anime jest w mojej Top10, ale ta powieść.. literacko-emocjonalne niebo :D
Alys