((Jes! I mamy nowy rozdział! Jest tam co prawda fragment, w którym występuje hołota francowata i chciałam przetłumaczyć ich kwestie gwarą śląską, ale... braciszek podszedł do mnie i powiedział: ,,Czy z tobą wszystko w porządku? Jesteś z Kujaw, ni to Kaszuby, ni to Podhale, a po Śląsku chcesz?'', na co sprzeczałam się, że nie mogę używać normalnego języka, więc stwierdził, że powinnam znać słownictwo panów żulianów, bo nie dość że mieszkam w okolicach mostu, gdzie po zmroku lepiej nie wychodzić, to od podstawówki się edukuję w znajomości żulowskiego, między innymi dzięki najukochańszemu monopolowemu spod szkoły... I pozdrowienia dla pana Henia, że zawsze dawał na krechę! Z naczy w sklepie na krechę, nie na działkę... ._. coś dzisiaj walę tymi sucharami... W każdym razie, w poniższym tekście jest sporo wulgaryzmów (chociaż czy ja wiem...), więc żeby nie było, że nie mówiłam =_=))
Rozdział 2
Miejsce
Bogów
„Wtedy bogini Hannahanna
postanowiła użyć swej ostatniej nadziei. Zebrała nie kilka, a setki, tysiące
pszczół i odezwała się:
– Jesteście małe, zwinne i szybkie niczym światło, więc na pewno będziecie w stanie odnaleźć boga Telipinu. Idźcie więc”.
– Jesteście małe, zwinne i szybkie niczym światło, więc na pewno będziecie w stanie odnaleźć boga Telipinu. Idźcie więc”.
Zniknięcie Telipinu, Mity Hetyckie
Ktoś leżał u stóp drzewa
o korze bielszej niż u pozostałych. Był to maleńki chłopiec, mniejszy nawet od
dziewczynki. Zwijał się z bólu. Shion wziął go w ramiona i posadził. Było
strasznie blade. Złapał jego gardło i otworzył pozbawione krwi usta.
Duszności. Kaszlał przez
coś, co utkwiło mu w gardle. Nie było czasu do stracenia. Przytrzymując jedną
ręką jego brzuch, drugą uderzył go w plecy.
– Dalej, wypluj to –
popędzał. Drugi, potem trzeci raz; nie przestawał uderzać w kościste plecy
chłopca. Piąty razy, szósty...
Odkaszlnął, a z jego ust
wypłynęły wymiociny. Było w nich coś ciemnego i okrągłego. Chłopiec drgnął
lekko.
– Wody! Przynieś wodę! –
Shion znowu rozkazał Nezumiemu. Położył dziecko i zbliżył do jego twarzy swój
policzek. Poczuł pewny oddech.
„W porządku. Oddycha”.
Na szczęście nie musiał
oczyszczać jego dróg oddechowych ani robić resuscytacji. Ale jego świadomość...
– Wołaj go.
Dziewczynka szybko
wypełniła polecenie Shiona. Pochyliła się nad chłopcem, zbliżając swoją twarz
do jego i zawołała jego imię.
– Riko, słyszysz mnie?
Riko?!
– Riko, możesz oddychać?
– zapytał Shion.
Jego klatka piersiowa
uniosła się mocno. Powieki się poruszyły i rozwarły. Uciekła spod nich
pojedyncza łza, która spłynęła po policzku.
– Siostrzyczko...
– Riko! – Shion delikatnie odciągnął
dziewczynkę, próbującą już porwać w ramiona brata. Powoli podniósł go z ziemi i
przyłożył do jego ust kubek wody.
– Możesz to wypić?
– Tak.
– Dobrze. Tylko powoli.
Więc jesteś Riko, tak?
– Tak.
– Riko, dobrze nas
słyszysz? Widzisz normalnie?
– Tak... Woda jest dobra.
– Jesteś dobrym
dzieciakiem – stwierdził z entuzjazmem Shion. – Bardzo dzielnym. Z brzuchem
wszystko w porządku? Nie czujesz bólu w piersiach?
– Moje gardło...
– Hm?
– Gardło mnie boli.
Sądząc po zadrapaniach
prawdopodobnie rozdrapał sobie sam gardło, z których zaczynała już wypływać
krew. Shion wygrzebał gazę i wodę utlenioną z apteczki. Miały cztery lata, ale
musiały wystarczyć.
– Trochę zapiecze. Nie
płacz.
– Nie będę.
Przetarł rany i
przycisnął do nich świeży kawałek gazy, po czym owinął bandażami szyję Riko.
Shion mógł tylko wykonać najbardziej podstawowe czynności. To było najlepsze,
co mógł zrobić. Gdyby powiedział coś w rodzaju „do szpitala”, Nezumi by go
wyśmiał. Wiedział już, że tu, w Zachodnim Bloku, nie było czegoś takiego jak
zakłady medyczne. Z wymiocin Riko wybrał to, co wydawało się blokować mu
wcześniej oddech.
– Orzech? – był mały i
okrągły. – Tylko dlaczego...
Riko spuścił głowę.
Nezumi wstał, splótł ręce i westchnął krótko.
– Był głodny.
– Eh?
– Prawdopodobnie był tak
głodny, że nie mógł już tego znieść. Ten orzech, jeśli zmielić go na mąkę jest…
No cóż, jadalny. Pewnie zgłodniał podczas ich zbierania. Musiał już naprawdę
umierać z głodu, skoro włożył cały do ust. I wszystko było dobrze, gdyby przez
pomyłkę go nie połknął – oto moja dedukcja.
– Riko zawsze jest głodny
– powiedziała dziewczynka. – Nawet kiedy mama daje mu kawałek swojej porcji
chleba, po chwili znowu chce jeść.
– Bo zawsze jest maleńki
– zaprotestował Riko. – Jeden gryz i już go nie ma – znowu zaczął kaszleć. Jego
głos był zachrypnięty, a twarz nadal blada. Shion owinął jego ciało kocem.
– Trzymaj się. Jeśli
szyja będzie jeszcze boleć, wyleczę to. Przychodź kiedy chcesz.
– Zaprowadź ich do domu.
Na słowa Nezumiego, Shion
podniósł głowę.
– Ja?
– Tak, ty. Pomogłeś im,
to dokończ, co zacząłeś i ich odprowadź. Mieszkają w domu u stóp wzgórza, to
niedaleko. Ich matka pewnie zaczyna się już o nich martwić.
To znaczyło, że musiał
się pokazać komuś dorosłemu. Shion wstał. Nie wiedział czemu, poczuł, że jego
ciało zaczęło się trząść.
– Ale ja...
– I tak kiedyś byś musiał
tam pójść. Jeśli już teraz się boisz, jak masz zamiar chodzić ulicami? Chociaż
w sumie to nie moja sprawa. Ale jeśli jeszcze postoimy na tym deszczu, ktoś
złapie grypę.
Shion całkiem zapomniał,
że padało. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak zimne były krople. Przenikały
jego kości, przypominając o rychłym nadejściu zimy.
– W każdym razie, ja
odpadam. Książek może zrobić jak sobie zażyczy – Nezumi odwrócił się do nich
tyłem i zaczął schodzić po schodach. Riko kichnął. Dziewczynka wyciągnęła swoją
malutką dłoń i złapała palce Shiona.
– Dziękuję.
– Eh?
– Dziękuję za uratowanie
mojego braciszka.
– Och, nie... T–to nie...
– słowa zaczęły mu się plątać. – Nie musisz mi za to dziękować. Jak masz na
imię?
– Karan.
– Karan? Zupełnie jak
moja matka.
– Naprawdę?
– Tak.
Dziewczynka się
uśmiechnęła. Shion czuł ciepło jej dłoni, ściskającej mu końcówki palców.
Podniósł Riko, koce i całą resztę.
– Zabiorę was do domu.
Prowadź, Karan.
Para unosiła się znad
miski na palniku. Gotowała się w niej zupa. Mieszając w naczyniu warzywa i
mięso, Nezumi westchnął. Skrzywił się, kiedy doszło do niego, że znowu zrobił
to mimowolnie. Kilka kropelek zupy wylało się i wyparowało, po zetknięciu z
palnikiem.
Nienawidził wzdychać.
Wzdychanie z rozczarowania to co innego, ale ten rodzaj oddechu, który
opuszczał usta bez jego wiedzy, naprawdę go wnerwiał.
– Nigdy nie wzdychaj z
powagą. Nie płacz. Bo zabiorą cię demony – usłyszał to od staruszki, tak starej, że wiek zdawał
się już nie mieć znaczenia. – Wzdychanie otwiera wejście, pokazuje słabość.
Jeśli chcesz się utrzymać przy życiu, trzymaj usta zamknięte. Nigdy nie pozwól
nikomu dostrzec twoich słabych punktów. Nie pozwól sercu być ciepłym dla
nikogo. Ufaj tylko sobie.
To były jej ostatnie
słowa. Została postrzelona w klatkę piersiową i krztusiła się już krwią, ale
jej głos, nawet po jej śmierci, brzmiał czysto w jego uszach. Nezumi nawet nie
myślał o zapomnieniu tych zdań. A nawet
gdyby tego chciał, ten głos po prostu by mu nie pozwolił. Owinął się już wokół
jego myśli i nie miał zamiaru puścić.
Jednak on się od niego
odwrócił. Pozwolił temu mimowolnemu westchnięciu opuścić usta, nawet tego nie
zauważając. A wszystko dzięki niemu. Cmoknął ze zdenerwowaniem.
„Może pomylił się, zabierając ze sobą Shiona” - pomyślał. Shion bez
wahania otworzył drzwi. Otworzył je na oścież, nawet nie zastanawiając się, co
może być po drugiej stronie, nawet nie schował się w cieniu. Gdyby mieli pecha,
już byliby martwi. Jeśli gościem nie byłby żołnierz, mógłby nim być uzbrojony
bandyta, używający dziecka jako przynęty. Tutaj, w Zachodnim Bloku, to nie
byłoby nic nadzwyczajnego. Ale Shion o tym nie wiedział. Nie miał pojęcia, jak
być podejrzliwym czy przezornym, ani jak się bać. To właśnie ignorancja i
beztroska kogoś wychowanego w bezpiecznym miejscu.
Naprawdę czuł, że wziął
pod swoje skrzydła coś kłopotliwego i niebezpiecznego. Nikt go do tego nie zmusił.
Zrobił to z własnej, nieprzymuszonej woli, bo chciał zwrócić przysługę, którą
był mu winien. Nie było mowy, żeby dał mu zginąć; nie Shionowi, który uratował
go, nie chcąc niczego w zamian.
Nie dało się zwrócić
przysługi zwłokom, a Nezumi nie chciał nosić długu, którego nigdy nie byłby w
stanie spłacić. Dlatego uratował Shiona i zabrał tutaj. Jednak teraz doszło do
niego, jak bardzo mógł być wtedy nieostrożny. Być może przyniósł ze sobą
większe ryzyko, niż był w stanie sobie wyobrazić. Beztroski i niedbały,
niebezpieczny i kłopotliwy...
Spojrzał na drzwi.
Ale gdyby Shion ich wtedy
nie otworzył, Riko nie zostałby uratowany. Takie dziecko prędko by się udusiło.
Szybkie działanie i odpowiednie leczenie – dzięki temu Nezumi nie musiał
oglądać małych zwłok z twarzą wykrzywioną w bólu. Życie zostało uratowane.
Zupełnie jak tej burzowej nocy cztery lata temu. Wtedy to był on, teraz Riko.
Shion za każdym razem podejmował działanie i w rezultacie ich ratował.
Shion znał świat tylko
przez teorie i definicje. Był naiwny i nie wiedział nawet, jak wątpić w
zaufanie innych. Z natury beztroski, prawie bezmyślny czy głupi, nie wiedział
nawet kim był Hamlet. Ale Shion zdecydowanie go w czymś przewyższał. Nie
chodziło tu bynajmniej o wiedzę czy umiejętności, tylko... o co?
– Jestem do ciebie przywiązany.
Czy to była siła do
wypowiedzenia tak zawstydzających słów i wiary w to, że jego szczere uczucia
przez nie dotrą? A może umiejętność wyciągnięcia ręki do kogoś zupełnie obcego,
bez myślenia o jakimkolwiek ryzyku?
Nie wiedział. Wszystkim,
czego był pewien, to fakt, że Shion rzeczywiście był niebezpieczny i
kłopotliwy. I to bardzo.
Rozległy się kroki, po
których słychać było pukanie. Drzwi jednak otworzyły się chwilę potem. Wrócił.
– Jak już pukasz,
poczekaj może na odpowiedź – odezwał się szorstko Nezumi.
– I tak byś się nie
ruszył, prawda? – odpowiedział. – Jednak zauważyłem, że zostawiłeś dla mnie
otwarte.
– Eh?
– Zamek. Myślałem, że się
zamkniesz, ale tego nie zrobiłeś.
Miał rację. Nie zamknął
drzwi. Jak lekkomyślnie.
– Spójrz na mnie, to
skutek twojego okropnego wpływu – stwierdził nieszczęśliwie Nezumi.
– Czego?... Dobra,
nieważne. Zobacz, w podziękowaniu dostałem trochę winogron.
Były małe, a cała kiść
wyglądała raczej żałośnie.
– Zaoferowała mi również
wędzoną rybę, ale odmówiłem.
– Och? – zaczął Nezumi
sarkastycznie. – Więc nawet otrzymywanie podarunków od biednych krzywdzi twoje
sumienie.
– Nie, to dlatego, że nie
lubisz ryb.
– Ja? Bez problemu zjem
ci rybę. Nie jestem na tyle bogaty, żeby wybrzydzać.
– Ale raz powiedziałeś,
że nieszczególnie je lubisz.
– Powiedziałem, że nie
zjem ryby. W sensie, że to miejsce jest za brudne, żeby choćby myśleć o jej
jedzeniu.
Shion zamrugał i włożył
dłoń we włosy.
– Och. Cóż. ...Ale i tak
się cieszę.
– Z czego?
– Rodzina Karan... A
właśnie, tamta dziewczynka ma na imię Karan.
– Wiem.
– Och, wiedziałeś? Nazywa
się jak moja matka.
– Imię twojej matki nie
obchodzi mnie za specjalnie, ale... Tak? Czyżby to przywołało wspomnienia o
twojej mamie i doprowadziło cię do łez? Biedactwo.
To miał być sarkazm, ale
Shion i tak pokręcił głową.
– Wcale nie. Było tam
jeszcze jedno dziecko, dziewczynka, młodsza od Riko. Tamta ryba miała chyba być
ich kolacją. Jedna wędzona ryba na ich troje. To chyba dobrze, że jej nie
wziąłem, prawda? Ale ich matka nalegała, żebym zabrał chociaż winogrona. Była
naprawdę wdzięczna. Trochę mnie to ucieszyło.
– Naprawdę tak myślisz?
– Eh?
– Gdyby ten dzieciak
umarł, byłoby więcej jedzenia dla Karan i tej drugiej dziewczynki. Nie
pomyślałeś, że nawet dla Riko byłoby lepiej, gdyby umarł, zamiast żyć w
bezustannym głodzie? Może wcale nie wyświadczyłeś im przysługi.
Shion usiadł przed
palnikiem. Jego białe włosy, cieńsze u nasady, zabarwiły się czerwonym blaskiem
ognia. Utraciły już swój kolor, jednak blask pozostał.
„Piękne” – pomyślał Nezumi.
Włosy na głowie Shiona
lśniły, odbijając światło rzeczy dookoła. Nezumi wyciągnął dłoń, by ich
dotknąć. Wydawały się być grube, jednak łatwo prześlizgiwały się przez opuszki
palców. Zwykłe włosy, ni mniej, ni więcej.
– Kazałeś mi żyć –
powiedział cicho Shion z twarzą nadal zwróconą w kierunku płomieni. – Nezumi...
Mówiłeś, że życie ma znaczenie i dlatego nie mogę umierać. Tak właśnie mówiłeś.
– Powiedziałem tylko, że
ktokolwiek żyje, wygrywa.
– To to samo, czyż nie?
– A skąd mam wiedzieć?
Umarli nie mówią.
Wszystko, co mogą zrobić, to leżeć jak zwłoki i wrócić do ziemi, która ich
urodziła. Nie mieli jak opowiedzieć o nienawiści, okrucieństwie, udręce,
odrzuceniu, czy żalu, jakiego doświadczyli. Dlatego Nezumi musiał żyć. Musiał
istnieć, przechowując to wszystko w pamięci i się nie poddawać.
No. 6.
Było jak sztuczny kwiat,
nie pozostawiający za sobą żadnych nasion. Kwitł na krwi i niezliczonej ilości
zwłok.
„Któregoś dnia cię
wyrwę. Wtedy nie będziesz mieć wyboru, tylko słuchać głosów umarłych – ich
nienawiści, ich nędzy, ich udręki, ich odrzuceniu, jak wydostają się z głębin i
przenikają ziemię. Upewnię się, że je usłyszysz, nawet gdy zatkasz uszy. Do
tego czasu będę żyć i pamiętać. Nie mogę zapomnieć” – sam sobie na to nie
pozwalał.
– Powiedziano mi
komplement – Shion spojrzał na Nezumiego z uśmiechem.
– Komplement? Za co?
– Moje włosy. Matka Karan
powiedziała, że są ładne. Dodając, że są niezwykłe i naprawdę śliczne.
Nezumi wzruszył
ramionami.
– Cóż, na pewno są
niezwykłe. W okolicy jest pełno dzieciaków z włosami jasnymi z niedożywienia,
ale nikt nie ma całkiem białych jak ty.
– Powiedziała nie tylko,
że są niezwykłe. Nazwała je również ślicznymi.
– Czy ty się właśnie
chwalisz tym, że ktoś cię skomplementował? Co ty, dziewczyna?
– Ale... Cóż, wiesz, to
mi doda trochę pewności siebie – powiedział Shion ze szczęściem na twarzy. –
Jutro, kiedy będziesz mnie oprowadzać.
– Kto ci powiedział, że
cię oprowadzę?
– Ty.
Rzeczywiście to zrobił.
Powiedział, że go oprowadzi. Nezumi poczuł się jak nadąsany dzieciak. Spuścił
wzrok.
– Mam własne sprawy do
załatwienia. Ty zajmij się swoimi.
– Dobrze. Zajmę się
własnymi sprawami i się do ciebie przyłączę. A, i jeszcze jedno...
– Co znowu?
– Obiecałem Karan i Riko,
że poczytam im, jak znajdę chwilę. Widziałem u ciebie pełno książek z
obrazkami, więc...
– Chcesz im tu czytać?
– Jeśli będzie
słonecznie, zabiorę ich na zewnątrz.
Nezumi prawie znowu
westchnął, ale w porę złapał się na tym i przytrzymał usta zamknięte.
– Próbujesz mi tu
przedszkole otworzyć?
– A w okolicy jest dużo
dzieci?
– Taa, tony. Ale to mój
dom. Nie rób takich rzeczy bez pozwolenia i nie myśl, że możesz wszystko.
Jego słowa były surowe.
Irytacja narastała w jego piersi. Denerwowało go przebywanie z Shionem. Czuł,
że nie zniesie już ani minuty więcej. I to nawet nie z powodu jego beztroski
czy lekkomyślności, on po prostu... nie mógł go przejrzeć. Nie potrafił
przewidzieć, co zrobi, powie, ani o czym pomyśli. Te wszystkie swoje pomysły
zdawał się zrywać z choinki. Był męczący.
Shion układał talerze na
stole. Zupa była już gotowa, a jej miły aromat wypełniał pokój.
– Nie myślałem, że mogę
wszystko... Po prostu od kiedy Riko i Karan są moimi przyjaciółmi...
– Eh?
– Przyjaciele – powtórzył
Shion. – Są moimi pierwszymi przyjaciółmi odkąd tu jestem. Nie żebym miał wielu
przyjaciół w No.6 – dodał po chwili. – Safu chyba była jedynym.
– Ona chciała się z tobą
przespać, nie nazywaj jej przyjaciółką.
Pamiętał końcówki jej
krótkich włosów, owinięte ładnie wokół szyi.
– Shion, chcę się z tobą
przespać.
Włożyła wszystko w jedno
wyznanie, a Shion nie był w stanie tego znieść.
„W kim ty się
zakochałaś...” –
odezwał się w myślach do dziewczyny, którą znał aż za dobrze. Z jakiegoś powodu
opanował go przypływ lekkiego śmiechu.
– Co?
Shion przechylił głowę na
bok. Dwie myszy, siedzące na stosie książek, także przechyliły główki, jakby
próbując go naśladować. Nezumi wybuchnął śmiechem. Opadł na podłogę i poddał
się całkowicie fali wesołości, która narastała w nim już przez dłuższy czas.
Deszcz przestał padać
przed południem, ale chmury nie opuściły nieba, pozostawiając zimną ziemię.
Nezumi maszerował energiczne przez tłum. Shion starał się jak mógł, by go nie
zgubić. Brakowało mu oddechu. Był popychany i uderzany; czuł na sobie
spojrzenia niezliczonych, ciekawskich oczu, spadających deszczem na jego głowę.
Zapachy tysięcy rzeczy docierały do jego nosa, tak pomieszanych ze sobą, że nie
dało się stwierdzić do czego pierwotnie należały. Błotnista ziemia przyklejała
mu się do stóp. Rozwalające się baraki i namioty stały po bokach drogi,
wydobywał się z nich ciężki dym, uderzający w każdego przechodnia. W powietrzu
unosiły się wściekłe okrzyki, uwodzicielskie stękania i reklamy sprzedawców.
Miał przez to wszystko zawroty głowy.
Starsza dzielnica
Utraconego Miasta, do której przeniósł się po utraceniu domu w Chronosie, także
była żywa i zatłoczona. Ale w porównaniu do tego, co działo się tutaj,
wyglądała jak spokojna trasa wycieczkowa.
W No.6 drogi były
zaprojektowane z dbałością o kierunek poruszania się, zarówno w przypadku
pojazdów jak i ludzi, a chodzenie pod prąd czy nagłe zatrzymywanie się było
oczywiście zabronione. Nic nie zdarzało się nagle albo niespodziewanie.
Wszystko miało za zadanie nie dopuszczać do takich sytuacji. Takim właśnie
miejscem było No.6.
W pobliżu rozległy się
ryki. Ktoś brutalnie odepchnął Shiona. Ten zaś stracił równowagę i padł
kolanami w błoto. Kilku ludzi przebiegło obok niego. Jednemu z nich coś
wyleciało z ręki, przeturlało się i zatrzymało koło nóg Shiona. Pomarańcz.
– Złodzieje!
Mężczyzna wybiegł z
jednego ze sklepów w barakach, trzymając broń. Był wielki i gruby.
– Złodzieje! – ryknął. –
Łapać ich!
Ale nikt się nawet nie
ruszył. Niektórzy śmiali się, patrząc na niego, inni w ogóle nie okazywali zainteresowania,
a pozostali strasznie krzyczeli i po chwili tak zwani „złodzieje” po prostu
zniknęli w tłumie.
Shion nabrał powietrza.
Wielki mężczyzna celował z broni. Przechodnie, którzy go zauważyli, przemykali
szybciej, szukając schronienia.
„On oszalał?” – Shion nie mógł sobie wyobrazić otwarcia
ognia w takim miejscu. Ale na twarzy tego mężczyzny malowała się czysta
determinacja. Długa lufa jego przestarzałej broni była wycelowana prosto w
niego. Uciekający człowiek wpadł na starszą kobietę i popchnął ją, po czym
kontynuował swój bieg. Krzyknęła coś za nim i wróciła do kuśtykania na środku
drogi. Nie zwracając uwagi na wycelowaną tym razem w nią broń. Gruby palec
giganta owinął się wokół spustu.
Shion rzucił się na
człowieka sekundę przed tym, jak jego włochaty knykieć miał nacisnąć spust i z
całą siłą, jaką posiadał, podniósł w górę lufę broni.
Poczuł mocne uderzenie,
odsuwające jego dłoń i wystrzał, grzmiący w jego uszach. Lufa broni wystrzeliła
pocisk w ciemniejące niebo. Shion się zatoczył. Jego stopy rozsunęły się pod
nim i upadł na ziemię. Oddech z trudnością opuszczał jego usta.
– Co ty wyprawiasz?!
Człowiek pochylił się nad
nim z uniesioną bronią, wypełniając całe jego pole widzenia. Shion szybko
przetoczył się na bok. Gigant jednak przesunął się nad nim i powitał Shiona
kopniakiem w żebra.
Shion zwinął się z bólu.
Nie mógł mówić. Poczuł skurcz w brzuchu.
– Kolejny mały koleżka? –
warknął. – Mały skurwysyn, wybierać se mój sklep...
Tłusty, zwierzęcy smród
unosił się wokół jego buta, który znowu zmierzał w kierunku brzucha Shiona.
– Nie jestem jednym z
nich! – krzyknął, starając się obronić przed uderzeniem.
„Muszę krzyczeć, albo
naprawdę zatłucze mnie na śmierć” – nie było żadnego znaku wahania w spadających na niego ciosach.
– Nie jestem.... Nie
jestem jednym z nich! – Nie przestawał.
– Zamknij mordę! –
rozkazał gigant. – Teraz te szuje spierdoliły. Dzięki za wpieprzanie się.
– Gdybym nic nie zrobił,
ktoś mógłby zginąć! – Zaprotestował Shion. – Otwierać ogień w takim miejscu...
A co gdybyś kogoś postrzelił?!
Na ten wywód mężczyzna
wybuchnął śmiechem, który rozległ się na całej długości ulicy.
– Gdybym?! – ryknął
mężczyzna, emanując potwornym odorem. – A co mnie to?
Jego twarz nagle spowiła
ciemność, a Shion został brutalnie złapany za włosy.
– Ty i te twoje
oczyska... Nie podobasz mi się.
Po czym mocno rzucił go
na ziemię. Skóra Shiona piekła jakby była wyrywana. Ale silniejsze od bólu w
całym ciele były narastające w nim uczucia wściekłości i upokorzenia.
– Przestań! – wydarł się
Shion.
„Przestań. Zostaw mnie.
Jak śmiesz traktować mnie jak jakieś cielę”.
Znowu rzucił się na
mężczyznę i uderzył w niego swoim ciałem z całych sił. Czuł swój łokieć,
wbijający się mocno w jego jelita. Człowiek jęknął ciężko i opadł na kolana.
Tłum zebrał się wokół nich. Klaskanie, gwizdanie i ochrypłe śmiechy dochodziły
równocześnie zewsząd.
– To jest młodziak! Dojeb
mu!
– Zajeb, staruchu! Czego
czas tracisz?!
Nikt nie próbował ich
zatrzymać. Wszyscy cieszyli się spektaklem z bezpiecznej odległości. Shion
szukał w krzyczącym tłumie pary szarych oczu, ale nie mógł ich znaleźć.
– Ty mały...
Usłyszał wznoszący się
ryk, bardziej zwierzęcy niż ludzki. Potem poczuł uderzenie w policzek, aż
zaciemniło mu się na chwilę przed oczami. Coś ciepłego wypełniło jego usta. Nie
mogąc tego znieść, wypluł to. Ślina zmieszana z krwią spadła w brud.
– Bawić się, kurwa,
zachciało! – twarz giganta była czerwona i trzęsła się ze wściekłości. Do jego
oczu napłynęła krew, a mięśnie napinały się, pulsując pod skórą niczym
purpurowa sieć. Mordercze intencje, którymi emanował, były aż nazbyt oczywiste.
– Zapłacisz za to –
warknął. Broń była wycelowana dokładnie między oczy Shiona. Ten zaś nie mógł zamknąć rozwartych ust. Czuł
się jakby jego serce miało zaraz wyskoczyć z piersi. I nadal nikt nie miał
zamiaru go powstrzymać. Z całego tego tłumu, nikt nie chciał wystąpić, żeby to
przerwać. Poczuł przypływ ckliwości. Nie był w stanie stwierdzić, czy lufa
przed jego oczami była prawdziwa, czy to tylko złudzenie.
– Ej! – głęboki głos przebił się przez hałas.
Należał do człowieka grillującego mięso przed swoim sklepem. Kawałki zwęglonego
już jadła pokrywały grill, z którego unosił się duszący, ciemny dym.
– Nie pierdolić mi się
przed sklepem.
– Panie, ja nie pierdolę
– ryknął.
– Ale taki miałeś pan
zamiar. Jak pan chcesz rozjebywać mózgi i krew dookoła, to wszystkim się tu
jeść odechce. Idź pan se gdzie indziej.
– I tak nikt nie tknie
gnijącego mięcha – zakpił gigant.
– Nasze rzeczy są świeże!
– Jaja se pan robisz?
Nawet o tej porze muchy je wpierdalają! Jak nie zgniłe to stare!
– Co?! Ty cholerny...
Mężczyźni naskoczyli na
siebie. Shion wstał i zaczął uciekać.
– Ej! Wracaj tu, kurde! –
krzyczał ze wściekłością gigant. Shion nie miał jednak czasu się oglądać. Jego
ciało uciekało w strachu przed postrzeleniem w plecy. Zabłądził.
– Tędy.
Został złapany za rękę.
– Szybko, tędy!
Zaciągnięto go w alejkę
między budynkami. Shion z ulgą oparł plecy o ścianę i wziął kilka głębokich
oddechów.
– Żyjesz jeszcze?
Podniósł głowę. Jakaś
kobieta się do niego uśmiechała. Jej pomalowane usta wygięły się lekko w mroku.
Po chwili znowu się otworzyły.
– Ojej, rozciąłeś sobie
wargę. Krwawisz. Wygląda na to, że miałeś tam naprawdę ciężko. Biedactwo.
Mocny zapach perfum
uderzył nozdrza Shiona.
– Dzięki za pomoc –
powiedział, gdy jego oddech już wrócił do normy. Zapadło kilka sekund ciszy, po
czym kobieta wybuchła śmiechem.
– Ciekawe ile to już
czasu minęło, od kiedy ktoś mi podziękował – zachichotała. – Chyba lata. Swoją
drogą, masz interesujące włosy.
– Eh? A, trochę się wydarzyło.
– Wszyscy trochę
przeszliśmy w życiu. Mam tu...
Pomimo chłodu, miała na
sobie jedynie cienką sukienkę, odkrywającą jej ramiona. Spuściła dekolt,
ukazując lubieżnie piersi. Ich biel odstawała nawet bardziej niż czerwień jej
ust. Wyjątkowo kuła Shiona w oczy.
– Patrz, widzisz tam
wypalony znak? Facet zrobił mi to dawno temu rozgrzanym prętem. Piekło, seryjnie. Wygląda jak wąż, co nie? Wąż
wijący się po mojej piersi.
„Też mam takiego węża,
tylko owiniętego wokół całego ciała”.
Pomyślał Shion, ale tego
nie wypowiedział. Kobieta zaś dalej starała się go uwieźć.
– Słodziutki, nie masz
żadnego doświadczenia z kobietami?
– Eh?
– Mam dać ci lekcję?
Mieszkam zaraz nad nami. Możesz przyjść ze mną i się zabawimy. Co ty na to?
– Co? – oniemiał.
– Pytam, czy nie chcesz
do mnie przyjść i się zabawić – irytacja narastała w jej głosie. – Też nie mam
co robić dziś w nocy. Nie martw się, nie będzie trwało drogo. Czemu więc się
nie zabawić?
Jej ramiona owinęły się
wokół szyi Shiona. Pchnęła go do ściany. Jej usta mocno przycisnęły jego.
Ogarnął go silny zapach jej makijażu. Poczuł mdłości. Ciepły język wepchnął się
między zęby i zetknął z jego własnym. Shion zorientował się, że instynktownie
ją odpycha.
– A to za co? –
powiedziała z oburzeniem.
– Nie, ja... No... To
nie...
– Co tam mamroczesz?
Pomogłam ci, nie? Mógłbyś chociaż w zamian zostać moim klientem.
– Klientem? Ale...
– Nie będę cię zmuszać,
jak nie chcesz. Ale za pocałunek i tak wisisz mi kasę.
– Co? – zapytał z
niedowierzaniem.
Usta kobiety przekręciły
się, a głos przepełnił się słodyczą.
– No, nie bądź głupi –
zamruczała. – Jesteś mężczyzną, prawda? Dalej, załatwmy to po dobroci. Uwierz
mi, że nie będziesz się nudził, więc chodźmy do mnie, słodziaczku.
– N–Nie, dziękuję,
naprawdę...
Jej białe ramiona znowu
się wokół niego owinęły. Shion zesztywniał jeszcze bardziej, niż gdy celowano w
niego bronią. Nie mógł się ruszyć.
– Mogę przeszkodzić? –
przemówił głos. – On należy do mnie.
Nezumi stał w wejściu do
uliczki. Kobieta uniosła brew.
– Co?
– Jest mój. Mogę dostać
go z powrotem? – Nezumi wyciągnął dłoń, jakby przywołując Shiona. Kobieta zaś
uniosła podbródek i uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
– Kumam. Nic dziwnego, że
miał taki opóźniony zapłon. Ten słodziulek nie jest zainteresowany kobietami.
– Co? Niezupe...
Nezumi przycisnął dłoń do
jego ust i odwzajemnił uśmiech kobiety.
– Dokładnie. Tak się we
mnie zakochał, że nawet na najpiękniejszą dziewczynę nie spojrzy.
Kobieta wzruszyła
ramionami, jakby miała powiedzieć „no cóż”. Spojrzała na Shiona.
– Kasa. Nie obchodzi
mnie, w którą stronę słodziaczek ma odchyły, za pocałunek należy się zapłata.
Jedna srebrna moneta.
Nezumi zaśmiał się.
– Cały srebrnik za ten
pocałunek? Drogo się cenisz.
– Tyle jest wart. Jeśli
słodziaczek nie może zapłacić, lepiej zrób to za niego. Jesteś jego chłopakiem,
nie? Zapłacenie za niego paru rachunków chyba nie powinno cię aż tak boleć.
– Chyba masz rację.
Pewnie. Mogę się więc wymienić?
– Wymienić?
Nezumi przysunął się do
kobiety. Złapał jej rękę, gdy ta próbowała się odsunąć i przyciągnął bliżej.
– Co rob...
Usta kobiety, które nie
zdążyły wypowiedzieć całego zdania, spotkały wargi Nezumiego. Prosto przed
oczami Shiona. Kobieta zawahała się na moment, po czym zatrzymała. Tylko jej
nagie gardło ruszyło się, gdy przełknęła ślinę. Pies szczekał gdzieś daleko.
Jakiś szczur przebiegł pod stopami Shiona i zniknął. Nezumi odsunął się od
niej.
– I jak? – zapytał.
– Nieźle – odpowiedziała.
– Ale niewystarczająco na wymianę.
– Szkoda – powiedział z
żalem Nezumi. – Przyjmij więc to, droga pani – umieścił w jej dłoni pomarańczę
i odwrócił się, a Shiona wziął za rękę. – Dobra, idziemy.
Kobieta zawołała jeszcze
ze splecionymi ramionami:
– Słodziaczku, nie
oddawaj się za bardzo temu facetowi. To strata, wiesz? Upewnij się, że wiesz
jak to jest, zabawiać się z dziewczyną.
Weszli w tłum. Chmura
pomieszanych zapachów, denerwująca Shiona jeszcze chwilę temu, była teraz dla
niego źródłem ulgi.
– Dlaczego? – mruknął do
siebie. Nezumi przysunął się do jego boku.
– Dlaczego co?
– Dlaczego ja jestem
„słodziaczkiem”, kiedy ty jesteś „tym facetem”?
– Może dlatego, że mam
więcej doświadczenia życiowego.
– Ech, miała rację, że
mam opóźniony zapłon – narzekał Shion.
– Jesteś powolny i tępy.
Zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety. Mam nadzieję, że nie zepsułem ci przed chwilą
twojego pierwszego razu – zachichotał.
– Nezumi.
– Hm?
– Jak długo patrzyłeś?
– Chyba od kiedy zacząłeś
lać się z tamtym grubasem.
Shion natychmiast się
zatrzymał. Ktoś wpadł na niego z tyłu i zaczął krzyczeć.
– To czemu mi nie
pomogłeś?
– Pomogłem. Prawie
pożarła cię tamta wiedźma.
– Ale wcześniej, kiedy...
– To twój pieprzony
problem – przerwał mu złośliwie Nezumi. Jego szare oczy błyszczały niczym
krawędź noża. Zaś jego uśmiech zdał się momentalnie zniknąć.
– Powiem ci coś, Shion.
Jeśli masz zamiar dalej być tak naiwny i myśleć, że zawsze ktoś zjawi ci się na
pomoc, nigdy tu nie przetrwasz. Poleganie na innych nie utrzyma cię przy życiu.
Upewnij się, że to do ciebie dotarło.
Nezumi odwrócił się i
przyspieszył. Shion poczuł pieczenie w policzkach. Miał rację, był zbyt naiwny.
Myślał, że to oczywiste, że Nezumi przyjdzie mu na pomoc. Polegał na nim cały
ten czas i bezczelnie ciągnął go za sobą w dół niczym kamień. Chciał być
traktowany jak ktoś mu równy, jednocześnie oczekując ochrony, jakby miał do niej
prawo. Shiona ogarnął wstyd.
Trzymał się blisko
Nezumiego, którego płaszcz z superfibry był owinięty wokół głowy niczym kaptur.
– Ale udało ci się wtedy
obronić – powiedział Nezumi, lekko zwalniając.
– Wtedy?
– Z tamtym grubasem.
Czekałeś na dobrą szansę do ucieczki.
– A, to – odpowiedział
Shion. – Nie, to była tylko desperacja. Wyglądał jakby naprawdę miał mnie zaraz
zastrzelić.
– Bo prawdopodobnie miał.
Gdybyś miał pecha, pozbyłbyś się połowy czaszki i leżał już martwy na ulicy.
– Nie mów tak nawet. Na
samą myśl dostaję dreszczy.
Naprawdę się trząsł. Miał
zaschłe błoto na kolanach i swetrze. Próbował się go pozbyć, gdy o coś się
potknął.
– Aaa...!
Poleciał do przodu, ale w
ostatnim momencie złapał równowagę i odwrócił się za siebie. Ujrzał parę nóg.
Stopy były bose. Górna część ciała leżała twarzą w dół, pochłonięta przez
ciemność uliczki.
„On śpi? Tutaj?”
– Eee... Przepraszam?
Słyszy mnie pan? – zawołał do niego Shion. Poczuł szarpnięcie z tyłu.
– Przestaniesz w końcu? –
powiedział Nezumi ze zdenerwowaniem. – Jeśli się nie pospieszymy, zrobi się
całkiem ciemno. Rany, ty naprawdę masz coś z tym spowalnianiem ruchu?
– Ale ten człowiek...
Przeziębi się, jeśli będzie tak spać.
– Nie żyje, już gorzej
nie będzie.
„Co?”
Kobieta zawołała ich z pobliskiego
sklepu z odzieżą.
– Ej, znacie go? Możecie
sprzątnąć? Blokuje przejście, to wkurwiające.
Nezumi pokręcił lekko
głową.
– Jasne, że nie. W życiu
nie widziałem tego staruszka.
– To baba, stara
żebraczka. Tyle miała miejsca, a musiała zdechnąć akurat przed moim sklepem,
skubana.
– Najgłębsze wyrazy
współczucia – powiedział Nezumi uroczyście.
– Upewnij się, że ją posprzątasz.
– Wystarczy śmiania się,
szczeniaku pieprzony! – krzyknęła, owijając się w czerwony materiał. Jej ramię
było tak grube jak udo Shiona.
„Poleciałbym do gwiazd,
gdybym dostał z czegoś takiego” – pomyślał.
Został szarpnięty przez
Nezumiego. Widok tamtych chudych, niczym gałązki, nóg, przypomniał mu inne,
ubrane w parę spodni i skórzane buty. Były to te wystające spod ławki w zakątku
Parku Leśnego w No.6. To były pierwsze zwłoki, jakie Shion widział i pierwsza
ofiara tego czegoś.
– Nie to go zabiło –
Nezumi uśmiechnął się lekko, jakby czytając Shionowi w myślach. – Ten
staruszek... Czy tam staruszka, cokolwiek to było, nie została zabita przez
żadną pasożytniczą osę. To raczej głód albo zimno, a może jedno i drugie,
wysłało ją na tamten świat. Jest na to cały sezon i już się zbliża.
– Sezon na co?
– Na zamarzanie na
śmierć. Starcy, dzieci, ranni. Słabi padają pierwsi. To sezon selekcji naturalnej.
– Selekcja naturalna... –
powtórzył cicho Shion. To były zimne słowa, jak miętowe słodycze. Ale żadne z
nich nie było tak słodkie ani pyszne. Były po prostu zimne. Aż czuło się
drętwienie w końcówce języka.
– Shion, mówiłeś, że będzie dużo wypadków w
„Świętym Mieście”, kiedy osy zaczną się budzić wiosną, prawda?
– Tak.
– Cóż, tu ludzie umierają codziennie,
zwłaszcza zimą. Jak myślisz, co jest gorsze: zostać zabitym przez pasożytniczą
osę, czy umierać powoli z głodu i zamarzając na śmierć?
Shion bezwiednie
przyłożył dłoń do szyi. U jej dołu była blizna, miejsce nacięcia. Pod nią była ta
rzecz. Nie mogła się wykluć i była niedojrzała, ale już próbowała wygryźć
sobie stamtąd drogę na zewnątrz. Niewyobrażalny ból, cierpienie i rozpacz z
tamtej chwili wciąż żyły w jego umyśle. Ale nie miał jak porównywać ich ze
śmiercią tej kobiety. Nie wiedział, jak to jest głodować czy zamarzać.
– Nezumi, co się z nią stanie?
– Z nią?
– Tym... ciałem. Nie zostawią go tam tak po
prostu, prawda?
– Jasne, że nie. Może sobie tam marznąć, ale
zwłoki mają to do siebie, że po jakimś czasie zaczynają gnić. Wtedy dzikie psy
i koty przychodzą je podżerać, aż nie zostaną same kości, więc zazwyczaj zanim
mają szansę, ciała są sprzątane.
– Czyli musi tu być coś w rodzaju cmentarza,
prawda?
– Cmentarza? Nie ma tu wolnego skrawka ziemi
na chowanie zmarłych. Ekipa Sprzątająca po nich przychodzi. Spójrz tam. Siadają
sobie i wcinają mięso. Widzisz?
W kierunku, który
wskazywał Nezumi, widać było rozstawiony namiot, w którym siedziało kilku
tęgich mężczyzn, rozmawiających głośno i pochłaniających mięso, ociekające
tłuszczem. Chudziutki, żałosny wręcz kundel, wgapiał się z desperacją w soki,
spływające na ziemię.
Za namiotem stał dziwny
pojazd. Rower połączony z płaskim, towarowym łóżkiem na kółkach. Na nim
spoczywał wielki kosz.
– Oto i Ekipa Sprzątająca. Za pieniądze
pozbywają się martwych ciał. Pracują dla takich jak tamta stara wiedźma, którzy
po prostu nie chcą zwłok przed swoim sklepem, ale to dla nich zbyt obrzydliwe,
dotykać ich i przenieść gdzie indziej albo mają po tym wyrzuty sumienia. Więc
uznają to po prostu za pechowy dzień i wzywają tych tutaj. Całkiem dochodowy
biznes. Działa od kiedy ludzie umierają gdzieś na ulicach i nie mają nikogo,
kto by ich posprzątał.
– Na pewno dobrze zajmują się ciałami?
– Palą je. Zbierają je wszystkie w jednym
miejscu i podkładają ogień. Możesz to chyba nazwać czymś w rodzaju kremacji.
Tylko nie dostają nic takiego jak modlitwa pośmiertna, czy minuta ciszy, tego
można być pewnym.
Oczy Shiona spotkały się
ze spojrzeniem mężczyzny, który był właśnie w środku zdzierania zębami mięsa z
kości. Uśmiechnął się szeroko, a tłuszcz spłynął z jego wąsów. Po chwili wstał
i skierował się w kierunku Shiona. Beztrosko rzucił kość na ziemię, skąd
podniósł ją chuderlawy pies.
– Hej, chłopaki, chcecie do nas dołączyć?
Wysunął rękę i zanim
Shion zdążył się uchylić, jego włosy spoczywały już w silnym uścisku.
– Więc są prawdziwe... Myślałem, że to peruka.
Całkiem interesujące masz te włosy.
– Przestań! – Szarpnął się Shion. – Puść mnie!
– Hmm, nieźle. Nigdy nie widziałem jeszcze
takich włosów. Nawet całkiem ładne. Wyglądasz prawie jak jakaś lalka, mały.
Wulgarny śmiech rozległ
się pośród grupy jego kompanów. Shion odwrócił się. Nie było już żadnego śladu
obecności Nezumiego, który stał tam kilka chwil wcześniej.
– Puszczaj! – powtórzył głośno.
– Nie ma sensu robić zamieszania. Chodź z nami
na drinka. Mamy mięso.
– Powiedziałem puść! – powtórzył przez
zaciśnięte zęby.
Gruby mężczyzna nie
wydawał się rozluźniać uchwytu. Shion czuł jego oddech na policzku, smród
alkoholu i mięsa. Odwrócił twarz.
Nezumi. Przygryzł wargę, próbując powstrzymać się od
zawołania go. Musiał sam o siebie zadbać, bo inaczej nikt by mu nie pomógł.
Shion pozwolił ciału się rozluźnić.
– W porządku.
– Hm?
– Poddaję się. Pójdę, ale tylko na jednego
drinka.
– Naprawdę? Dobry chłopak. Tędy.
Ręka mężczyzny się
rozluźniła. Shion podniósł nogę i kopnął go w krocze najmocniej jak mógł.
Mężczyzna wydał stłumiony
jęk i potknął się, opadając na ziemię, a Shion szybko odwrócił się i zaczął
biec.
„Uciekanie to wszystko co
dzisiaj robiłem” –
przeleciało mu przez myśl i zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Mijał ulice z
prędkością, na jaką pozwalały mu nogi. Było na nich coraz mniej ludzi, co
ułatwiało mu przemykanie między nimi. – „Nigdy
więcej wąskich uliczek” – pomyślał i skoncentrował się na trzymaniu się
drogi. Czuł, że gdyby się zatrzymał, zostałby złapany za kołnierz.
– Ach!
Jego stopa się
poślizgnęła, a ciało momentalnie podążyło za nią. Potem trzasnęło o ziemię. Ból
rozchodził się w każdym miejscu, od głowy po palce u stóp.
– Auaaa! – teraz zjeżdżał w dół. Był na
nachyleniu z szarego betonu, ale wydawało mu się jakby to był stromy zjazd.
Pędził w dół. Zamknął oczy i osłonił rękami głowę, żeby ją ochronić. To
sprawiło, że stracił równowagę i przetoczył się naprzód.
Jego wizja się
zaciemniła. Kiedy już miał krzyknąć, zapach wilgotnego brudu dotarł do jego
nozdrzy. Spadł na ziemię. Grudy brudu miał w ustach. Leżał, kaszląc przez kilka
chwil, po czym przewrócił się na plecy. Jego serce łomotało i było mu ciężko
oddychać.
Smak brudu wciąż
pozostawał w jego ustach. Nigdy by nie pomyślał, że może być aż tak słodki i
pachnący.
Widział gwiazdy –
błyszczały w zapadającym zmierzchu. Niebo nie było ani czarne ani niebieskie,
raczej bliżej mu było do indygo z domieszką fioletu – oszałamiająco piękne.
Czuł, jak jego dusza tonie w tym pięknie. Nigdy nie rzucił się tak na ziemię,
tylko by spojrzeć na niebo. Czy coś tak niesamowitego zawsze nad nim istniało?
Usłyszał zbliżające się
kroki. Tęskny skowyt. Ciepły język powoli polizał jego czoło i włosy.
– Ty...
Był to pies, wychudły
kundel, trzymający się wcześniej z tamtymi ludźmi. Uporczywie mlaskał nad jego
głową.
– Martwisz się o mnie? – natychmiast, gdy
słowa opuściły jego usta, Shion zauważył coś innego. Kiedy złapał go tamten
mężczyzna, w jego włosy wszedł tłuszcz i mięsne soki z jego rąk. Pies z
niezwykłym skupieniem lizał to miejsce.
– Dobra, wystarczy, wystarczy – powiedział. –
Nie chcę jeszcze twojej śliny we
włosach.
Podniósł się z ziemi i
stanął ostrożnie. Nie czuł żadnego silniejszego bólu. Wyglądało na to, że udało
mu się nie stłuc niczego, ani nie złamać żadnej kości. Rozejrzał się dookoła.
Ostro odetchnął.
– To...
Był w ruinach.
==Koniec
rozdziału drugiego==
Nieźle! nie żebym wchodziła tu jakieś 15 razy dziennie czekając, aż coś się pojawi ^^""
OdpowiedzUsuń"Dlaczego ja jestem „słodziaczkiem”, kiedy ty jesteś „tym facetem”? " mogłaś równie dobrze przetłumaczyć na "Dlaczego ja jestem uke, kiedy ty jesteś seme"? *__* bahahahah <3
btw. masz genialnego brata !
Yay~~ ledwo kolacyjkę zjadłam a tu już komentarz <3 Chciałam to tak przez chwilę przetłumaczyć, ale dostatecznie się przy tym bawiłam dopisując komentarze (typu ,,Now kiss, bitches'' xD), a i braciszek kochany ^^ Kocham was wszystkich, drogie anony(*nie wie jak się zwracać to robi zdrobnienia od anonimu*)~~! ^^
UsuńŚwietny rozdział :) to się fantastycznie czyta ^^
OdpowiedzUsuńno i oczywiście wielkie dzięki za pracę nad nim :)
Shenn-shi, nie musisz nam dziękować jakby za każdym razem (a przynajmniej mi) xD aczkolwiek wszelkie próby rozmowy są mile widziane, bo jestem no-lifem i nie mam co robić =_= nawet na gadu już mi tylko dziękują =_=
UsuńNie, oczywiście, że nie wchodzę tu parę razy dziennie oczekując nowego rozdziału... xD
OdpowiedzUsuń|Nezumi przycisnął dłoń do jego ust i odwzajemnił uśmiech kobiety.
– Dokładnie. Tak się we mnie zakochał, że nawet na najpiękniejszą dziewczynę nie spojrzy. |
HAHAH XD nie no to jeden z najlepszych tekstów xD ogólnie ten rozdział był chyba najciekawszy do tej pory... poza tym. Shion! Jakie ty masz branie! xD
Dziękuję wam (po raz kolejny) że tłumaczycie No.6 ^^ ja was po prostu kocham xD
A brata masz świetnego xD Zamienisz się? Dodam siostrę gratis xD
Mam siostrę i brata, a braciszek jest moją jedyną już osłodą życia w domu, więc nie, nie oddam >_< Braciszka nie dam tknąć >_< kolejnej siostry nie będę mogła parować z kuzynami ._. Ale jakbyś miała bisza na składzie jakiegoś to chętnie~~ ^^
UsuńJa jeszcze nie przeczytałam ale i tak Was kocham za to tłumaczenie :D I ze tak szybko się nowe rozdziały pojawiają.
OdpowiedzUsuńKufufu... eee... Ciesz się naszym tempem póki możesz ._. Jak dogonimy angielskie tłumaczenie to dopiero wolno będzie ._.
UsuńOj, nie patrz tak pesymistycznie ;) Do angielskiego jeszcze daleko!
UsuńBrrrrr na samą myśl korekty 1 rozdziału 5 tomu (Czemu on cały musi być o niej... ;( )
Tak więc cieszę się każda chwilą, każdym rozdziałem, ba nawet każdym zdaniem.
UsuńI nie tylko sama treść mnie bawi ale komentarze tłumacza także ;)
I oczywiście to bardzo profesjonalne podejście, które także robi wrażenie. Pełen szacuuun :D I pozdrowienia dla brata, bohatera drugiego planu :D
Czekaj... ,,o niej'' w sensie... Błagam, powiedz, że nie mówisz o Safu ;-; błagam ;-; ja zginę ;-; niech już będzie Karan nudna jak flaki z olejem, tylko nie Safu ;-; (*rozpacza niezależnie od tego o kim będzie rozdział*)
Usuń(UWAGA SPOILER ODNOŚNIE 5 TOMU!) Nie no, mówię właśnie o Karan DDD: Na Safu to można się choć pozłościć, poprzeklinać dziada xD Ale Karan... ona jest tak bezpłciowa D: I jeszcze ten facet, który się w niej podkochuje Y..coś tam. Nie chcę z nimi rozdziału! T^T
UsuńA tak poza tym to ślicznie dziękuję wszystkim, co i moją z Ayo pracę dostrzegają! To bardzo miłe ^^ I aż chce się korekcić xDDD
OdpowiedzUsuńChoć i tak podziwiam naszą wspaniałą tłumaczkę (której mówiłąm to już nie jeden raz xD), że daje radę tyle tekstu tłumaczyć i się nie poddaje :,D To takie podziękowania za rozdział z mojej strony :D Oczywiście, pijawa ze mnie jedna i już się nie mogę doczekać kolejnego xD (szczególnie, że na tym przerwałam czytanie angielskie >:D )
Jeśli tyś pijawa... to ja co jestem? O.o umieram tłumacząc, a lenistwo mnie dobija... jedynym plusem jest to, że wyjątkowo to nie na mnie na koniec semestru drze się matula czcigodna... ale już wszystko pozaliczane, iść tylko na urodzinki znajomej (spóźnione o trzy miechy, ale zawsze xD) i mogę tłumaczyć z pełnym tempem *-*
UsuńDo ów podziękowań też się dołączam, Dżun. A i tłumaczkę również podziwiam, tak, taak~. Wszyscy podziwiamy tłumaczkę~. *chwila uwielbienia dla naszej kochanej tłumaczki* Kurde, zaczynam lubić słowo tłumaczka. =='
UsuńHahah, mamy korektę lepszą niż drugi tom Kuroshitsuji od Waneko. Literówek tam od groma, ale szczegół. ._.
Już się nie mogę doczekać, by wprowadzić korektę w kolejnym rozdziale~.
Ano rzeczywiście, mamy lepszą korektę ._. cieszyłoby mnie to nawet, ale odcięli mi internet w telefonie bo rachunku nie zapłaciłam, a dzisiaj idę na urodziny osoby której nienawidzę ._. dobrze, że nie muszę życzeń składać, bo trzy miechy minęły od urodzin szuji jednej =_= czekała żeby się wywyższać że dostała od nas album SuJu =_= ach te fanki k-popu... płyty jej się zachciało, a gdybym jej siłą nie trzymała na kanapie to by No.6 nie obejrzała... Taak, nienawidzę ludzi ._. A otaku to nie ludzie, otaku to rodzina cesarska xD (dyskryminacja skill evolved! new level: 200! You can be Angela Merkel now!)
Usuńtyle słodyczy ciśnie się na usta :) kocham Was za tłumaczenia ,pisarza za dzieło nawet Twojego brata uwielbiam za twórcze wykorzystanie "siedzenia na koniu" czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością:)_
OdpowiedzUsuńŚwietne, po prostu świetne! :) Ogromne dzięki za tłumaczenie, podziwiam że ktoś ma tyle siły i chęci na pracę. Jak ja sobie wyobrażam siebie tak tłumaczącego, to po dwóch-trzech minutach padłbym na ziemię i miał dość.
OdpowiedzUsuńTaki drobny błąd - Niewystarczająco* - razem :)
Dzięki za wyłapanie! ^^
UsuńO, już poprawiam... zaraz... ,,padłbym'', czyli... czyżbym właśnie zyskała pierwszego fana? ^^ nie fankę, a fana? *-* podpisujcie się, błagam, anony najdroższe w jakikolwiek sposób, cobym wiedziała jak się do was zwracać ;-; swoją drogą, obawiam się trochę o nas co do tego ACTA (jak by na to nie spojrzeć, jesteśmy ciut nielegalni)...
UsuńNiee, błagam, zanim ewentualnie ACTA tu dotrze, pozwól nam się jeszcze chwilę nacieszyć możliwością przeczytania No. 6!
UsuńDlatego walczmy, siostry i bracia! Tymczasem ja pojaram się jeszcze trochę wyczynami anonimowych... lubię sobie popatrzeć na takie rzeczy przed snem, czuję się jak Izaya *-*
Usuń//Dżun z zapomnianym hasłem, który jest na laptopie// Cieszmy się tym, co jest teraz. A później będziemy kombinować (zrobimy Opozycyjne Podziemie, będziemy nową Solidarnością >:D)
UsuńJak mi te ACTA wejdzie to chyba się rozpocznie masowe harakiri =='
UsuńBędziemy jakoś kombinować. Wykorzystamy wszelakie kruczki! Taaak! Do boju, bracia i siostry~! Oo'
Ja przygotowuję już bombę. Potrzebuję jeszcze paru rzeczy ale powinnam zdążyć do 26... xD
UsuńChyba lepiej, jeśli tak głośno o tym nie będziesz mówić xD
UsuńTrzeba jeszcze o jednym pamiętać! O_O By zrobić kopię zapasową angielskiej wersji!
OdpowiedzUsuńZajmę się tym jak tylko oddam rozdział do korekty! I od biedy mogę tłumaczenia słać przez gadu i pisać, że to fanfick ._.
UsuńHaha. ;D Jeśli to ACTA wejdzie w życie to zawczasu wolę podać nr mojego gadulca - 19445947 ._. Nie żeby coś... Ale kocham was (tłumaczy, korektę) i dziękować za nowy rozdział ^u^ Dopiero dzisiaj przeczytałam po nieobecności na laptopie przez wyjazd w góry *^*
UsuńNaomi~
Przeczytałam wszystkie notki z zapartym tchem. Nie mogę powiedzieć, czy tłumaczenie jest dobre, bo nie czytałam wersji angielskiej... Ale myślę, że wychodzi ci to naprawdę dobrze. Strasznie często dodajesz notki. I za to cię podziwiam. Też chciałabym takiego brata... Ale mogę tylko pomarzyć XD
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie na podpisanie się-Watermelon (:P)
No tak tak. Masz fana płci brzydszej. W sumie nie jednego, bo kilku moich znajomków, też czyta :) Zapewne to dziwne, że chłopak może się interesować takimi rzeczami, no ale cóż. Ja jestem dziwny! :)
OdpowiedzUsuńPan Anonim!
PS: Co do ACTA, wątpię żeby to w ogóle przeszło. Zbyt wielki szum się o tym zrobił. Już nie wspominając o tym co moi szanowni bracia "Anonimowi" porobili z serwerami rządowymi itd :)
PS2: Mam ogromne problemy z captcha -,-
Wiesz co, Panie Anonimie? Bardziej to mi imponujesz, niż wydajesz się dziwny. Jeśli potrafisz na to spojrzeć jak na normalną historię o szczerej przyjaźni, a nie udawanie, jakim to jest się twardzielem, który: zero uczuć, zero emocji - bo tak nakazuje stereotyp, a wszystko co za jego ramy wychodzi to czyste zło... To ja nie wiem, gdzie Ty tu widzisz bycie dziwnym. Bardziej tego typu ludzie są dziwni. Bo tak mają mało w sobie do zaoferowanie, że bojąc się pokazać innego siebie, boją się utracić swojej niby "męskości".
UsuńAyo approved. :D
UsuńMista Anonimu~! (*naoglądała się dram i zajeżdża engriszem*) Tyś mym idolem po wsze czasy~;) To nie jest dziwne, to powinno być jakby normalne =_= Bo po co się męczyć z udawaniem, że tak zacytuję ,,Rozmowy w Toku'' (z babcią pomieszkuję to się edukuję xD) ,,łysego opalonego'', jak można być kochanym jak szczeniaczki, które powitacie w następnym rozdziale~~ ^^
UsuńPS Ayo, *approves, honey xD
PS2 te barany jadą w czwartek to podpisać ._. mówili dzisiaj w wiadomościach !_! ale u nas jest protest w środę, to się przejdę ^^
A no, niestety coraz większe widmo tej ACTA'y wisi nad nami. Też poszedłbym na protest, ale za małe miasteczko i nie organizują, niestety.
UsuńW sumie, No. 6 jakoś specjalnie się nie interesowałem, ot dopiero na nyanyanie pełno obrazków o tym zaczęli dodawać, i jakoś nie sposób się oprzeć było by obejrzeć animca. Na początku się spodziewałem że to będzie jakieś Yaoi, co szczerze mówiąc odrażało mnie. Na szczęście nie było żadnych scen erotycznych, i chyba tylko dlatego zacząłem się tym szerzej interesować ^.^ Nie wiem jak to jest w przypadku noweli, bo aż takim maniakiem nie jestem żeby pędzić i czytać po angielsku, czy tym bardziej japońsku :P
Pan Anonim.
Anime było fajowe, bo gdyby nie ono nikt by się nie zainteresował nowelką~~ Jeśli jakimś cudem ACTA nie wejdzie, chyba nawet walnę sobie jakiegoś arta NezuShi ze szczęścia... A tymczasem walczymy z czasem, ściągając co wlezie zanim mnie zapuszkują ^^
UsuńBędziemy się porozumiewać szyfrem i będziemy sobie nawzajem udostępniać zbiory, które udało nam się zebrać =-= xD
UsuńW końcu się wzięłam i przeczytałam całość. Dzięki za tłumaczenie!
OdpowiedzUsuńTo naprawdę świetna nowelka. Dzięki.
Nie ma za co, aczkolwiek dziwi mnie że aż TYLE zwlekałaś xD
UsuńJa też się dziwię. xD
UsuńI podpisały ACTA, mendy jedne!
OdpowiedzUsuńPodpisały, szuje cholerne !_! ostatnią szansą jest przetłumaczenie całości zanim to ratyfikują!
OdpowiedzUsuńCo za ****!! Dziewczyny mam nadzieję że zdążycie z tłumaczeniem :(
OdpowiedzUsuńOby się tylko do nas nie dobrali ;/ Ale można zawczasu wymyślić jakiś szyfr/pomysł, co robimy, jeśli...
OdpowiedzUsuńTak jak Ayo pisała wyżej. - zapomniałam dodać (czemu nie ma możliwości edycji? T^T)
UsuńJejku jejku !
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko od deski do deski i po prostu TAKI ślinotok *p*
Obejrzałam No.6,które urzekło mnie ukazaniem więzi między Shionem a Nezumim ale to jak ich relacje są opisywane w noweli to bajka ~ Wreszcie można zajrzeć im do głów i zobaczyć co tam siedzi! Bardzo mi się podoba, że w tej wersji miejsce na rozmyślania/wnioski/postanowienia/uczucia mają więcej czasu "antenowego" :D
I oczywiście wielka porcja uznania pod adresem la tłumaczki,la korektorki i ogólnie całego składu,który raczy nas No.6 po polsku <3
Nie dajcie się dziewczyny, róbcie dalej to co lubicie ( a my kochamy kufufu~) życzę Wam tony zapału,cierpliwości oraz chęci! Mam nadzieję,że nawet jeśli rozdział bd zawierał dużo Safu/Karan to i przez to przebrniecie :3
Tak więc przyjemnej "pracy" i czekamy na nowy rozdział c:
Saskia~
Ona użyła kufufu... Niemożliwe... Fanka KHR... *tulisiuje podusię z Kyoyą w przerwie od pisania ficka D1869 (cokolwiek dziwnie to wygląda jak się to zapisze, bo jeśli0 jest więcej niż jeden seme, a tylko jeden uke, to czy numerek uke zapisuje się w środku, czy na końcu? I tak, tu uke jest w środeczku *_*)*
Usuń