Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

czwartek, 5 lipca 2012

Tom VI: Rozdział 3


Rozdział 3
Powód

Gdy ludzie tworzą urzędy
Czyż powodem nie jest 
ochrona samych siebie,
by stworzyć spokojny, lepszy świat?
A jednak cierpią nędzę, gdy urzędnicy opływają w złocie
Na tej wielkiej ziemi ani jeden
obywatel nie może unieść głosu  w skardze.
Więc skrywają swe blizny, unosząc pierś wysoko.

Chińska pieśń ludowa 



Safu krzyknęła.

„Czy to ja?”

„Dlaczego, dlaczego, dlaczego...”

 – Safu, nie śpisz już? Dzień dobry. Jak się czujemy? Ach, widzę, że wszystkie twoje zmysły poznawcze powróciły już do normy. Wspaniale.

„Czy to ja?”

„Nie, to nie ja”.

„To nie ja”.

 – O czym ty mówisz? Spójrz. Jesteś piękna i nie tylko piękna. Tak, wkrótce będziesz mieć w rękach jedno i drugie, piękno i siłę, jak również nieśmiertelność. Genialnie, czyż nie?

„Nie. Nie”.

„Pomocy”

„Przywróć mnie”.

„Przywróć mnie do tego, kim byłam”.

 – Safu. Nie możesz poddawać się ekscytacji. To boli, czyż nie? Tak, gdy twoje emocje są nasilone, odczuwasz ból. Ból głowy. Więc spokojnie. Uspokój się. Uspokój się i myśl o stanie, w jakim powinnaś teraz być. Tak... dobra dziewczynka. Pomogę ci. Tak, spokojnie...

„Shion...”

„Gdzie jest Shion?” 

 – Zapomnij o nim. Odrodziłaś się. Zapomnij o wszystkim, co znałaś wcześniej. Wszystkim. Żadni ludzie, żadne imiona, żadne wspomnienia już ci się nie przydadzą, Safu.

„Nie chcę zapominać”.

„Nie mogę zapomnieć”.

„Ja... nie zapomnę”.

 – Wiesz, Safu, jutro jest festiwal. Dzień, w którym świętujemy założenie tego miasta. Jubileuszowy festiwal. Nazywamy go „Świętym Dniem”. Na pewno też o tym wiesz. W końcu byłaś mieszkańcem miasta.

„Shion”.

„Shion, gdzie jesteś?”

 – Festiwale są całkowitą głupotą. Każdy robi bezsensowny hałas, a nawet nie wiedzą, co świętują. Głupcy, czyż nie? Chociaż gdyby nimi nie byli, staliby się nieźle kłopotliwi. Ha ha ha... Prawdziwi święci są właśnie tu. Ty i ja. Powinniśmy wznieść toast, Safu? Napijesz się wina?

„Nie zapomnę”.

„Nie zapomnę cię”.

„Nigdy nie będę w stanie ciebie zapomnieć”.

 – Safu, dlaczego wyrażasz smutek? Wiesz, planowałem dla ciebie naprawdę wspaniały prezent. Niedługo. Zrobię z ciebie stworzenie, które każdy będzie podziwiał.

„Będę cię pamiętać”.

„Jak długo moje serce będzie pamiętać".

„Ja nie... zapomnę”.

 – To dopiero kłopotliwe. Myślałem, że będziesz trochę bardziej posłusznym dzieckiem. Jestem odrobinę rozczarowany, Safu. Dobrze więc. Już niedługo poznasz się na mojej dobroduszności. Wtedy upadniesz i zaczniesz być mi wdzięczna. Widzisz, Safu? A tak, tego imienia też już nie będziemy potrzebować. Odrzućmy je. W końcu czeka na nas nowa przyszłość. Widzisz? Nie podnieca cię ta myśl?


„Nie odrzucę mojej duszy”.

„Nie odrzucę moich wspomnień”.

„Nie pozwolę ukraść moich uczuć”.

„Shion...”

„...gdzie...”

 – Podejdź. Podejdź tutaj.

„Shion, gdzie jesteś?” 



Shion skończył mówić. Opowiedział z tyloma detalami, o ilu tylko pamiętał, ostatnie kilka lat, zaczynając od nocy, w którą poznał Nezumiego, a kończąc na momencie, w którym stanął przed Rou. Mimo iż wiedział, że żadna ilość słów nie wystarczyłaby, żeby odpowiednio opowiedzieć całą jego historię.1 Nie był pewien, czy opowiedział o wszystkich zdarzeniach, jakie wplątały go w to zamieszanie. Mimo wszystko mówił dalej. Wykorzeniając garściami niezliczone emocje, zaczynające plątać się po jego duszy, najlepiej jak potrafił, spokojnie i obiektywnie opowiedział o swoich doświadczeniach, o tym, co widział i słyszał, o sceneriach, jakie zobaczył i dźwiękach, jakie dotarły do jego uszu. A przynajmniej to chciał zrobić.

Jednak jego głos zaczął drżeć pod koniec. Nie mógł powstrzymać chęci usprawiedliwienia się od wślizgnięcia się do jego tonu.

„Jestem słaby. Tak bezsilny. Nie potrafię nawet zdławić własnych emocji swoją siłą”.

Zacisnął pięści.

„Wiedziałeś, Shion. Wiedziałeś o tym od dawna. Zostałeś zmuszony do stawienia czoła rzeczywistości, temu, kim naprawdę jesteś, za każdym razem od nowa, aż do chwili, w której tu przyszedłeś. Jaki jest sens bać się teraz własnej bezsilności i ignorancji? Możesz się wstydzić, ale nie bać. Jeśli się zawahasz, nie ruszysz już do przodu. Zaszedłeś tak daleko. Nie możesz wrócić. Nie jesteś tak słaby”.

Shion wziął głęboki oddech i kontynuował.

 – Chcę pomóc Safu. Zrobię wszystko, żeby ją wydostać. Po to tu przyszedłem. Nezumi mnie tu przyprowadził. Nie potrafię sobie wyobrazić, gdzie jestem, ani jak mogę się stąd dostać do Zakładu Karnego. Ale nieważne, co by się działo, muszę to zrobić. Tego jestem pewien. I... To przeze mnie Nezumi się w to wmieszał. Ryzykował dla mnie... to też prawda.

Starzec pozostał bez szelestu. Cisza owijała się wokół nich, uciskając ich, a Shionowi zdawało się, że czuje jak jego kości łamią się pod jej ciężarem.

Nezumi podszedł do niego od tyłu. Podniósł koszulę, którą Shion bezwiednie wypuścił z ręki i podał mu ją z powrotem.

 – Dzięki.

„Heh”.

Nezumi zachichotał.

 – Nie tracisz manier nawet w takiej sytuacji, czyż nie, paniczu? Może dodam do tego przezwiska „ignorancki bachor z zawyżonym mniemaniem o sobie”, skoro już przy tym jesteśmy.

 – Ja? Mieć o sobie zawyżone mniemanie?

 – Tak. Nie przyszedłem tu dla ciebie. Nie pochlebiaj sobie, paniczu.

Zanim Shion zdążył odpowiedzieć, Nezumi odwrócił się na bok.Jego pozbawiony emocji profil odrzucał spojrzenie i słowa Shiona.

 – Rou – starzec nie odpowiadał na wzywanie Nezumiego. Pozostał w bezruchu z zamkniętymi oczami. Wyglądał jakby medytował czy recytował w głowie modlitwę.

 – Rou, w historii Shiona nie ma nic fałszywego. To wszystko prawda. W No.6 pasożytnicze osy zaczęły zabijać ludzi. Shion się uratował. Ale wątpię, że komuś innemu się to udało. Wszyscy ginęli dziwnie... – tu Nezumi zamknął usta i spojrzał na Shiona. W jego oczach przez krótką chwilę widać było cień wątpliwości.

 – Rou? Czy ty mnie słuchasz?

Starzec kiwnął lekko głową.

– Słucham. Twój głos dobrze słychać i bez problemu dociera do uszu słuchaczy.

 – A dotarł również do twojego serca?

 – Oczywiście.

 – Więc chcę, żebyś mi odpowiedział. Opowiedz mi.

 – O przeznaczeniu No.6?

 – Nie, nie muszę o to nikogo pytać. Wiem, co się stanie: destrukcja i wyginięcie. A ja będę tym, który pociągnie za spust.

 – Więc... o co chcesz zapytać?

 – Czym tak naprawdę są pasożytnicze osy.

Shion jęknął cicho. Spojrzał na profil Nezumiego, po czym przeniósł wzrok na starca.

 – Mówisz mi, żebym wyjawił ci prawdę o pasożytniczych osach? – zapytał staruszek.

 – Tak.

 – Dlaczego... mnie o to pytasz?

 – Bo – odpowiedział Nezumi. – Sądzę, że wiesz. Myślałem o tym cały czas – możliwe, że ty znasz odpowiedź na  wszystko, co chciałbym wiedzieć. – Nezumi wypuścił powietrze. Ostre kontury jego profilu poruszyły się, a wątpliwość położyła jeszcze mocniejszy cień na jego twarzy.

 – Wiesz, bo należałeś kiedyś do No.6, jako mieszkaniec... nie, jako twórca. Mylę się?

Tym razem z ust Shiona nie uciekł żaden głos. Nie mógł opuścić gardła.

„Twórca? Ten stary człowiek?”

 – Czy się mylę? Rou?

Starzec nie odpowiedział. Nezumi odwrócił twarz w kierunku sklepienia. Był tam tylko ocean tępego mroku. Jednak Nezumi zamrugał na niego nagle, jakby patrzył na coś oślepiającego. Potem niezwykle ospałym ruchem uniósł rękę w górę.

 – To. – Trzymał kwadratowy kawałek papieru między palcami. Podał go starcowi. Było to zdjęcie, stare, wydrukowane na specjalnym papierze.

 – Miał je podstarzały alkoholik. Twoja mama też na nim jest – powiedział do Shiona. – Powiedzmy, że pozwolił mi pożyczać swoje rzeczy.

 – Ach, to... – było to jedno ze zdjęć zmieszanych wcześniej z rozrzuconą zawartością folderów. Leżały na podłodze, kiedy ostatnim razem obydwaj poszli odwiedzić Rikigę pod adresem z notatki Karan. Na zdjęciu była jego matka ze swoimi przyjaciółmi, młodsza o kilkanaście lat. Pamiętał, że słyszał od Rikigi, byłego dziennikarza, że zdjęcie to zrobił gdy po raz ostatni wszedł do No.6.

Wtedy jeszcze No.6 nie było zamknięte. Nie istniało prawo, wymagające podpisanej przez miasto zgody na wejście czy wyjście, a nikt, kto nie posiadał czegoś takiego, nie był powstrzymywany przed wejściem do miasta. Specjalne bramy i mury nie były jeszcze ukończone. Rikiga powiedział, że w czasach, w których jeździł jeszcze do No.6, okolica była wciąż niepozorna.

 – Młoda kobieta w środku to matka Shiona. Nazywa się Karan.

 – Karan.

 – Znasz ją, prawda? Jesteś z nią na zdjęciu. A może już o niej zapomniałeś?

 – Z nią? Ten człowiek? – Shion był zaskoczony. Czuł, że szczęka mu opadła. Nie mógł się powstrzymać od wgapiania się w białowłosego starca z otwartymi ustami. Wiedział, jak bezczelne było jego spojrzenie, ale nie mógł nic z nim zrobić.

„On zna moją matkę?” – pomyśleć, że człowiek mieszkający w tej podziemnej jaskini, nazywany przez innych „starcem”, był jakoś powiązany z Karan. Nie do wiary, trudno to było inaczej określić.

„Niemożliwe, jak to...?” – przez moment zaskoczenie uderzyło go tak mocno, że czuł jakby rdzeń jego mózgu się zakołysał.

W chwili, w której spotkał Nezumiego, zaczęły się kruszyć granice jego świata. Ten, w którym żył wcześniej, zawalił się. Wszystko było pełne niespodzianek. Rzeczy, w które wierzył, co do których nigdy nie miał wątpliwości, pokazały mu swą inną stronę. Już wiele, wiele razy doświadczył tego bolesnego zrozumienia.

Zdziwienie, groza, niezręczna cisza, dylemat i ból. Doświadczył już tylu uczuć i emocji. A mimo wszystko wciąż mierzył się z tym, jak wielkim ignorantem był, zanim poznał Nezumiego i jak żył, nie wiedząc o niczym, ani nie próbując się dowiedzieć.

Dlatego to bolało. Bolało na tyle, by musiał ponownie nabrać powietrza. Ale mimo to, przysiągł nie wahać się przez zaskoczenie czy dylematy.

Shion na swój własny sposób miał nadzieję odnaleźć prawdę o sobie i świecie, w którym żył. Chciał widzieć przez wszystkie kłamstwa. Nie wahał się przez zaskoczenie czy niepewność; przeciwnie, za każdym razem, gdy zaganiało go to do kąta, czuł, że kolejna warstwa świata rozpościera się przed jego oczami. Zaczął nawet doceniać to doświadczenie.

Jednak tym razem był po prostu zdziwiony. Nadal z otwartymi ustami kierował wzrok na starca. Nezumi dotknął jego wargi. Dlaczego jego palce zawsze były takie zimne? Uczucie jak najbardziej oddalone od zaskoczenia czy rozterki przebiegło na wskroś umysł Shiona. Nezumi lekko cmoknął językiem.

 – Zamknij je. Masz naprawdę niewyobrażalnie idiotyczny wyraz twarzy.

 – Niemożliwe... – wyszeptał Shion. – To jest niewyobrażalne... Nezumi, co się dzieje? Co ma z tym wspólnego moja matka? I czemu ten człowiek ją zna... co to oznacza?

 – Skąd mam wiedzieć? – odciął się Nezumi. – Nie pytałbym, gdybym wiedział. Bo widzisz, jeśli chodzi o zdjęcie, które miał tamten alkoholik – ten, co stoi za twoją mamą to... – Nezumi przełknął ślinę. – To Rou.
Zdjęcie prześlizgnęło się przez palce starca. Spadło na ziemię jak płatek kwiatu.

 – Też byłem zaskoczony, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to zdjęcie – powiedział Nezumi. – Pewnie miałem taki sam wyraz twarzy, chociaż u mnie nie mógł wyglądać aż tak idiotycznie.

Nezumi podniósł fotografię i podał ją Shionowi. Shion pochylił się naprzód i przyjrzał się jej. Była raczej stara. Kilkoro młodych mężczyzn i kobiet stało przed szarym budynkiem. Karan była w środku. Miała długie włosy i uśmiechała się nieśmiało. Jej uśmiech wciąż nosił ślady dziewczęcej niewinności. Po jej prawej stronie stał wysoki mężczyzna o podłużnej twarzy. Przez ramię miał przewieszony fartuch laboratoryjny, a miłe oczy wpatrywały się przed siebie. Nawet na starym zdjęciu Shion widział kryjący się w nich głęboki intelekt.

„Mój ojciec chrzestny”.  – Nezumi wskazał tego człowieka i wypowiedział te słowa. – „Jest moim ojcem chrzestnym”.

Shion ukląkł przed starcem.

 – Proszę mi powiedzieć – jego głos był zachrypły. Gardło boleśnie szczypało. – Proszę powiedzieć mi prawdę. Tylko o to proszę.

Tułów starca zakołysał się lekko. Przypominał Shionowi bujającą się trawę. Jego białe włosy, lśniące blado w świetle świec, były niemal jak prawdziwe kępy trawy.

 – Poznanie prawdy i uratowanie przyjaciółki – myślisz, że te dwie sprawy są połączone, Shion? – Shion powoli pokręcił głową w odpowiedzi.

 – Nie wiem – powiedział szczerze. Naprawdę nie miał pojęcia.

Musiał zrobić wszystko, by uratować Safu choćby o minutę, sekundę szybciej. Ale czego potrzebował? Czy musiał znać prawdę o pasożytniczych osach, relacjach między jego matką a starcem i przyszłości No.6... czy naprawdę natychmiast musiał to wszystko wiedzieć? Shion nie znał odpowiedzi.

A jednak chciał wiedzieć. Desperacko pragnął tej wiedzy. Jednak najważniejsza w tym momencie była Safu... a może nie?

 – Nie wiem... może poznanie prawdy i uratowanie Safu to dwie zupełnie inne rzeczy. Ale...

 – Ale?

 – Ale ja... czy może raczej my... my, mieszkańcy No.6, włączając mnie, byliśmy przez cały ten czas trzymani z daleka od prawdy. Żyliśmy odcięci od rzeczywistości, nie znając jej prawdziwej formy.

 – Po prostu nigdy nie próbowaliście jej dojrzeć – zauważył bez emocji Nezumi. – Gdybyście otworzyli oczy, zobaczylibyście. Gdybyście poszukali prawdy, odnaleźlibyście ją. Ale nikt z was tego nie zrobił. Upijaliście się, szerząc swoją fałszywą ideę zamożności i siedzieliście leniwi. Nie próbowaliście odnaleźć rzeczywistości. Wasza głupota pozwoliła No.6 przerodzić się w potwora, jakim jest dzisiaj.

 – Z pewnością masz rację – Shion nabrał powietrza. Nezumi miał rację. – „Ale wiesz co, Nezumi? Odkąd z tobą zamieszkałem, byłem w stanie ledwie dotknąć prawdę. Ale dotknąłem ją własnymi rękami. To mój start. To też jest prawda”.

„Zacząłem tam, a teraz jestem tutaj”.

 – Safu została porwana, a pasożytnicze osy zaczęły szaleć... No.6 zmieniło się w potwora, bo przez cały czas odwracaliśmy od niego wzrok. Zbrodnia, którą popełniliśmy, jest ogromna, rozumiem to. Ale dlatego właśnie chcę wiedzieć. Chcę zobaczyć prawdziwą formę świata własnymi oczami...

Shion przygryzł wargę. Nie, niemal powiedział to na głos. Nie czuł się z tym dobrze. To nie tak, że okłamał starca. Po prostu udekorował trochę swoje słowa. Żal i rezygnacja z przeszłości nie były jedynymi powodami, dla których chciał poznać prawdę.

Ciekawość. Nie, to nie było tak zwyczajne uczucie; czuł głęboko zakorzenione pragnienie. Ryło koła w jego piersi.

Intryga wobec świata, którego nie był w stanie objąć oczami wyobraźni. Zainteresowanie nieznanym. I bardziej niż cokolwiek innego... chęć dowiedzenia się czegoś, co miałoby związek z Nezumim.

Część siebie, którą pokazał mu Nezumi, była tylko niewielkim fragmentem. Nezumi miał wiele twarzy, których Shion nie potrafił przejrzeć. I odczuwał to boleśnie za każdym razem.

„Skąd jesteś?”


„Gdzie się urodziłeś?”


„Jak żyłeś przed tą burzową nocą, w którą się poznaliśmy?”


„Jest jeszcze obietnica poznania twojego imienia, której nadal nie spełniłeś”.

Jego dusza skręcała się niespokojnie. Wykręcała ją ciekawość i niechęć wobec myśli, że ktoś jeszcze miałby wiedzieć to, co on. Ale musiał grać. Musiał udawać przyjaciela, niewinnego młodzieńca, który po prostu chciał prawdy.

Jego serce i słowa odwróciły się od siebie. Jakże piękne i racjonalne słowa wypływały z jego ust. A jednak piękne i racjonalne były tylko do tego miejsca, w którym zaczynała się ich sztuczność. Jego własne słowa wstrząsały jego sercem.

Przygryzł wargę. Mocno zacisnął zęby.

„Potrafię mówić tylko w taki sposób?”


„Dlaczego nie umiem mówić jak Nezumi? Potrafię używać jedynie tych oficjalnych słów. Dlaczego próbuję udawać? Dlaczego wciąż mówię, kiedy nawet nie wiem, czego chcę?”


„A przecież byłem u jego boku tyle czasu...”

Spojrzał na Nezumiego, nawet o tym nie myśląc. Nie było mowy, żeby nie zauważył dekoracji słów Shiona, jednak profil Nezumiego nie pokazywał żadnego śladu pogardy, lekceważenia czy żalu. Obniżył lekko podbródek, pogrążając się bardziej w czarnej pustce.

Nezumi nigdy nie bawił się ze swoimi słowami.

Safu była taka sama.

Niczym błyskawica przeszywająca nocne niebo, w umyśle Shiona pojawił się pomysł. Safu nigdy nie manipulowała swoimi słowami. A przynajmniej te kierowane do Shiona były prawdziwe. Niezliczone razy otrzymywał jej szczere, bezpośrednie słowa.

Zrozumiał, że powinien się za siebie wstydzić. Zarówno przed Nezumim i Safu, jak i przed samym sobą.

 – Ja... chcę wiedzieć – wydukał z bólem każde słowo. – Jest tyle rzeczy, których nie wiem. Dlatego... chcę się dowiedzieć. To wszystko.

Ciało starca zakołysało się po raz kolejny.

 – Sama wiedza nie musi uczynić cię szczęśliwym, Shion. Możesz skończyć życząc sobie, żebyś nigdy się tego nie dowiedział. Taka rzeczywistość może na ciebie czekać, Shion.

 – Jestem na to przygotowany – wolał raczej cierpieć od wiedzy, niż od błogiej ignorancji. Wolał ból i znoszenie prawdy od fałszywego szczęścia. Z tym, jako paliwem, mógł ruszyć dalej. Nie mógł polegać na iluzji, która nie mogła dać porządnego oparcia.

Ścisnął swoją pierś. Był pewien swoich uczuć.

Nie miał co do nich żadnych wątpliwości.

„Moje uczucia są we mnie. Nikogo nie oszukuję”.

 – Jestem przygotowany. A przynajmniej myślę, że mogę się przygotować. Chociaż... nie mogę powiedzieć na pewno, że nie będę tego żałował... pewnie sporo razy stwierdzę, że tego żałuję... ale czuję, że lepiej żebym to wiedział, niż przeszedł obok. Tego przynajmniej jestem pewien... więc, em, ja... – gdy tylko spróbował przemówić szczerze, jego język odmówił współpracy. Jego słowa nie miały zamiaru zwinnie wypływać z ust jak do tej pory.

Szczere słowa były ciężkie.

Niosły ciężar wiary, emocji i prawdziwych uczuć.

Starzec uśmiechnął się nagle. A przynajmniej Shionowi wyglądało to na uśmiech. Człowiek momentalnie pozwolił temu uśmiechowi odejść i opuścił powieki. Zapadła cisza.

 – Rou, dlaczego jesteś cicho? – zapytał szybko zniecierpliwiony Nezumi. – Rou!

 – Elyurias – poruszyły się usta starca, a szept uciekł z nich wraz z oddechem. Było to słowo, którego Shion nie rozumiał.

 – Elyurias? – Nezumi uniósł brew. Najwyraźniej on też nie rozumiał.

 – To imię.

 – Czyje?

 – Jej.

 – Jej?

 – Nezumi, twoje oczy.

 – Eh?

 – Zamknij oczy. I ty też, Shion.

Shion i Nezumi spojrzeli na siebie. Głos starca był niski i spokojny, nie nosił żadnego znaku rozkazu. A jednak wykonali polecenie. Czuł się jakby pozwalał się prowadzić delikatnemu biegowi rzeki i urodzić się w morzu. Shion zamknął oczy.

 – Elyurias – wyszeptał ponownie starzec. – Była wielkim władcą. Rzadkim stworzeniem.

„Elyurias...”

Nezumi wziął oddech za Shionem.

 – Spoglądając za siebie, wydaje się, że to opowieść z zamierzchłych czasów – kontynuował staruszek. – Gdy jeszcze ta ziemia była zielona... tak, ta ziemia, wciąż bez murów. Zamiast muru był gęsty, zielony las. Jeziora, bagna, trawiaste doliny. Setki gatunków współżyły ze sobą w harmonii. Raj... może i ostatni raj na tej planecie. Raj, który uciekł przed ludzką destrukcją. Kraina cudów. Miejsce, mogące podtrzymać życie i dać wieczny spoczynek. Ona tu rządziła. Naprawdę istniała. To ja ją odnalazłem.

Głos starca stał się jeszcze niższy.

 – Ach, nie... to aroganckie z mojej strony, tak to nazywać. Nie znalazłem jej. Spotkałem ją. Spotkaliśmy się dzięki losowi... zupełnie jakby Bóg nas do siebie przyprowadził. Elyurias – była wielkim władcą. Pewnie byłaby nim do dziś. W końcu nadal rządzi.

 – Elyurias – powiedział Shion naśladując starca. Elyurias. Brzmiało to znajomo dla jego ucha i języka. Nie mógł sobie wyobrazić wyglądu czy głosu osoby noszącej to imię. Nie wspominając o tym, że była „wielkim władcą”... Shion pokręcił głową z niedowierzaniem. To brzmiało zbyt majestatycznie, zbyt dźwięcznie. Czuł dominację. Czyżby w tym miejscu istniało kiedyś królestwo? Tak jak teraz No.6 rządziło tą krainą, kiedyś zarządzał nią władca, nazywany Elyurias...

„Starzec powiedział: „jej”. To by z niej robiło królową. Raj zarządzany przez królową? Brzmi jak tani dramat. Raczej trudno mi w to uwierzyć”.

Powietrze poruszyło się odrobinkę. Usłyszał zachrypły jęk. Gdy Shion uniósł powieki, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, był zakrywający twarz rękami Nezumi. Chwiał się jakby miał zaraz paść na kolana.

 – Nezumi! – Nezumi upadł wprost w jego wyciągnięte ramiona. Shion poczuł ciepło i ciężar jego ciała. Niski jęk wypłynął spod palców Nezumiego.

„Jest tak samo. Jest tak samo jak ostatnim razem”.

Rozmawiali o pasożytniczych osach i podstawach ich rozwoju. Stało się to, gdy tylko konwersacja zeszła z nieznanych wirusów na tajemniczą prawdę, kryjącą się za osami. Nezumi nagle upadł.

Pili gorącą wodę. Shion pamiętał, jak kubek wyślizgnął się z dłoni Nezumiego i uderzył o stos książek, zanim przetoczył się po ziemi.

 – Nezumi... spokojnie. Słyszysz mnie? – Shion przyklęknął, zabezpieczając rękami jego ciało. Jeśli było tak samo, jak poprzednim razem, nie miał się czego bać. Nezumi wrócił wtedy do siebie bez problemu. Jeśli teraz nic by się nie zmieniło...

 – Ał! – palce wbiły się mocno w ramię Shiona. Nezumi nabrał powietrza, pozwalając klatce piersiowej wznieść się i opaść. Drżenie końcówek jego palców powiększyło zmartwienie Shiona.

 – Wody – mruknął Shion, rozglądając się dookoła. Nikt się nie ruszył. – Proszę, przynieście trochę wody. Ktokolwiek.

 – On umrze? – zapytał głos zza niego. Był zimny i pusty. Należał do Sasoriego, mężczyzny w kolorze piasku. Przysunął się do nich zanim Shion go zauważył.

 – On umrze? Jeśli tak, nie ma potrzeby przynosić wody. – W jego tonie pojawiła się pogarda. – Nie ma potrzeby dawać niczego umierającemu wody. Co więcej, on już raz odszedł. Dlatego tym bardziej nie ma potrzeby.

Shion odwrócił się. Spojrzał na mężczyznę, który sprzeciwiał się tak lakonicznymi słowami. Nie ma potrzeby.

 – Przynieś – rozkazał Shion. Odkąd pamiętał, nigdy nie wydał nikomu polecenia tak opresywnym tonem. Jednak nie czuł się dziwnie, mówiąc to.

 – Przynieś mi wodę. Szybko.

Sasori poruszył się niezręcznie. Jego źrenice drgnęły i rozszerzyły się. Pojedyncza kropla potu spłynęła z kąta jego oka.

 – Proszę – podano mu drewnianą misę. Była do połowy wypełniona wodą. Małe, chude dziecko trzymało ją, jakby chciało mu ją oddać. – Mama kazała mi... to przynieść.

 – Dziękuję – Shion wziął od niego miskę. Dziecko odwróciło się na pięcie i pobiegło z powrotem w mrok.

Pisk, pisk.

Mała myszka wspięła się na ramię Shiona. Kręcąc noskiem, wpatrywała się w jego dłonie.

 – Nezumi... wypij to – przytrzymując jego ciało jedną ręką, Shion powoli wlał wodę do ust Nezumiego. Jego gardło współpracowało. Połknął.

– Nezumi, słyszysz mnie?

Jego rzęsy poruszyły się, by pozwolić wyjrzeć parze szarych oczu. Dla Shiona były piękne. Miały kolor nieba przed nadejściem świtu. Pochłaniały światło, jednocześnie delikatnie je uwalniając.

Były piękne jak niebo przed świtem.

Poranne niebo pełne błyskawic łączyło się gdzieś z nadzieją życia. Tworzyło światło, sygnalizujące drogę tym, którzy wybrali życie, a przynajmniej próbowali żyć aż do dziś. Dlatego były piękne.

„Tyle nadziei przyniosły mi te piękne oczy”.

Shion cmoknął na siebie językiem.

„Debilu, to nie moment na podziwianie go”.

 – ...Shion.

 – Jak się czujesz? Pij powoli... okej... wszystko. I weź głęboki oddech.

Nezumi posłusznie wykonał polecenie. Wypił wodę, nabrał powietrza i westchnął.

 – W porządku?

 – Powiedzmy.

 – Boli cię głowa? Jakieś mdłości, dezorientacja...

 – Dziesięć.

 – Eh?

 – Trzy plus siedem to dziesięć. I jak już przy tym jesteśmy, dwadzieścia jeden.

 – Och... trzy razy siedem. – A więc Nezumi zapamiętał pytania, jakie zadał Shion, gdy obudził się ostatnim razem. Shion zaśmiał się cicho. Tak, rzeczywistość była brutalna i okrutna. Ostatnie kilka godzin wypełnione było ludzką rozpaczą, śmiercią i krzykami. Zabarwił je kolor terroru, bezowocności i bezustannego żalu. A jednak było w nich wiele momentów, wywołujących ciepło na sercu, chwil przyspieszających jego puls i podnoszących go na duchu. Wspomnienia o Nezumim zawsze takie były. Zawsze przynosiły do jego serca ciepło i ekscytację.

„Wspomnienia?”

Shion wyprostował plecy i włożył więcej siły w ramiona.

„Dlaczego właśnie pomyślałem o „wspomnieniach”, jakby był kimś z przeszłości?”

Nezumi wymamrotał coś w ramię Shiona.

 – Słyszałem wiatr.

 – Wiatr?

 – Wiatr śpiewał. Słyszałem jego piosenkę – Nezumi podniósł się. – Słyszałem ją wcześniej. Ale tym razem była... była czystsza. To miła melodia.

 – Co to była za piosenka?

 – To...

 – Możesz ją zaśpiewać?

 – Ja? Hm... może. Chyba mogę.

 – Zrób to.

Nezumi zamrugał, a jego usta się poruszyły. Piosenka o miłej melodii popędziła naprzód.

Ach, ukochana ziemio, wietrze i deszczu; O Niebiosa i światłości.
Zatrzymajcie  tu wszystko
i żyjcie w tym miejscu.
Niechaj w waszych ramionach odnajdę ukojenie.
Ach, duszo ma, me serce, o miłości i nadziei.
Powróćcie do mnie
i odnajdźcie ukojenie.

Mała myszka podniosła się na ramieniu Shiona. Przestała się ruszać, jakby zesztywniała i ściszyła oddech. Ludzie wokół robili to samo. Nawet ci ukryci w ciemnościach zastygli w bezruchu. Ich oczy były zamknięte, a ciała całkowicie oddały się pieśni. Wszystko się zatrzymało. Zupełnie jakby zatrzymał się czas. Głos Nezumiego i jego pieśń, wydawały się w nich wsiąkać, obejmować ich, kołysać ich i sprawiać, by czuli się jakby ich ciała i dusze unosiły się.

Wiatr kradnie dusze, ludzie skradają serca.
Ale ja pozostanę.
Śpiewając.
Proszę,
poprowadź moją pieśń.
Proszę,
przyjmij moją pieśń.

Piosenka ucichła, a ktoś westchnął delikatnie. To nie była tylko jedna osoba. Tu i tam w ciemnościach słyszeć dały się lekkie westchnięcia. Nezumi powoli pokręcił głową.

 – Czuję się jakbym już to kiedyś słyszał. Jakbym słuchał tego bez przerwy od bardzo, bardzo dawna. Ktoś kiedyś nauczył mnie tej piosenki.

Shion uniósł głowę i wysunął pytanie do siedzącego przed nimi starca.

 – Czy ta piosenka ma jakiś związek z Elyurias?

 – Tak myślisz, dziecko?

 – Tak. – Był tego pewien w chwili, w której odpowiedział. Nezumi i Elyurias mieli ze sobą jakiś związek. Starzec wytrzeszczył oczy, a jego wzrok zawisł w powietrzu.

 – Od dawna tego nie słyszałem. Byłem przekonany, że ta pieśń dawno temu została zapomniana. Rozumiem... wciąż jest ktoś, kto umie to zaśpiewać.

 – Wiatr śpiewa – wyszeptał Nezumi wycierając swoje mokre usta wierzchem dłoni. – A może ktoś śpiewa w wietrze. A ja... słyszałem to. Mogłem to usłyszeć.

Starzec kiwnął głową.

 – Od kiedy?

 – Od niedawna. Tak – zaczęło się trochę przed Polowaniem. To już trzeci raz. Zawsze tracę wtedy przytomność, jakbym widział ciemność... i wtedy pojawia się zielona sceneria... a potem...

Oczy Nezumiego zwróciły się ku Shionowi. Jego spojrzenie chwiało się. Shion pamiętał tamtą burzową noc. Noc, w którą spotkał Nezumiego. Pojawił się wtedy przed nim chłopiec skąpany we krwi, przemoczony do suchej nitki. Był tak delikatny, że Shionowi zdawało się, że rozsypie się od samego dotyku. Przyciągnięty przez tę wrażliwość i te dygocące oczy, tworzące ze sobą tak wielki kontrast, Shion wyciągnął ku niemu dłoń.

 – Opatrzę twoje rany. – Te słowa uciekły z jego ust bez śladu wątpliwości, bez wahania. Czuł, że musi coś zrobić. Zdawało mu się, że ochrona tego chłopca była jego obowiązkiem. Nigdy nie czuł tak silnej potrzeby chronienia kogokolwiek przed tym incydentem ani potem.

Ostry, wyraźny moment. Tylko ten jeden wypalił takie znamię na jego życiu. Za każdym razem, gdy go przywoływał, jego serce przyspieszało.

Delikatność, która poruszyła instynkt opiekuńczy Shiona – ta sama delikatność, która została kompletnie wytarta przy ich kolejnym spotkaniu po czterech latach – znowu powróciła do tych oczu.

Jego serce przyspieszyło.

 – Nie jestem pewien – kontynuował Nezumi. – Byłem jeszcze mały i łaziłem po trawie. I widziałem... niebo.

 – Tak.

 – Błękitne niebo. Miało naprawdę przepiękny kolor. Skrzydła bzyczały... i brzmiała piosenka. Nie umiałem stwierdzić, czy śpiewał ją męski, czy żeński głos. Był dziwny. Brzmiał niemal zupełnie jak wiatr gwiżdżący przez pola albo tuż nad ziemią, czy spadający z nieba. Ja... po prostu tam stałem... i słuchałem tej piosenki...

„Pieśń pędząca tuż nad ziemią i spadająca z góry. Może...”

 – Czy to była pieśń chwalebna? – zapytał Shion. Podsunął mu to głównie instynkt. Iskra pomysłu zmieniła się w słowa i wypłynęła z jego ust. – Pieśń ofiarowana Elyurias... chwaląca ją i adorująca... mam rację?

Pierś starca wypięła się i opadła. Wyglądało na to, że brał kilka głębokich oddechów. „Jest poruszony? Zastanawia się?”

 – Sasori – wezwał starzec. Mężczyzna w kolorze piasku zmaterializował się niczym kleks na czarnym papierze. – Zapewnij tej dwójce jedzenie i odpoczynek.

 – Rou...

 – Pewnie nie będą mieli na to dużo czasu... nie ma rady. Zapewnij im wszystko, czego sobie zażyczą, najlepiej jak będziesz mógł.

 – Dlaczego? – krzyknął z wściekłością Sasori. – Dlaczego im pomagasz? Nezumi już raz opuścił to miejsce. Odszedł, przysięgając nigdy nie wrócić. Miał zakaz powrotu, prawda?

 – Tak.

 – Ale powrócił. Do tego przyprowadził ze sobą demona. Rou, nie rozumiesz? On jest uosobieniem zła. Przynosi klęski i zniszczenie – palec Sasoriego wskazał prosto na Shiona. – Widziałeś jego oczy przed chwilą? To oczy diabła. Oczy wyklętego mroku. Nezumi daje się manipulować temu demonowi.

 – Teraz ty posłuchaj – Shion był już bardziej niż wściekły. – Powtarzasz się. Ledwo na ciebie spojrzałem, a ty już robisz ze mnie niewiadomo jakie monstrum. Cokolwiek niemiłe, nie wydaje ci...
Sasori uciął słowa Shiona kręcąc głową. Jego twarz wykręciła się jakby słowa Shiona nosiły w sobie klątwę.

 – To doskonały obraz potwora. Rou, nie mam nic do Nezumiego. Jeśli mi rozkażesz, posłucham. Zapewnię mu odpoczynek i jedzenie. Ale nie temu drugiemu. Jeśli teraz go nie zabijemy, przyniesie nam nieszczęście. Może całkowicie nas pogrążyć.

 – Sasori – Nezumi wstał. – Czasem trucizna i lek mogą pochodzić z tej samej rośliny. Choć nie dowiesz się czy to trucizna czy lek, dopóki nie skosztujesz. Prawda?

 – ...O co ci chodzi?

 – Nie ma potrzeby wyciągać tak zwanej „prawdziwej osobowości” Shiona, ani tego czy jest demonem, czy też nie. To nie ma znaczenia. Póki co interesuje mnie najbardziej utrzymanie go przy życiu. To wszystko.

 – Dlaczego?

Palce Nezumiego złapały w garść włosy Shiona.

 – W tej głowie, Sasori, są informacje o wewnętrznej strukturze Zakładu Karnego. Nawet w miarę aktualne. Osobiście stawiam, że są tak samo trafne jak dane komputerowe. Bez tego nie będę w stanie zniszczyć Zakładu Karnego.

 – Zniszczyć Zakład Karny... – Szok malował się nas twarzy Sasoriego. Tylko przez moment ekspresja ta sprawiła, że mężczyzna w kolorze piasku wyglądał jak prawdziwy człowiek. Okazał dokładnie taką samą reakcję na słowa Shiona jak Rikiga i Inukashi.

„Ach, rozumiem” – pomyślał Shion.

Jego skóra i oczy miały dziwną barwę, ale to były jedyne różnice. Ten człowiek miał prawdziwe ciało. Krew płynęła w jego żyłach i oddawał ciepło do atmosfery. Czuł ból, gdy był raniony i miał zarówno emocje jak i inteligencję. Był normalnym człowiekiem. Skóra i oczy były tak małymi różnicami, że nawet się nie liczyły.

 – Chyba nie myślisz naprawdę o zrobieniu tego... – powiedział z niedowierzaniem.

 – Myślę – odpowiedział pewny swoich słów Nezumi. – Właściwie tylko o tym myślałem. Zakład Karny nie jest tylko więzieniem. To też organizacja badawcza, połączona z samym rdzeniem No.6. Jeśli je zniszczymy, z całą pewnością zostawi to rysę na No.6. Jeśli użyjemy tej rysy jako oparcia, będziemy mogli wpędzić No.6 do grobu. A żeby to zrobić, potrzebuję Shiona. Powiedziałem już wcześniej, Sasori, że nie pozwolę ci go zabić tak łatwo.

Starzec otworzył usta zanim Sasori zdążył to zrobić.

 – Być może już pojawiła się rysa.

 – Co? Co masz na myśli?

 – No.6 może się zdezintegrować jeszcze zanim w nie uderzycie, a to za sprawą Elyurias.

 – Rou! – zaszczekał z irytacją Nezumi. – Mów tak, żebym zrozumiał. Jeszcze nic nawet nie wyjaśniłeś.

 – Nezumi, może to przeznaczenie, że przyprowadziłeś ze sobą Shiona. Może już dawno o tym zadecydowano.

 – Zadecydowano? – odpowiedział Nezumi. – Kto do diabła może decydować, jak będę żyć? Chciałbym zobaczyć, jak ktoś próbuje. Nigdy nie pochylę się przed takimi tanimi słowami jak Bóg czy przeznaczenie. Wystarczy, Rou. Koniec słownych gierek. Przestań pleść te tajemnicze głupoty i odpowiedz na moje pytanie. Byłeś zamieszany w narodziny No.6, prawda?

 – Tak.

 – Jak?

 – Usiądź. Ty też, Shion. Spokojnie. Dam wam wodę. Pewnie jesteście spragnieni – zanim starzec skończył mówić, podano im parę odrobinę większych mis. Były pełne czystej wody.

Shion poczuł jak uderza go silne pragnienie.

Nie zauważył nawet jak bardzo potrzebował wody. Czuł się jakby cała wilgoć została z niego wyciśnięta przez niezliczone doświadczenia, prowadzące go do miejsca, w którym się znajdował. Jego gardło było tak spragnione, że zdawało się kruszyć. Gdy napoił wcześniej Nezumiego, nie chciał dla siebie ani łyka. Całkowicie o sobie zapomniał. Jednak teraz jego wysuszone usta zdawały się reagować na widok wody; czuł się jakby płonął.

 – Woda... – Shion złapał miskę obiema dłońmi i chciwie wypił jej zawartość. Była zimna i pyszna, jak woda, którą Nezumi podawał mu podczas jego walki z osą – woda mająca swe źródło niedaleko ruin Inukashi. Miała ten sam smak. Była zachwycająca i orzeźwiająca.

Wypił wszystko duszkiem. Więcej wody nalano do jego pustej misy. Shion był tak wdzięczny, że czuł się, jakby miał zacząć płakać.

 – Dobra, nie?

Shion bezwiednie pokiwał żywo głową w odpowiedzi na pytanie Nezumiego. Była zbyt dobra, by określić to słowami.

 – Jest tu podwodne jezioro. Ma pełno minerałów. ...Rany, naprawdę chciało ci się pić.

Shion w końcu przestał, by wziąć oddech po wypiciu kilku misek wody. Starzec musiał na niego czekać, bo dopiero otworzył usta, by przemówić.

 – To może trochę zająć. Nie miałem zamiaru opowiadać nikomu całego mojego życia... ale teraz będę musiał. Jednakże zanim to zrobię... Nezumi.

Nezumi uniósł podbródek.

 – Jest ścieżka prowadząca do Zakładu Karnego, ale połączenie jest tylko częściowe. Zakład wybudował drzwi ze swojej strony, odcinając drogę. Nie były otwierane przez dekady.

 – Wiem.

 – Nie ma innej drogi do Zakładu, jak tylko je otworzyć. To też wiesz, prawda?

 – Naturalnie.

 – Nie da się ich otworzyć od tej strony. Nie żeby kiedykolwiek otworzono je od strony Zakładu. To się absolutnie nie stanie.

 – Co do drzwi... – blady uśmiech pojawił się na ustach Nezumiego. – Nie będziesz czekać uprzejmie aż same się otworzą. Zmusisz je do tego. 

 – Masz plan?

 – Nie jestem nieprzygotowany.

 – Nie spodziewałbym się ciebie bez żadnej strategii. Ale nie mogę sobie wyobrazić, jak chcesz otworzyć te drzwi.

 – Shion. – Nezumi przesunął się w jego stronę i położył dłoń na jego ramieniu. Przerażona myszka szybko uciekła mu z drogi. – Drzwi, o których mówimy, to jedyny punkt na mapie, łączący pustą przestrzeń z poziomem gruntu. Wiesz, gdzie to jest, prawda?

 – Tak. – W jego myślach pojawiła się mapa, plan Zakładu Karnego, który Nezumi kazał Shionowi zapamiętać, jakby jego życie od tego zależało.

 – To w sektorze po1–z22. Wnioskując z rozmiaru Zakładu, został oznaczony jako Punkt X.

 – Pamiętasz kable energetyczne, połączone z tym punktem, prawda?

 – Tak. Pojedynczy przewód, stary system. Nie ma obwodów pomocniczych.

 – Drzwi nie do otwarcia nie potrzebują dokładnych systemów obsługi – powiedział Nezumi. – Sprawność jest najważniejsza. Usuńcie wszystko, co nie jest absolutnie potrzebne. Zarówno ludzi jak i maszynerię – zaśmiał się. – Brzmi jak coś, o czym by pomyśleli. Ale to właśnie działa na naszą korzyść.

Nezumi pstryknął palcami.

 – Drzwi nie do otwarcia otworzą się. My je otworzymy. Rou, będziemy prowadzić własną walkę. Nie musisz się o nic martwić.

 – Czeka tylko śmierć.

 – Na nas?

 – Na wielu ludzi. Wielu ludzi pewnie zginie, więcej niż możesz sobie wyobrazić. Prawdopodobnie wy dwaj jesteście jedynymi, którzy mogą temu zapobiec. Nezumi, przeznaczenie istnieje. Przeznaczenie połączyło was ze sobą i to przez nie tutaj jesteście. Moim przeznaczeniem było spotkać Elyurias. Zacznijmy więc tę historię. Słuchajcie dobrze i wyciągajcie wnioski, albo będzie za późno. Musicie się pospieszyć...

Starzec zaczął mówić. To była historia No.6.

Shion i Nezumi oparli się o siebie i trwali nieruchomo, jak dzieci słuchające dziadka, opowiadającego o przeszłości. Tylko ich uszy pracowały, by słuchać.

To była historia No.6.

Historia zniszczenia i stworzenia.


==Koniec rozdziału 3==

Przypisy, a właściwie jeden:

1 ((o, tu go zawstydzę. z pominięciem 3 rozdziału tomu 2 i 2 rozdziału tomu 4 bo ich akurat na komputerze nie miałam, liczba słów z angielskiego tłumaczenia wyniosła łącznie 181326, przy czym ciekawostka – najkrótszy jak do tej pory rozdział miał prawie równo 4000 słów i był to 5 rozdział tomu 4, a najdłuższy był ponad 3 razy dłuższy, bo miał lekko ponad 12000 słów i był to rozdział 3 tomu 5, zaś średnia długość rozdziału to 7555 słów. zagięłam Shiona. bijacz.))

35 komentarzy:

  1. Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, przepraszam. W jakiś sposób mi to umknęło.
    Ten zaś był świetny, naprawdę. I już się nie mogę doczekać następnego.

    Jest lato, upał, a biedna Kuro siedzi i tłumaczy. Dziekuję Ci za wysiłek, jaki musisz w to wkładać :) Ja osobiście nie mam ostatnio sił ani chęci do niczego.

    Pamiętam, że miałam Ci podać swojego tumblra - jasnoczarna.tumblr.com. Dzisiaj go ożywiłam. Jeżeli będziesz miała ochotę, to spamuj mi do woli, czuję się tam jeszcze taka obca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a więc prawdopodobnie pierwsza polka, jaka kliknie dziś przycisk follow na twym tumblrze będzie mną~ a jeśli mignie ci gdzieś pomarańczowa truskawka, to pewnie Dżun, just saying.

      Siedzę w najcieńszej tunice, jaką mam, na cholernie dusznym strychu w temperaturze ok. 39 stopni, tylko dla normalnej szybkości internetu. Blueconnect to zło. Więc dziękuję za twe podziękowania.

      i zalazłam z tym rozdziałem za skórę Dżun, za późno skończyłam tłumaczyć i dostała do korekty w czwartek dopiero @_@ więc klęczę przed nią w podzięce, że zdążyła. Ba, że w ogóle chciało jej się skończyć przy tym całym nawale pracy, jaki miała ._.

      Usuń
    2. Lol, za późno zerknęłam na bloga, żeby się skapnąć, że to Ty i wyjechałam Ci z angielskim, no tak.
      (Wszyscy, którzy to czytają, mogą mnie spamować, zapraszam!)
      W takim razie ja również klękam przed Dżun :) *sobie klękła*

      Usuń
    3. Nie followujesz mnie, więc z mojej strony mogę ci najwyżej skrzynkę zaspamować, co skutecznie uniemożliwia mi powolny internet, więc ciesz się spokojnym zachodem słońca~

      Usuń
    4. Już followuję ^^

      Usuń
    5. Jej! *^* Nawet nie wiecie jak miło się takie coś czyta. Dziękuję za docenienie tego, co zrobiłam w czwartek! ^^

      Usuń
  2. Kahahahahahahaha! Dzięki Ci,tylko twoją zasługą jest to że wiem jaki dziś dzień tygodnia,wielka Kuroneko!
    Ja się oczywiście dołączam do podziękowań w stronę Dżun i Kuro za pracę w tak okropną pogodę(*le osoba uwielbiająca chłód*).
    1200 słów o.O Love it!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lol jaki dzisiaj dzień? kiedy dodałam rozdział? wczoraj? przedwczoraj? dzisiaj? która jest godzina? co się dzieje z moim życiem? O_O

      Usuń
    2. Ja wiem, że rzadko się pojawiam, ale też tu jako tako jestem i coś robię... ;_;
      Wszyscy o mnie kiedyś zapomną, zaprawdę powiadam wam. ;_;

      Usuń
    3. daj spokój Ayo, wiesz że jesteś mi potrzebna, nikt nie przywraca moich bazgrołów do normalności jak ty, zwłaszcza biorąc pod uwagę combosy jakie walę z literówek xD dlategóż to kłaniam się przed tobą za owocną współpracę, i serio, nie mam zielonego pojęcia jakim cudem tak szybko ci schodzi @_@

      Usuń
    4. Szybko czytam. ._.
      Ale nie opanowałam jeszcze umiejętności wiaderka sensu Dżun, więc wiesz~. xD
      Ale no cóż, już się biorę w garść i czekam na kolejny rozdział, który przetłumaczysz. .w.

      Usuń
    5. Ależ ja przepraszam! Zapomniałam;_; Przed Ayo się również kłaniam! I to ze dwa razy normalnie! Ha!
      Wiaderko sensu...brzmi groźnie.

      Usuń
    6. Nie no, dwa razy nie trzeba... ._. Ale na pierwszy raz nie będę narzekać. xD
      A i to trochę moja wina, bo daję o sobie zapomnieć, nic się nie odzywając tutaj i w ogóle. Chociaż... Zwykle nie mam co tutaj wypisywać, skoro większość zostaje już powiedziana. xD
      A wiaderko sensu to dobra rzecz... No, chyba że takowym przywalić, wtedy to już nie wiem... xD

      Usuń
    7. Nadszedł moment, w którym przybliżę Wam, drodzy przyjaciele, supermoce naszej wspaniałej ekipy:

      część ważniejsza, bez której nie bylibyście w stanie odczytać moich bazgrołów, aka korekta:

      Ayo:
      błyskawiczne czytanie - jest w stanie skończyć korektę w porywach w godzinę - półtora, chyba że rozdział jest o Safu, albo po prostu nudny;
      spójność w chaosie - z morza literówek jest w stanie wyłowić wyrazy i sprawić, że pozornie bezsensowne słowa jakiś tam sens jednak mają, chociaż te najlepsze nadal mi wypomina (i dlatego nadal dość często zamiast ,,oczywiście'' piszę ,,oczywiśnie'');
      fuzja hermetycznych żartów - ma podobne poczucie humoru co Kuro, więc swoimi dopiskami często wywołuje uśmiech na jej twarzy, a czasem i ten niezbyt przyjemny dla uszu głośny śmiech, tym samym niewątpliwie ratując ją od efektów nadużywania ,,hyper dying translating mode'' (efekty owe przybliżone poniżej);
      *jest w trakcie opanowywania Dżunowego ,,wiaderka sensu'', które przybliżę za chwilę*

      Dżun:
      wiaderko sensu - brzmi niepozornie, ale nie dajcie się zwieść - wszelkie pieśni i zdania, nieważne jak pokręcone, nie umkną tej zdolności; jest w stanie sprawić, że rzeczy których nawet ja nie rozumiałam i tłumaczyłam z taką samą trafnością jak google translate, nabierają znaczenia, a jej jedyną słabością są rymowanki (dlatego w poprzednim rozdziale sama musiałam sobie poradzić xD);
      cios słownikiem - czego Ayo nie zauważy, to do mnie wraca, dlatego w końcu prawie nauczyłam się, że ,,nie ważne'' jednak pisze się razem ...no, prawie się nauczyłam;
      gdybanie egzystencjonalne - jeśli z kimś można porozmawiać na tematy różniste, omówić rozdział na wszystkie dostępne sposoby... ba, nie tylko rozdział, ogólną fabułę, pozakładać się jak dalej potoczy się fabuła i udowodnić, że SAFU BĘDZIE PŁAKAĆ, GODDAMNIT, to właśnie posiadaczowi tej karty. po jej użyciu u Kuro pojawia się nastrójnik ,,motywacja'';
      *moce ukryte wciąż nieznane*

      głupsza część, która zawsze robi wszystkim problemy, czyli Kuro:
      hyper dying translating mode - (tak, nazwa zapożyczona od ,,hyper dying will mode'' z khr) w tym trybie Kuro wytrzymuje jakieś 2-6 godzin, w zależności od pory dnia lub nocy i jest w stanie przetłumaczyć około 2,5 strony na godzinę (tak, to dużo), niezależnie od ilości dłuższych akapitów z efektywnością 90% w dzień, a 95% w nocy; zwykle potem staje się zombie;
      marudzenie - wnerwianie reszty świata za pomocą wypowiadania słów;
      debilne szczęście - karta specjalna, aktywująca się po długim okresie opierniczania się na kanapie zamiast tłumaczenia; przekłada w czasie wszystkie najbliższe eventy, aktywując i wzmacniając efekty czaru ,,hyper dying translating mode'' kosztem jego efektywności; zużycie many: 1235p na rundę;

      ...wait dlaczego pod koniec to zaczęło wyglądać jak lipne karty do sesji rpg? ._.

      Usuń
    8. I lol'd :DDD

      Usuń
    9. ...szczękę jeszcze zbieram z podłogi.
      DLACZEGO,ACH DLACZEGO! Dlaczego ja,biedne dziecię w wieku lat trzynastu nie miałam takiej Dżun czy Ayo?! DLACZEGO!
      Zdarzyło się debilowi napisać opowiadanie i jak to się skończyło? ;_; 9 mam rocznice założenia bloga, a od 7 miesięcy i 7 dni(o.O) rozdziału nie ma! Ja chcę betę!!!
      A przy okazji,Kuro nie jesteś(/byłaś)osamotniona,też miałam takie fazy jak jeszcze pisałam. To jest niebezpieczne dla zdrowia(szczególnie osób które się koło mnie kręciły w czasie ich trwania).

      Usuń
    10. Ayo uczy się mojego wiaderka sensu, a ja się uczę Ayo nadludzkiego przyspieszenia xD.

      Do tej pory nie wiem, jakich czarów używasz, że korektę (i to dobrą!) robisz w 2-3 godziny, gdzie mi się minimum pół dnia na nią schodzi (i to przy krótkich rozdziałach).

      Kuro, dziękuję za to, co napisałaś na mój temat :)

      Choć o sobie powinnaś napisać coś takiego:

      Kuro
      Osoba, jakich mało. Gdy mówi "A" to robi "A". A nie kończy na samym gadaniu - ja ją akurat za to najbardziej cenię ^^. Ma niesamowite samozaparcie. To dzięki niej możemy czytać to tłumaczenie. Parę razy patrzyłam na inne tłumaczenia i większość tłumaczy już odpadła (przerosła ich ilość tłumaczenia). Zaś Kuro nie dość, że doszła już tak daleko, to w każdy czwartek macie rozdział. (właśnie! i to rozdział! w ang. tłumaczeniu macie pół). Wiecie jak ciężko się zmotywować, gdy każdy weekend tracicie na tłumaczenie? Do tego nie macie wysypu komentarzy jak w angielskim tłumaczeniu. Tu jest tylko parę naprawdę wspaniałych osób, które napiszą "dziękuję" i za to im sie również należą podziękowania ^ ^. (Jedno słowo, a tak wiele daje). A mimo to, pomimo wielu chęci rzucenia tego w cholerę, dalej tłumaczy i to ją czyni naprawdę wspaniałą osobą, dzięki której możemy co tydzień cieszyć się no6 :D !.
      Jest z niej nie małe maru (wierzcie mi) xD ale i jest bardzo upartą osobą :) w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Stąd też z tak wielką przyjemnością co tydzień siadam do robienia korekty jej tłumaczenia.

      Usuń
    11. Zgadzam się, zgadzam~! Ja nie mam tyle samozaparcia, więc zanim się do korekty wezmę, to trochę czasu niestety minie. ._. Potrzeba mi trochę samozaparcia Kuro. xD
      Ale od czego ma się taką Kuro-motywatorkę na gg... xD

      A co do mojego przyspieszenia - po prostu szybko czytam... xD

      Usuń
    12. Przesadzacie, przesadzacie. Z rozdziałami po prostu wypracowałam sobie poczucie obowiązku i mam to za swoją nieprzyjemną, czasochłonną robotę (a następny rozdział w całości o Karan i imprezie w No.6, just saying), niestety nie ważne, ile się naobiecuję, posłowie nadal mnie przerasta (poczuj się jak Kuro - przetłumacz trzy posłowia do połowy i przez kilka miechów płacz, że to wszystko nie ma sensu), więc jednak aż TAKA słowna nie jestem... ;-;

      Usuń
    13. Cicho, jesteś zawalista. ._.

      Usuń
    14. Kuro, daruj se zabawę w skromność. ( i "NIEWAŻNE"! xD)

      Usuń
  3. PS Safu się nie rozpłacze! *^* (NIE MOŻE! xD NIE ZROBI MI TEGO)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nufufu, już w sobotę wszystko się rozstrzygnie...

      Usuń
    2. Nufufu, już w sobotę spotkam się z wami obiema... .w.

      Usuń
    3. żeeeeeee...... jak? O_O O_O W tę sobotę? O_O A nie za tydzień? (21.07)

      Usuń
    4. Niee, nie za tydzień. xD Konwent jest w tę sobotę. xD (14.07) @_@

      Usuń
  4. o cholera......... ._. argh, no to się nieźle wkopałam. Dobra, muszę to jakoś wykombinować ;). Dzięki Ayo za informację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ty jedna musisz kombinować, u mnie pojawiły się problemy, gdy moja blondi oświadczyła, że nie może zostawić swoich braci samych w domu na dwa dni, bo ojciec na dyżurze a matka w szpitalu i nie mam z kim jechać @_@ w takim wypadku musiałabym jechać na trzy dni, ale coś się wykombinuje. Najwyżej dam ci znać i pojadę dopiero na Mokon w sierpniu @_@

      Usuń
    2. Nie, mam was obie zobaczyć na Animatsu! ;_;
      Zróbcie co w waszej mocy, choćbyście miały i zawiązać pakt z masłem orzechowym, muszę was wyściskać na konwencie! ;__;

      Usuń
  5. NIE, NIE UMARŁAM!
    (ale i tak pewnie nikt o mnie nie pamiętał chlip)

    To ja też rypnę takie długie, ładne: dzięęęęękuuuuuujęęę. ♥ Ave Wam! (coś często ostatnio używam tego sformułowania)
    Przy ostatnim rozdziale nie komentowałam, bo zapomniałam o monologu (przy tym rozdziale też), a nie lubię pisać(i czytać w sumie też, ale to dlatego, że to wygląda jakby ktoś tylko zdjęcia obejrzał .w.) komentarzy w stylu "fajne.".
    Wszystkie jesteście zajebiste i chwała Wam za to. .w. Ja bym odpadła po jakimś czasie. Przetłumaczenie jednej piosenki mi z godzinę zajęło. oO (i to z polskiego na angielski)
    Ja tam rymowanki po angielsku pisać lubię. ♥

    Super rozdział. .w.

    P.S.
    SAFU SIĘ ROZPŁACZE! XDD Ufam iż! XDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jakie długie "dziękuję" @_@. Aż je słyszę w główce. O Jezu, słyszę głosy, to się chyba leczy, c'nie? ._.

    Dziękujemy za te podziękowania, o. .w.

    A i co do Safu - jakoś tak myślę, że jednak się nie rozpłacze... Takie moje przeczucie. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak zawsze długo piszę.
      Ja też słyszę głosy, te wszystkie słodycze wołają...♥
      Aleksnadra Mistrz Zmieniania Tematu (ostatnio do Vannisha doszło). .w.
      Dzięki za dziękowanie. .w.

      Usuń
  7. 1. Ayo - choćby koniec świata nastał ja i tak będę >:D (jeszcze nie wiem jak, ale będę ;p)

    2. Alex - ja również dziękuję za tak miłe podziękowania za naszą pracę :D

    3. Dobra.... a więc kto się poświęci i uczyni ten ruch, by sprawdzić czy Safu się rozpłakała? >:D
    Nie żebym sobie spoilerowała co tydzień. Ale jeśli już się ukazało tłumaczenie, to w rozdziale (lub następnej części - co nie byłoby nam na rękę) powinniśmy poznać prawdę.

    //Safu, ja ci załatwię klona Shiona xD (teraz ich sporo hasa po świecie, albo nie! O_O O_O WIEM! Dostaniesz Shionna! O_O W końcu ma nawet jego oczy, a ty chciałaś dzieciaka, więc będziesz mieć 2x1 >:D No i jakby nie patrzeć, to dzieciak Shiona! (tylko może w nie dosłownym znaczeniu). Za nim nikt nie będzie płakał (Inu będzie się cieszyła xD) i żaden szczurek ci go nie wykradnie xD Tylko warunek jeden - powstrzymujesz łzy! *^* To chyba mała cena, za tak wiele korzyści z tego płynących, co nie?//

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za tłumaczenie! Całej waszej Ekipie! ^.^
    Sunako

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam tę piosenkę Elyurias! :D
    Rany, dopiero po już większej ilości rodziałów widzę, ile rzeczy ominęli w anime, a teraz tak ładnie mi się to wyjaśnia ^^
    Kuro, arigatou serdeczne za trud i pracę w tłumaczeniu ;) No i Twoim wiernym kompanom również. :P
    Alys

    OdpowiedzUsuń