Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

niedziela, 1 stycznia 2012

Tom I: Rozdział 5


((Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim, którzy przyczyniają się w jakiś sposób do zwiększania się mojej motywacji, tym, którzy pomagają mi przygotowywać nowe rozdziały (tu podziękowania za podwójną korektę dla Ayo i Dżun <3) i wam, osobom, które to czytają i motywują mnie do dalszej pracy ^^ (wiem, powtarzam się, ale to dla mnie naprawdę ważne ^^) no, czyli ogólnie zarówno no-lifom, osobom, które obudziły się dzisiaj z niezłym kacem jak i tym, którzy grzecznie się wczoraj bawili (mniejszość bo mniejszość, ale jestem jej przedstawicielem =_=") życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku~~))

Miasto światła

Po posiłku Nezumi położył szalkę Petriego i parę pęset przed Shionem.
Wyjąłem to z ciebie. Spójrz. Pewnie będziesz miał niezłe pole do popisu.
Pole?
Na szkiełku leżało coś czarnego i żylastego, mającego około dwóch centymetrów długości. Shion uniósł to pęsetą. Śliski obiekt bujał się w jej uścisku, sprawiając wrażenie nadtopionego. Po bliższym przyjrzeniu się, zauważył ślad czegoś błoniastego przy końcówce.
To są... Skrzydła?
Na to wygląda. Nie mam pojęcia. Było tam jeszcze coś. dodał Nezumi. Co o tym powiesz?
Kolejna czarna bryłka. Jednak ta była twarda, przypominająca nasienie. Do tego posiadało otwór, jakby coś wygryzło sobie drogę ze środka.
To chyba poczwarka – powiedział z zastanowieniem Shion.
Poczwarka? Taka jak od ciem czy motyli? A nie, motyle mają kokony.
Kokony są zewnętrzną osłoną poczwarki wyjaśnił Shion. Zarodek, larwa, poczwarka i dorosły osobnik. Większość owadów przechodzi swój rozwój w tej kolejności. A ten... To chyba jakiś rodzaj pszczoły.
Myślisz?
Są już znaki formowania się skrzydeł. Tak jak i cztery błony, mające cechy skrzydeł,  a poza tym... Shion przełknął ślinę. Widziałem na własne oczy czarną pszczołę, wychodzącą z szyi Yamase-san.
Czyli tamta pszczoła i to coś tutaj, to ta sama rzecz?
Prawdopodobnie, o ile się nie mylę. Ta nie mogła dokończyć przemiany. Udało jej się wygryźć  drogę, ale nie mogła już zostać w pełni rozwiniętym osobnikiem. To wybryk natury.
Czemu?
Czemu? Właśnie, czemu? Dlaczego taka sama pszczoła, jak ta, która dokończyła rozwój w środku Yamase, nie była w stanie zrobić tego samego tutaj? To tylko przypadek, czy może...
 Shion pokręcił głową.
Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że to pasożytujący organizm, który żywi się ludźmi.
Nezumi wpatrywał się w szalkę Petriego.
Pasożytnicza pszczoła... mruknął. Myślałem, że one żywią się tylko nektarem.
To tylko jeden z gatunków pszczół zwana: pszczołą miodną. Większość pszczół, czy os, jest z natury samotnymi myśliwymi.
Są też pasożytnicze osy?
Shion kiwnął głową. Pytania Nezumiego były proste i z całą swoją wiedzą nie miał większych problemów z odpowiedzią. Jednak żadne pytanie nie schodziło z tematu. Były prowadzone lekko, ale trafiały prosto w sedno. Z każdym kolejnym pytaniem, Shion czuł rosnącą niewygodę bycia zapędzonym do rogu. Obawiał się, że bezwiednie pozwoli czemuś okropnemu wyślizgnąć się i opuścić jego usta.
Nie możesz się baćpowtarzał sobie.
Nie mógł przymknąć oka i pozwolić słowom się wyśliznąć. Jak również udawać, że nic się nie stało i odmawiać odpowiedzi, zrobienia z tym czegoś. To on tego doświadczył. Był żywicielem pasożyta, walczył z nim i zwyciężył. A jako symbol tej walki, nosił czerwoną wstęgę, owiniętą wokół ciała. Tak, to było piętno. Poczuł, że Nezumi się w niego bezsłownie wpatruje. Momentalnie wrócił wzrokiem do poczwarki i przemówił.
Jest około 200 tysięcy gatunków pasożytujących os. Mrówki i owady błonkoskrzydłe, takie jak pszczoły, są wysoko wyspecjalizowanymi insektami i wciąż są tysiące gatunków, które nie zostały jeszcze odkryte. Tak jest na przykład w przypadku pasożytujących os, a przynajmniej tak słyszałem.
Czyli nie wiemy, z czym mamy do czynienia.
Nie możemy stwierdzić co to za gatunek.
Ale możemy mieć przypuszczenia.
O ile mamy podstawy do jakichkolwiek przypuszczeń. odpowiedział Shion.
Ty tu jesteś najlepszą podstawą powiedział Nezumi ze sztucznym entuzjazmem. Więc jak było, będąc żywicielem pasożytniczej osy? Możesz stwierdzić czy to nowy gatunek?
Chwilami naprawdę jesteś wredny, wiesz?rzucił zirytowany.
Cóż, ty mnie wkurzasz bez przerwy. „Nie możemy stwierdzić co to za gatunek”, mówisz. To nie mieszaj. W ogóle nie czujesz niebezpieczeństwa? Te osy zabijają ludzi.
Jak większość pasożytniczych os.
Co?
Osy uznane za pasożytnicze są parazytoidami. Do pełnego zakończenia rozwoju muszą tylko się do czegoś przyczepić... czyli żywiciela. I ostatecznie nie ma innej opcji, niż zjedzenie i zabicie go.
„Ostatecznie nie mają innej opcji niż zjedzenie i zabicie żywiciela”. Zabrzmiało nawet bardziej groteskowo, gdy ubrało się to w słowa.
Jakiego rodzaju żywiciela?
Jest ich pełno. Ćmy, motyle, larwy mrówek, owoce... Gatunek z grupy ichneumonoidea, Rhysella approximator, składa jaja w larwie innego – Xiphydriida, stając się jego żywicielem.
Więc są osy żywiące się innymi osami.
To nie wszystko, inny gatunek z tej samej grupy ichneumonoidea – Pseudorhyssa alpestris, składa jaja w tym samym Xiphydriida zaraz po Rhyselli, a jego larwa zjada Rhysellę i Xiphydriidę.
Więc zabijają się nawzajem, mimo iż są z jednej grupy. A ja myślałem, że tylko ludzie zabijają się nawzajem. Więc?
Hm?
Są pasożytnicze osy, żywiące się ludźmi?
Nigdy o takich nie słyszałem – odpowiedział Shion. – Jest pełno innych organizmów, pasożytujących na ludziach: wirusy, bakterie, kleszcze, pchły i tym podobne. Słyszałem nawet kiedyś o pluskwie, która złożyła jaja w głowie chłopca, a któreś z nich zaatakowało jego mózg. Jednak to był jedynie przypadek. Nigdy nie słyszałem, żeby osy robiły coś podobnego. Pytanie brzmi – powiedział z zamyśleniem. – Jak w ogóle udało im się złożyć jaja w ludzkim ciele? Jak przebiły się przez skórę, bez zwracania uwagi nosiciela?
– Nic takiego nie pamiętasz?
– Nie czułem bólu ani ukłucia. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że mogłem zostać użądlony.
– Więc mogą składać jaja, że nosiciel nic nawet nie zauważy.
– Do tego rosną z dużą prędkością. A kiedy stają się już dorosłymi osobnikami, muszą wydzielać jakąś substancję, która natychmiast przyspiesza starzenie u nosiciela, doprowadzając go do śmierci. Nawet procesy zesztywnienia pośmiertnego i gnicia przyspieszają. W końcu, pasożytnicza osa wygryza sobie drogę na zewnątrz ciała i ucieka.
Zapadła chwila ciszy.
Shion i Nezumi spojrzeli na siebie i wypuścili powietrze w tym samym momencie.
– Mimo wszystko, zaskoczyło mnie, że przeżyłeś.
– Taa. Dostaję dreszczy na samą myśl o tym.
– Hej – zaczął nagle Shion. – Zdarzyło się tu coś podobnego?
– Nie. Też o tym myślałem, więc zrobiłem małe śledztwo. Byli ludzie zastrzeleni w walce, lub którzy upili się i utopili w kanale, ale nikogo, kto nagle się zestarzał i umarł. Nikt tu nie kontroluje mediów i nie ma cenzury jak w No.6 – dodał Nezumi. – Więc gdyby działo się coś niezwykłego, wiadomość o tym rozeszłaby się szybciej niż ogień w bibliotece.
– Może zdarzyło się w innym Bloku? – zasugerował Shion.
– Może Południowo–wschodnie Bloki? Środowisko byłoby idealne do pojawiania się nowego gatunku.
Nezumi pokręcił głową.
– Nie mogę sobie tego wyobrazić. Gdyby tak się stało, miasto powinno od razu zamknąć wszystkie bramy, odcinając się w ten sposób. Ale nic na to nie wskazuje. Nadal zbierają produkty z Południowo–wschodnich Bloków. W Północnym Bloku to samo.
– Więc osy muszą pochodzić z No.6... Nie mogę w to uwierzyć – mruknął do siebie Shion.
– Nie do wiary, tu akurat masz rację – palce Nezumiego dotknęły szkiełka. Jego ramiona zatrzęsły się lekko.
– Nezumi?
Nezumi schylił głowę, a z jego ust wydobył się cichy chichot. Szybko zmienił się w głośny śmiech, odbijający się echem po podziemnym pokoju, zapchanym książkami. Upadł na łóżko, trzymając się za brzuch i wciąż śmiejąc. Shion wyciągnął rękę po dzban wody i opróżnił go na głowie Nezumiego.
– Ej! – zerwał się. – Co ty, do cholery, wyprawiasz?!
– Wszystko w porządku?
– W porządku? Jestem cały mokry.
– Po prostu... Myślałem, że masz atak histerii, więc...
– Czemu miałbym popadać w histerię?!
– No bo zacząłeś się tak nagle śmiać i pomyślałem, że...
– Śmiałem się, bo to śmieszne.
– Co jest śmieszne?
Nezumi potrząsł głową, obrzucając twarz Shiona kropelkami wody.
– To zabawne, prawda? Gdzie to wszystko się zaczęło? W No.6. Osy jedzące ludzi, latają sobie nad tą utopią, czy jak wolisz „Świętym Miastem”. Stolica nowoczesnej nauki, miasto przyszłości.  I jest pożerane przez pszczoły. Zabawne.
– To nie jest coś, z czego powinno się śmiać. Ludzie tam umierają.
Nezumi wstał i zbliżył się do niego. Shion pomyślał, że Nezumi miał wtedy rację. Był wyższy. Z łatwością przerósł go o kilka centymetrów.
– Co? – Shion bezwiednie cofnął się o krok. Podniósł się i wyprostował ramiona na tyle ile mógł, bo przeszkadzała mu ściana książek, znajdująca się za nim. Dostrzegł błysk w szarych oczach Nezumiego, dziką, przeszywającą iskrę. Widział ją tylko przez ułamek sekundy, ale nie umknęła jego uwadze.
– Wybacz moje głupie pytanie... – powiedział Nezumi głosem bez emocji. W tym samym czasie jego palce zaciskały się wokół gardła Shiona. – ...ale zabiłeś już kiedyś kogoś? – Jego palce powoli zaczęły wbijać się głębiej w szyję Shiona.
– Nigdy... – odpowiedział anemicznie. – Oczywiście, że nie...!
Wąskie wargi Nezumiego wygięły się w zimnym uśmiechu.
– Domyśliłem się. Ale pamiętaj o tym. Ta osa może zabijać tylko po to, żeby utrzymać się przy życiu, ale ludzie mordują się nawzajem ze znacznie błahych powodów.  A ty prawie zostałeś zabity przez innego człowieka.
– Wiem.
– Kłamca. Niczego nie wiesz.
– Wiem! – krzyknął Shion z wściekłością, chwytając nadgarstek Nezumiego. – Wiem. Jeśliby mnie zabrali do Zakładu Karnego, jak planowali, to zostałbym uznany za mordercę zamiast osy. W najlepszym wypadku dostałbym dożywocie. W najgorszym czekałbym już na egzekucję – ucichł na moment, jednak kontynuował dalej z determinacją. – Ministerstwo chciało kupić sobie czas. Potrzebowali go, żeby odkryć przyczynę śmierci Yamase-san, a robiąc ze mnie podejrzanego, chcieli zamknąć sprawę jako zwyczajne morderstwo. Mam rację?
Palce Nezumiego osunęły się. Miejsce na szyi Shiona, w które wbił się kciuk, płonęło czerwienią.
– Dobra odpowiedź, pełna dowodów – powiedział chłodno Nezumi, kontynuując ze sztuczną powagą. – Wygląda na to, że ten niezrównoważony, młody człowiek, który został wyrzucony z elity, popełnił te zbrodnie z żalu do miasta. Domyśliliśmy się, że specjalnie zmieszał chemikalia, by stworzyć miksturę, którą później wykorzystał w aktach przemocy. Jednak dzięki działaniom Ministerstwa Bezpieczeństwa, został już zamknięty w areszcie. Dlatego chcielibyśmy zapewnić obywateli, że są całkowicie bezpieczni – coś takiego pewnie napisaliby w gazetach – przerwał. – Co za niedorzeczna farsa. Zgaduję, ze twoja wiedza i historia pasują idealnie do roli „niebezpiecznego przestępcy”.
– Miasto ma pełen dostęp do personalnych danych obywateli – odpowiedział Shion. – Znalezienie kogoś, pasującego do tej roli, nie było dla nich zbyt trudne.
– Brzmi jakbyś od początku to miał być ty.
– Eh?
 – Od dnia, w którym mi pomogłeś, miasto oznaczyło cię jako potencjalnego podejrzanego. Kontrolowali twoje życie, spisując każdą minutę. Z kim się spotkałeś, o czym rozmawiałeś, co jadłeś... Więc pomyślałem, że miasto mogło zaplanować tę całą sprawę morderstwa, żeby cię aresztować. Teraz już wiemy, że się pomyliłem.
– Ale czemu? Za co niby...
– Za to, że nie byłeś lojalnym obywatelem – odpowiedział Nezumi, wycierając włosy ręcznikiem.
 Jego profil był wyjątkowo delikatnie wyrzeźbiony. Wyglądał niemal jak sztuczny twór. Zbyt różnił się od twarzy pokrytej skórą, pod którą płynęła krew, utrzymującej temperaturę, pełnej wzniesień i dołeczków z ciała czy tłuszczu, z wytryskami w pojedynczych miejscach; twarzy zmieniającej się z radości, złości, żalu czy szczęścia, błyszczącej potem albo pokrytej łzami. To nie była ludzka twarz – wyglądała jakby należała do lalki, zrobionej z niezwykłą precyzją.
Shion myśląc o tym złapał jego pięść. Nadgarstek, który puścił go minutę temu, był ciepły i można w nim było wyczuć stały puls.
– Znowu odleciałeś. Nudzę cię?
– Eh? Nie, jasne, że nie. Po prostu zastanawiałem się, co miałeś na myśli przez... nielojalny – twarz Shiona zaczerwieniła się, nawet jeśli nie wiedział dlaczego. Nezumi pociągnął nosem z lekceważeniem.
– To, że miasto akceptuje tylko tych, którzy przysięgną mu całkowite posłuszeństwo. Nie przyjmą ludzi, którzy się opierają, sprzeciwiają, czy mszczą. Upewniają się, że każdy niepożądany obiekt jest eliminowany. Tak do teraz prosperowali.
– A tym razem ja byłem niepożądanym obiektem...
– Jesteś dla nich bardziej niż niepożądany, pomyśl o tym. Przechowałeś VC, podejrzewałeś, że miasto manipuluje informacjami i zobaczyłeś okrucieństwo za fasadą miasta. Nie zdałeś egzaminu jako obywatel. Zostałeś niechcianym kandydatem. Oni tylko czekali, aż będą mieli okazję cię dorwać. ...Ej – powiedział nagle Nezumi. – Opowiedz mi, co robi system odpornościowy, kiedy wirus atakuje organizm?
– Eh? – Shion spuścił gardę i odpowiedział instynktownie. – Cóż, najpierw idą komórki, które są naturalnymi mordercami – pewien typ limfocytów. Znajdują komórki, które zostały zarażone przez wirusa i je niszczą. Wtedy aktywują się rybonukleazy i zatrzymują rozprzestrzenianie się wirusa. Następnie...
– Wystarczy – przerwał mu Nezumi. – Rany, jak już ustawić cię na tłumaczenie czegoś, nigdy nie wiesz, kiedy się wyłączyć. Dlatego ludzie się na ciebie wkurzają.
– Wydajesz się być jedynym, którego tak irytuję.
Ten jednak zignorował go i wydał z siebie krótki, szyderczy śmiech.
– W każdym razie, dla miasta jesteś jak ten wirus. I dlatego próbowali się ciebie pozbyć.
– Jestem człowiekiem. Nie da się mnie tak łatwo pozbyć.
Nezumi westchnął z rozdrażnieniem.
– Wiesz, ludziom z łatwością przychodzi zabijanie innych ludzi.
Shion złapał jego ręce, tym razem mocniej.
– Ale mogą też ich uratować.
– Co?
– Uratowałeś mnie, Nezumi – powiedział z powagą. – Pasożytnicze osy nie pomagają sobie nawzajem. Ale ludzie mogą. Mylę się?
Nezumi uśmiechnął się krótko i spuścił wzrok.
– Jesteś tak głupi jak to tylko możliwe. Beznadziejne. Skąd ci przyszedł do głowy taki mdły banał? Mówiłem ci, że tylko spłacam dług.
– A ja mówiłem, że już dość się odpłaciłeś.
– Jakże hojnie z twojej strony, mieć tak niskie wymagania, co do mojego długu – powiedział sarkastycznie Nezumi.
– Więc sam musisz mieć całkiem wygórowane wymagania.
Nezumi wypuścił powietrze i spojrzał w sufit. Przygryzł w ciszy wargę, jakby dobierając odpowiednie słowa. Myszy biegały wokół jego stóp.
– Nie rozumiesz – powiedział po chwili. – Nieważne, co powiem, i tak to do ciebie nie dojdzie. Tamtego dnia, cztery lata temu, ja już się poddałem. Gdy się poddasz, to twój koniec. Wiedziałem o tym. Ale nie było mowy, żeby ktoś mi pomógł czy wyciągnął do mnie rękę. Byłem o tym przekonany. Nie mogłem prosić o pomoc i nie miałem dokąd uciec... Wślizgnąłem się do Chronosu tak zmęczony, że nie mogłem się ruszać, z przekonaniem, że złapanie mnie będzie tylko kwestią czasu... – przerwał, po czym przemówił cicho. – Czułem się taki... upokorzony. Zastanawiałem się, czy jedynym powodem, dla którego się urodziłem, była śmierć w taki upokarzający sposób... Nie śmiej się.
Shion nigdy nie mógłby tego zrobić. Dźwięki tamtej nocy sprzed czterech lat odbijały się echem w jego uszach. Odgłosy wiatru, drzew i siarczystego deszczu zazębiały się, narastając żywo w jego umyśle. A pośród hałasu i ciemności, leżał skulony na podłodze i przemoczony do suchej nitki chłopiec.
– Jednak wtedy otworzyło się okno. Zostawiłeś je otwarte na oścież i rozłożyłeś ramiona.
– Tak, pamiętam. Czułem się naprawdę beznadziejnie i chciałem krzyczeć.
– Dla mnie to wyglądało jakbyś zapraszał mnie do środka. Pomyślałem, że stało się niemożliwe. Zostawiłeś nawet otwarte okno kiedy wróciłeś do środka.
– Chciałem wyłączyć system kontroli atmosfery.
– Nie obchodzi mnie powód. Okno, które tak lekkomyślnie zostawiłeś otwarte, było dla mnie jak łut szczęścia. A to, że nie wezwałeś Ministerstwa Bezpieczeństwa, tylko opatrzyłeś moje rany i dałeś mi jedzenie, było dla mnie kolejnym cudem. Pierwszy raz dotarło do mnie, że takie rzeczy mogą się dziać. Ta pomocna dłoń, którą ot tak cudownie do mnie wysunąłeś... Ty pierwszy mnie tego nauczyłeś. Tak jak te wszystkie... – Nezumi rozejrzał się po pokoju.
– ...Te tysiące historii. Nauczyłeś, że czasem doświadczamy najbardziej niespodziewanych rzeczy. I dlatego mogłem przetrwać... –zapadła chwilowa cisza. – Dlatego masz rację. Ludzie potrafią ratować innych ludzi. I ty jesteś tym, który mnie tego nauczył. Jedynym, który by to zrobił. I niefortunnie dla mnie – dług, który za to mam, jest naprawdę wysoki.
Głos Nezumiego był wyjątkowo cichy, niemalże można go było nazwać mruczeniem, ale był głęboki i czysty, rozbrzmiewał echem w uszach Shiona.
A więc tak to było” – pomyślał, po czym zwolnił uścisk i spojrzał na swoją dłoń. Tamtej nocy, gdy otworzył okno, wraz z wiatrem, tymi dłońmi przyzwał także cud.
– Tylko niech cię nie poniesie – powiedział Nezumi. Jego słowa szybko stały się obcesowe. – Traktuję cię jak gościa, bo jestem ci to winien. Ale jak dasz się ponieść i będziesz zarozumiały, wykopię cię stąd.
– W porządku – odpowiedział łagodnie. – Nie wiem, czy uwierzysz mi na słowo, ale nie jestem typem, który łatwo daje się ponieść. Tylko skąd wiedziałeś, że byłem w niebezpieczeństwie? – zapytał z ciekawością. – To nie tak, że cały czas mnie obserwowałeś, prawda?
Nezumi podniósł szarą myszkę i przytrzymał ją przed Shionem. Była najmniejsza ze wszystkich.
– Przyjrzyj się.
Shion wziął ją do ręki i przysunął do twarzy.
– To jest... robot?
– Całkiem nieźle zrobiony, co nie? Ma pełno wbudowanych czujników. Jest dość mały, żeby prześlizgnąć się przez sieć nadzoru miejskiego i trochę się rozejrzeć. Oczywiście, to zależy od terenu.
– Sam go zrobiłeś?
– No, tak – rzucił od niechcenia. – Kiedy byłem poza No.6, ten maluch wysyłał mi o tobie informacje.
Shion zacisnął lekko palce wokół myszki w swojej dłoni. Nie miała ani odrobiny miękkości czy ciepła żywej istoty. Schylił się do innej myszki, biegającej wokół jego stóp. W przeciwieństwie do tej szarej, ta miała ledwie wyczuwalny puls i była ciepła.
– Nie wiedziałem kiedy, ani jak, miasto ma zamiar się na tobie odegrać – kontynuował Nezumi. – Jesteś młody i bystry. Nadal miałeś sporą wartość. Nie mogłem sobie wyobrazić, że wykopaliby cię tak łatwo. Zrozumiałem, że muszą wiedzieć, że mogłeś im się jeszcze przydać i chcieli cię wykorzystać. Zrobienie z ciebie mordercy, to pewnie dla nich bułka z masłem. Byłeś ich kozłem ofiarnym – zadrwił. – Trzymali cię zamkniętego w zagrodzie, aż do dnia, w którym mogliby wyciągnąć cię przed tłum i zrobić widowiskowe show z odcinaniem ci głowy.
– Więc od bycia wirusem przeszedłem do kozła. Niewielkie osiągnięcie.
– Hej, kozły są słodkie. I z pewnością bardziej kochane od ciebie.
– Dziękuję za komplement – Shiona jakoś mało to śmieszyło. – Więc ten malec wyczuł, że coś się ze mną stanie i ci o tym powiedział.
– Ehe. Zaczęło się tego dnia, kiedy ten facet zmarł z nienaturalnych przyczyn w twoim parku. Potem Ministerstwo zaczęło cię nadzorować. Fakt, że twój współpracownik też zmarł, było już tylko dolaniem oliwy do ognia. Idealna okazja, żeby cię aresztować.
– Nadzorowanie... Nawet nie wiedziałem, że byłem obserwowany.
– Robią tak, żebyś nie zauważył. Jednak gdy się zorientujesz, to już po tobie.
– Straszne.
– Teraz rozumiesz? – powiedział Nezumi z drwiną w głosie, po czym pociągnął nosem. Shion uniósł grzywkę. Wszystko się mieszało . Co się stało, co miało się stać i co powinien był zrobić? Praktycznie nic nie wiedział. I to właśnie było dla niego najgorsze. Ale był jeden pomysł, nawet jeśli to tylko zwykła spekulacja, który przemknął mu przez myśl.
– Nezumi?
– Hm?
– A może to park?
– Co?
– Park Leśny, centrum miasta. Miejsce, w którym pracowałem; czy mogło być miejscem, w którym pojawiły się pasożytnicze osy?
– Czemu? – zapytał Nezumi. – To sam środek miasta. Może sobie być lasem, ale nadal jest sztuczny. Całe środowisko jest kontrolowane przez władze. Jeżeli pasożytnicze osy wyleciałyby znikąd, zauważyliby.
– To prawda, ale ze wszystkich miejsc w mieście, tam są idealne warunki dla powstawania nowych gatunków. Wszystkie ofiary, wliczając mnie, były w parku, kiedy to się stało. Oczywiście... – zawahał się. – Nie wiem, czy coś podobnego wydarzyło się gdzie indziej, jednak sądzę, że właśnie park jest jednym z powodów, dla którego miasto podejrzewało właśnie mnie. Ale w takim wypadku...
– Potwór musiał się narodzić, unikając jakimś cudem wykrycia przez systemy.
– To całkiem możliwe, prawda? Poza tym w parku zbiera się pełno ludzi.
– O brak żywicieli nie muszą się martwić – stwierdził ponuro Nezumi.
Park został pięknie i wygodnie wybudowany dla mieszkańców miasta. Jeśli osobniki, które zagnieździły się już w ludziach, zdążyły się zaaklimatyzować...
– Wiosna – mruknął Shion.
– Wiosna? – powtórzył Nezumi.
– Kiedy przychodzi zima, osy zapadają w hibernuję. Jaja, które zostały już złożone, prawdopodobnie ją przetrwają.
– W ludzkich ciałach.
– Tak. A kiedy przyjdzie wiosna, wznowią aktywność, jako już dorosłe osobniki. Wyjdą wszystkie na raz – w porze roku, wypełnionej światłem i zapachem kwitnących kwiatów. Masy czarnych os wzniosą się w powietrze, wyciągając swe skrzydła. Jak wiele ich będzie? Jak wiele ludzi zostanie poświęconych?
– Musimy coś zrobić.
– Jak niby masz zamiar coś zrobić? – odpowiedział dosadnie Nezumi. – Nawet nie myśl o powrocie do miasta. Zabiją cię. Jesteś amatorem, nie nauczysz się takich sztuczek, jak prześlizgnięcie się, niezauważony przez ochronę. Dziesięć do jednego, że odstrzelą cię, jak tylko wejdziesz do miasta. Nie mamy żadnego asa w rękawie, pamiętaj o tym.
– Właściwie... myślę, że mamy.
Nezumi zmrużył oczy.
– Przetrwałem atak osy. Jest szansa, że wytworzyłem antyciała na ich toksynę. Jeśli tak, można byłoby zrobić serum z mojej krwi.
Nezumi rzucił mu przerażone spojrzenie, po czym zgarbił ramiona.
– I co chcesz z tym zrobić? Walić w drzwi Ministerstwa Zdrowia aż ci nie otworzą i powiedzieć: „Sprawdźcie, proszę, moją krew. I jeśli chcecie, zróbcie z niej serum”? To idiotyczne. Pewnie wyciągną z ciebie całą krew i wywalą na śmietnik jak resztę organicznego nadbagażu. Jasne, to, co mówisz jest niesamowite, ale chcesz ryzykować utratę życia dla ludzi, których nie znasz?
– Nie chcę umierać.
– To nie zawracaj sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. Nie ważne, czy masz te antyciała, czy nie, jak już cię złapią, to zabiją. Prędzej czy później.
– Czyli co mam zrobić?
– Nic nie rób. Zostaw ich, niech sami sobie radzą.
– Zostawić ich? – zapytał cicho.
– Tak. Cóż to będzie za niesamowita scena – szydził Nezumi. – Możesz zobaczyć „Święte Miasto”, walące się w wiosennym świetle. I masz najlepsze miejsce do oglądania.
– Nezumi! – Shion ostro podniósł głos.
– Ej, nie wylewaj na mnie znowu wody.
– Podoba ci się, że Zachodni Blok jest bezpieczny? – zapytał z niedowierzaniem. – Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak oni. Nie wiadomo, kiedy osy mogą i nas zaatakować.
Nezumi ucichł. Krzywy uśmiech zatańczył na jego ustach.
– Nie jesteśmy tacy sami.
– Co...
– Ludzie z miasta nie widzą w mieszkańcach Zachodniego Bloku ludzi. Nadal nie wiesz, co to za miejsce, prawda? To śmietnik „Świętego Miasta”. No.6 istnieje, wywalając tu wszystko, czego nie chce u siebie. Sam jesteś tego świetnym przykładem.
– Nezumi...
– To tylko moje przeczucie, ale słuchaj – kontynuował. – Ten potwór prawdopodobnie będzie wybierać żywicieli spośród ludzi z No.6 – tych samych, którzy brudy wepchnęli w łapska innych, żeby żyć w idealnie czystym środowisku; dobrze odżywionych i zupełnie zdrowych. Pan Potwór ma doskonały gust.
– Skąd ta pewność?
– Nie znam się na biologii owadów, Shion. Ale prawdopodobnie mam rację, stwierdzając, że jakakolwiek pszczoła, osa, czy pasikonik pojawi się tam, gdzie będzie najwięcej jedzenia. Jeśli chodzi o wielkość populacji, z łatwością przebijamy miasto. Widzisz tu gdzieś jakiegokolwiek potwora? Nie. Co musi znaczyć, że tu po prostu nie ma odpowiednich ofiar; nie ma żywicieli. Mam rację?
Shionowi zabrakło słów. Jego myśli plątały się, który wzmagał jeszcze głuchy ból z tyłu jego głowy. Dłoń Nezumiego dotknęła jego policzka.
– Wybacz... – powiedział delikatnie. – Nie chciałem tak tego ująć. Zapomniałem. Jesteś z drugiej strony, zza muru.
– Nie rozumiem o co ci chodzi z tym zza i spoza muru.
– Jasne, że nie – odezwał się łagodnie Nezumi. – To normalne. Pewnie nigdy nawet nie próbowaliście się zastanawiać, co jest poza murem. Prawdopodobnie nie byliście nawet ciekawi, prawda? Niepomni, aroganccy, żyjący w rozkoszy ludzie... Ale ty, biedactwo... – wymruczał. – Ty spadłeś z tego piedestału.
Co znaczy, że nie mogę już być niepomny, arogancki ani żyć w rozkoszy. To właśnie chciałeś powiedzieć?” – Shion pozwolił swojemu spojrzeniu mówić za siebie, a jego wzrok spotkał się z Nezumiego.
„Jeśli arogancją jest niewiedza i nie zmienianie tego stanu rzeczy, to całe moje szczęśliwe życie, aż do teraz, było na niej zbudowane, a mi nie będzie przeszkadzać porzucenie go. Upadek z takiego piedestału jest najlepszym, co mogło mi się przytrafić".
– Nezumi – zaczął z determinacją.
– Hm?
– Chcę znać prawdę. Chcę wiedzieć co jest prawdziwe i co się dzieje w świece, w którym żyję. Chcę zobaczyć jego prawdziwą twarz.
Nezumi zgarbił ramiona i posłał mu skrzywiony uśmiech.
– Słowa pełne młodości.
– Jesteśmy w tym samym wieku.
– Ale mam od ciebie więcej życiowego doświadczenia. Rany, nie wiem, kto jeszcze mógłby zaświergotać takimi zawstydzającymi słowami jak „chcę znać prawdę”. Może poza Hamletem.
– Kto to?
– Książę Danii. Chyba naprawdę powinieneś popracować nad tym popadaniem w skrajność, jeśli chodzi o wiedzę. Prawie nic nie wiesz o klasykach, co?
– W sumie nigdy ich nie potrzebowałem... – zmarszczył brwi. – Nie były od nas wymagane, więc...
Nezumi podszedł do półki i wyciągnął z niej dwie książki.
– No, jeśli to, co mówisz jest prawdą, kiedy przyjdzie zima, zamieszanie na trochę ucichnie. Co znaczy, że my też możemy sobie odpocząć do wiosny.
– Prawdopodobnie.
– Czyli nie ma potrzeby się przemęczać – powiedział beztrosko. – Nic nam z tego nie przyjdzie. Więc dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz, możesz mu to poczytać.
– Mu?
Brązowa myszka wspięła się na kolano Shiona.
– Uwielbia Makbeta. Ta druga to Faust. Słyszałeś kiedyś?
– Nie.
Nezumi skrzywił się i wypuścił powietrze.
„Bez czucia nigdy tego nie zgonicie.
Jeśli to z głębi duszy nie wypływa
I w prapotężnych uniesień zachwycie
Serca słuchaczy jak wicher nie porywa” – ...Tak to szło. Powinieneś dać mózgowi przerwę i popracować nad duchem. Twoja mama ci czytała, prawda?
– Tak.
Mysz zaczęła usilnie piszczeć.
– A właśnie. Skoro już przy mamie jesteśmy, mam dla ciebie wiadomość. Prawie zapomniałem.
– Eh?
Ledwie widoczny kolor pojawił się na policzkach Nezumiego, jednak szybko się odwrócił.
– No, skoro udało ci się przeżyć... Pomyślałem, że nic by się nie stało, gdybym powiedział twojej matce, że teraz tu jesteś.
– Poszedłeś się zobaczyć z moją matką?
– Nie ja – rzucił szorstko. – Ja zostałem w tunelu pod ziemią. Ten mały...
Brązowa myszka przechyliła główkę na bok.
– ...Poszedł za mnie i zaniósł wiadomość w pyszczku. Sztuczka stara jak świat, ale o dziwo przeszedł przez ochronę niezauważony.
– Dziękuję.
– Przestań – Nezumi podniósł głowę. – Nie patrz na mnie tymi szczenięcymi oczami. W ogóle nie masz wstydu?
– Mówiłem do myszy.
– A... To spoko.
Shion był naprawdę wdzięczny. Teraz, gdy wiedział już jak ciężko było się przedostać przez mur, był Nezumiemu niezmiernie wdzięczny z głębi serca, że po raz kolejny podjął takie ryzyko. I to tylko po to, żeby dostarczyć wiadomość do jego matki.
– Twoja mama ma jaja – stwierdził Nezumi. – Była w stanie dać mi odpowiedź tak, żeby nikt jej nie złapał – rzucił mu zwinięty kawałek papieru, o połowę mniejszy od kciuka. Była na nim nabazgrana wiadomość, ale mimo wszystko był w stanie ją odczytać.
<Ok. LK–3000. Bud. Zatrzasku, 3P. Chyba. K.>
– Co to znaczy? – Shion i Nezumi patrzyli na siebie zdezorientowani.
– To liścik, który napisała matka do swojego ukochanego syna – powiedział. – Nie masz pomysłu co to może znaczyć?
– Nie zupełnie – dopowiedział Shion z wahaniem. – „K” jest pewnie od jej imienia, ale... To „chyba”?
– To pewnie adres. Nie żeby numer budynku mógł się na coś przydać... Budynek Zatrzasku, co? Chyba tam zajrzę.
– Więc moja matka musi znać kogoś z Zachodniego Bloku – zaskoczyło go to. Nigdy nie słyszał, żeby Karan wspominała o kimś takim. Nezumi pstryknął palcami.
– O, wiem!
– Eh?
– Może to twój tata.
– Małe szanse – odpowiedział Shion. – Ktoś tu przeczytał za dużo książek. W ogóle się za siebie nie wstydzisz?
Nezumi prychnął z rozczarowaniem.
– Masz coraz lepsze riposty.  Ale chyba masz rację. To typowy scenariusz taniej telenoweli. Ojciec i syn spotykają się po szesnastu latach rozłąki – głos Nezumiego zrobił się niższy i mocniejszy.
– Tęskniłem za tobą, synu.
– Ja za tobą też, ojcze – Shion wpadł wprost w ramiona Nezumiego. Ręce owinęły się wokół jego pleców.  Były ciepłe. Przez ułamek sekund lodowaty dotyk zwłok Yamase przemknął przez myśli Shiona. Ale to ciało było ciepłe, nie miało w sobie chłodu i to chciał pamiętać; obiecał sobie nigdy nie zapomnieć ciepła ciała, które miał w ramionach. Chciał, żeby wszystkie żywe stworzenia nadal były żywe. Mógł to poczuć – przyjemność życia, oddychania, posiadania ciepłego ciała – tonął we własnej duszy. Nezumi oderwał się od niego delikatnie.
– Robisz się coraz lepszy w zbieraniu wskazówek – pochwalił go.
– Wiem. Zaszedłem dość daleko w krótkim czasie, nie?
– Doskonały uczeń. Powinniśmy już iść?
– Dokąd?
– Na zewnątrz.
Zdążyła zapaść ciemność. Tu, w Zachodnim Bloku, noc i kompletny mrok były synonimami. Chłodny wiatr musnął skórę Shiona.
– Spójrz – wskazał Nezumi. No.6 było chronione od cienia, skąpane w świetle, które emanowało z dystansu.
– Zawsze tak świeci. Rano, w dzień i wieczorem. Ładne, co nie?
– Tak.
– Ale od teraz będziesz mieszkać tu – ziemia tonęła w ciemności i tylko gdzieniegdzie widać było pojedyncze światełka. Płonęły samotnie, sprawiając, że ciemność wydawała się być bardziej mroczna. Chmury na niebie rozstąpiły się i wyjrzał zza nich sierp księżyca. Cienka wiązka światła, niemal wielkości gwoździa, płynęła po pustym niebie.
Nezumi schylił się i podniósł coś.
– Spójrz na to – była to martwa osa.
– Wygląda na zwykłą osę.
– Miałeś rację z tym, że kończy się sezon ich aktywności.
– ...Aż do wiosny – dopowiedział Shion.
Możliwe, że miasto wytrzymałoby jakoś do wiosny. To by mu dało kilka miesięcy spokoju, aż do dnia sądu ostatecznego.
– Jeśli naprawdę chcesz walczyć z pasożytniczymi osami, nie będę wchodzić ci w drogę – powiedział Nezumi. – Ale jeśli to oznacza pomaganie No.6, na mnie nie licz.
– Masz żal do No.6?
Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Wiatr zawiał mocniej. Sklepienie nad nimi skrzypiało i kołysało w ciemnościach.
– Shion.
– Hm?
– To miasto, w którym się urodziłeś i wychowałeś... ono jest największym pasożytem.
– Eh?
– Przyczepia się do żywiciela, wysysa z niego wszystko i pożera w całości. Takie właśnie jest... Rozumiesz o czym mówię?
– Nie.
– Niedługo się dowiesz. Powiedziałeś, że chcesz znać prawdę. Ale kiedy już ją poznasz, nigdy więcej nie wrócisz. Przygotowywałbym się na twoim miejscu.
– Już za daleko zaszedłem, żeby móc się cofnąć, nie sądzisz?
– Tak myślę.
Wiatr poniósł cichy śmiech Nezumiego. Jego głos był suchy i pusty, jakby chciał ten powiew skomplementować.
 – Jeśli po poznaniu prawdy nadal będziesz chciał bronić No.6... wtedy...
Nezumi odwrócił się do niego w mroku. Shion czuł na sobie jego wzrok. Niemal był w stanie dojrzeć jego szare oczy.
– Wtedy ty także będziesz moim wrogiem.
– Rany, tu jest naprawdę chłodno. Wracamy do środka – odezwał się po chwili. Jego ton był lekki. Zupełnie jakby nic się nie stało. Odwrócił się i zaczął gwizdać, schodząc po schodach.
– Nezumi.
Gwizdanie ustało.
– Nadal nie znam twojego imienia.
– Moje imię to Nezumi i niech tak zostanie. To wystarczy.
– Ale ono do ciebie nie pasuje. Poza tym obiecałeś. Powiedziałeś, że jeśli przetrwam, powiesz mi je.
Rozległ się delikatny śmiech, który po chwili znów przerodził się w gwizdanie. Drzwi się zamknęły, a w ciemnościach zapadła cisza. Shion stał w miejscu, całkiem sam. Wiatr rozwiewał jego białe włosy. Słyszał psie szczekanie gdzieś w oddali.
Spojrzał na pokrywające się własnym blaskiem miasto. „Pasożytnicze Miasto”. Miasto, którego nazwę Nezumi wypluwał z obrzydzeniem, choć było piękne i błyszczące.
Odwrócił oczy od światła i wziął długi oddech.
Potem zaczął powoli schodzić do pokoju pod ziemią.


==Koniec rozdziału piątego==

Użyto fragm. „Fausta” Johana Wolfeanga Goethego w przekładzie Feliksa Konopki.

((I tym sposobem nareszcie dojeżdżamy do końca tomu pierwszego~! ^^ Mam zamiar przetłumaczyć w wolnym momencie posłowie, ale na razie rozpocznę tłumaczenie drugiego tomu. Ufam, że nikomu to nie przeszkadza, do 13.01. mam mieć wystawione oceny, więc postaram się tłumaczyć, jednocześnie zaliczając wszystkie poprawy (brzmi jak kiepska wymówka =_=") maa, w każdym razie, wybaczcie, jeśli następny rozdział wyjdzie z drobnym poślizgiem, ale zrobię co w mojej mocy, żeby się tym zająć jak najszybciej *^*))

12 komentarzy:

  1. TAKK! Kolejny rozdział!!
    Dzięki znowu, za świetne tłumaczenie i Twoją pracę :D
    Szczęśliwego Nowego roku ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I oto piękny prezent na rozpoczęcie nowego roku :D Dziękuję ci bardzo i (zresztą jak zwykle) kocham cię za twoje tłumaczenie ^^ Szczęśliwego Nowego Roku ci życzę i jak najlepszych ocen na półrocze! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahahaha... dziękuję za życzenia, przydadzą się, za dobre liceum sobie wybrałam... ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ślicznie Ci dziekuję za Twoją pracę:) Podziwiam, że masz chęci by tłumaczyć. Tekst bardzo fajnie się czyta, jest on bez literówek. Trzymam kciuki i wyglądam dalszych rozdziałów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecałam sobie, że jak przeczytam wszystko, co do tej pory jest tu przetłumaczone, to napiszę, więc piszę :D
    Moja droga, po prostu cię ubóstwiam! To ja już jęczałam, że będę musiała nowelkę czytać po angielsku, a angielski w dużych ilościach przez wiele godzin męczy straszliwie .___. A tu, proszę! Po polsku <3 Tłumaczenie jest bardzo dobre i szybkie o.O Naprawdę podziwiam. W miesiąc zrobić pierwszy tom... Zwłaszcza, że wiem ile czasu zajmuje tłumaczenie czegokolwiek XD
    I chwała ci za to, że nie tłumaczysz ich imion (myślałam, że rozszarpię kogoś oglądając animem gdzie w większości odcinków mówili "szczurze" do Nezumiego...) i Shion to Shion, a nie Sion xD
    Trzymam kciuki za twoje poprawianie ocen i życzę powodzenia w dalszej pracy, ja na bank będę czytać~ Kumpela też się zabrała dzisiaj za pierwszy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, dziękuję Ci, że jesteś <3
    Kocham NO.6, a jak się dowiedziałam, że jest na podstawie powieści, to dosłownie oszalałam. Znalazłam tłumaczenie angielskie i może przez kilka lat świetlnych bym to ogarnęła :D
    Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem, że masz chęć to tłumaczyć. Dziękuję i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ubóstwiam cię!
    Miałam się już zabierać za czytanie nowelki po angielsku, a tu nagle dowiedziałam się, że istnieje blog, na którym No.6 jest tłumaczone na j. polski :3
    Sama chciałam się za to zabrać, ale mój leniwy tyłek mi na to nie pozwolił. Odpuściłam sobie chyba po dwóch albo trzech akapitach :D
    Naprawdę chylę czoła, że chce ci się to wszystko tłumaczyć.

    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale dobrze wiem, jak to jest pisać te wszystkie poprawy (sama teraz przez to wszystko przechodzę, bo "trzeba się dostać do dobrego liceum" xD).
    Życzę jak najlepszych ocen :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alrauna, ale Nezumi, to nie jest jego imię :), więc nie masz co myśleć o rozszarpaniu tłumaczki z anime, która uznała, że ksywki będzie tłumaczyła xD Ważne, że trzymała się zasady :) (Psiara też była po polsku, ale imiona bohaterów nie były ruszane).

    Ja tam nie rozumiem, jak w angielskim przekładzie nowelki mogli Shiona zrobić Sionem :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Dżun, ja wiem, że to nie jego imię, ale... No skoro nie znamy prawdziwego, to dla mnie on ma na imię Nezumi i tyle 8D Zresztą według mnie to mu pasuje :3
    Akurat Psiarę przeżyłam, bo tu może i dobrze, że przetłumaczyli, ale... "Szczurze, szczurze..." D< no nieee, zabolało ;^;

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi tam przy korekcie nie przeszkadzało i nawet jej uwagi nie zwracałam, skoro tak chciała.
    Choć i ja tam wolę Nezumi >:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mam ochotę rzucić się z balkonu... Tyle radości w dwa dni to mordercza dawka... Maa, ale coś się poradzi (dostałam podusię z KHR, artbook No.6 leci sobie pocztą, nowy tom Kuro czeka żeby go przeczytać, a zajebiaszcza niespodzianka od Dżun tylko czeka żeby ujrzeć światło dzienne(pracuję nad tym)...) Piękne życie me, oj piękne...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie błagam nie rzucaj się balkonu, nawet tego nie pisz... Jedna moja wspaniała tłumaczka to zrobiła w grudniu, cóż to za wielka strata dla tłumaczonych przez nią tekstów....

    Ale do rzeczy.

    W pierwszej kolejności hymny pochwalne. Dziękuje bardzo że to tłumaczysz, po prostu jestem zachwycona że to robisz i z pewnością będę Ci kibicować. Bo anime jest świetne ale pozostawia pewien niedosyt. Gdzieś tam masz z tyłu głowy że pierwowzór z pewnością jest lepszy.

    I chce napisać że jest. Przez dwa dni udało mi się przeczytać wszystkie przetłumaczone do tej pory rozdziały i chociaż teoretycznie znam zarys fabuły, kompletnie mnie ta historii nie nudzi. Powieść wnosi o wiele więcej w relacje głównych bohaterów. Lepiej ich charakteryzuje i dzięki temu łatwiej zrozumieć ich motywy działania.
    Nie wiem kim jest autorka ale z pewnością ma biologiczne wykształcenie, posługuje się słownictwem, terminologią bardzo specjalistyczną i niezwykle trafną w danych sytuacjach.
    Ale nie tylko to doceniam, bo równie sprawnie porusza się w literaturze światowej, każdy cytat jest na miejscu i z precyzją trafia w punkt.

    Liczę na to że będziesz dalej tłumaczyć a masz we mnie wierną czytelniczkę. Wspaniałą pracę wykonujesz i za to serdecznie Ci dziękuje.

    Oddana Fanka :)

    OdpowiedzUsuń