Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

sobota, 17 grudnia 2011

Tom I: Rozdział 3



((No i z kolejnym poślizgiem czasowym (niedziela niedzielą, ale sobota wieczór już jakby jest), a podziękowania za korektę wędrują do drogiej Ayo~~ I miłego wieczora, tak w ogóle ._.))



Rozdział 3

Lot ku życiu



Shion włożył swoją Kartę Identyfikacyjną do czytnika w Biurze Administracji Parku. Drzwi otworzyły się bezdźwięcznie, uruchamiając systemy filtracji powietrza i kontroli temperatury. W środku jeszcze nikogo nie było. Wydało mu się dziwnym, że Yamase jeszcze nie przyszedł. Shion włączył przełącznik, uruchamiający całe biuro. Zaczął się kolejny dzień pracy.

– Dzień dobry – obraz Ratusza Miejskiego ,,Kropli Księżyca'' ukazał się wraz z pozdrowieniem. – Twoja niezachwiana lojalność wobec miasta...

Umieścił dłoń na obrazie budynku i wyrecytował powoli:

– Przysięgam moją wieczną i niezachwianą lojalność wobec miasta No.6.

– Jesteśmy wdzięczni za twoją lojalność. Wypełniaj swoją pracę z dokładnością i dumą, jak przystało na dobrego obywatela naszego miasta. –  ,,Kropla Księżyca'' zniknęła, zostając zastąpiona przez raport dotyczący warunków życiowych wszystkich żywych organizmów w Parku. Shion odetchnął z ulgą. Codzienne składanie przysięgi stało się dla niego źródłem dyskomfortu. Nawet jeśli kryło się pomiędzy gałęziami, Biuro Administracji Parku nadal było pod bezpośrednim nadzorem miasta. Pracownicy mieli więc obowiązek składać tę przysięgę każdego ranka. Jeśliby odmówili, straciliby pracę. 

To nie było coś wielkiego. Wszystko, co trzeba było zrobić, to przyłożyć dłoń do ekranu i wyrecytować te same słowa. Shion próbował odsunąć to na bok, ale wynoszone, banalne słowa przysięgi i bezsensowność  tego samego codziennego rytuału napawały go odrazą. A na powtarzaniu tegoż banalnego i bezsensownego rytuału każdego ranka, cierpiała duma Shiona. Pamiętał, że Safu musiała robić to samo. Jej laboratorium także było pod kontrolą miasta, więc powtarzanie przysięgi było tak samo obowiązkowe. 

Shion lekko dmuchnął w dłoń. Żadne narzekania nie miały sensu. Przynajmniej dopóki był częścią No.6 i chciał nadal tu mieszkać, unoszenie się dumą było całkowicie zbędne. Tak sobie wmawiał.

Drzwi biura otworzyły się, a Yamase wszedł do środka. Za nim stała kobieta, wyglądająca na około dwadzieścia lat. Yamase zawołał ją łagodnie, jednak ona tylko potrząsnęła głową i odeszła w pośpiechu. A była to mała kobietka o długich włosach.

– Rozumiem... –  Shion zatrzymał ręce nad panelem kontrolnym i odwrócił się żeby spojrzeć na kwadratową, kanciastą twarz Yamase. 

– Rzadko widuję cię z kobietami, Yamase-san. Czy ona jest... – miał zamiar powiedzieć ,,twoją dziewczyną'', ale w odpowiednim momencie zamknął usta. Yamase siedział już przy swoim panelu kontrolnym, recytując przysięgę lojalności miastu. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie. Zauważywszy to Shion wiedział, że to nie był odpowiedni czas na zawracanie mu głowy.

– Yamase-san, coś się stało?

– Shion, tamta kobieta... –  Yamase zatrzymał się, by odwrócić się w stronę Shiona – To żona tego mężczyzny z wczoraj.

– Eh?

To robiłoby między nimi wyjątkowo dużą różnicę wieku. No.6 nie miało konkretnych norm dotyczących małżeństwa, dopóki było ono pomiędzy dwójką zarejestrowanych obywateli miasta. Nawet jeśli para nie miała oficjalnego aktu małżeńskiego, nie robiono im z tego powodu problemów. Kłopot pojawiłby się raczej z tym, czy byliby w stanie zapewnić odpowiednie warunki dziecku, jeśli chcieliby je mieć. Posiadanie dzieci było zabronione dla obywateli, których styl życia nie odpowiadał normom miasta. Shion nie znał tych kryteriów. W każdym razie, ludzie mogli pobierać się z kim chcieli, a para z taką różnicą wieku nie była dla administracji niczym niezwykłym. 

– Powiedziała, że były między nimi tylko trzy lata różnicy – powiedział cicho Yamase. Shion nie potrafił tego pojąć. – On był od niej trzy lata starszy... – powtórzył.

– Trzy lata... ale...

Yamase kiwnął głową.

– To ciało miało tylko 31 lat.

– Niemożliwe! – krzyknął z niedowierzaniem Shion. – Nie może być. To były zwłoki staruszka, nie ważne jak na to spojrzeć.

– Tak – powiedział ociężale Yamase. – Też byłem zaskoczony. Ale ciało jeszcze nie wróciło do żony. Trzymają je w Ministerstwie.

– Trzymają? Więc autopsja nie wystarczyła, żeby znaleźć przyczynę śmierci?

– Chyba tak.

Nie mogli znaleźć przyczyny śmierci. Shion nie mógł sobie wyobrazić, że No.6 z całą swoją medyczną technologią nie mogło tego rozszyfrować. Pozwalała ona zmierzyć każdą wartość w organizmie i umieścić go na nanometrowej skali. Przeciętna komórka mierzyła średnio 20 mikrometrów. Mikrometr był 1000 razy większy niż nanometr. Jakikolwiek odchył powinien być łatwy do odnalezienia i zanalizowania. 

Shion poczuł dreszcz. Niezwykłe zesztywnienie pośmiertne, proces rozkładu i zwłoki, należące bez wątpienia do staruszka - co to wszystko miało znaczyć? Nie wiedział. Niski głos Yamase znowu przemówił. 

– Tej pani powiedziano, że zmarł w skutek wypadku w parku, a na dokładniejszą przyczynę śmierci musi jeszcze poczekać. Przyszła tu dzisiaj i zapytała, czy mogłaby chociaż zobaczyć miejsce tego wypadku.

– Wypadek? Bzdura!

– Racja, cała tona bzdur. Wypadek, o którym jej powiedzieli to jedno wielkie kłamstwo – powtórzył Yamase, drapiąc się po szyi w irytacji. 

– Yamase-san, dlaczego Ministerstwo miałoby o tym kłamać? I czy to nie dziwne, że nadal nie znaleźli jeszcze przyczyny śmierci?

– Taa... Ten incydent jest pełen pytań bez odpowiedzi. 

– Jeśli Ministerstwo nie może tego wyjaśnić, to czy możliwe jest, że takie okoliczności śmierci nie nastąpiły w żadnych wcześniejszych przypadkach?

– Nie ma wcześniejszych przypadków?

– Tamten człowiek umarł od czegoś zupełnie nieznanego. Czegoś, czego nikt wcześniej nie doświadczył, aż do teraz... Czy to w ogóle możliwe?

– Shion! O czym ty... – Yamase był kompletnie wyrolowany. Twarz mu zbladła. Shion zrozumiał, że jego własna musi teraz wyglądać podobnie. 

– Zróbmy sobie może kawy... – Yamase nagle podniósł się, jakby nie mógł znieść już tej atmosfery. Shion ciężko wstał chwilę po nim. 

– Pozwól, że...

– Nie, ja to zrobię. Lubisz dolewać dużo mleka, prawda, Shion?

– Dzięki – przerwał na chwilę. – Więc... Ale każdy, kto by spojrzał na to ciało powiedziałby, że to nie był wypadek, prawda?

Yamase odwrócił się do niego. Jego zwyczajowa miła twarz była dziwnie wykrzywiona. 

– Yamase-san?

– Shion, zwłoki mogą być modyfikowane.

– Eh?

– Ja... – Yamase zająknął się. – Zanim zacząłem tu pracować, byłem zatrudniony w Centralnym Szpitalu Miejskim. Moją pracą było modyfikowanie ciał denatów.

– Modyfikowanie... Co masz na myśli?

– Nie miałem zamiaru tego komukolwiek powiedzieć, ale... – wziął wdech. – Shion, widziałeś wcześniej jakiegoś nieboszczyka?

– Raz, na pogrzebie mojego dziadka od strony matki. Widziałem jego ciało wystawione w trumnie. 

– Jak wyglądał?

– Jak...? Spokojnie. Oni wszyscy tak nie wyglądają?

– Tak myślisz?

– Chcesz powiedzieć, że nie?

Medyczna technologia poszła do przodu nie tylko na polu znajdywania efektywniejszych środków leczenia i zapobiegania, ale także usuwania bólu. Technologia przyszłości mogła usunąć wszystko, nieważne, czy było to spowodowane chorobą czy wypadkiem; od bólu podczas operacji po kłopoty z oddychaniem, ostry ból albo drgawki, odczuwane w momentach tuż przed śmiercią. Ludzie kończyli swoje życia wolni od zmartwień i umierali ze spokojnym wyrazem twarzy. To właśnie wmówiono Shionowi. 

Yamase podał mu kubek kawy. Spuścił wzrok i wygiął szyję, żeby się podrapać, jakby unikając wzroku Shiona. 

– Wszystko o tej pierwszorzędnej medycynie przechodzi mi teraz przez myśli… – powiedział powoli Yamase. – Ale wszystko, co wiem, to... Że nie ważne jak daleko posunie się jeszcze technologia, nie każdy będzie mógł umrzeć w spokoju. Tego jestem pewien – jego twarz wykrzywiła się jeszcze bardziej. Ręka, w której trzymał kubek, zaczęła się trząść. 

– Pracowałem dość długo w podziemiach Centralnego Szpitala. Moją robotą było modyfikowanie wszystkich przywiezionych tam ciał. 

– Yamase-san, na czym w ogóle polegało to całe modyfikowanie?

– To była prosta czynność. Kiedy ciało zostało potwierdzone jako zwłoki i zwiezione na dół, pokrywałem jego twarz specjalnymi chemikaliami i przykrywałem aparatem. A potem...

– Potem?

– Potem się uśmiechało. To wszystko co robiłem. Wyglądali jakby mieli jakiś przepiękny sen. 

Shion z trudem powstrzymał łzy. Było dokładnie tak, jak powiedział Yamase. Miał dziewięć lat, kiedy zobaczył twarz swojego zmarłego dziadka, uśmiechniętą właśnie w ten sposób. 

– Prawie jakby miał jakiś przepiękny sen… – pamiętał słowa matki, wyszeptane przez łzy.

– Oczywiście – kontynuował Yamase - większość zmarłych nie musi być modyfikowana. To są właśnie ludzie, którzy otrzymali należną opiekę i spokojną śmierć. Ale to nadal tylko większość, a nie cała populacja. Jest niewielki odsetek ludzi, którzy umierają tragicznie, a ich twarze są powyginane w agonii.

– Na przykład?

– Eh?

– Co to za ludzie, Yamase-san?

Yamase westchnął krótko i dopił resztkę swojej kawy. 

– Nie wiem. Moja praca polegała tylko na pokrywaniu twarzy chemikaliami i zamykaniu ich pod aparatem. Nie wiedziałem, dlaczego wszyscy ci ludzie umarli z takimi smutnymi i pełnymi cierpienia wyrazami twarzy, nikt mi tego nie mówił – zatrzymał się. – Ale... Któregoś razu mężczyzna w średnim wieku został do mnie przywieziony... Zazwyczaj musiałem przemywać twarz przed nałożeniem specyfików, wtedy też zauważyłem na jego twarzy ślady łez i... I pomyślałem, że może płakał aż do chwili śmierci. Zastanawiałem się, czy płakał przez cały czas, kiedy umierał. I wtedy po prostu pomyślałem, że może ten człowiek się zabił. 

– Zabił się? Obywatel miasta...?

– Myślisz, że to niemożliwe? – zapytał Yamase ze znudzeniem.

– Ze wszystkich przyczyn śmierci z ostatnich dziesięciu lat, samobójstwo stanowiło tylko 0,05%. Poza tym, większość z nich została popełniona pod wpływem chwilowych zaburzeń psychicznych, więc technicznie nawet się nie liczą. W każdym razie, odnosząc się do miejskich statystyk.

– Tak, odnosząc się do tego, co zostało opublikowane jako statystyki – powtórzył Yamase.

Rozpacz nie istniała w No.6. Wszyscy obywatele toczyli spokojne i bezpieczne życie. Nie było głodu, wojen, boleści. Nawet bólu w momentach poprzedzających śmierć. 

,,Wy wszyscy jesteście zaprogramowani tak, żeby wierzyć, że ten dziurawy, fałszywy bałagan jest utopią''. 

Nezumi użył tych słów cztery lata temu. Teraz Shion doświadczał ich znaczenia. Utracone Miasto było pełne ludzi, którzy porzucili nadzieję. Mieli wystarczająco dużo, żeby jeść, utrzymać się przy życiu. Ale nie mieli żadnych nadziei na przyszłość. Lost Town nie było jedynym miejscem – może o Chronosie można powiedzieć to samo. Jak wielu ludzi mogło umrzeć z prawdziwym uśmiechem na twarzy i powiedzieć, że żyło pełnią życia?

– Yamase-san, masz na myśli, że Ministerstwo manipuluje informacjami?

– Shion! – Yamase ostrzegł go, marszcząc brwi i potrząsając głową. – Nie mów takich rzeczy na głos. Zostaliśmy zatrudnieni przez miasto. Składaliśmy przysięgę. Nie powinniśmy mówić o naszych podejrzeniach. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zapomnij o wszystkim, co powiedziałem. Po prostu zapomnij. 

– Dobrze – odpowiedział niepewnie. 

– W porządku, więc wypuśćmy Sampo i resztę. Jakie były dzisiaj główne rejony?

– Tereny od JK02 do ER005. Głównie zbieranie liści.

– Dobrze, czas zacząć pracę.

– Dobrze mówisz – zaczęli naciskać klawisze, kontrolujące roboty. Yamase wydał cichy pomruk bólu.

– Yamase-san?

– Ach, to nic. Po prostu... Moje palce są jakieś dziwne. 

– Bolą?

– Nie, nie... Po prostu są zesztywniałe... – wstał chwiejnie i nagle upadł na podłogę z twarzą przykrytą dłońmi. 

– Wszystko w porządku?

– Moje oczy... Nie widzę... Wszystko jest zamglone...

W środku szukania pomocy dla Yamase, Shion zamarł. Nie mógł się ruszyć. Włosy Yamase stawały się białe. Groszkowate dziury rozprzestrzeniały się na rękach, okrywających jego twarz. 

– Shion... Co... Co się ze mną dzieje...?

Zastygły w przerażeniu, Shion patrzył jak Yamase starzał się z niesamowitą szybkością. Przetoczył się po ziemi i pozwolił się opanować gwałtownym spazmom. Miał kłopoty z oddychaniem. Shion podbiegł do alarmowego interkomu. 

– Mamy sytuację pogotowia. Wyślijcie ambulans, proszę. Szybko!

Yamase zakaszlał słabo. Co się działo? O co w ogóle chodziło? Shion nie mógł uwierzyć w scenę, jaka się przed nim rozgrywała. Wszystko wydawało się nierealne. Jego umysł pogrążony był w panice - nie wiedział co zrobić, jak sobie z tym poradzić. Ale inna część niego pozostawała niewzruszenie spokojna. 

,,Obserwuj. Analizuj. Patrz. Nie spuszczaj z niego oczu. Weź wszystko, co możesz zaabsorbować jako wiedzę''. 

Shion przełknął ślinę i otoczył Yamase ramionami. Po kilku słabych spazmach jego ciało stało się sztywne. 

– Yamase-san? – jego twarz bez wątpienia należała do starca. I zdecydowanie nie do kogoś, kto nadal żył. Shion sprawdził puls i oddech. Ciało Yamase stawało się zimniejsze z każdą minutą. Jego usta były otwarte jakby w zaskoczeniu, dokładnie jak u mężczyzny z wczoraj. 

,,Shion, jak to się stało? Nie mogę w to uwierzyć''.  – Shion niemalże wyobrażał sobie te słowa, wypływające z jego otwartych ust. 

,,Muszę przynajmniej zamknąć mu oczy''. – Shion nacisnął palcami jego powieki. Nie chciały nawet drgnąć. Zesztywnienie pośmiertne już się rozpoczęło. 

Shion kucnął za Yamase, zacisnął pięści i nie przestawał gapić się na swojego kolegę, z którym jeszcze kilka chwil temu rozmawiał. Uczucia strachu, smutku, czy bólu były z jakiegoś powodu nieobecne. Zupełnie jakby wszystkie jego emocje zostały sparaliżowane. 

,,Obserwuj. Analizuj. Patrz. Nie spuszczaj z niego oczu. Weź wszystko, co możesz zaabsorbować jako wiedzę. I zapamiętaj to. Zapamiętaj. Zapamiętaj...''

Zanik oddechu i zaprzestanie pracy serca. Spadek temperatury ciała. Zesztywnienie pośmiertne. Wklęsłości na skórze. Rozprzestrzenienie się zesztywnienia. Zjawisko, zachodzące na zwłokach, zajmujące zwykle dziesiątki godzin, zaszło w ciągu piętnastu, szesnastu minut. Zupełnie jakby oglądał przewijany do przodu film. 

Shion patrzył w bezruchu, z szeroko otwartymi oczami, przygryzając wargę w koncentracji. Mógł przewidzieć, co będzie się potem działo. Pocił się. Ciepłe krople spływały po jego policzku. Ich temperatura zapewniała go, że wciąż żyje. 

,,Żywi ludzie są ciepli''.

,,Miałeś rację, Nezumi. Ludzie są ciepli, bo są żywi. Wiedziałeś to cztery lata temu''. 

Nalot pojawił się na szyi Yamase. Był ciemnozielony, prawie czarny. Shion mocniej przygryzł wargę. Smak krwi rozprzestrzenił się po jego ustach. To już właśnie się zaczynało – to, co było dotąd nieznane, czego nikt wcześniej nie widział. Przysunął się. Nalot się poruszył. Skóra pod nim napuchła lekko i rozstąpiła się. 

Ze środka dochodziło bzyczenie. Sampo wysłał sygnał o ,,nierozpoznawalnym obiekcie''. Nie zważając na to, co działo się w biurze, wyglądało na to, że Sampo i reszta dadzą sobie radę ze sprzątaniem jak zwykle. Shion to zignorował. Nie mógł poświęcać uwagi na coś takiego. Wszystkie nerwy w jego ciele były skupione na nalocie. Jego oczy były do niego przyklejone i nie był w stanie przestać się w niego wpatrywać. 
Shion wydał z siebie stłumiony okrzyk przerażenia. Złapał się za pierś i poczuł swoje własne serce, bijące pod jego dłonią. Odskoczył do tyłu. Owad wygryzł sobie drogę spod skóry Yamase i zaczął trzepotać skrzydłami, aby otrzymać wolność. Był takiego samego koloru jak nalot, spod którego wyszedł. Miał srebrne skrzydełka, sześć nóg, antenki i igłowaty odwłok.

– Pszczoła....

Pszczoła właśnie wygryzła sobie drogę z ludzkiego ciała. Jak to...

Insekt wzbił się w powietrze. Shion śledził go wzrokiem i zobaczył ambulans Ministerstwa Zdrowia, parkujący przed biurem. Nagle jego oczy pogrążyły się w  ciemności.

Zemdlał z szoku. 

Czarny owad majaczył mu jeszcze przed zamykającymi się oczami. Shion jęknął i upadł na podłogę. 



Shion obudził się, widząc oślepiające światło, kłujące go w oczy. Usłyszał męski głos.

– Obudzony?

Światło wdzierało się przez okno, do którego mężczyzna odwrócony był plecami. Jego twarz kryła się w cieniu. Przemówił on ponownie. 

– Wstawaj. Muszę cię o coś zapytać. 

To był głos, który Shion słyszał już wcześniej. Gdy wykonał polecenie, doszło do niego, że leży na sofie w biurze. Yamase, owinięty w białą płachtę, był właśnie wynoszony z pokoju. Wydawało się, że zemdlał tylko na kilka minut. 

– Yamase-san.

Shion wezwał imię swojego kolegi niemalże odruchowo. Uśmiechnięta twarz Yamase przemknęła mu przez myśl. 

Porozrywane wspomnienia – jak bardzo kochał kawę i pił jej kilka kubków dziennie; jego cicha natura; jego nawyk spoglądania na stopy w niezręcznych sytuacjach – wszystkie na raz wybuchły w jego umyśle. 

Nie byli jakoś specjalnie blisko. Dla Shiona był tylko starszym kolegą. Nigdy nie zwierzył się Yamase ani nie mieli jakiejś głębszej osobistej rozmowy. Ale Shion nadal lubił Yamase. Yamase nigdy nie wtykał nosa w cudze sprawy, co nie znaczyło, że nie był nimi zainteresowany. Był po prostu dobrą osobą. I nikim więcej. 

– Yamase-san... – jego oczy zaczęły przyzwyczajać się do światła. Został lekko klepnięty w ramię. 

– Później zrobimy się emocjonalni, dobrze? – mężczyzna przemówił leniwie, bez emocji. Serce Shiona podskoczyło nieprzyjemnie. 

– Możesz nam wyjaśnić sytuację? – ten głos, te słowa. Słyszał je już wcześniej. 

– Ty jesteś...

– Długo się nie widzieliśmy, czyż nie? Miło, że nadal mnie pamiętasz. 

To był Rashi, Urzędnik Ministerstwa Bezpieczeństwa z wydziału Przesłuchań. Jego uprzejmy język i oczy bez uśmiechu nie różniły się od tych, które widział cztery lata temu. 

– Powiesz nam wszystko, co wiesz, prawda? 

Shion przyłapał się na instynktownym kiwnięciu głową. Czuł jak jego umysł zaczyna się powoli rozpadać. Jego głowa i ciało były ciężkie, a jego własny głos brzmiał jakby pochodził z bardzo daleka. 

,,Jest źle''.

Dźwięk alarmu rozległ się w jakiejś części jego mózgu. Ale nie mógł zapanować nad sobą tak, jak to zrobił wczoraj. Każde pytanie, jakie zadał Rashi, wyciągało słowa odpowiedzi z jego ust. 

– Pszczoła? – Rashi uniósł brew. Rozejrzał się po pokoju i przechylił głowę z zastanowieniem. W pokoju nie było żadnego owada, pszczoły, czy czegokolwiek innego.

– Nie kupuję tego.

– Sprawdźcie szyję Yamase-san, tam powinna być blizna... – uciął. Powinna być blizna. Powinna być tam, tak samo jak u człowieka z wczoraj. Ministerstwo prowadziło śledztwo w sprawie tych zwłok jak o nienaturalnej śmierci, nie ma mowy żeby to przeoczyli. Znaleźli to, ale powiedzieli jego pogrążonej w żałobie żonie, że to był wypadek. Nie chcieli, żeby na jaw wyszła prawdziwa przyczyna śmierci – oto do czego to prowadziło. 

Shion odwrócił głowę na bok, jakby próbował uniknąć wzroku Rashiego. Powiedział za dużo. Ujawnił wszystko, co wiedział, co mogło zawierać rzeczy, których Ministerstwo nigdy nie chciało wypuścić na światło dzienne – informacje, które zdecydowało się zataić. W takim wypadku...

– Twoją specjalizacją była ekologia, prawda?

– Miała nią być, ale nie była. Nie mam z tym teraz nic wspólnego. 

– I interesowałeś się biologią owadów, prawda?

– Ekologia zawiera wszystko, co ma związek z interakcjami gatunków z ich środowiskiem. Owady nie były jedynym, czym się interesowałem. 

– Ach tak? A co dokładnie masz na myśli przez związek pomiędzy organizmami i ich środowiskiem?

– Cóż...

Shion czuł jak pokrywa go zimny pot. Lekki uśmiech ukazywał się na ustach Rashiego kiedy mówił, lekkość jego słów, ton głosu... Ale spojrzenie zawsze trwało utkwione w Shionie. Dwóch ludzi z Ministerstwa Bezpieczeństwa weszło do środka. Jeden z nich wyszeptał coś Rashiemu na ucho. Ten natychmiastowo przemówił. 

– Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci pojechanie z nami do kwatery Ministerstwa Bezpieczeństwa. 

– Eh?

– To nic wielkiego, po prostu chcemy usłyszeć resztę twojej wersji wydarzeń. Skończymy w kilka minut. Obiecuję, że nie zajmiemy ci dużo czasu jeśli z nami pójdziesz. 

– Ja...

Rozbrzmiał dźwięk gwizdka. Sampo wysłał błąd o ,,nierozpoznawalnym obiekcie''.

– Przepraszam, muszę operować robotami sprzątającymi...

– Zostaw je. I tak nie skończysz już dzisiaj zbyt wiele. 

Shion zignorował go. Zminimalizował wyświetlony błąd i przełączył widok na kamerę. Mała, szara myszka pojawiła się na ekranie. Biegała w górę i w dół po ramieniu Sampo. Miała szeroko otwarte usta, nieustannie próbując coś powiedzieć. Shion założył słuchawki i włączył czujnik dźwięku. 

– Shion – przepłynął do niego głos Nezumiego. – Uciekaj stamtąd. Masz kłopoty.

,,Co?''

– Uciekaj.

Klik. Usłyszał dźwięk za sobą. Shion odwrócił się i zrozumiał, że wycelowana jest w niego para luf pistoletów. Nie potrafił stwierdzić jakiego były modelu. Ale wiedział, że to nie były jedne z tych nowoczesnych, zaawansowanych broni ogłuszających, nie, nic z tych rzeczy - te były ze starszych modeli, wysoko efektywnych w zabijaniu. Hobbyści, polujący dla sportu lubili ich używać. Shion powoli włączył głośnik Sampo. Teraz to Nezumi będzie mógł usłyszeć jego głos. 

– Zmuszacie mnie pod groźbą aresztu?

– Chyba możesz to tak nazwać. W każdym razie, idziesz z nami. 

– Nie potrzebujecie powodu, żeby mnie aresztować? 

– Powodu? Żadnego. Ale jeśli nalegasz... Twój rower, na przykład.

– Mój rower?

– Używałeś roweru bez ograniczników prędkości. To łamanie prawa i wystarczająco dobry powód, żeby cię aresztować. 

– Co... Jak... Z takiego śmiesznego powodu i to bez żadnych procedur? Używając przemocy? Więc tak aresztujecie obywateli miasta? Co z moimi prawami?

– Obywatelstwo? Prawa? – szydził Rashi. Gwałtowny dreszcz przebiegł przez kręgosłup Shiona. – Naprawdę myślisz, że masz którekolwiek z nich?

Mógł usłyszeć jak Nezumi porusza językiem. Tsk.

– Chyba się z tym spóźniłem.

Shion wypuścił powietrze i zaczął zamykać system operacyjny. Kilka sekund przed wyłączeniem go usłyszał krótką, jasną wiadomość Nezumiego.

– Shion, nie panikuj. Idę ci pomóc.

Miał rację. Nie panikować. Uspokoić się. Słyszeć własne myśli. Musiał kupić sobie czas. Shion złagodniał.

– Proszę, nie używajcie na mnie przemocy. 

– Nie będziemy, oczywiście. Tak długo, jak będziesz z nami współpracować. 

– Mszczenie się nie miałoby przecież żadnego sensu, czyż nie?

– Czy to nie w twoim interesie leży niepodejmowanie bezsensownych działań? Co za dobry chłopak, wie co mówi. Naprawdę, co za strata. 

– Strata? Czego?

– Dla ciebie. 

– Nie rozumiem, o czym pan mówi. 

– Dowiesz się, kiedy będzie na to czas. Zawsze byłeś bystry i szybko pojmowałeś sytuację, tak jak cztery lata temu. 

W towarzystwie dwóch urzędników Ministerstwa, Shion wszedł do samochodu. Ponad nimi rozciągało się czyste, błękitne, jesienne niebo. Słońce świeciło. Ptaki śpiewały. Łagodny wiatr ich owiewał, przynosząc chwile spokoju i relaksu. 



Samochód ruszył naprzód. 

– Ładną mamy dzisiaj pogodę. – skomentował Rashi z przedniego siedzenia, nie odwracając się. Urzędnik, siedzący po prawej Shiona, kiwnął głową w odpowiedzi. – Wygląda na to, że będziemy mieć więcej ciepłych dni niż zwykle.

Rashi odwrócił się do Shiona i uśmiechnął. 

– A ty? Masz samochód?

– Nie. Zwykle używam roweru albo spaceruję. 

– To dobrze. Młodzi ludzie powinni się ruszać. Swoją drogą, właśnie jedziemy samochodem na baterie. Dość wygodne, nieprawdaż?

– Powiedziałbym wspaniałe, gdybym nie był w mojej obecnej sytuacji. – odpowiedział sarkastycznie Shion. 

To był jedyny cichy przejaw buntu, na jaki mógł sobie pozwolić. Rashi lekko wzruszył ramionami. 

– Jak mówiłem, ten samochód napędza bateria. Jakiś pomysł, jak działa? Obawiam się jednak, że nie jesteśmy jakoś specjalnie zaawansowani od strony naukowej.

– Też nie wiem dużo.

– A co o tym wiesz?

– Niewiele... Znaczy, chodzi mi o to, że nie mam jakiejś specjalnej naukowej wiedzy. 

Urzędnicy z obydwu stron poruszyli się równocześnie. Shion został lekko złapany za ramiona. Ton Rashiego stał się taki, jak podczas przesłuchania. 

– Więc po prostu powiedz nam to, co wiesz. 

– Jak mówiłem, wszystko, co wiem to podstawy wiedzy.

– Na przykład?

Konwersacja była krótka, ucinana i pozbawiona błahostek, ale Shion czuł w niej jakąś dziwną ciężkość. Tak jakby ktoś powoli dusił go miękkim, wilgotnym kawałkiem materiału. Zaczynało już go to nudzić. 

– Więc... Przez naelektryzowanie, cząsteczki alkoholu oddzielają się na tlen i ciecz, a przez połączenie ich ze sobą z powrotem, energia...

– Energia, co?

– Gdzie jedziemy? – zapytał nagle Shion. Chciał się podnieść, ale został z powrotem przyciśnięty do siedzenia. – Nie mieliśmy jechać do Ministerstwa Bezpieczeństwa? To nie w tą stronę. 

Ministerstwo mieściło się za Ratuszem Miejskim. Z biura Administracji Parku prowadziła tam tylko jedna droga. Samochodem można było ją przebyć w kilka minut. Ale sceneria za oknem sugerowała, że zmierzali w przeciwnym kierunku. 

– Myślisz, że gdzie jedziemy?

– Właśnie o to pytam – powiedział rozdrażniony Shion. 

– Nie masz prawa zadawać żadnych pytań. 

– Co... Jak wy... Dlaczego...

– Nie mówiłem ci? Jesteś głównym podejrzanym w tej sprawie. 

– Jakiej sprawie? 

– Dzisiejsza śmierć i ta z wczoraj. Jesteś podejrzany o morderstwo. 

Shion stracił głos. Słyszał krew, płynącą w jego uszach; jak wpływała do twarzy. 

– Jesteś niebezpiecznym podejrzanym. Masz rozległą wiedzę i wysoką inteligencję, której możesz użyć. Mogłem to stwierdzić tylko na podstawie rozmowy. A poza tym, nie jesteś usatysfakcjonowany swoją sytuacją i czujesz potrzebę stawiania oporu miastu. Wielkie zdolności i wrogość dla miasta. Weź którekolwiek, a nie będzie dotyczyć drugiego. Ale ty masz obydwa. Niebezpieczne, jak na to nie spojrzeć. 

– To fałszywe oskarżenia. 

– Fałszywe? Chciałbym wyjaśnić… – Rashi wyciągnął rękę ku srebrnemu przyciskowi, znajdującemu się za kierownicą. Głosy Shiona i Yamase wydobyły się z głośników. 

,, – Yamase-san, dlaczego Ministerstwo miałoby o tym kłamać? I czy to nie dziwne, że nadal nie znaleźli jeszcze przyczyny śmierci?''

,, – Taa... Ten incydent jest pełen pytań bez odpowiedzi''.

Shion zamknął oczy. To była ich rozmowa sprzed kilku minut. Byli nagrywani przez cały czas. Czyżby mikrofon był ukryty w panelu kontrolnym? Ale po co?

 ,, – Yamase-san,  masz na myśli, że Ministerstwo manipuluje informacjami?''

 ,, – Shion!''

Rashi ponownie nacisnął lekko przycisk. Głosy ucichły. Na chwilę w samochodzie zapadła chłodna cisza, tak jakby lodowate powietrze się do niego wdarło. 

– Chcesz usłyszeć więcej?

– Proszę... Przestań... Nie mogę w to uwierzyć.

– Nie możesz?

– Nikogo nie zabiłem – powiedział Shion bez wyrazu.

– Więc twierdzisz, że ta pszczoła, o której mówiłeś, jest prawdziwym mordercą?

– Tak. 

– Absurd. Raczej przekombinowana historia jak na kogoś z twoją inteligencją. 

– Jaki miałem mieć powód do zabicia Yamase-san?

– Tego właśnie chcemy się dowiedzieć. Osobiście podejrzewam, że chciałeś rozpocząć zamieszanie. 

– ...Eh?

– Zamieszanie. Chciałeś rozpocząć jakieś naprawdę wielkie, takie, które zatrzęsłoby wszystkimi częściami miasta i wygrzewać się w jego blasku. Musisz myśleć o sobie jak o jakimś geniuszu, którego opuściło szczęście, prawda? Więc miałeś uraz do miasta, bo nie traktowało cię jak na to zasługiwałeś i czułeś nienawiść do jego obywateli. Wierzyłeś, że zasługujesz na więcej uwagi, więc pomyślałeś, że ta metoda morderstwa, nienaturalna śmierć, wywoła w społeczeństwie burzę. Miałeś do tego medyczną i biologiczną wiedzę. To bardzo możliwe, że używałeś do morderstw jakichś specjalnych chemikaliów. 

Shion utonął w siedzeniu samochodu. Cała jego energia opuściła ciało. Zrozumiał, że to pułapka. Wpadł prosto w jej przebiegły uchwyt. Oblizał wargi. Były suche i popękane. 

– Rozumiem – powiedział spokojnie. – Więc scenariusz został już napisany. Raczej przekombinowana historia, może nawet bardziej niż moja. 

– Zobaczymy jak bardzo, kiedy cię przepytamy – rozległ się szczęk metalu. Urzędnik po lewej Shiona skuł go kajdankami. 

– Jest w nich nadajnik, który pozwala nam cię zlokalizować. Zdejmiesz je, kiedy dotrzemy na miejsce – słowa Rashiego dały Shionowi podpowiedź, co do miejsca, do którego go wieźli. Zachodni Blok. Zakład Karny. Jeśli właśnie tam zmierzali, mógł być pewien, ze zostanie zamknięty jako przestępca. W zamian za usunięcie kajdanek, otrzymałby wszczepiony V-chip. 

,,Za późno, Nezumi. Nie ucieknę''.

Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. 

– Dobry chłopiec. Bądź cicho. 

Idę ci pomóc. Słowa Nezumiego wciąż brzmiały w jego uszach. Jego serce się uspokajało. Nogi trzęsły się, jednak nie z rozpaczy, a z wściekłości. Wściekłości na ludzi, którzy go oszukali. Głos Nezumiego podtrzymywał ten gniew. Samochód wjechał do Utraconego Miasta. 

,,Mama''.

– Martwisz się o matkę? 

– Moja matka... co... co się z nią stanie?

– Stanie? Nic. Nie zostanie pozbawiona obywatelstwa tylko dlatego, że jej syn jest przestępcą. – Rashi wyszeptał coś do kierowcy. Samochód odbił na prawo. Sceneria znanych mu już ulic przemykała za oknem. Samochód cicho zatrzymał się na krawężniku. 

– Spójrz. 

Rashi wskazał na coś. Karan podawała właśnie całej dziewczynce bochenek chleba. Powiedziała coś do niej, a mała kiwnęła głową. Obie się uśmiechały. W otoczeniu bursztynowej jesieni, wyglądały jakby były częścią obrazu, albo sceny z przedstawienia. Shion pochylił się do przodu. 

– Twoja matka wygląda na miłą kobietę. Przyjrzyj się dobrze póki możesz. – Rashi poruszył podbródkiem, a samochód znowu zaczął jechać. – Możesz jej już nigdy nie zobaczyć. 

Rashi odwrócił się do Shiona plecami. 

– Nie ma nic, czym mógłbyś się przejmować. Jasne, na początku twoja matka będzie zszokowana i smutna. Ale w końcu przejdzie nad tym do porządku dziennego. Takie jest życie. Cóż, nie żeby coś ci przyszło z zamartwiania się o nią. Szybko dojdzie do ciebie, że masz ważniejsze zmartwienia. 

Słowa Rashiego przecięły serce Shiona. Zaczął kaszleć. Gniew i chęć buntu, narastające w nim, powoli zaczęły znikać. Nigdy nie będzie mógł powrócić do normalnego życia. Miał być od niego odseparowany na zawsze. Zobaczenie matki tylko pogłębiło uczucie rozpaczy. 

Wyliczyli wszystko. Nie zatrzymali się blisko domu Shiona z litości. Zrobili to, żeby zadać mu ostateczny cios. Cios, który przygwoździł go do ziemi i powiedział, żeby się poddał, stracił nadzieję, bo już nigdy tam nie wróci. To była przebiegła i okrutna sztuczka, przez którą stracił wolę walki. 

– Idę ci pomóc. Idę ci pomóc.

Shion otworzył usta i powtórzył do siebie te słowa. 

Idę ci pomóc. Zwykłe, krótkie zdanie. Ale głos Nezumiego był pełny pewności siebie. 

Jakby teraz wyglądał? Shion zastanawiał się i próbował wyobrazić sobie jego twarz. Ale pamiętał tylko parę jasnoszarych oczu. 

,,Zobaczę cię niedługo, Nezumi?''

– Co to? – Rashi odwrócił się do tyłu i uniósł brew. – Uśmiechasz się?

– Uśmiecham? Oczywiście, że nie – odpowiedział. – Nie mam odwagi się uśmiechać w takiej sytuacji. 

– W takiej sytuacji, hę... Wyglądasz raczej spokojnie. Mam nadzieję, że rozumiesz dokładnie w jakiej teraz jesteś.

– Aż za dobrze. 

– Mimo to jesteś spokojny i poukładany.

– Jestem idiotą. 

– Kim?

– Idiotą. – powtórzył Shion. – Ktoś mi tak powiedział. Nie pojmowanie tego jest dla mnie naturalne. 

Rashi patrzył na Shiona w ciszy. Samochód wyjeżdżał już z Utraconego Miasta i docierał do zachodniej granicy. Shion pierwszy raz był w tamtym miejscu, zwykli obywatele nie mogli przebywać w tamtym miejscu. No.6 było cytadelą – mur ze specjalnego stopu otaczał miasto i zamykał je. W większej części miasta mur był okryty drzewami, ale w Zachodnim Bloku nic go nie osłaniało. Samochód ominął Biuro Kontroli Dostępu. 

– Nie wjeżdżacie tędy do Zachodniego Bloku?

– Są dwie bramy. Ta służy do wchodzenia i wychodzenia z miasta. Druga natomiast służy tylko do wchodzenia na teren Zakładu Karnego. Kompletnie izolujemy go od zwykłych mieszkańców. Założę się, że tego nie wiedziałeś. 

– Nie wiedziałem. 

– Niedługo dowiesz się jeszcze więcej. 

Droga zwężała się. Zwiększająca się ilość drzew zaczęła przysłaniać słońce. 

– Kiedy przejedziemy przez las, nie będzie nic poza nieużytkami. Za bramą jest to samo. To prawdopodobnie ostatni raz, kiedy widzisz zieleń, więc lepiej to zapamiętaj. 

Samochód się zatrzymał.

– Co jest? – zapytał Rashi.

– Ach, to tylko... – kierowca wskazał na coś przed nimi. Srebrna bryła leżała pośrodku drogi. Powoli zaczęła się podnosić. 

– Sampo? – Shion przełknął ślinę.

– Co to ma być? Co tu robi robot sprzątający?

– Może miał polecenie sprzątania w lesie?

– Nie słyszałem nigdy czegoś takiego. 

Sampo podnosił swoimi metalowymi rękami listki, które spadły z drzew.

– Miejcie oko na podejrzanego. – Rashi rozkazał urzędnikom i wysiadł z samochodu. Podszedł do Sampo. Ten zakołysał ramionami, łapiąc Rashiego. Upadł, przylgnąwszy do niego. 

Rashi wydał krótki krzyk i został zaciągnięty przez Sampo na ziemię pośród drzew. 

– Ach! – kierowca sam podniósł głos z zaskoczenia i otworzył drzwi, by wychylić się naprzód. Natychmiastowo dwa maleńkie cienie wdarły się do środka. To były szare myszy. W kilka sekund zacisnęły się na gardłach urzędników. 

– Nie ruszać się – rozkazał niski glos. Ktoś wszedł na miejsce pasażera. Szary płaszcz zakrywał jego głowę i owijał się wokół jego ramion. Stamtąd zbiegła brązowa myszka, która dotarła do gardła kierowcy. 

– Te maluchy mają w sobie bomby. Spróbujcie czegoś zabawnego, a możecie liczyć, że wasze głowy wybuchną. 

Kierowca pisnął z przerażenia. 

– Ściągnijcie mu kajdanki. I wy trzej, wypad mi stąd. 

Nikt się nie ruszył.

– Szybciej! – rozkazał ostro. – Jestem niecierpliwy, mam je włączyć? – metaliczny dźwięk wydobył się z każdej myszy. Klik. Klik. Klik. Kajdanki opadły z rąk Shiona. Trzech mężczyzn wypadło z samochodu, krwawiąc z szyj. 

– Nezumi!

– Później się przywitasz – złapał kierownicę. Samochód obrócił się w kształcie litery U i popędził w dół drogi na pełnej prędkości. 

– Nezumi, naprawdę chcesz je zdetonować?

– Idiota. Myślisz, że wsadziłbym bomby do moich wiernych przyjaciół? Nastraszyłem ich tylko. 

– Te myszy to roboty? Wyglądały zupełnie jak prawdziwe. I Sampo, jak ty...

– Zamknij się – warknął. Ściągnął płaszcz z głowy i rzucił na tylne siedzenie. – Owiń to wokół głowy i skul się.

– To superfibra? Czemu mam się tym owinąć?

– Bo zamierzam to rozwalić. 

– Co rozwalić?

– Samochód. 

– Co? Czemu...

Pięść Nezumiego uderzyła o kierownicę.

– Po prostu się przymknij, jasne? Zadawanie pytań to wszystko, w czym jesteś dobry?

– Ale możemy po prostu uciec samochodem.

– Taki miałem zamiar, ale...

– Ale co?

– Poszło za dobrze. – Docierali już do muru, oddzielającego Zachodni Blok od No.6. Samochód nie wydawał się zwalniać. – Uratowanie cię nie będzie takie łatwe. 

– Serio?

– Jesteś tępym idiotą, nie zrozumiesz. Nic nie jest bardziej niebezpieczne, niż wtedy, gdy idzie za dobrze. Kiedy ci każę, owiń się w to i wyskocz z samochodu. Rozwalę to.

– A co z tobą?

– Przywykłem do tego typu rzeczy. Taki tępy chłopczyk jak ty nie musi się o mnie martwić. 

– Nie mogę Cię po prostu zostawić!

Mur się zbliżał.

– Wyskakuj, otwórz drzwi! – krzyknął Nezumi. Prawie w tym samym momencie opony zaskrzeczały o nawierzchnię. Shion się przewrócił. Sekundę później, ponownie był wgniatany w siedzenie. Jeśli nie byłby to materiał, pochłaniający uderzenia, prawdopodobnie połamałby kilka kości. 

– Cholera! – Nezumi kopnął drzwi. Nie ruszyły się. 

– To przez któryś z systemów?

– Wyłączyłem je dawno temu. Wyłączyłem system alarmowy, system wykrywania kolizji, wszystkie. Ten samochód jest zdalnie sterowany – powiedział z wściekłością. 

W samochodzie rozległ się chichot. To był głos Rashiego.

– Nie próbowałbym niedoceniać Ministerstwa Bezpieczeństwa. Samochód, którym wy chłopcy jedziecie, to eskortowy samochód policyjny, jeśli nie zauważyliście. To nie jest coś, co możecie tak łatwo kontrolować. 

Nezumi zaklął.

– Nie wiedziałem, że masz wspólnika. Tego się wręcz nie spodziewałem. To było dość spektakularne i jestem pod wrażeniem. Czemu nie porozmawiamy sobie o tym spokojnie i wszystkiego mi nie opowiecie?

Samochód zmienił kierunek i zaczął poruszać się sam. 

– Raczej cichy, co? Twój przyjaciel nie może mówić? A może rozmawianie sprawia mu jakieś problemy? Ach, próbka twojego głosu musi być w systemie, co oznacza, że masz kryminalną przeszłość. 

– Chyba trochę za dużo gadasz – ręce Nezumiego poruszyły się szybko. – Wybacz, ale nie mam czasu na bezsensowną rozmowę z jakimś staruszkiem. – Nezumi przesiadł się na tylne siedzenie i przycisnął Shiona na dół. – Skul się i właź pod płaszcz. Trzymaj się mocno. 

– Hej! Co wy robicie? – nutka paniki zabrzmiała w głosie Rashiego. 

– Na razie, staruszku. Pożegnaj się przy okazji ze swoim zaawansowanym technicznie samochodem policyjnym.

– Co...

Wybuch. Fala uderzeniowa uderzyła prosto w nich. 

– Wysiadaj – krótka komenda wylała się do ucha Shiona. Drzwi się otworzyły. Wypłynął przez nie poryw gorącego powietrza. Shion zamknął oczy i wyskoczył do zewnętrznego świata. Uderzył o ziemię i stoczył się po pagórku. Za sobą usłyszał wielką eksplozję. Resztki samochodu były na swoim miejscu, a koła obracały się żałośnie w powietrzu. 

– Dobra robota – zagwizdał Nezumi. – Toczyłeś się całkiem nieźle jak na kogoś z tak wielką głową. Nic ci nie jest, prawda?

– Dość mocno zadrapałem ramię. A ty?

– Mówiłem ci, przywykłem do tego. 

– Co zrobiłeś?

– Rozwaliłem system sterowniczy.

– Jak?

– Samochody policyjne mogą być niezniszczalne z zewnątrz, ale w środku są delikatne. Tak długo, jak umieścisz ją w odpowiednim miejscu, nawet mała bomba może je skutecznie unieruchomić. 

– Wydajesz się dużo o tym wiedzieć.

– Mówiłem ci, że do tego przywykłem. Dobra, trzeba stąd spadać. Możesz biec?

– Jasne. 

Wynurzyli się z lasu, by zobaczyć kilka samochodów Ministerstwa Bezpieczeństwa, zbliżające się do nich. Cały teren został prawdopodobnie objęty stanem alarmowym. 

– Wywal swój identyfikator – rozkazał cicho Nezumi. – Pospiesz się, nie ma czasu do stracenia. To coś może być dla nas niebezpieczne. 

Shion o tym wiedział. Jego Karta Identyfikacyjna przenosiła jego personalne informacje, była połączona i przechowywała informacje na serwerach miasta. Komputer mógł natychmiastowo pobrać o nim najnowsze informacje i wskazać lokalizację przez słabe fale radiowe, wytwarzane przez kartę. Noszenie jej było jak trzymanie olbrzymiej flagi i wołanie "jestem tutaj". To było niebezpieczne urządzenie dla każdego, kto uciekał, ukrywał się, lub schodził do podziemia. Nezumi mówił mu, żeby ją wyrzucił. Ale jeśli by to zrobił, nigdy nie mógłby wrócić. Porzuciłby całe swoje życie w No.6. Karta była potrzebna do wszystkiego, od robienia zakupów, opłacania rachunków i komunikacji po wchodzenie i wychodzenie z miejsca pracy czy szkoły i używania publicznego transportu. Ci, którzy nie mogli udowodnić swojego obywatelstwa, nie mieli prawa tu mieszkać. 

– Wyrzuć to. – powtórzył Nezumi, tym samy m niskim głosem. 

Gdyby tego nie zrobił, nie mieliby żadnych szans na ucieczkę. Ale gdyby to zrobił, nie mógłby już wrócić. Para szarych oczu patrzyła na niego. Nie było w nich ani paniki, ani wyzwania. Były spokojne i nie do rozszyfrowania. Shion wyrzucił swój identyfikator. Szara mysz pojawiła się i podniosła kartę, po czym zniknęła pośród drzew. 

– Pobiega z nią trochę dla nas. To powinno utrudnić trochę Ministerstwu znalezienie nas. Dużo to nie da, ale kupi trochę czasu.

Samochody Ministerstwa Bezpieczeństwa skręciły w prawo i zniknęły w lesie. Złapały sygnał z karty. Oni natomiast pobiegli w przeciwnym kierunku. 

– Pospiesz się. Kiedy Ministerstwo włączy satelitarny system przeszukiwania, będą w stanie widzieć wszystko w okolicy. Musimy uciec, póki jeszcze gonią sygnał z karty. 

– Dokąd... Jak...?

– Na początek użyjemy tego – mały samochód z naczepą był zaparkowany pomiędzy drzewami. Należał do Administracji Parku. Robot sprzątający był załadowany na wywrotce. 

– Sampo... Nie, to Ippo.

– Taa. Powiedzieli, że chcą ci pomóc i nie słuchali, więc wziąłem je ze sobą. Są nawet całkiem przydatne. 
Samochód ruszył. 

– Nezumi, ten teren jest prawdopodobnie w stanie alarmowym. Jeśli będziemy się tu pałętać bez identyfikatora, znajdą nas. 

– Mamy kartę. 

– Gdzie?

– On ją ma – Nezumi skinął na Ippo.

– Ippo? Ach, racja. – Roboty także musiały być zarejestrowane przez miasto. Takie jak Ippo czy Sampo, używane przez organizacje miejskie, były dokładnie spisywane z powodu ich wielorakiego wykorzystania i musiały mieć zamontowane specjalne chipy. 

– Jego chip powinien nas przepuścić przez systemy sprawdzające. 

– Ale chip Ippo mówi tylko, ze jest robotem sprzątającym. Jeśli znajdą go, wałęsającego się w takim miejscu, z którym nie ma nic wspólnego, nabiorą podejrzeń. 

– Jesteśmy w miejscu, które ma z nim dużo wspólnego. 

– Eh?

Docierali do pary srebrnych bram. W momencie, gdy je przekroczyli, powinni być automatycznie zeskanowani, a jeśli zawartość chipa nie pozwalałaby im wejść, bramy by się zamknęły, a samochód utknął między nimi. 

Pojazd przejechał przez nie, nie zwalniając. Na szczęście lampy przy bramie się nie zaświeciły... Shion wypuścił powietrze. Nezumi zachichotał.

– Nie wykańczaj się tak szybko, to dopiero początek. 

– Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do takich rzeczy.

– Szybko przywykniesz. Teraz możesz usiąść wygodnie i cieszyć się przejażdżką. 

– Nie jest to co prawda moja definicja cieszenia się... – wymamrotał Shion.

– Och, naprawdę? Po twojej twarzy widać, że jednak trochę się cieszysz.

Shion znowu głęboko westchnął i wpatrzył się w profil Nezumiego.

– Zachwycasz się tym, jaki jestem przystojny?

– Nie, po prostu zauważyłem, że urosłeś.

– Ty też. Nasze cztery lata to dużo czasu. Powinieneś był spodziewać się jakichś zmian. To by było nienaturalne, gdybyśmy wcale się nie zmienili.

Cztery lata to dużo czasu. Dla Shiona były one długie i niestabilne. Ale w porównaniu do wydarzeń z ostatnich kilku godzin czuł, jakby to były najbardziej spokojne dni jego życia. Zmęczenie opanowało jego ciało. Nezumi uśmiechnął się z wyższością. 

– Więc zauważyłeś?

– Co?

– Jestem od ciebie wyższy.

– Kłamiesz. – sprzeciwił się Shion. 

– To prawda. Czym ty się żywiłeś? Wyglądasz jak gałązka. Nie wiem, jak miałbyś stanąć nago przed dziewczyną z takim ciałem. 

– To nie twoja sprawa. – odpowiedział zirytowany. – Widziałeś mnie w ogóle nago? Nie mów o tym, o czym nie wiesz.

– Co gdybym powiedział, że widziałem? – płaszcz, owinięty wokół ramion Nezumiego trząsł się, kiedy ten się śmiał. Shion opatrzył ranę na tym samym ramieniu cztery lata temu. Jego ręce były teraz szersze i bardziej umięśnione. Jego długie włosy stały się krótsze, teraz sięgając tylko do uszu, a jego szczęka i szyja, mimo że nadal były chude, wyglądały o wiele zdrowiej niż wtedy. Nie miał na sobie żadnych śladów słabości, przez którą Shion postanowił go ochronić tamtej nocy.

– Nezumi, obserwowałeś mnie?

– O czym ty mówisz? – powiedział niewinnie. 

– Nie graj głupka. Pojawiłeś się w idealnym momencie jakbyś wiedział, co się ze mną stanie. O co chodzi? Cały czas trzymałeś mnie pod obserwacją?

– Masz o sobie za wysokie mniemanie. Nie mam aż tyle wolnego czasu. 

– Więc wyjaśnij mi czemu.

– Zawsze taki byłeś, nie? – powiedział. – Nie możesz nic zrobić dopóki nie rozumiesz wszystkiego, co siedzi w twojej głowie. Na wszystko potrzebujesz wytłumaczenia i interpretacji. 

– Co ty wiesz? – odpowiedział Shion ze złością. – Nie zachowuj się, jakbyś wszystko o mnie wiedział. Muszę się dowiedzieć, co się dzieje i dlaczego w ogóle się dzieje. Inaczej nie mogę się ruszyć. 

Samochód zatrzymał się. Shion został złapany za kołnierz i gwałtownie potrząśnięty.  

– Zrobisz coś – syknął Nezumi. – Nie chcę więcej słyszeć, że nie możesz nic zrobić. Ci faceci nie widzą w nas ludzkich istot. Mogą zgnieść nas tak łatwo jak mrówkę na chodniku. Pamiętaj o tym. 

Shion wziął oddech i spojrzał Nezumiemu w twarz. Jego słowa wpadły na swoje miejsce niczym fragment układanki. 

,,Prawa? Naprawdę myślisz, że masz którekolwiek z nich?'' Urzędnik wydziału Przesłuchań Ministerstwa Bezpieczeństwa – Rashi powiedział te słowa, nie zmieniając nawet wyrazu twarzy. To, co powiedział, znaczyło właśnie, że może z łatwością rozdeptać Shiona niczym mrówkę. Zmyć go z powierzchni ziemi.

– Wysiadaj – Nezumi otworzył drzwi. – Stąd idziemy pieszo. 

Pożyczony samochód zrobił obrót i wrócił tą samą drogą, którą tam dotarł. Miał włączony autopilot i wracał do Biura Administacji Parku. Na jego naczepie siedział Ippo, który przez moment wydawał się przechylać głowę z przygnębieniem. 

Stali w środku budynku, funkcjonującego jako miejsce przetwarzania martwych roślin i odpadów. Budynek ów w żargonie swych pracowników był nazywany fabryką RDF, od słów Refuse-derived Fuel - paliwa odpadowego, które tam produkowano. W tym miejscu wszystkie śmieci zebrane w mieście były sortowane na te zamieniane na RDF, te do przetworzenia w innych placówkach i te, które były zbędne. 80% zapotrzebowania energetycznego No.6 było zaspokajane przez energię słoneczną. W Chronosie, każdy dom miał własne panele słoneczne i własny system, utrzymujący temperaturę. Jednak w Utraconym Mieście, używanie RDF było po prostu tańsze. RDF było blokiem paliwa w stanie stałym, wielkości kciuka. Kiedy się paliło, wytwarzało mdły odór, który okrywał miasto. 

– Rozumiem. Nie ma problemu z wejściem do zakładu recyklingowego, kiedy ma się chip robota sprzątającego. – gdyby to był robot opiekun, albo pupil, nie mogliby wejść.

– Nezumi, to wszystko było częścią twojego planu kiedy zabrałeś Ippo i resztę?

– Więcej pytań? – jego ramiona zgarbiły się lekko z rozdrażnieniem, podczas gdy Shion podążał za nim. Zauważył, że szara myszka siedzi teraz na ramieniu Nezumiego. – Wyglądałem mniej podejrzanie, jeżdżąc z nimi po mieście. Systemy sprawdzające nie złapałyby mnie, dopóki jechałbym na zachód, w stronę zakładu recyklingowego. Byli całkiem użyteczni, że tak to ujmę. Samochód transportowy był raczej wolny i cholernie mnie to wkurzało. Ale te staruchy pojechały z tobą pod dom, prawda? To mi dało trochę czasu, ale...

– Ale?

– Ale chciałem uciec samochodem Ministerstwa Bezpieczeństwa. – westchnął Nezumi. – Cóż, to tylko pokazuje, że nie można mieć wszystkiego. Uważaj, tu się trochę pobrudzimy. 

– Eh?

Usłyszeli eksplozję. Shion odwrócił się i zobaczył chmurę białego dymu. Nezumi uniósł brew. 

– Samochód został zniszczony przy bramie. 

– Co oznacza, że chip Ippo został odczytany i...

– Taa. Musieli wysłać rozkaz zniszczenia go do wszystkich bram. To przez to, że zostawiliśmy za sobą innego robota. Domyślili się. 

,, Więc i Sampo, i Ippo już nie ma''.

Shion został nagle złapany za nadgarstek. 

– Niedługo się zorientują, że tu jesteśmy. Musimy uciec zanim po nas przyjdą. Śpiesz się. 

Jego uścisk był tak silny, że palce Shiona zaczęły drętwieć. 

– Nezumi, to boli. 

– Zamknij się. Trzymaj się blisko mnie.

– Rozumiem, puść mnie. Połamiesz mi kości.

Usłyszał jak Nezumi prycha z frustracji.

– To jest właśnie problem z takimi delikatnymi chłopcami jak ty.

– Nie jestem delikatnym chłopcem. – powiedział z oburzeniem Shion. – Jestem inny niż cztery lata temu. 

– Jesteś? Wiesz, potrafisz być czasem naprawdę wkurzający. Rozumiesz, że możesz w każdej chwili zginąć, prawda?

– Tak.

– Kłamiesz.

– Nie kłamię.

Ton Nezumigo stał się ostrzejszy. 

– Więc co z tym wyrazem twarzy, hę? Myślisz, że jest czas na współczucie tym robotom? Niczego nie rozumiesz. Jesteś tylko małym, niedomyślnym chłopczykiem – palce Nezumiego wbiły się mocniej. Uścisk na ręce boleśnie stał się ciaśniejszy. Shion zacisnął zęby i zniósł to w ciszy. Nie mógł sobie pozwolić na piszczenie z bólu po tym, co powiedział Nezumi. 

Jego palce osunęły się z nadgarstka, uwalniając go z uścisku.

– Pilnuj mnie, jeśli nie chcesz zginąć. Bądź blisko, nie ważne co się stanie. – Nezumi zaczął biec. 

Zakład recyklingowy był opustoszały. Było tam pełno kamer, ale większość z nich była starymi modelami, które wydawały się nie dawać już rady ze swoją pracą. Shion pomyślał, że w ogóle nie były potrzebne, bo nikt by nie pomyślał o wślizgnięciu się do zakładu recyklingowego. W każdym razie, Nezumi starał się trzymać ścieżki, która trzymała ich z daleka od kamer. 

Ogromna, lejkowata maszyna spalająca wydawała z siebie bezustanny szum. Rzeczy, które nie mogły być ani przetworzone, ani użyte jako paliwo, były wysyłane do spalarni. Woda, która pozostała z procesu spalania, spływała do basenu pod spodem. Woda przepływała do oczyszczalni obok. Była mętna, jak rzeka po deszczu. Ale w tej rzece nie było nic żywego. 

Zeszli po schodach, żeby się do niej zbliżyć, a gryzący zapach uderzył nozdrza Shiona. Ziemia pod ich stopami była pokryta szlamem, przez co w każdej chwili mogli się poślizgnąć. Nezumi zatrzymał się i rzucił coś Shionowi. 

– Gogle?

– Ta. Mają podczerwień, więc będziesz w stanie widzieć nawet w tej wodzie. 

– Tej tutaj?

Nezumi wskazał na ściek.

– Nurkowałeś już kiedyś?

– Więc będziemy tu nurkować...

– Dokładnie. 

Shion wziął głęboki oddech. Odór wypełnił jego płuca. Bez słowa założył gogle. 

– Szybko załapałeś – zauważył Nezumi z lekkim ubawieniem. – Myślałem, że będziesz się bał zanurzyć w tym stopę. 

– Nie mam zamiaru umierać. – powiedział Shion stanowczo. – Nie chcę być rozdeptany jak mrówka. Zrobię wszystko, co mnie uratuje, nawet jeśli obejmuje to nurkowanie w ściekach. 

Nezumi odwrócił się do Shiona i lekko się uśmiechnął. 

– Więc ruszaj za mną.

– Oczywiście. 

Niski szum maszyny ustał. Wszystkie światła na suficie zapaliły się w jednym momencie. Słyszeli kroki ponad głowami. 

– Idą – Nezumi wystawił rękę nad ściek. Mysz zeszła po niej i wskoczyła do wody.

– Poprowadzi nas. Spróbuj nie chlapać. Wejdź do wody powoli. 

Shion zrobił, jak mu kazano. Przed wejściem, wziął głęboki oddech. Dosłownie chwilę przed tym jak dotknął powierzchni wody, przez myśl przebiegła mu twarz matki. 





==Koniec rozdziału trzeciego==


((Może uda mi się przetłumaczyć trochę więcej rozdziałów podczas przerwy świątecznej (tak ze dwa chociaż...), aczkolwiek nadal może mi to troszkę zająć (jakże zajmujące to moje życia no-lifa...), jednakże nadal zależy to od czasu jaki poświęcę na prokrastynację (pracuję nad tym -_-") i od korekty ._. Ale nadal się cieszę, że w ogóle ktoś to czyta xD))
((Trzeci rozdział również poprawiony, tym samym kończymy WOPIS (patrz: rozdział 4) i mogę spokojnie zabrać się za oglądanie bakuma... tłumaczenie piątego rozdziału, znaczy ^^))

14 komentarzy:

  1. Dziękuję za kolejny rozdział! :D
    Oczywiście że ktoś to czyta! I będzie czytał dopóki będziesz tłumaczyć ;D Podziwiam cię że tak szybko ci to idzie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko to bym nie powiedziała, wręcz przeciwnie...Ale za to motywuje mnie dosłownie każdy komentarz *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie tłumaczysz w dobrym tempie. W końcu zawodowym tłumaczem nie jesteś i nikt ci terminów nie wyznacza XD
    A tłumaczenie jak zawsze świetne. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest kilka potknięć jak powtórzenie albo spacja wtrącona nie tam gdzie powinna ale mimo wszystko to nadal dobre tłumaczenie i fajnie się czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za tłumaczenie :). Chiałam przeczytać po angielsku ale zostałam mile zaskoczona, że nie muszę tego robić :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaa! :D Wchodzę, a tu co? Nowy rozdział! Ślicznie dziękuję. Zaraz biorę się za czytanie! :D

    Przy okazji: proszę, napisz do mnie na maila, bo chciałabym z Tobą o czymś prywatnie pogadać, a nigdzie niestety nie widzę do Ciebie kontaktu :< Mój mail to: yuny@o2.pl :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow świetnie :D Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! Świetny blog ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, świetnie tłumaczysz. Wielki szacunek za Twoją pracę, powodzenia :d

    OdpowiedzUsuń
  9. ależ się wciągnęłam się w tą powieść...proszę tłumacz dalej Robisz kawał ciężkiej i dobrej roboty :) Dzięki raz jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowicie wciąga ^^ świetnie się czyta :) dzięki wielkie

    OdpowiedzUsuń
  11. "Rashi wydał krówki krzyk" - jako numer jeden na liście literówek tygodnia :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nezumi jest taki ... cool, nie dziwię się fascynacji Shiona.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam czytam :_) super. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  14. no po prostu genialne ^_^

    OdpowiedzUsuń