((Oha~~ tydzień spóźnienia to nie tak dużo, prawda...? Ale mam ferie, to pocieszę was, że następny rozdział będzie w weekend *-* choćby miało mnie to zabić *-* Niemniej... wybaczcie...? ._. słabo mi idzie, ale rozdział fajowy, to może i wybaczycie ._. Czasu wolnego na czytanie życzę i nie utycia w dniu dzisiejszym. Tylko jutro. Aha, jeszcze jedno. Pomyślałam sobie ostatnio ,,hej, pamiętasz jak fajowo czekało się na czwartek żeby obejrzeć nowy epek No.6? I dlaczego nadal zamiast thursday mówisz thursgay?'', no i doszłam do wniosku, że od dnia dzisiejszego czwartki celebrujemy jako dzień wychodzenia nowego rozdziału *-* ten weekend to wyjątek ._. no, w każdym razie miłej zabawy ^^))
Rozdział 5
Ukryte niebezpieczeństwo
Pierwszego dnia wszyscy wskazaliśmy nasze kraje. Trzeciego, czy czwartego dnia wskazywaliśmy już nasze kontynenty. Od piątego dnia, wszyscy pochodziliśmy już tylko z jednej Ziemi.
- Sułtan bin Salman Al-Saud, astronauta
Gdy Shion skończył czytać książkę z obrazkami, Karan wydała krótkie westchnięcie pełne satysfakcji.
– To była dobra opowieść.
Riko rozszerzył ponuro swoje szerokie nozdrza. Bawił się świeżo zmienionymi bandażami na swojej szyi.
– A moim zdaniem nie była dobra. Historie o królikach są nudne.
– Więc o czym wolisz posłuchać, Riko? – zapytał Shion.
– Hmmm… – Riko ucichł na moment w zastanowieniu. – O! Coś o chlebie. I może o zupie, i smażonych, słodkich ziemniaczkach!
– Musisz być bardzo głodny, Riko.
Karan odwróciła się do Shiona i kiwnęła głową.
– Cały czas jest głodny. Riko chce jeść więcej niż ktokolwiek inny.
– To poczekajcie chwilkę. Chyba jest jeszcze zupa…– Zostało coś w ogóle? Miska pełna zupy, która mogła zapchać pusty żołądek Riko choć na chwilę.
Karan wstała.
– Nie, dziękujemy. Jest dobrze. I tak musimy już iść – wzięła braciszka za rączkę i podeszła do drzwi. Zatrzymała się i przemówiła. – Dziękuję, że nam poczytałeś.
– Nie ma sprawy.
– Możemy przyjść jeszcze jutro?
– Jasne.
– Super – na twarzy Karan pojawił się szeroki uśmiech, gdy ciągnęła za sobą Riko na zewnątrz. Nezumi rozciągnął się w cieniu stosu książek.
– Głupi jak zawsze, nieprawdaż?
– Głupi? Ja?
– Mówią, że najwięksi idioci to ci, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że są idiotami. Chyba było nawet takie przysłowie – Nezumi wstał, owijając płaszcz z superfibry wokół szyi.
– Próbowałeś dać im jałmużnę. Same resztki zupy.
– To niby jest głupie?
– Te dzieciaki przyszły tu czytać. Nie błagać. Jeśli jesteś w stanie zagwarantować, że Riko już nigdy nie będzie głodować, wszystko ślicznie. Ale jeżeli dziś dasz mu resztkę zupy, co zrobisz następnym razem, gdy przyjdzie znów głodny? Nie możesz się nim zajmować cały czas. Jeśli masz zamiar być nieodpowiedzialny i zostawić go w pół drogi, lepiej żebyś nic nie robił. Karan lepiej wie, jak to wszystko działa. Ta dziewczyna jest bystra. Wiedziała, jak odmówić twojej bezmyślnej ofercie.
Shion rzucił się na krzesło. Słowa Nezumiego zawsze przysparzały mu bólu. Zupełnie jakby skóra była zrywana z każdego zakątka jego ciała. Niemal słyszał dźwięk odrywanego mięsa. Jego głupota, arogancja, beztroska. Próżność, która go przyodziewała, zostawała zdarta, kawałek po kawałku, aż został zupełnie nagi – płytki i pretensjonalny. Prawdziwy on. Nezumi kroczył w jego stronę, kontynuując, zakładając parę rękawiczek.
– Mam jeszcze jeden przykład twojej głupoty. Chcesz usłyszeć?
– Jasne. Mów.
– Obiecałeś im coś jutro.
– Coś w tym złego?
– Nie ma gwarancji, że jutro w ogóle nadejdzie.
Shion wziął głęboki oddech.
– Więc mówisz, że nie mogę być pewien, że jutro nadal będę na tyle żywy, żeby poczytać dzieciakom?
– Dokładnie. Widzisz, zaczynasz robić wszystko za szybko. Jesteś poszukiwany przez Ministerstwo, a wczoraj wałęsałeś się po okolicy. Nie byłbym zaskoczony, gdyby znalazły cię w końcu satelity szpiegowskie. Może jacyś kolesie z Dywizji Egzekucyjnej Ministerstwa Bezpieczeństwa nie mając nic lepszego do roboty, zmierzają właśnie w naszą stronę. A jeśli tak, zapomnij o jutrzejszym czytaniu. W najlepszym wypadku wylądujesz w jednej z cel Zakładu Karnego, zaś w najgorszym nawet nie będziesz mógł mówić. Pamiętaj, trupy głosu nie mają.
Shion wpatrywał się w jego okryte rękawiczkami dłonie. Nawet gdy mówił wprost, jego
ruchy wciąż pozostawały pełne gracji. Shion pragnął umieć skopiować te ruchy.
– Co? – odezwał się Nezumi. – Znowu odleciałeś?
– Och, wybacz.
– Ty naprawdę nie czujesz niebezpieczeństwa. Chyba nawet młody jeleń byłby bardziej uważny.
– Nezumi.
– Nie chcę tego słyszeć – powiedział nagle. – Idę do pracy.
– Władze miasta robią coś w ogóle, żeby mnie złapać?
Nezumi się zatrzymał.
– Jesteśmy tuż obok No.6 – kontynuował Shion. – Gdyby naprawdę mieli mnie złapać, to nie byłoby to aż tak trudne… W sumie to nawet nie chodzi o mnie. Ty też jesteś zbiegłym VC, prawda? I w przeciwieństwie do mnie, łazisz sobie, gdzie chcesz. Satelity No.6 są w stanie namierzyć podejrzanych bez ruszania się z orbity.
– No i?
– No i zastanawiam się, dlaczego władze nie polują na nas na poważnie. A przynajmniej nie są zdesperowani.
Nezumi wzruszył ramionami.
– Shion, ani w dobry, ani w zły sposób miasto, w którym się urodziłeś, nie jest zainteresowane tym, co się dzieje na zewnątrz. Wszystko, czego chcą, mają w swoich murach. Zachodni Blok jest ich wysypiskiem śmieci. Tutaj wyrzucają wszystkie swoje resztki i odpady. Jeśli ty jesteś takim odpadem, to pewnie uważają, że to dla ciebie idealne miejsce. Wyciągnęli ropniak ze swojej maleńkiej ranki i wywalili na śmietnik. Wątpię, żeby chciało im się go teraz szukać.
– Czyli będę bezpieczny, dopóki tu zostanę.
– Tak dobrze raczej nie będzie, ale jest dla ciebie szansa. Wspominałeś, że chcesz tu pomieszkać, nie? Może twoje marzenie się spełni.
– Przynajmniej do wiosny.
Miał spokój aż do tego czasu. Gdy wiosna nadejdzie, a osy wrócą do życia, co takiego się wydarzy w „Świętym Mieście”? Czy pasożyty zalęgną się w całym mieście? Musiał z tym coś zrobić, zanim się ociepli i przyjdzie wiosna. Potrzebował jakiegoś planu, jeszcze zanim zima dobiegnie końca.
– Ludożercze osy w końcu się pokazały – stwierdził Nezumi beztrosko. – Powinieneś po prostu usiąść i patrzeć. W No.6 rozegra się niesamowity spektakl. A nasze osy będą gwiazdami na scenie. Niezrównana tragedia lub idealna komedia.
– Moja matka nadal jest w tym mieście. Nie mogę stać i obserwować.
– To co, chcesz wrócić do domu?
– Chcę sprawdzić, czy mogę zrobić z mojej krwi serum. Zanim nadejdzie wiosna.
– Twojej własnej?
– Tak. Oczywiście to niemożliwe, żeby wyszło idealnie, ale warto spróbować.
– Hej, możesz sobie być geniuszem, ale niby jak masz zamiar to zrobić bez żadnych narzędzi? Tutaj ich raczej nie dostaniesz.
– Zapytam Rikigę. Może uda mu się zdobyć chociaż minimum potrzebnych do tego rzeczy.
– Ten facet nie zrobi niczego, co nie wsadzi mu do kieszeni pieniędzy – powiedział bez wyrazu Nezumi. – Możesz sobie być synem dziewczyny, którą kochał, ale jeśli spróbujesz wyciągnąć coś od niego za darmo, odwróci się od ciebie w kilka sekund.
– Myślisz? – wątpił Shion. – Ale i tak potrzebujemy serum. Cóż, powiem mu najwyżej, że jeśli dobrze pójdzie, będzie mógł na tym zarobić. Jakoś go przeko…
Stopa Nezumiego się poruszyła. Shion, krzesło i cała reszta w jednej chwili leżeli na podłodze. Zachwiał się stos książek, a mysz uciekła.
– Za co to? – Shion spróbował wstać. Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, kolano
Nezumiego znalazło się na jego piersi, a dłoń przyciskała ramię do ziemi.
– Shion – spoglądał z góry na jego twarz, wciąż przytrzymując go leżącego na plecach.
Nezumi przesunął palce z ramienia na gardło. Przez skórzane rękawiczki, Shion czuł jego dotyk na szyi. Uścisk powoli zaczynał się zaciskać.
– Co jest, poddajesz się bez walki?
– I tak nie miałbym szans. Chyba się zgodzisz – odpowiedział spokojnie Shion.
– Szybko dajesz za wygraną. Nie obchodzi cię Twoje życie?
– Nie żartuj.
– Czy może ubzdurałeś sobie, że nigdy bym cię nie zabił?
– Tak.
Nezumi się uśmiechnął. Jego szare oczy, wąskie usta i kształtny nos pozwalały zaistnieć pięknemu, a jednocześnie okrutnemu i bezlitosnemu uśmiechowi.
– Nie miej o sobie tak wysokiego mniemania – powiedział delikatnie. Jakby za sprawą magii, w jego dłoni pojawił się nóż. – Pamiętam taką samą sytuację sprzed czterech lat. Tylko wtedy leżałeś na łóżku.
– Też pamiętam – odezwał się Shion. – Wtedy cię zaczepiłem. Nie zwróciłeś nawet na to uwagi i po chwili leżałem obezwładniony na materacu. Nie mogąc nawet kiwnąć palcem.
Tamta burzowa noc. Pamiętał wiatr, wyjący za oknem. Pamiętał dotyk chudego, gorącego ciała Nezumiego.
„Minęły cztery lata, a ja nie mam ani umiejętności, ani serca, żeby to ciało odepchnąć”.
– Wtedy trzymałem łyżkę. I pamiętasz, co powiedziałem? Że gdyby to był nóż, już byłbyś martwy.
– To prawda.
– Chcesz spróbować? – jego palce odsunęły się od gardła Shiona, a zastąpiło je ostrze noża, przyciśnięte do jego nagiego podbródka. Było zimne. Shion poczuł ukłucie.
– Nie licz na to, że pozwolę ci zrobić to serum – wyszeptał Nezumi. – Nie po to cię uratowałem, żebyś szwendał się i robił takie rzeczy. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Siedź na tyłku i grzecznie czekaj aż przyjdzie czas.
– Przyjdzie czas? Czyli kiedy?
– Aż zniszczę No.6, właśnie wtedy.
– Zniszczysz...
– Tak. Mam zamiar zmusić to miasto, żeby wydało swój ostatni oddech.
Nacisk ustąpił z klatki piersiowej Shiona. Nezumi odłożył nóż, a z jego twarzy zniknął okrutny uśmiech. Zdjął rękawiczkę i musnął palcem miejsce, w które wcześniej wbiło się ostrze. Maleńka, czerwona kropla spłynęła po jego opuszku.
– To twoja krew. Nie marnuj jej na durne serum. Ma milion lepszych zastosowań.
– Nezumi – Shion złapał jego nadgarstek. – Dlaczego tak bardzo nienawidzisz No.6?
Nastała cisza.
– Co cię w nim takiego spotkało? Dlaczego go tak nie cierpisz?
Nezumi krótko odetchnął, a mięśnie w nadgarstku się napięły.
– Shion, nadal nie pojmujesz jakim miastem jest No.6? Wysysa wszystko, co się da, a kiedy te przestają być użyteczne, miasto robi się tylko jeszcze bardziej chciwe. To obrzydliwe…
– Miasto pasożyt.
–Właśnie. Czyli wiesz, o czym mówię. Pasożyty są naturalnymi wrogami ludzkości, więc je wypleniamy. I właśnie to chcę zrobić. Mam zamiar zniszczyć i zmieść No.6 z powierzchni ziemi. Jeśli to miejsce zniknie, ludzie już nie będą musieli żyć na śmietniku.
– Chcę znać twoje osobiste powody – nalegał Shion.
– Nie mam.
– Kłamiesz. To ty mi mówiłeś, żebym walczył tylko za siebie.
Zapadła cisza. Nezumi tylko wzruszył ramionami.
– To zemsta?
Znów nastała cisza. Nezumiego nie obchodziła dłoń Shiona na nadgarstku, jednak wpatrywał się w nią, gdy wstawali.
– Chcesz się zemścić na No.6? Jeśli tak, to powiedz, co się stało?
– Nie muszę ci mówić.
– Chcę to usłyszeć – Shion zacisnął palce wokół nadgarstka. – Chcę wiedzieć, Nezumi.
Ten zaś nagle wybuchł śmiechem.
– Rany, jesteś jak dzieciak, rzucający się w furii. Dobra, Shion.
– Hm?
– Jeśli ci powiem, będziesz współpracować?
– Eh?
– Wesprzesz mnie, gdy będę wbijał nóż w serce miasta, w którym się urodziłeś? Pomożesz mi przynieść zniszczenie temu miastu? Nie potrzebuję żadnego serum. Jeśli pasożytnicze osy istnieją, użyję ich. Chcę zasiać spustoszenie od środka w No.6. Chcę patrzeć na ludzi przyzwyczajonych do spokoju i bezpieczeństwa, popadających w panikę, biegających w przerażeniu, doprowadzających się do zagłady. Tak ja to widzę. Wesprzesz mnie, Shion?
Shion pokręcił głową. Spuścił wzrok z pary szarych oczu.
– Nie mogę tego zrobić.
Nadgarstek wyślizgnął się z palców Shiona.
– Zawsze taki jesteś – syknął Nezumi. – Nawijasz o tym, jak bardzo chcesz wiedzieć, ale nigdy nie jesteś w stanie tego udźwignąć. Wiedzieć, to znaczy być na tę wiedzę przygotowanym. Kiedy poznasz prawdę, nie ma już odwrotu. Nie możesz już się cofnąć do błogiej nieświadomości. Dlaczego nie potrafisz tego pojąć? Shion, pozwól, że zadam ci ostatnie pytanie.
Nezumi przysunął się i złapał podbródek Shiona.
– Ja czy No.6, które wybierasz?
Oddech ugrzązł w gardle Shiona. Wiedział, że któregoś dnia spotka się z tą decyzją. Czuł, jak nadchodzi ten moment. Co miał wybrać? Jeśli zdecydowałby się na jedno, straciłby drugie. Nie chciał wracać do No.6. W tym sensie nie był przywiązany do niczego, co zostawił w mieście. Ale z ludźmi było inaczej. Jego matka i Safu, która teraz była w innym miejscu, mieszkańcy Utraconego Miasta; wszyscy byli zamknięci w tych murach. Zupełnie jak przyjazna sceneria i setki wspomnień. Jeśli Nezumi żywił nienawiść do całego No.6, wraz z jego mieszkańcami, miejscami i wspomnieniami, to on nie był w stanie odczuwać tego samego.
Palce Nezumiego odsunęły się od jego podbródka.
– Kochasz No.6, gdy mnie ono napawa odrazą. I dlatego nie unikniemy faktu, że któregoś dnia nie unikniemy zostania wrogami.
To był szept. Szept, który wbił się prosto w serce Shiona.
– Takie mam przeczucie – dokończył cicho Nezumi.
Już kiedyś powiedział coś podobnego. Wtedy Shion również mówił mu, że chce wiedzieć. Chciał poznać, jak Nezumi dorastał, jak również, że chce się o nim czegoś więcej dowiedzieć. A teraz otrzymał dokładnie taką samą odpowiedź. Będziemy wrogami. Jednak wtedy w głosie Nezumiego rozbrzmiewał śmiech, a w oczach malowała się kpina. Teraz zaś powietrze było ciężkie. Zawisł w nim mrok, a ciężka rzeczywistość wnikała w Shiona coraz głębiej. To była szczera odpowiedź Nezumiego.
„Nie unikniemy zostania wrogami”.
Nezumi spojrzał na zegar na ścianie.
– Cholera, jestem spóźniony – powiedział do siebie. – Szef pewnie się wkurzy – odwrócił się od Shiona. Jego głos i oczy pozbawione były jakiegokolwiek cienia morderczych intencji. Szare tęczówki błyszczały, a ton wrócił do normy.
– Nezumi.
– Tak, tak – odezwał się beztrosko. – Mamusia idzie teraz do pracy. Mała owieczko, zajmij się domem, gdy mnie nie będzie. Straszny wilk może przyjść, ale cokolwiek się stanie, nie wolno ci otwierać drzwi, rozumiesz?
– Nie lekceważ mnie – powiedział cicho Shion.
Nezumi spoważniał. Podniósł lekko podbródek i uniósł brew.
– Co powiedziałeś?
– Powiedziałem, żebyś mnie nie lekceważył.
– Obraziłeś się, że nazwałem cię owieczką? Więc może dać ci rolę Czerwonego Kapturka? Słodki, niewinny Czerwony Kapturek. Nie zwróciwszy uwagi na niebezpieczeństwa i ostrzeżenia, skończyła w brzuchu wilka. Idealna rola dla ciebie.
„Nie pozwolę ci się sprowokować. Możesz próbować rozpraszać mnie na wszystkie sposoby, ale mam coś, co chcę ci powiedzieć i to zrobię”.
– Czasem potrafię dostrzec rzeczy, których ty nie możesz.
– Nie rozumiem – stwierdził dosadnie Nezumi. – Albo nie, czekaj, czy to nie jest to, co zwykle mówisz?
– Wszystko widzisz w czerni lub bieli – kontynuował Shion, nie zwróciwszy uwagi na komentarz Nezumiego. – Miłość lub nienawiść. Przyjaciel lub wróg. W murach lub poza nimi. Zawsze mówisz, że tylko jedno można wybrać.
– Oczywiście. Stojąc na rozgałęzieniu dróg, traciłbym czas na zastanawianie się, w którą stronę iść, to prędzej bym tam uschnął. Tak robią tylko tchórze i zdrajcy. Nie możesz wiecznie uciekać. Któregoś dnia i tak będziesz musiał dokonać wyboru.
– Nie myślałeś nigdy, że może być trzecia opcja?
– Trzecia?
– Tak.
– Shion, co ty bredzisz – stwierdził Nezumi z irytacją.– Jaka „trzecia opcja”?
– Zamiast niszczyć dosłownie No.6 może jest inne rozwiązanie? Nigdy się nad tym nie zastanawiałeś?
Nezumi przyłożył dłoń do policzka i wziął głęboki oddech. Starał się nie dopuścić, by było to widoczne na jego twarzy, ale Shionowi nie umknęło to uwadze. Postawił więc krok naprzód.
– Wystarczy pozbyć się murów. Zamienić je w gruz.
– Masz na myśli barierę No.6?
– Tak. Bez swoich murów, No.6, jako miejsce, nie będzie dłużej istniało. Wszyscy będą mogli swobodnie się poruszać. Zniszczyć mury i bramy. Pozbyć się bariery oddzielającej No.6 od Bloków, i...
Nezumi wybuchnął śmiechem. Lekko się zataczając, trzymając swój brzuch. Jego pusty śmiech odbijał się od podłogi. Myszki skupiły się razem, sprawiając wrażenie, że są jeszcze mniejsze.
– To cię bawi?– zapytał Shion z napięciem w głosie.
– Żebyś wiedział. Tak zabawne, że doprowadza mnie aż do łez. Nie jesteś tylko jakimś tam zwykłym idiotą, wiesz? Masz do tego jeszcze urojenia. Jaka niby „trzecia opcja”? To utopijne bzdury, nierealne jak bajka dla dzieci.
– Nezumi, mówiłem poważnie!
– Nie ma czegoś takiego – nie było już śladu uśmiechu na twarzy Nezumiego, gdy wymawiał te słowa. – Nie możemy tak łatwo sprawić, że to miejsce zniknie. Musimy pozwolić mu zostać na ścieżce, którą idzie, pozwolić ubrać się i najeść dobrego jedzenia, pozwolić utyć. Mogę sobie wyobrazić, jakie to wspaniałe uczucie, rozciąć ten wielki brzuch jednym ciosem. Mam zamiar wyciągnąć jego zgniłe bebechy na światło dzienne. Nie mogę się już doczekać. Tak, wiosna będzie świetna. Już zaczynam się ekscytować.
Shion uniósł podbródek i zwinął obie dłonie w pięści.
– Nie rusza mnie twój śmiech. Ja nadal myślę, że to da się zrobić – powiedział wyzywająco. Po czym dodał – Chcę wierzyć, że to możliwe.
– Szukasz po prostu drogi ucieczki – odciął się Nezumi. – która uchroni cię od cierpienia.
Nawet jeśli zburzysz mury, nie stworzysz nieba. Rozpęta się piekło. Zgiełk, chaos, walki, grabieże; nie wiesz do czego ci ludzie są zdolni, ani ile zostanie poświęconych, żeby miasto stało tam, gdzie stoi. Nie masz o tym pojęcia, dlatego wymyślasz sobie tego typu bajki. Shion, to się nie uda, nie ma szans. Ludzie to nie farby, które po zmieszaniu połączą się w nowy kolor. Jedno zniszczy i zdominuje drugie. Takie jest przeznaczenie. Miłość i nienawiść, przyjaciel i wróg, w murach i poza nimi. Tak samo ty i ja. Tych rzeczy nie da się połączyć.
– Nie mów tak, jeśli nigdy nie próbowałeś. Jedyną rzeczą...
– Jedyną rzeczą?
– ...jakiej jestem pewien, jest to, że nigdy nie będę twoim wrogiem. Nigdy. Cokolwiek się stanie, nawet jeśli czeka mnie śmierć, zawsze będę stał po twojej stronie.
– Puste gadanie.
– To moje postanowienie.
Jego niezmienna wola. Żeby wiedzieć, musiał najpierw spróbować. Wierzył, że ludzka dusza automatycznie wybierze pokój zamiast wojny, pieśni i rzeźby zamiast broni, miłość zamiast nienawiści. To nie była fantazja. To nadzieja.
„Wciąż nie porzuciłem nadziei. Znajdę ścieżkę, której ty nie widzisz i ci ją wskażę”.
Nezumi odwrócił wzrok. Kopnął końcówką buta nogę krzesła.
– Chwilami cholernie się wkurzam, kiedy z tobą przebywam. Masz w głowie pełno naiwnych, idealistycznych teorii i wypowiadasz je, jakbyś był co do nich całkowicie poważny.
– Inaczej nawet byś nie słuchał.
– Wystarczy – uciął szorstko Nezumi. – Po prostu się przymknij – zaczął ustawiać krzesło na swoim miejscu. Lekko klepnął wyblakłe siedzenie.
– Idealistyczny dzieciak od teorii, jak ty, powinien siedzieć tu cały dzień. Ignoruj świat zewnętrzny i skup się na tym w swojej głowie. Nie odzywaj się do mnie. Nie wkurzaj mnie jeszcze bardziej.
– Nezumi... – zaczął Shion, ale mu przerwał.
– Dość. Nie chcę tego słyszeć. Dostaję od tego mdłości. Męczysz mnie. Cholera, gdybym wiedział, że będziesz aż tak rozgadany, w życiu bym cię tu nie zabrał.
– Nie jestem rozgadany. Ani nie lubię mówić za dużo.
– Kolejny powód, żebyś się wreszcie zamknął.
„Ale ja nie mogę. Nie chcę tu usiąść, zamknąć się w swoim świecie i odciąć się od zewnętrznego. Muszę do ciebie mówić, wysłuchać twojej historii i poszukać sposobu, żebyśmy mogli dalej żyć razem”.
– I kto teraz jest tchórzem? – mruknął bezmyślnie Shion. Nezumi natychmiast spoważniał.
– Co powiedziałeś?
„Czyżby miało skończyć się na walce?” – ta myśl pojawiła się w kącie jego myśli. Po chwili jednak zdecydował, że w sumie nie przeszkadzałoby mu to. Nezumi prawdopodobnie z łatwością przygniótłby go do ziemi. Nie uległo to zmianie od czterech lat. Wiedział, że nie ma z nim szans. Jednak tu nie chodziło o wygraną czy przegraną. Nie obchodziłoby go, że zostałby popchnięty, skopany czy przygwożdżony do podłogi tak mocno, że nie mógłby oddychać. Nawet jeśli tylko przez sekundę, chciał zmierzyć się z nim jak równy z równym.
Ten jednak znowu odwrócił wzrok. Zbliżył się do drzwi, nawet nie patrząc na Shiona. Jednak zanim zdążył złapać klamkę, z zewnątrz rozległo się drapanie. Coś chciało wejść. Chwilę później zaszczekało. Nezumi i Shion spojrzeli na siebie.
– Brzmi jak pies.
Nezumi ostrożnie uchylił drzwi. Wielki, ciemnobrązowy pies siedział przed wejściem, machając ogonem. Trzymając w pysku białe zawiniątko.
– Jesteś od Inukashi, co nie? Coś się stało?– Nezumi wyciągnął z paszczy małą paczuszkę.
List.
Przeczytał go, a kąciki jego ust się rozluźniły.
– Shion, jest dla ciebie robota.
Podał mu list, a ten przejechał oczami po zaadresowanym do niego liście. Był niemal nieczytelny. Sam papier był wygnieciony, stary i mokry od psiej śliny, a odręczne pismo rozciągało się wszędzie. Mimo to, wstrząsnął sercem Shiona bardziej, niż jakikolwiek inny do tej pory list.
Hej, Shion, co powiesz na pracę? To
robota na psiej myjce. Potrzebna mi
pomoc. Chcesz się przydać, to idź
za tym kolesiem. Póki jest z tobą,
Sprzątający ci nie straszni. Narka
PS: Ten koleś stwierdził, że jesteś
stworzony dla psiej myjki.
– Co to jest „Psia myjka”?
– To, co się pierwsze nasuwa na myśl. Mycie psów. Tych, które Inukashi wypożycza do ogrzewania. Są duże i ciche, z długim futrem. Musi ich być ze dwadzieścia. Czasem ma klientów, którzy nie chcą zapłacić, bo psy śmierdzą, albo mają pchły, więc raz na tydzień je kąpie. A więc, jaka jest twoja decyzja?
– Pójdę, oczywiście – rozpromienił się Shion. – Pyta mnie, czy chcę iść do pracy. To będzie moja pierwsza. W końcu w ogóle jakąś dostałem.
– Przestaniesz w końcu tryskać szczęściem? – powiedział z grymasem Nezumi. – Człowieku, naprawdę łatwo cię rozweselić.
– Nezumi, powinienem coś ze sobą wziąć? Może mydło?
– Nie wydaję mi się, żebyś czegokolwiek potrzebował. Tylko uważaj na kobiety i mężczyzn, próbujących cię zaciągnąć w ciemne alejki. Jeśli ten pies będzie z tobą, raczej nie będziesz miał się o co martwić. Odprowadzę cię kawałek.
– A właśnie, chcę kiedyś zobaczyć, gdzie pracujesz. I ciebie na scenie.
– Zapomnij.
Pies zaszczekał.
– Dziękuję – odezwał się do niego Shion. – Dzięki tobie dostałem w końcu moją pierwszą pracę. Oddaję się w twoje łapy, a teraz zabierz mnie tam.
Pies zamerdał ogonem i polizał Shiona pod podbródkiem, gdy ten do niego przykucnął.
– Liżesz moje skaleczenie? Kochany jesteś.
– Idioto, po prostu poczuł zapach krwi.
– Nie wydaje mi się. Zrobił to, bo się o mnie martwi. Chociaż powód jest nieważny, i tak jest milszy od Ciebie – stwierdził cierpko Shion.
– Nie porównuj mnie z nim – powiedział ponuro. Wyglądał na naprawdę niezadowolonego. Sposób, w jaki wystawił wargę, przywiódł Shionowi na myśl obraz jego twarzy sprzed czterech lat. Z jakiegoś powodu go to rozśmieszyło i przynosiło nostalgię.
– Co? – odezwał się Nezumi. – Czego się szczerzysz?
– A nic – odpowiedział łagodnie. – Po prostu zauważyłem, że ciągle jesteś jeszcze trochę dziecinny. Jakoś tak mnie to uszczęśliwiło.
– Że co?
– Nieważne. No dobra – powiedział energicznie. – Prowadź – i klepnął lekko psa w plecy.
Ten za zachętą pobiegł w górę schodów. Shion poszedł za nim i opuścił pokój.
Słońce świeciło mu w oczy.
„Rozumiem. Dzień jak ten, idealnie się nadaje na mycie psów”– uniósł twarz ku niebu i wziął głęboki oddech.
Wydawało się, że Shion jest pochłaniany przez światło dnia. Kiedykolwiek Nezumi wylazł ze swojej ciemnej dziury, światło zawsze drażniło go w oczy. Nie lubił jasnych miejsc. Zawsze szybko stawały się niebezpieczne. Wiedział to z doświadczenia. Nie mógłby, jak Shion, bez wahania zaakceptować światłości.
Przyjaciele i wrogowie. W murach i poza nimi. Miłość i nienawiść. Światło i mrok.
„Mówiłem ci, prawda? Tego nie da siepołaczyć. Już ci tyle razy to wyjaśniałem, a ty nadal tego nie pojmujesz”.
Przełknął westchnięcie w połowie drogi do ust. Znowu zatonęło głęboko w jego piersi.
Gdy Nezumi miał już zamykać drzwi, myszka otarła się o jego stopę.
– Wróciłeś – wskoczyła na jego dłoń. Wydawała się być wykończona. Jej winogronowe oczka były zamglone.
– Napracowałeś się. Odpocznij – mysz kiwnęła główką i wypluła na dłoń Nezumiego kapsułkę. Był w niej jasnoniebieski kawałek papieru.
– Odpowiedź, hę? – jeśli tak, Shion by się ucieszył. To musiał być szczęśliwy dzień dla listów.
Tylko przez moment ciemność przemknęła przez jego serce. Coś czarnego. Nie miało kształtu, było tylko ciemne. Po prostu złe przeczucie. Głuchy ból z tyłu głowy.
Jego umiejętność wyczuwania niebezpieczeństwa czy nieszczęść była wrodzona. Dzięki niej był w stanie uciec tak wiele razy. Zawartość kapsułki nosiła zły zapach. Pachniała, jak pierwszy krok ku czemuś, co doprowadzi go do destrukcji...
Otworzył ją. Papier zapisany był znakami, wyglądającymi na pismo Karan.
Ministerstwo Bezpieczeństwa zabrało Safu. Pomocy. K.
Ból się nasilił. Nezumi przytrzymał zamknięte powieki i oparł się mocno o drzwi.
„Safu... To była tamta dziewczyna. Dlaczego ją... ona nie była z elity? Zupełnie jak Shion... zupełnie jak Shion... co oznacza... zabrali ją zamiast niego? Drugi kozioł ofiarny? – jednak nie wiedział z jakiego powodu. – Dlaczego potrzebowali ofiary? Shiona uznano za mordercę, żeby zatuszować istnienie os. Powinni potrzebować tylko jednego sprawcy. Więc po co... Po co władzom kolejna ofiara? Czemu...”
„W każdym razie, jeśli tamta dziewczyna jest drugą ofiarą, nie zabrano by jej do Ministerstwa Bezpieczeństwa. Zmierzała do Zakładu Karnego. Myszą zajmuje pół dnia powrót z No.6. Nie ma już czasu. Prawdopodobnie zdążyli ją już zamknąć”.
Dlaczego tak łatwo pozbywali się uczniów Programu dla Uzdolnionych, których ostrożnie wybierali, na których poświęcali fundusze i czas?
„Dlaczego? Co się dzieje? Co oni ukrywają i co planują?”
Nezumi powoli się podniósł. Nie znał odpowiedzi. To była tajemnica. Jednak nie miał teraz czasu na układanie puzzli. Musiał podjąć szybko ważną decyzję.
„Co ja mam z tym zrobić?”
Gdyby pokazał notatkę Shionowi, ten bez wątpienia popędziłby prosto do Zakładu Karnego, nawet nie wiedząc, co to za miejsce. Poszedłby tam tylko po to, żeby uratować Safu. Przyzwyczajony do bezpieczeństwa, prostoduszny chłopczyk, jak on, nigdy nie pozwoliłby. żeby śmierć jego przyjaciela pozostała niezauważona. Jeśli miał szansę temu zapobiec, był to wystarczający powód, by skoczyć na główkę wprost do paszczy jadowitego węża. Poświęcając przy tyn nawet własne życie.
„A może mam o tym zapomnieć?”
To byłoby akurat wyjątkowo łatwe. Ta dziewczyna, Safu, nie miała nic wspólnego z Nezumim. Była mu obca. Nie obchodziło go, jak skończy. Gdyby zostawił wszystko tak, jak było, nic by się nie stało. Nic by się nie zmieniło.
Ale gdyby Shion zginął, niesamowicie by go to zmieniło. Nie chciał widzieć, jak Shion umiera. Pewnie by cierpiał. Nie Shion, ale on, Nezumi, cierpiałby przez pozostawanie żywym i stanie nad jego zwłokami. Znowu doświadczyłby tego samego cierpienia, bycia żywcem wrzuconym w piekielny ogień.
„To jakiś żart. Tego akurat dość już przeżyłem”.
Nie chciał go stracić. Nie chciał czuć już żalu, że to właśnie on przeżył.
„Nie chcę go stracić? Cierpiałbym?”
Cmoknął z frustracją.
Więc do tego już doszedł. Wydawało mu się, że skula się na ziemi.
Uratował Shiona z rąk Ministerstwa Bezpieczeństwa, by zwrócić dług. Tylko tyle. Nigdy nie chciał się do niego przywiązywać. Shion nie był jedyny – nie chciał nigdy przywiązać się, czy dzielić serca z inną osobą. Uczucia do innych były nawet bardziej niebezpieczne niż światło. Nie chciał się z nikim wiązać. Ktokolwiek miałby to być, mężczyzna czy kobieta, z innymi miał tylko takie stosunki, które łatwo było zerwać.
„Nigdy nie otwieraj na nikogo serca. Ufaj tylko sobie”
Ostatnie słowa tamtej staruszki. Jednak tym razem się im sprzeciwiał.
„Nie chcę go stracić. Cierpiałbym”.
Nezumi ostrożnie zwinął liścik Karan i wcisnął go do kapsułki.
Przywyknął do straty, przywyknął do cierpienia. Nieprawdaż? Nawet gdyby Shion umarł, nie jęczałby za nim w agonii. A nawet jeśli, to tylko przez krótką chwilę.
Mógłby znowu mieć dla siebie łóżko i prysznic. Nie musiałby się martwić o zrobienie dobrej zupy. Nikt o nic by go nie wypytywał, ani nawet nie odzywałby się do niego. Uwolniłby się od przerywania książki wpół strony, by wysłuchać czyichś słów i odpowiedzieć, starając się stłumić irytację.
Wróciłby do normalnego życia. Dokładnie. Musiał tylko przekazać notatkę, kapsułkę Shionowi i to wszystko, a potem się od niego odwrócić.
Nagle pociągnął za klamkę i otworzył drzwi.
Pokój przed nim wypełniony był książkami i porozsiewanymi gdzieniegdzie meblami. Podziemna piwnica otoczona grubymi ścianami, pasowała idealnie dla szczura takiego jak on.
Pokój wydawał się być jałowy, ciemny i znacznie większy niż zazwyczaj. Jego chłód, mrok i wolna przestrzeń wnikały głęboko w jego kości.
To właśnie znaczyło bycie do kogoś przywiązanym. Nie był już w stanie żyć sam. To była jedna z wielu pułapek, ukrytych głęboko w każdym zakątku jego życia. A tej jednej padł ofiarą.
„Mam jeszcze szansę?”
– Nezumi, co się stało? – zawołał Shion ze schodów prowadzących na powierzchnię. – Pies mnie ciągnie. Pospiesz się i chodź wreszcie – jego cienista sylwetka pływała w świetle południa.
„Mam jeszcze szansę? Shion, będę w stanie bez ciebie żyć? Czy po odrobinie cierpienia będę w stanie uwolnić się z pułapki, jaką się dla mnie stałeś?”
„Będę w stanie się z tobą rozstać?”
– Nezumi?
– Nic... Już idę – zamknął drzwi. Usłyszał szczekanie psa. Światło. Powiew bryzy.
Znowu owinął płaszcz z superfibry wokół szyi i wspiął się po schodach, krok po kroku. Wspinał się ku ziemi ponad nim.
==Koniec rozdziału piątego==
((Tym samym kończymy tom drugi! Wypadałoby mi więc zająć się posłowiem... Nawet już trzema... Nie wiem jak ja to ogarnę, ale na nowym mieszkaniu internet mam tylko w salonie, co wiązało się z opóźnieniem, jak na tonie spojrzeć, takowoż ogłaszam konkurs na... nie, to bez sensu... eee... gdyby był ktoś chętny do przetłumaczenia posłowia z pierwszego tomu, odzywać się do mnie, numer mój czcigodny widoczny u góry strony po prawej. Jak się nudzi też można się odezwać, tak chociaż ._. Mam za dużo wolnego czasu na prokrastynowanie, więc każde popędzenie mnie w robocie będzie mile widziane ^^))
Ije!! Nowy rozdział Arigato i zabieram się za czytanie.
OdpowiedzUsuńDzięki za tłumaczenie (: najedz się pączków i tłumacz dalej, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~haine
"Pies zamerdał ogonem, gdy Shion do niego przykucnął i polizał go pod podbródkiem."''
OdpowiedzUsuńShion polizał psa pod podbródkiem ;P?'
Więcej błędów nie zauważyłam...'
Arigato za nowy rozdział~~
Nosz miałam to rano poprawić, ale nie zdążyłam xD Dżun mi uwagę zwróciła, ale neta nie miałam ._.
UsuńNic się nie stało~
UsuńZgrabnie poprawione ;P
Ciężka ta próba była dla mnie....nie zjeść żadnego pączka dzisiaj! Ale za to jaka nagroda:)
OdpowiedzUsuńNezumi-to jak stara się walczyć z własnymi uczuciami,jak wmawia sobie brak wyższych uczuć ...coraz lepiej,coraz lepiej :)
Dzięki za kolejny rozdział
OO, dziękuję ^^ po raz kolejny zresztą.
OdpowiedzUsuńPo ostatnim rozdziale z Safu ten był fantastyczny ^^
nie mogę się doczekać dalszych
Ech? Już? Strasznie szybko przeczytałam ten rozdział. Dlatego potrzebuję kolejnego. Naprawdę robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńW oczy rzuciły mi się dwa błędy:
"Władzie miasta robią coś w ogóle, żeby mnie złapać?" - rozbawiło mnie to trochę, bo tak... powiało grozą xD
i "W muchach lub poza nimi." Wiadomo, że chodziło o mury. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako czepianie się, chciałabym tylko, żeby było idealnie, bo do ideału już naprawdę brakuje bardzo niewiele <3
Fluffy
Fluffy, żadne obrażanie :) Wręcz przeciwnie, ja, jak i pewnie dziewczyny, cieszymy się, że ktoś z uwagą czyta i wyłapuje. Wiadomo, to sporo tekstu, więc zawsze jakieś błędy się znajdą (szczególnie, jak się robi korektę po pracy ._. i się naniesie odruchowo poprawiane słowo ze słownika, nie patrząc, co proponuje jako pierwszą opcję T^T Tak więc przepraszam za moje niedopatrzenie).
UsuńTo bardzo miłe, że chciało się Tobie i Anulakowi je wypisać :)
Oooo nastepny cudowny rozdzial! Dziekuje wam za to! ;*** doceniam wasza ciezka prace i to, ze poswiecacie na to swoj wolny czas ;)
OdpowiedzUsuńEitheldur
Och jak się cieszę, że ktoś to tłumaczy! Jestem świeżo po obejrzeniu anime i mam mały niedosyt, tak więc jestem bardzo wdzięczna za tłumaczenie. Jak widzę opowiadanie różni się w kilku miejscach, ciekawa jestem jak potoczy się dalej. Jescze raz dziękuję za udostępnienie tego w naszym ojczystym języku.
OdpowiedzUsuńAhh... nie ma to jak dobry rozdział po ciężkim tygodniu (dopiero dzisiaj mogłam przeczytać). :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki dziewczyny za wspaniałe jak zwykle tłumaczonko ^^ Jestem ciekawa co będzie w następnym rozdziale... ;D
Pozdrawiam was! :*
Bardzo dziękuje za tłumaczenie, uważam że jesteś wielka (tak, tak jestem lewą z anglika)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście powieść jest 100 razy lepszą niż manga, aż się cieszę że nie oglądałam anime (nie żebym uważała że jest beznadziejne czy coś)
Naprawdę wielce dziękuje... <3