Staram się dodawać nowe posty w niedziele. Staram się.



Zakończono tłumaczenie No.6.


Dziękujemy za wszystkie podziękowania. To był miły rok z hakiem. I późniejszy rok. I chyba jeszcze jeden. Te dwa późniejsze składały się z czytania Waszych komentarzy. I tak dzięki.

(Do pań profesor jeśli przypadkiem odwołam się do tego na maturze: przepraszam, ja naprawdę tłumaczyłam to w gimnazjum. Ale prawdziwa książka istnieje. Obiecuję.)


Wszystkie rozdziały można znaleźć w zakładce ,,No.6''/,,No.6 Beyond''.


Kup powieść i mangę w oryginale, wspomóż panią Asano.


Tłumaczenie: Kuroneko
Korekta: Ayo, Dżun

niedziela, 5 lutego 2012

Tom II: Rozdział 4


((EDIT: korekta by mój braciszek & Dżun ^^))
((Ojoj... Ekipa od korekty nabiła się na parasol w związku z poniższymi treściami! (*naoglądała się Another i zaczyna...*) Dlategoż mój brat wielmożny zaopiekował się korektą tekstu poniższego... Ale to luj i debil jest, więc jeśli znajdziecie literówki czy coś to pisać do mnie, dam mu w pysk przy najbliższej okazji :) Nie, no na serio - Ayo się ferie skończyły i zachorowała, a jednak robi to, co ja powinnam (aka do szkoły się przygotowuje), a Dżun pojechała sobie w góry i nie ma wifi... Zaopiekuje się drugą korektą jak wróci, a na razie to wam musi wystarczyć =_=" Tak więc wybaczcie spóźnienie, całą winę zwalam na tą dziw... Safu znaczy ^^))



Rozdział 4

Anioł otchłani


Kocham, kocham... Jest to kula u nogi, razem z nim idę na dno, lecz ja tę kulę kocham i żyć bez niej nie mogę.
Antoni Czechow, Wiśniowy Sad


Dziewczynka weszła chwilę przed tym, jak Karan miała zamykać sklep.

– Proszę pani, zostały jeszcze jakieś mufinki? – zapytało słodkie dziecko o okrągłej twarzyczce; prawdopodobnie nie miało jeszcze nawet dziesięciu lat.

– Serowych już nie ma, ale jeśli wolisz te z rodzynkami, to jeszcze jedna została.

– To ja poproszę.

– Dobrze, Riri. Tylko chwilkę – Karan podniosła babeczkę z tacy i włożyła do torby z dwoma pączkami.

– Pączki masz gratis.

– Dziękuję pani – Riri rzuciła w dłoń Karan kilka drobnych monet. Pewnie ściskała je mocno przez całą drogę, bo utrzymywały jeszcze ciepło ludzkiego ciała, nawet, jeśli nie płynęła w nich krew.

Riri spojrzała do torby, a jej twarz rozjaśniała się coraz bardziej, im dłużej wpatrywała się w dwa wielkie pączki w środku.

– Jesteś jednym z moich stałych klientów, Riri. Następnym razem upiekę trochę więcej serowych mufinek, specjalnie dla ciebie.

– Pani nie przestanie prowadzić tego sklepu, prawda? – Riri uniosła główkę znad torby, pytając Karan z ponurą miną.

– Nigdy w życiu. Skąd ten pomysł?

– Mama powiedziała, że może pani zamknąć. Ale cieszę się, że pani tego nie zrobi – uśmiech ulgi pojawił się na jej twarzy. Karan przykucnęła i objęła dziewczynkę.

– Dziękuję, że się o mnie martwisz, Riri.

Jej miękkie ciało, ciepła obecność... Była taka malutka, a już zapewniała Karan o swojej odwadze.

– I mama, i tata się martwili – powiedziała. – Mówili: „Co jeśli już nie będziemy mogli kupować w tej piekarni”? Bo wie pani, ciastkarnia naprzeciwko stacji jest okropna i wszystko tam mają drogie, i obsługa jest niemiła – powiedziała z irytacją.

– Tak?

– Tak. A któregoś dnia było pełno białych ciast na wystawie i jeden wyglądał jak zamek. A ja i Ei... a, zna pani Ei?

– Nie, nie znam.

– To moja przyjaciółka. Umie dmuchać naprawdę duże bańki. Więc ja i Ei patrzyłyśmy na nie, bo były śliczne.

– Oglądałyście przez witrynę?

– Ehe. A staruszek ze sklepu zaczął na nas krzyczeć. Powiedział, żebyśmy nie dotykały szyby brudnymi rękoma. Ale my tylko patrzyłyśmy. Nawet nie zbliżyłyśmy się do szyby. – opowiedziała Riri.

– To okropne.

– No i Ei odpyskowała mu, że jest starą, głupią sknerą, a ja, że jest głupim, starym łysolem. I potem obie zwiałyśmy.

Karan wybuchła śmiechem. Minęło trochę czasu, od kiedy ostatnio śmiała się na głos. Cmoknęła Riri w policzek.

– Mogę zrobić ci na urodziny nawet coś tak wielkiego jak zamek. Riri, upiekę ci ładne, w białym kolorze ciasto.

– Naprawdę?!

– Naprawdę. Tylko upewnij się, że dla Ei też trochę zostanie.

– Dziękuję pani – powiedziała szczęśliwa. – Najbardziej lubię ciasto wiśniowe.

„Ciasto wiśniowe... Shion też je lubił”.

Riri pomachała ręką i opuściła sklep. Karan wpatrywała się jeszcze, dopóki dziewczynka nie zniknęła pośród ulic, po czym opuściła zasłony. Padła na krzesło.

Po tym, jak Shion ją opuścił, zauważyła, że ciężko jest jej znieść każdy wieczór. Zachodzące słońce zamykało ją w klatce rozczarowania faktem, że jej syn nie wrócił do domu. Była tak wykończona, że nie mogła nawet ruszyć palcem.

– Shion...

Chwilami szeptem, a chwilami bezgłośnie; czasem w środku rozmowy, a czasem niemal krzykiem... Zastanawiała się ile razy wzywała jego imię.

Kiedy usłyszała, że Ministerstwo Bezpieczeństwa zabrało Shiona w sprawach rozboju i morderstw, myślała, że oszaleje.

– Proszę się przygotować na to, że prawdopodobnie już nigdy nie spotka się pani z podejrzanym.

Tamtej nocy powiadomił ją tymi słowami jeden z urzędników Ministerstwa, a Karan miała przeczucie, że jej syn może zginąć. Wiedziała lepiej niż ktokolwiek, że Shion nigdy nie wziąłby udziału w morderstwie. Ale zdawała sobie również sprawę, że desperacie krzyki matki raczej nie zrobiłyby wielkiego wrażenia na Ministerstwie. W No.6, gdzie wskaźnik zbrodni był bliski zeru, nie było systemu sądowniczego. Aresztowanie i zabranie podejrzanego do siedziby Ministerstwa oznaczało orzeczenie winy. Rozmyślanie nad tym nie było dozwolone, tak samo jak zgłaszanie sprzeciwów.

Został już przeniesiony do Zakładu Karnego. Niedługo, jako VC klasy pierwszej, miał dostać dożywocie, albo na specjalnych zasadach zostać skazany na śmierć. Słowa Ministerstwa Bezpieczeństwa nigdy nie były przejaskrawione, czy wyolbrzymione – były czystą prawdą. Zawsze tak było. Kiedy ten uniform pojawił się w jej domu po raz kolejny, Shionowi już wyznaczono wyrok. W tamtym momencie Karan doświadczyła znaczenia słowa „rozpacz”. Wszystkie dźwięki z otoczenia ucichły, kolory wyblakły. Nie mogła niczego poczuć. Rozciągały się przed nią tylko ciemności. A był to atramentowoczarny mrok, który nigdy wcześniej nie ujrzał światła dnia. Czy to była właśnie beznadziejność, zwana rozpaczą?

„Straciłam wszystko”.

Nagle, przez jej myśl przebiegła twarz pewnego człowieka.

„Może gdybym jego błagała o pomoc, mógłby coś zrobić?” – jednak promyczek słońca w jej sercu szybko zmalał i zniknął.

„Nie, nie ma czasu” – nie wiedziała nawet, gdzie on jest. Nie miała czasu na szukanie go i błaganie o życie swojego syna.

Nagle, zostawszy pokonana przez mdłości, Karan pożegnała się z zawartością swojego żołądka. Poczuła na sobie zimny pot. Niemal przeturlała się do piwnicy i rzuciła na łóżko Shiona. Większość jego rzeczy zabrało już Ministerstwo Bezpieczeństwa.

„Mogę po prostu umrzeć w kącie tej piwnicy i do niego dołączyć. Zamknę oczy i za nim pójdę. Od tego brutalnego życia wolę już spokojną śmierć po jakimś krótkim cierpieniu. Nie mam dość siły, by żyć sama w tych ciemnościach”.

Pisk. Pisk.

Wydawało jej się, że usłyszała piszczenie. A potem, że to pewnie była tylko jej wyobraźnia. A może nie.

„To i tak nie ma znaczenia, ja już...”

Coś ugryzło ją w ucho. Przebiegł przez nie tępy ból. Podniosła się. Mała myszka biegała w kącie piwnicy.

„Co tu robi mysz?”

Przełknęła ślinę i dotknęła ucha. Odrobinka krwi została na jej palcu. Utracone Miasto może i było starszą częścią No.6, ale nadal rzadko widywano się tu inne zwierzęta niż te hodowane w domach. A zwłaszcza myszy...

– Nezumi – jej serce zabiło głośno.

Nezumi. Czy Shion nie wymruczał kilka razy tego słowa? Kiedy pił kakao, spoglądał na drzewa targane wiatrem, oglądał wieczorne niebo. Od tamtego dnia, gdy wyrzuceni z Chronosa przeprowadzili się do Utraconego Miasta – tego właśnie dnia Shion otrzymał od władz ostrzeżenie za pomoc VC, uznanego za brutalnego przestępcę w No.6. Umożliwienie i ułatwienie ucieczki VC normalnie byłoby poważnym przestępstwem, ale ze względu na młody wiek i stan emocjonalny Shiona, wypuścili go, odebrawszy mu tylko wcześniej wszelkie specjalne przywileje.

Karan z jakiegoś powodu nie czuła specjalnego przywiązania do Chronosu, ani nie uważała życia w Utraconym Mieście za uciążliwe. Mimo że inni uważali działania Shiona za pozbawione zdrowego rozsądku, ona nadal wierzyła, że jego uczucia i wartości doprowadziły go do miejsca, w którym się znalazł. Chociaż miasto propagowało wychowywanie go, jak utalentowanego dziecka, ze względu na poziom jego inteligencji, Karan w pewnym momencie zaczęła rozumieć, że gdzieś w środku jej syn stawia emocje ponad wiedzą i chce przyszłości, w której będzie mógł doświadczyć konsekwencji własnych wyborów. Zamiast tej, którą już mu obiecano. Dlatego postanowiła nie wypytywać go o ten incydent. Mimo iż raz zapytała o Nezumiego.

– To kto to jest Nezumi?

– Eh?

– To czyjeś imię, prawda? – przyszło jej to na myśl przez sposób, w jaki wymawiał to słowo. Nostalgicznie, z miłością, czasem z napięciem – chwilami nawet jakby próbował je przeciągać. Na pewno nie używałby takiego tonu, gdyby chodziło o zwykłą mysz, czy szczura.

– Ta osoba złamała ci serce?

– W życiu. O czym ty mówisz, mamo?

– Cóż, tak to brzmiało.

– Nie, absolutnie nie. Jest zupełnie inaczej.

Wtedy właśnie Shion zaczął robić się dziwnie poruszony, czerwienić się i robić rzeczy takie, jak upuszczanie łyżeczek. Tak, teraz sobie przypomniała. Nezumi...

Wstała. Bicie jej serca wróciło do normy, a jej ciało jakoś zelżało. Zaświecił w niej maleńki promyczek nadziei, choć nie miała pojęcia dlaczego. Mogła oddychać, a siła woli pomogła jej się ruszyć.

Mała myszka skuliła się obok pudełka z mąką. Nawiązała z Karan kontakt wzrokowy, obracając główką na wszystkie strony. Wypluła z pyszczka kapsułkę, po czym zniknęła na tyłach piwnicy. W kapsuli była notatka.


Shion jest cały, nie martw się. Zwiał do Zach. Bloku. Uważaj na Ministerstwo. Odpowiadaj przez mysz. Brązowa przynosi dobre wieści, czarna o zmianie albo nagłych wypadkach. Nezumi


Małe światełko zamieniło się w wielki płomień. Mocno przycisnęła dłoń do ust. Czuła, że gdyby tego nie zrobiła, wybuchłaby płaczem z radości.

„On żyje. Moje dziecko żyje. Będę mogła go jeszcze zobaczyć”.

Karan powoli wypuściła powietrze i rozejrzała się ukradkiem.

Jeśli notatka była prawdziwa, Shion uciekł do Zachodniego Bloku, a dom był pod obserwacją Ministerstwa. Kamery otworkowe. Podsłuch. Bezprzewodowe nagrywanie. Nie mogła zachowywać się nierozsądnie.

Przeszła kawałek piwnicy. Za skrzynią ze słoikami zaczęła skrobać odpowiedź na skrawku papieru. Słowa „Zachodni Blok” przywodziły jej na myśl zamgloną figurę.

„Jak on się nazywał?” – pracował dla „Zapisków Zatrzaśniętego”... był dobrą osobą. Tyle pamiętała. – „Być może mógłby, ale...”

Było tyle rzeczy, które chciała przekazać Shionowi.

„Shion, żyj dalej. Nieważne co się stanie, masz żyć. Nic mi nie jest. Tak długo, jak ty żyjesz, ja też będę. Więc proszę, nie umieraj”.

Ale nie było sensu wylewać tego teraz z serca.

Pisk, pisk.

Mała myszka pojawiła się u jej stóp. Przekręciła wąsikami, jakby chciała ją zachęcić. Nie mogła zbyt długo pozostać w jednym miejscu, zwłaszcza że nie wiedziała, gdzie są umieszczone kamery. Naskrobaną szybko wiadomość zwinęła w rolkę i rzuciła na podłogę. Natychmiast podniosła ją mysz, po czym notka zniknęła w jej pyszczku.

„Czy gdybym za nią poszła, doprowadziłaby mnie do Shiona?”

To była tylko przelotna myśl. Odgoniła ją od siebie i poszła naprzód.

„Zaczekam tu dopóki moje dziecko do mnie nie wróci. Zostanę i zaczekam. To łatwe. Żyje i jest w Zachodnim Bloku. Jeśli żyje, to ja mogę zaczekać. Jeszcze nie straciłam nadziei. Jeszcze nie przegrałam”.

„Nie przegrałam...? Z kim ja w ogóle walczę?”

Karan uśmiechnęła się lekko do siebie, uniosła twarz i wyszła z piwnicy.

Od tamtego dnia minął już prawie miesiąc. Tylko raz pojawiła się mysz. Była brązowa, więc Shion nadal był bezpieczny. Czuła ulgę, a jednocześnie stres. Następnym razem może się pojawić czarna mysz. Bezpieczeństwo Shiona nie było pewne.

Chciała go znowu zobaczyć. Coraz częściej miewała sny. Shion był w nich nadal mały, a ona zaczęłaby się martwić, gdyby puścił jej dłoń.

„Nie puszczę go”.

Ale nieważne, jak silna była ta myśl, rączka małego chłopca i tak wyślizgiwała się z jej uścisku, gdy ten zaczynał biec przed nią.

– Shion, zaczekaj!

„Nie idź tam. Tam jest niebezpiecznie, strasznie niebezpiecznie...”

– Shion!

Budził ją jej własny krzyk. Takie poranki miała od dłuższego czasu. Często jęczała też od zawrotów głowy, utraty oddechu czy bólów głowy. Jednak mimo wszystko kontynuowała pieczenie co rano i otwieranie piekarni dla osób takich jak Riri.

Nawet po opublikowaniu wiadomości o aresztowaniu Shiona i umieszczeniu go w Zakładzie Karnym, stosunek ludzi do niej się nie zmienił.

Pracownik fabryki, który zawsze zatrzymywał się u niej w drodze do pracy, żeby kupić chleb i kanapki na śniadanie; student, który przychodził co tydzień po ciasto orzechowe; gospodyni domowa, która każdego dnia kupowała świeżo upieczony bochenek chleba – oni wszyscy cieszyli się, że Karan nadal kontynuowała swój biznes.

– Cokolwiek od pani zjem, zawsze wypełnia mnie radością. Nie wiem dlaczego, ale pani wypieki po prostu dają mi szczęście.

– Jedzenie twojego pachnącego chleba zabiera całą zabawę z mojego dnia. To jedna z rzeczy, na które zawsze czekam, więc mi go nie zabieraj, Karan-san.

– Jest pani piekarzem, prawda? To pani praca. Musi pani piec, nieważne co się stanie. Wszyscy czekamy, wie pani. Co rano czekamy aż zapach świeżego chleba wypełni ulice.

Tak wiele innych miłych słów ją wspierało. Nawet jeśli nie były aż tak silne, słowa innych pomagały jej duszy trzymać się mocno, uniknąć upadku pod ciężarem stresu, czy niepewności co do stanu jej syna.
Musiała wypchnąć pierś, by stać, zacisnąć zęby i nadal piec chleby i ciasta.

Ale wieczory nadal były nieznośne. Jeśli ludzie, którzy przechodzili obok jej piekarni po zachodzie słońca byli młodzi, tym trudniej było to znieść. To sprawiało, że miała ochotę wykrzyczeć całą zawartość swego serca.

Zasiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach.

Pisk. Pisk.

Uniosła twarz. Pod szybą witryny maleńka myszka kręciła końcówką nosa. Była brązowa.

– Więc jesteś.

Mysz rozejrzała się i wypluła z pyszczka kapsułkę. Karan instynktownie wiedziała co może być w jej środku.

Pospieszyła do okna. Wystraszona nagłym ruchem mysz, przebiegła na inną stronę pokoju. Karan przeklinała się za trzęsące się końcówki palców, otwierając kapsułkę. Był w niej zwinięty mały kawałek papieru.

Mamo, wybacz. Żyję, jest ok.

Pismo było nieznacznie pochylone, w charakterystycznym stylu. Nie było wątpliwości, że należało do Shiona.

„Mamo” – słowa odbijały się echem w jej uszach, głosem Shiona. Właśnie wtedy, w tamtym momencie jej syn żył. Żył gdy pisał tę wiadomość do niej. Napisał ją na maleńkim skrawku papieru, używając zaledwie kilku słów. Ale to wystarczyło, by Karan zaczęła płakać. Nie mogła zatrzymać łez, spływających po jej twarzy. Przejeżdżała palcami po słowach bez przerwy.

Shion prawdopodobnie był w straszliwej sytuacji. Mógł cierpieć z niepewności. Ale nie był zupełnie przygnębiony. Jego stłoczone, choć energiczne pismo właśnie to wyrażało.

„Mamo, nic mi nie jest. Nie jestem nieszczęśliwy. Naprawdę nie rozpaczam”.

Karan otarła łzy fartuchem. Obiecała sobie, że to są już jej ostatnie. Że następnym razem zapłacze dopiero trzymając Shiona w ramionach. A aż do tego dnia nie będzie więcej płakać. Ani rozpaczać.

„Codziennie będę piec chleb, sprzedawać go, zbierać pieniądze, sprzątać sklep, sadzić kwiaty i żyć. Będę wypełniać swoją pracę”.

– Od jutra dodam do oferty chyba kilka nowych rodzajów babeczek. Wiem, zrobię Specjalny Dzień dla Dzieci.

Karan kiwnęła głową na własne słowa i podeszła do szklanej wystawy, by zabrać okrągłą bagietkę. Chleb, który wypieczony był z potartym zerem, nawet po ostygnięciu zachowywał charakterystyczny zapach i smak. A dzięki niezbyt wysokiej cenie stał się całkiem popularny w jej piekarni. Ta była ostatnią dzisiejszą.

– Dziękuję. Bardzo dziękuję, panie myszo – odłamała kawałek i rzuciła w stronę gryzonia. Ciemnobrązowa myszka patrzyła ostrożnie na chleb przez chwilę, powąchała i zaczęła powoli wcinać.

– Nezumi jest twoim panem? Powiesz mu, że jestem bardzo, bardzo wdzięczna? I proszę, przekaż mu też, żeby wstąpił kiedyś na małą przekąskę. Dam mu tyle chleba, ile będzie w stanie zjeść. I tobie też, oczywiście.

Rozległo się pukanie do drzwi. Nie było to brutalne uderzanie, przeciwnie, dźwięk był cichy i niemalże spokojny. Jednak serce Karan zamarło z przerażenia.

„O nie” – była możliwość, że dom był nadal podłączony do sieci Ministerstwa Bezpieczeństwa. Była tak przejęta listem Shiona, że całkiem o tym zapomniała.

„Czy to Ministerstwo Bezpieczeństwa? Przyszli zabrać mój liścik...?”

Nie było tam oczywiście tak rozwiniętego systemu jak w Chronosie. Nikt nie miał alarmów bezpieczeństwa, czy kamer, ani zamków automatycznych z czujnikami rozpoznającymi użytkowników. Były tylko drzwi zrobione z cienkiego szkła, pokrywająca je osłona i przestarzały zamek ręczny. Jeden silniejszy człowiek mógłby z łatwością się włamać.

Karan zwinęła notatkę w dłoni. Była przygotowana na połknięcie jej w najgorszym wypadku. Ale pukanie nie ustawało. Powoli wstała. Mocno zacisnęła dłoń w pięść.

– Przepraszam – rozległ się głos młodej kobiety. – Przepraszam... Jest tam kto?

Głos lekko ucichł. Przez chwilę przez myśl Karan przebiegła twarz studenta lubiącego ciasta orzechowe. Ale on zdecydowanie nie był kobietą. Karan nacisnęła przycisk, ściągający osłonę z drzwi.

Za szklaną szybą stała szczupła dziewczyna. Nosiła szary płaszcz do ud, który zdawał się zamieniać w popiół. Karan pamiętała twarz, wpatrującą się w nią teraz z uśmiechem.

– Czyż to nie Safu? – szybko otworzyła drzwi. Dziewczyna weszła do środka, przynosząc ze sobą wieczorną bryzę, mieszającą się ze smacznym zapachem. Pochyliła lekko głowę.

– Minęło sporo czasu, proszę pani.

– Prawda. Ile to już lat? Wyrosłaś taka piękna. Naprawdę mnie zaskoczyłaś.

– Często przez pomyłkę brano mnie za chłopca – uśmiechnęła się Safu, ukazując dołeczki na policzkach. Ten uśmiech się nie zmienił. Miała jedno z najwyższych miejsc w Dziecięcym Egzaminie, zupełnie jak Shion. Uczyła się z nim w jednej klasie dla uzdolnionych, aż do dwunastego roku życia. Pamiętała, że słyszała o tym, jak Safu straciła rodziców w dzieciństwie i mieszkała z babcią.

Po tym, jak Karan i Shion zostali zmuszeni do opuszczenia Chronosu, Safu była jedyną osobą, która traktowała Shiona dokładnie tak samo jak wcześniej. Przyszła też parę razy do sklepu. Wtedy jeszcze na jej twarzy widać było tą dziewczęcą niewinność.

Ale teraz Safu, owinięta w swój jasnoróżowy szalik, miała gładką skórę i delikatny uśmiech. Widać po niej było oznaki stawania się kobietą.

– Nie wyjechałaś przypadkiem na wymianę do innego miasta? Pamiętam, że Shion coś o tym wspominał – powiedziała Karan.

– Tak, ale wróciłam. Moja babcia zmarła. Dowiedziałam się o tym niedługo po dotarciu na miejsce, więc spakowałam rzeczy i wróciłam.

– Twoja babcia? Och...

„Więc straciła już wszystkich krewnych”.

 – Safu, nie wiem, co powiedzieć. Strasznie mi przykro.

Ta dziewczyna także doświadczyła rozpaczy. Wiedziała czym jest samotność, wiążąca się z pozostaniem w niekończących się ciemnościach. A była taka młoda.

– Mogę coś dla ciebie zrobić? Safu, mogę ci jakoś pomóc?

– Tak – Safu stanęła naprzeciwko Karan i spojrzała jej prosto w oczy. Nie było w nich śladu żalu. Nie była zrozpaczona, ani wykończona płaczem. Miała żywy i wyzywający wzrok. Taki, jaki mogła mieć tylko w dzieciństwie.

– Jestem tu, ponieważ chciałam pani o coś zapytać.

– O co?

– Proszę mi powiedzieć, gdzie jest Shion.

Karan wzięła oddech i znowu spojrzała jej w oczy.

– Proszę mi powiedzieć – naciskała Safu. – Żyje, prawda? Nie zamknęli go w Zakładzie Karnym. On żyje... Gdzie jest?

Jej niespokojny ton udowadniał, jak bardzo chciała znać odpowiedź na to pytanie. Karan mocniej zacisnęła pięść wokół zwiniętego kawałka papieru.

– Safu, więc już wiesz o Shionie?

– Wiem tylko to, co zostało podane do wiadomości publicznej. Co oznacza, że nie wiem nic. Oni wszyscy kłamią, prawda?

– Safu...

– To, co powiedzieli o Shionie, że popełnił dwa morderstwa z szaleństwa i nienawiści... To jedno wielkie kłamstwo. Shion nie był szalony i nie chował żadnej urazy do miasta.

Karan wzięła dziewczynę za rękę i zaciągnęła do piwnicy.

– Wygląda na to, że w tym pokoju nie ma żadnych kamer, ani pluskw. Ale nadal nie jestem pewna na ile jest bezpieczny...

Oczy Safu błysnęły.

– Jeśli panią podsłuchują, to znaczy, że jeszcze nie złapali Shiona, racja? Uciekł gdzieś, prawda? Był w stanie uciec bezpiecznie i nadal gdzieś tam żyje... Jest pani tego pewna, prawda?

– Skąd wyciągasz takie wnioski?

– Bo jest pani taka spokojna... Po jednym spojrzeniu mogę to stwierdzić. Jest pani wychudła i przemęczona, ale jeszcze się pani nie poddała. To nie jest twarz matki, która straciła syna.

– Przejrzałaś mnie, Safu. Byłby z ciebie doskonały detektyw.

– Proszę pani, Shion żyje, prawda? Nic mu nie jest, prawda?

Karan nadal wstrzymywała Safu w niepewności, trzymając usta szczelnie zamknięte.

Czy była możliwość, że Ministerstwo przysłało ją tu, żeby dowiedzieć się gdzie może być Shion? Karan zastanawiała się przez chwilę. Odpowiedź brzmiała nie. Jeśli Ministerstwo naprawdę chciałoby zdobyć te informacje, nie było sensu wykorzystywać Safu. Latwiej byłoby dowiedzieć się czegokolwiek, choćby używając serum prawdy.

Czy Ministerstwo w ogóle szukało jej syna?

Ta myśl nagle przemknęła jej przed oczami. Cały ten czas był zbyt przepełniony emocjami, by zastanawiać się nad tym, czy Ministerstwo w ogóle planowało wykorzystać wszystko, co mieli. Znalezienie tak młodego chłopca nie powinno być trudne. Nawet jeśli wyrzucił swoją Kartę Identyfikacyjną, satelity namierzające z łatwością odnalazłyby jego pozycję. Jeżeli nie miał zamiaru pozostać pod ziemią na zawsze, ucieczka przed nimi byłaby niemalże niemożliwa.

– Proszę pani.

Dłonie Safu złapały ramię Karan.

– Shion jest poza No.6, prawda?

– Tak.

– Wiedziałam... Ale to oczywiste, czyż nie? Całe miasto jest obserwowane, nie ma miejsca, w którym można by się ukryć.

– Safu, z jaką dokładnością namierzają te nowe satelity?

– Najnowsze chyba do pięćdziesięciu centymetrów. Słyszałam, że można teraz nawet przybliżyć jeszcze bardziej, ale do tego potrzebna jest komenda z ziemi. Co oznacza, że można mieć czyjś obraz nawet z poziomu gruntu.

Bystra dziewczyna odgadła kolejną myśl Karan. Safu przełknęła ślinę i kontynuowała.

– Jeśli wrzucą do systemu dane Shiona, satelity zaczną go namierzać automatycznie. O ile jest na ziemi, nie będzie miał możliwosci ukrycia się.

– Dlatego zastanawiam się czy nie siedzi pod nią. Albo...

„Albo jego wygląd zmienił się na tyle, że wyraźnie odstaje od danych... Tylko czy to w ogóle możliwe?"

– Proszę pani... Myślę, że tak długo, jak Shion jest poza miastem, będzie bezpieczny.

– Bezpieczny? – powtórzyła pytająco Karan. Nie rozumiała, co Safu miała na myśli.

– Nie mogę się dobrze wysłowić. Mam po prostu przeczucie... Nigdy nie uczyłam się, jak układać emocje czy przeczucia w słowa. Ale po czasie, spędzonym poza miastem, nauczyłam się coś takiego w ogóle czuć.

Słowa Safu stały się niemrawe i niepełne. Desperacko próbowała opisać nie teorię, a coś, co w niej siedziało.

– Czuję, że to miasto jest naprawdę zamknięte. Niczym zatrzaśnięte we własnym wnętrzu. Jakby było pochłonięte samo przez się, załatwiało wszystko tylko ze sobą i jakby nie obchodziło go nic z zewnątrz.

– Mówisz o tym mieście?

– Tak. Tak właśnie czuję. Więc jeśli Shion jest poza miastem, wydaje mi się, że Ministerstwo zostawi go w spokoju, nieważne, jak poważne popełnił przestępstwo. Gdyby wrócił, od razu by go aresztowali.

– To by znaczyło, że już nigdy nie będzie mógł wrócić, prawda?

– Tak długo, jak miasto się nie zmieni... Tak chyba właśnie będzie.

– Mówisz okrutne rzeczy, Safu.

Safu pokręciła głową i jeszcze raz złapała ramię Karan.

– Proszę pani, gdzie jest Shion?

– W Zachodnim Bloku. Wiem tylko tyle.

– Zachodni Blok... – powtórzyła Safu. Przez chwilę jej wzrok wałęsał się gdzieś w przestrzeni. Poczym ukłoniła się nisko przed Karan.

– Dziękuję. Cieszę się, że mogłam panią zobaczyć.

Tym razem to Karan złapała jej ramię.

– Czekaj – odezwała się. – Co masz zamiar teraz zrobić, skoro już wiesz, gdzie jest Shion?

– Pójdę się z nim zobaczyć.

Karan brakło słów. Nie była w stanie wypuścić ręki, którą ściskała. Szczupła szesnastoletnia dziewczyna stała tuż przed nią.

– Safu... O czym ty mówisz? Wiesz jakim miejscem jest Zachodni Blok?

– Nie. Słyszałam tylko, że jest przerażający. Ale i tak chcę iść.

– Ale... Ale... Sama właśnie to powiedziałaś. Możesz dać radę wyjść z miasta, ale wrócić...

– To nie ma dla mnie znaczenia – powiedziała Safu z determinacją. – Nawet jeśli nigdy więcej nie będę w stanie wrócić, nie mam zamiaru żałować. Jeśli Shion jest w Zachodnim Bloku, ja też tam idę.

– Safu...

– Chcę go zobaczyć. Chcę zobaczyć Shiona – jej oczy wypełniły się łzami. Przygryzła dolną wargę.

„To silna dziewczyna” – pomyślała Karan. – „W tak młodym wieku umie już powstrzymywać łzy”.

Karan wyciągnęła ręce i przytuliła ją.

– Dziękuję, Safu.

– Proszę pani...

– Wiesz, zawsze myślałam, że jestem sama. Myślałam, że sama musze nosić mój ciężar, ale ty też tu jesteś. Shion miał specjalne miejsce także w twoim sercu... I za to ci dziękuję.

– Ja... Ja go kocham – powiedziała drżącym głosem Safu. – Z głębi serca, ja go zawsze kochałam. Tylko jego.

– Uhum – mruknęła Karan w skupieniu.

– Nie chcę go stracić.

– Wiem – przytuliłą mocniej Safu.

„W odległej przeszłości ja też coś takiego powiedziałam. Spotkałam mężczyznę, o którego troszczyłam się bardziej niż o kogokolwiek innego i nie chciałam go stracić. Miałam nadzieję, że zawsze będę mogła być po jego stronie”.

Ale oni się rozdzielili. A jedynym, co jej po nim zostało, było nowonarodzone dziecko w rękach. Shion – to on nadał taki imię swojemu synowi. To był jego ostatni i jedyny podarunek.

– Wiesz, kobieta może żyć dalej bez mężczyzny. – Powiedziała szeptem, mimo że Safu go nie usłyszała, podnosząc głowę z pytającym wyrazem twarzy. Zamrugała, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.

– Safu, mogę poprosić, żebyś w niego po prostu wierzyła?

– Eh?

– Uwierz w niego. Wróci któregoś dnia. Czuję, że to zrobi. Nie jest tak słaby, jak wygląda.

– Wiem to bardzo dobrze.

– Więc proszę, zaczekaj na niego – zaklinała Karan. – Daj sytuacji się trochę rozwinąć. Nie wydaje mi się, żeby dobrze było robić coś teraz pochopnie.

Ramiona Safu uniosły się i upadły, gdy brała głęboki oddech.

– Proszę pani, mogę jeszcze o coś zapytać?

– Oczywiście.

– Kto teraz przy nim jest?

Niespodziewane pytanie. Ktoś, kto był przy Shionie. Nieznany, ale z całą pewnością nadal stał u jego boku. Kto to był?

– Wydaje mi się, że nijaki Nezumi.

– Nezumi?

– Tak, Nezumi. To jedyna osoba, jaka przychodzi mi na myśl.

– Ciekawe czy jest dla Shiona kimś ważnym – zastanawiała się na głos Safu.

– Tak myślę. Może nawet tak bardzo jak ty czy ja.

Safu uśmiechnęła się i oświadczyła, że idzie do domu.

– Czekaj, Safu – odezwała się niecierpliwie Karan. – Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego pochopnie. Zaczekasz aż on wróci, prawda? Prawda?

Uśmiech dziewczyny nie zniknął. Jednak w jej oczach błysnęła czysta intencja.

– Nie chcę czekać.

– Safu...

– Zawsze taka byłam. Nie mogę siedzieć i nic nie robić kiedy czekam. Dziś rano poszłam załatwić całą papierkową robotę, jaką opóźniła moja wymiana. Jestem już wolna. Dlatego mam zamiar to zrobić. Mam zamiar iść tam, gdzie jest Shion, nieważne ile czasu mi to nie zajmie.

Karan pokręciła głową. Czuła, że nie jest w stanie już nic zrobić, nieważne co powie, musiała zatrzymać Safu. Nie mogła pozwolić jej popełnić głupiego błędu, wejść do pajęczej sieci.

– Safu, może i jestem jego matką, ale nie wiem, o nim wszystkiego. Jest pewnie więcej rzeczy, których nie wiem, niż tych, których wiem. Ale... Ale widzisz, wiem, że nie chciałby żebyś ryzykowała życia tylko po to, żeby go zobaczyć. Gdyby coś ci się przez to stało, cierpiałby całe życie. Tyle wiem na pewno. Więc proszę...

Safu uniosła podbródek. Mocno zacisnęła wargi.

– To nie ma nic wspólnego z uczuciami Shiona.

– Eh?

– Robię to, bo tak chcę. Jestem samolubna, wiem. Ale nie mogę po prostu usiąść i czekać na Shiona, nie w tym stanie. Tak strasznie chcę go zobaczyć. Dlatego idę. To wszystko... Nie jestem matką, proszę pani... Nie jestem tak silna. Nie mogę po prostu wierzyć i czekać. Nie chcę niczego żałować. Jeśli... Jeśli z jakiegoś powodu on nigdy nie będzie mógł wrócić... To ja będę cierpieć całe życie. Nie chcę tego. Nie chcę go stracić.

 – Ale Safu... – Karan wymawiała te same słowa delikatniej, głęboko w sercu.

„Ale Safu, wiesz, kobieta może żyć dalej bez mężczyzny. Może to jest bolesne i czuć jakby każdy twój mięsień był odrywany od ciała, ale będziesz w stanie znieść tę ranę. Nawet z całym tym ciężarem, któregoś dnia znowu będziesz w stanie się śmiać. Dlatego proszę, nie rzucaj swojego życia na szalę dla żadnego mężczyzny. Proszę, żyj dla siebie samej”.

Jak miała odpowiedzieć na uparte, gorące uczucia dziewczyny? Jak mogła się nią zająć? Karan niezręcznie, ale desperacko poszukiwała słów. Jednak Safu zdążyła już się od niej odwrócić.

– Proszę pani, cieszę się, że się z panią spotkałam. Do widzenia.

„Nie, Safu. Nigdy nie żegnaj się w taki sposób”.

 – Następnym razem przyjdź przed południem – zawołała do niej Karan. Chciała żeby jej słowa dotarły do postaci okrytej szarością.

– Przed południem?

– Tak. Piekę chleb od wczesnego ranka i kończę dokładnie przed południem. Najpierw piekę bagietki i bochenki, a bliżej południa zabieram się już za słodkie bułki i ciasta. Mam zamiar zacząć piec trzy rodzaje mufinek. Przyjdź posmakować. Mam do tego przepyszną czarną herbatę.

Nastał moment ciszy.

– Wiem już – kontynuowała Karan. – Safu, jeśli byś chciała, mogłabyś pomóc mi z prowadzeniem tego sklepu? Nauczę cię piec chleb. Cały ten czas byłam bardzo samotna. Więc jeżeli byś przyszła tu do pracy, byłabym bardzo szczęśliwa.

Wiedziała, że to głupie.

„Ale co innego mogę powiedzieć? Jak inaczej mogę odciągnąć jej serce od Shiona? Jak mogę ją ochronić przed niebezpieczeństwem?”

– Dziękuję. Kocham mufinki. Przyjdę któregoś dnia je posmakować.

Dziewczyna jeszcze raz powtórzyła swoje pożegnanie i wyszła. Karan w ciszy patrzyła, jak znika. Jej ręce i nogi zrobiły się ciężkie. Jeszcze jedno westchnienie uciekło z jej ust.

Dlaczego te dziewczęce miłostki były tak ślepe i bezmyślne? Dziewczęta w tym wieku nie były już nawet w stanie cierpliwie poczekać z wiarą. Ich uczucia były tak niestałe, trwały z taką pasją, tak boleśnie.

„Już nawet nie pamiętam jak to jest, czuć się w ten sposób”.

Karan znowu westchnęła.

Chwilę po tym, jak zamknęła drzwi i miała już gasić światło, zauważyła różowy szalik. Zapomniała go. Niemal czuć z niego było niezdecydowanie Safu.

Tak, ona nadal się wahała. Jeśli Karan miałaby odrobinę szczęścia, mogłaby ją jeszcze zatrzymać. Może wciąż nie było za późno.

Ta zaś miała już wejść na główną ulicę, gdy dotarło do niej, że zapomniała szalika. Ten był zrobiony na drutach przez jej babcię.

Teraz ręcznie zrobione szaliki zrobiły się modne, ponieważ wielu ludzi wolało wełnę od syntetycznych tkanin. Ale gdy Safu była jeszcze mała, nikt nie nosił wełny w No.6. Większość miała bieliznę ze specjalnej fibry pod ubraniami, która leżała na skórze, regulując temperaturę ciała. Ludzie nie potrzebowali szalików, swetrów, czy rękawiczek.

Babcia Safu lubiła robić na drutach i zawsze robiła swetry czy szaliki dla swojej wnuczki. Safu często przez to wyśmiewano w klasie. Nawet jeśli wszyscy byli z elity, dzieci potrafiły znaleźć małą różnicę i wykorzystywać ją przeciwko innym. Choć wełniane rzeczy, które nosiła, stały się obiektem żartów.

– Rany, czy to nie artefakt z poprzedniego wieku?

– Widziałem to wcześniej tylko w muzeum.              

Nikt nie rozumiał czym byli inni, ani nie wiedział o istnieniu czegoś takiego jak dusza, czy godność. Dlatego, że nigdy ich o tym nie uczono. Każdy myślał, że jest jednym z wybranych. Wybranych, którzy mogli robić wszystko. Ludzie dzielili się dla nich na elitę i tych, którzy do niej nie należą. Zamknięci w dopasowanych klasach z ogromną ilością wiedzy teoretycznej, tylko tego się mogli nauczyć.

Ale Shion był inny. Wiedział, jak traktować ludzi z takim samym szacunkiem, z jakim traktował siebie. Nie zawyżał, ani nie zaniżał swojej pozycji w świecie. Tak właśnie Safu o nim myślała.

„On jest inny niż wszyscy”.

Nie pamiętała już kiedy, ale raz skomplementował czarny sweter, który akurat nosiła. Miał jaskraworóżowy wzór wokół piersi i przy końcach rękawów.

– Nieźle na tobie wygląda.

Safu sprawdzała właśnie plan lekcji na ekranie, wyświetlonym na jej biurku. Zawahała się chwilę przez nagłe słowa Shiona.

– Ten sweter jest naprawdę niezły. Na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że jest bardzo ciepły.

– Dz-dziękuję.

– Nie ma za co. Ale właśnie nauczyłem się czegoś nowego.

– Eh?

– Czarny i różowy do siebie pasują. Nie miałem o tym pojęcia.

To nie była normalna konwersacja. Była rzeczowa i jednostronna. Ale przez tę jedną chwilę miły chłopiec zostawił ślad na duszy Safu.

„Jaka dziwna osoba”.

„Był naprawdę dziwny. Zupełnie odstawał od reszty. Więc któregoś dnia prawdopodobnie pójdzie zupełnie inną ścieżką niż my. Pewnie odejdzie, nie myśląc nawet przez sekundę o tym, że odrzuca właśnie wszystko, o co walczyliśmy i co nauczono nas cenić najbardziej”.

To uczucie pojawiło się już dawno temu.

Więc gdy Shion zdał egzaminy do Programu dla Uzdolnionych Uniwersytetu Wyższego, tylko po to, by stracić swoje przywileje i przeprowadzić się do Utraconego Miasta, nie była zaskoczona. Jej przeczucie się spełniło. Nie było w tym nic niespodziewanego. Ale chciała wiedzieć dlaczego. Chciała wiedzieć dlaczego oczy Shiona tak wyglądały.

„Na co patrzysz? Kogo szukasz?”

„Nie pozwól oczom wałęsać się tak daleko. Spójrz na mnie. Jestem tuż przed tobą”.

Tych prostych słów nigdy nie była w stanie wymówić. Jej uczucia były naprawdę silne, ale nigdy nie przebijały się ponad inne. Środki komunikacyjne nabierały na jakości każdego dnia, a telefony na kartę, przenośne komputery i elektroniczne papiery – wszystkie istniały w realnym świecie, i były w użytku, ale wszystko to było dla niej bezużyteczne. Nie istniało nic, co umożliwiłoby jej duszy komunikację z tą, która stała tuż za nią. To napełniało ją wściekłością.

Była zła na siebie za nie znalezienie słów dla swojego wyznania i na Shiona, za brak jakichkolwiek prób domyślenia się jej uczuć. Ale nawet jeśli, otworzyła swoją duszę na chwilę przed wymianą. Wstydziła się za siebie, że była aż tak bezpośrednia, ale tylko w ten sposób mogła to przekazać.

„Chcę cię. Zawsze chciałam”.

Proste i bezpośrednie słowa. Najlepsze wyznanie, jakie mogła wypowiedzieć. Ale zbyt łatwo je zmieciono.

„Zawsze myślałem o tobie jak o przyjaciółce”.

Odpowiedź godna prezydentury. Cała sytuacja była tak bezsensowna, że aż chciała płakać ze śmiechu. Tak zabawne, niemalże bolesne.

„Ty tępy kretynie, dorośniesz kiedyś w końcu?”

Krytykowała go w myślach. Ale nie była w stanie powiedzieć mu tego, co chciała. To wystarczyło. O jeden kamień u nogi mniej.

„Za dwa lata, kiedy wrócę z wymiany, zacznę jeszcze raz. Spojrzę mu w twarz, kiedy będę już o dwa lata dojrzalsza”.

Jej dusza by się nie zmieniła. Wciąż była do niego przywiązana.

Ale Shion przez większość czasu nawet nie patrzył na Safu. Jego duszę złapało coś innego, a on zupełnie o niej zapomniał. Po raz pierwszy widziała tego spokojnego, pogodnego chłopca z kilkoma słowami majaczącymi przed jej oczami.

Emocje Shiona straciły równowagę i wzięły górę.

Na stacji próbowała podążyć za jego wzrokiem, przez tłum ludzi, ale nie była w stanie niczego dojrzeć. Kimkolwiek była osoba, której nie mogła zobaczyć, to pewnie jej szukał Shion. A teraz prawdopodobnie właśnie ta osoba stała u jego boku. Nie miała na to żadnego dowodu, choć była tego pewna. Zastanawianie się nad tym kto to, było bezowocne. Nieznany człowiek.

„Wydaje mi się, że Nezumi...” – to właśnie powiedziała Karan.

Mysz?

Tak. Tam była mysz. Zanim rozdzielili się na stacji, mała myszka wspięła się na ramię Shiona.

– Nezumi – spróbowała powiedzieć to na głos. Na myśl przychodził jej tylko obraz szczura laboratoryjnego. Wiatr zawiał. Poczuła chłód wokół szyi.

„Powinnam wrócić po szalik?” – właśnie, gdy miała zmienić kierunek, pojawił się przed nią cień.

– Czy ma pani na imię Safu? – Mdły dreszcz przeszedł jej kręgosłup. Te uniformy... Nosili je wysocy oficerzy Ministerstwa Bezpieczeństwa, którzy stali teraz przed nią.

„Dlaczego urzędnicy Ministerstwa...?”

– Pani Safu, nie mylę się? – jeden z mężczyzn powtórzył pytanie. Zrobił to, mimo że znał już odpowiedź.

– Tak.

– Mogę zobaczyć pani Kartę Identyfikacyjną? – po potwierdzeniu karty, którą pokazała Safu, urzędnicy popatrzyli na siebie i kiwnęli głowami. Mówili uprzejmym, ale w żadnym wypadku przyjacielskim tonem. Był mechaniczny, bez oznak ludzkiego ciepła. Przeszły ją kolejne dreszcze.

– Jeśli ci to nie przeszkadza, chcielibyśmy zabrać cię do Ministerstwa Bezpieczeństwa.

– Co?

W chwili, gdy wydała z siebie cichy krzyk, została otoczona przez urzędników z obu stron i złapana za ramiona.

– Proszę wsiąść do samochodu.

– Nie, puśćcie mnie! – wyrywała się. Uściski nie zelżały.

– Przestańcie! Gdzie mnie zabieracie?! Dlaczego? – krzyczała Safu.

– Wsiadaj do cholery to się dowiesz – ich słowa stały się szorstkie. Wyglądało na to, że mieli ją doprowadzić choćby siłą. Safu pozwoliła ciału się rozluźnić.

– W porządku. Tylko bez przemocy – postawiła krok do przodu.

Udała, że pozwala ciału poruszać się naprzód. Uściski mężczyzn się rozluźniły. Uderzyła w tego po swojej prawej. Zatoczył się odrobinę do tyłu. Safu machnęła torbą i owinęła w nią drugiego. Popędziła w szparę między nimi.

Musiała uciec. Jeśli zostałaby złapana, nigdy już nie byłaby w stanie zobaczyć Shiona.

Co oznaczało odeskortowanie siłą do Ministerstwa Bezpieczeństwa? Instynktownie znała odpowiedź i nie miało to nic wspólnego z logiką.

„Już nigdy nie zobaczę Shiona”.

Zobaczyła cień na końcu alejki. Był zbyt daleko, by mogła dojrzeć go dokładnie, ale zdawał się trzymać w rękach coś jasnego.

Jej jasnoróżowy szalik.

– Pani...

Zatrzymała się.

„Nie, proszę pani. Proszę nie iść w tę stronę”.

Spróbowała się odwrócić, ale złapano ją za ramię. Jej nadgarstek wyciągnięto i skręcono za jej plecami. Przeszywający ból. Otworzyła usta, jakby chciała krzyknąć.

„Przestań!”

Człowiek nie odezwał się słowem. W ciszy wypełniał polecenie złapania Safu. Przerażenie narastało w jej ciele.

„Boję się! Nie! Pomocy!” – wyrywała się, próbując uciec. Usłyszała dźwięk rozrywającego się płaszcza. Guzik oderwał się i poturlał po ulicy.

„Pomocy. Nie... Pomocy...”

Poczuła spięcie w szyi. Całe ciało odrętwiało, nie mogła nim poruszać tak, jak chciała.

– Nie... Pomo... – jej świadomość odpływała. Nocna sceneria przed nią zaczęła się rozmywać.

„Shion”

Zanim zdążyła wyszeptać jego imię, Safu została wciągnięta w ciemności.

Karan zobaczyła cieniste postaci, szamoczące się w mroku. Usłyszała cichy krzyk. Natychmiast rozpoznała głos Safu. Zawahała się przez moment, a potem zaczęła biec. Jednak jej nogi nie poruszały się tak, jak tego chciała – przewróciła się i stłukła kolano o płytę chodnikową.

Zanim Karan zdążyła się podnieść, bezwładne ciało Safu zostało zabrane do samochodu. Wydawało się, że to cicha cienista sztuka, odegrana na pustej ulicy. Jednak to, co rozegrało się właśnie przed nią w światłach latarni ulicznych, było jak najbardziej realne. Mężczyźni nie odgrywali swojej roli w sztuce, a wypełniali powierzoną im misję bez słowa.

Ministerstwo Bezpieczeństwa.

Oddech ugrzązł jej w gardle. Skulona na chodniku, nie mogła się ruszyć. To nie ból, a strach ją od tego powstrzymywał.

Jeden z nich spojrzał w jej stronę. A przynajmniej tak sądziła. Jej ciało zamarło. Karan skuliła się w miejscu, do którego nie docierało światło, więc w tych ciemnościach trudno byłoby ją zobaczyć. Jednak jeśli mieli okulary z noktowizorem, pora dnia nie grała roli. Mogli widzieć w mroku jakby to było południe. Z pewnością nie mieliby problemu z zauważeniem Karan.

Była przerażona.

Jednak mężczyzna szybko wsiadł do samochodu. Czarny pojazd cicho ruszył naprzód i szybko zniknął z jej pola widzenia. Karan podniosła się, ściskając szalik w rękach.

– Safu.

Wypowiedziała na głos jej imię i prawdziwe przerażenie dopiero do niej dotarło. Jej ręce zaczęły się trząść. Wbiegła do domu i zamknęła drzwi. Słaby zapach chleba odrobinę ją uspokoił.

Safu zabrało Ministerstwo Bezpieczeństwa. Wyglądało to niemal jak porwanie.

„Dlaczego? Dlaczego musieli ją złapać? Czy to przez Shiona? Jeśli tak, to dlaczego ją, a nie mnie? Dlaczego niby...”

Nie wiedziała. Nie wiedziała niczego.

Pisk.

Maleńka myszka wystawiła główkę spod szklanej witryny. Miała w pyszczku kawałek chleba serowego.

– Nezumi.

Czy Nezumi byłby w stanie jej pomóc? Czy przyniósłby rozwiązanie? Czy złapałby rękę, którą ku niemu wyciągała?

Karan wystawiła dłoń ku małemu zwierzęciu o winogronowych oczach.


==Koniec rozdziału czwartego==


Wykorzystano fragment „Sadu Wiśniowego” w przekładzie Czesława Jastrzębca-Kozłowskiego.
((Nienawidzę Safu. Cholera egoistyczna jedna... Niech ją piekło pochłonie. Ale nie jestem w stanie stwierdzić kto mnie bardziej wnerwia - ona, czy Karan...))

26 komentarzy:

  1. Ojej!!!
    Właśnie na to czekałam ^^
    jesteście wielcy!
    po raz kolejny: stokrotne dzięki, mistrzyni!
    wrażenia z rozdziału po przeczytaniu :P

    PS gdyby w przyszłości zdarzyła ci się podobna sytuacja, że nie będziesz miała komu oddać rozdziału do korekty, to oferuję swoją pomoc :) jestem korektorem z wykształcenia, do tego pracuję przy kilku mangach, więc znam się na tym.
    Ewentualny kontakt: 4386108

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy mangach powiadasz? Ufam że nie w Waneko xD *dalej dochodzi do siebie po przeczytaniu Wanekowego wydania Kuro* Wszyscy są tacy duuuuziii, a ja taka maluuuusiaaaa~~ Polskie prawo nawet zarania mnie zatruuuudniiiić~~ Ale z pomocy nie omieszkam skorzystać przy okazji *-*

      Usuń
    2. nie xD chwilowo jestem bezrobotna, a przy mangach pracuję za darmo, w dwóch polskich fanowskich grupach skanlacyjnych ;)
      ej, nie strasz, zamówiłam sobie Kuro przez internet i jeszcze nie miałam z nim styczności :P

      Usuń
  2. cały rozdział o nich?! jestem zdegustowana tym faktem, ale...
    i tak dziękuję za tłumaczenie !
    mruuu <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak powoli mi czas płynął jak to tłumaczyłam...(dlatego tak długo xD) Ale ferie za tydzień to i pobawić się z następnym rozdziałem będę mogła *_* Kyaaah~ o ile pamiętam teraz będzie chyba ta scena z tańcem jakoś niedługo *_*

      Usuń
    2. to słodko ! w sumie nieważne jaka scena, ważne, że Shion i Nezumi, żadna Safu :3

      Usuń
    3. Safu już chyba tylko akapity tam jakieś będzie miała żeby mogła sobie pobyć emo w ciszy i spokoju :) A, i w ostatnich tomach będzie ._. niech zginie ._. Muszę poszukać tu jakiejś opcji ukrywania spoilerów, czy coś...

      Usuń
  3. :) :) :)
    -20 za oknami a tu całkiem cieplutki rozdzialik!! Jesteście cudowne! Niezmienne moje uczucie wdzięczności płynie dalej.Dziękuje bardzo za tłumaczenie:)zabieram się za czytanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem cudowni, ale brata często mylą z dziewczynami, więc nie ma za złe ^^ Tak to jest jak się dostaje różowe rurki od sióstr na urodziny ^^

      Usuń
  4. hmmm....zauważyłam drobne przejęzyczenie Twojego brata"bagietkę zerową" ale absolutnie się nie czepiam ,chylę czoło w podzięce za korektę.Nadal wysoko na liście moich ulubieńców :P

    OdpowiedzUsuń
  5. różowe rurki...ciekawy prezent -pełen interpretacji xD tworzycie świetną drużynę,konieczna będzie nazwa :) I ja powiem szczerze że rozdział z Safu mi się podobał,dobrze znać jej punkt widzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wkurzyła z tym egoizmem cholernym, by o nas pomyślała dla odmiany D: Po co iść do Zachodniego Bloku, tam niebezpiecznie i w ogóle, a tak to by sobie z Karan w piekarni została i spokój by był ._. Chociaż jak tak sobie gdybałam nad tym z Dżun, doszło do mnie, że mogłoby się niefajnie potoczyć - Nezumi by go zostawił/próbował uciec/spowodował traumę/cokolwiek, ale ja broniłam mych ideałów i zawsze kończyło się na tym, że Shion go odnajdywał i nie dawał się zostawić, i za każdym razem wykorzystywałam fakt, że Shion to taka ukryta Yandere :D To wyjdzie przy tłumaczeniu ostatnich tomów *_*

      Usuń
    2. Nie ma obawy:) skoro postawił stanowcze veto na otwarta propozycję poziomego zwiedzania jej łoża ,myślę że nawet jej wizyta w Zachodnim bloku by nic nie zmieniła:P Poza tym bądźmy trochę bardziej wyrozumiałe dla kogoś kto stoi na z góry przegranej pozycji.No bo bądźmy szczere/szczerzy- Nezumi i te jego cudownie niepowtarzalne oczy,"ujmujące" obejście....kto byłby sie w stanie wyrzec tego wszystkiego na rzecz Safu.....opcji nie ma:):):)ps. zazdroszczę niezmiernie dalszej znajomości treści :)

      Usuń
  6. Dzisiaj właśnie oglądałam ten odcinek z porwaniem Safu, weszłam sprawdzić tutaj czy jest nowy rozdział i jak się okazuje, jest prawie dokładnie o tym samym>.<
    Ja też nie cierpię Safu, wrr... jak dla mnie mogłaby gdzieś zgnić w najciemniejszej celi, w więzieniu. Shion ma zostać z Nezumim!

    A tak w ogóle, to bardzo, bardzo dziękuje za tłumaczenie No.6. Już myślałam, że będę musiała się męczyć z czytaniem po angielsku, a tu taka niespodzianka. Jestem naprawdę wdzięczna;)

    To był chyba najnudniejszy rozdział do tej pory. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt szybko kolejnego w całości poświęconego tylko Safu i Karan. Ja również nie lubię tej dwójeczki^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Karan jeszcze będzie, ale już bez Safu >:D Safu nie zgnije, nie dadzą zgnić swojej ****** tak szybko *le nowa technika zagwiazdkowywania spoilerów*, ale namiesza suka :D Nie będzie jej, ale namiesza :D

      Usuń
  7. Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie czas i na ten, niestety, niezbyt ciekawy rozdział. Traktuję go jednak jako przerywnik dla wydarzeń, które rozgrywają się pomiędzy Shionem a Nezumim i trzymając się tej myśli, znoszę jakoś fakt, iż w tej części w ogóle ci bohaterowie nie wystąpili.
    Mnie postacie Safu i Karan jakoś znacząco nie przeszkadzają, może tylko nieco nudzą. Opisy matczynych uczuć wydają się być bardzo realistyczne i wiarygodne, Safu natomiast pasuje mi o tyle, że wzbudzi ona niedługo u Nezumiego zazdrość i pomoże mu, choć niebezpośrednio, spojrzeć wgłąb siebie oraz zrozumieć pewne rzeczy. <3.
    Czekam więc na więcej i żyję z cichą nadzieją, iż zdążę się jeszcze nacieszyć nowym rozdziałem, nim moje ferie dobiegną końca :)

    Fluffy

    OdpowiedzUsuń
  8. Podzielam Twą miłość do Safu.. ale zawsze musi się znaleźć w opowiadaniu jakiś jeden niedobry charakterek tego typu.
    A jeśli chodzi o Karan, to nawet lubiłam ją przez długi czas. Aż do piątego tomu. Nie przetrwałam pierwszego rozdziału za cholerę. XD (czytam po angielsku, a u ciebie doczytuję)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to naprawdę nie rozumiem, dlaczegóż to tak bardzo nienawidzisz Safu. Nie darzę jej jakimś specjalnym uczuciem, ale czym sobie zasłużyła na takie specjalne traktowanie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona... No... Wyjaśnię to na przykładzie. Załóżmy że chodzę do jednej klasy ze świnią. Niby nie człowiek i w ogóle, ale jest. Niby nikt nie dyskryminuje, bo i świnie się w szkołach zdarzają, ale po jakimś czasie zauważam, że ma wnerwiającą wadę. Zauważyła, że nie lubię jak się mnie tyka świńską racicą, to mnie tyka ._. i jak nie stłukę dla odmiany to się cieszy jak na dzień pański, a wszystko to dlatego, że uważa to za miły akt z mojej strony i myśli, że mi się to zaczęło podobać, to tyka dalej ._. Z Safu jest podobnie. Safu nie wolno wchodzić pomiędzy miłość biszy, tak samo jak świniom do szkoły. Nie wolno być aż tak egoistycznym cholerstwem. Nie wolno tykać ludzi świńskimi racicami i myśleć, że się im podoba jak się wbija paluchy w policzek D: Nie żebym miała taką sytuację (a przynajmniej się nie przyznaję, mimo wszystko nawracam trochę na No.6 w szkole, a gdyby ktoś się zorientował kogo obsadziłam w roli świni to by się problemy porobiły xD) ale dlatego nienawidzę Safu :) Nie myśli o Shionie cholera jedna >_< Jak to gdzieś w otchłaniach Tumblra przeczytałam, ,,czy miłość nie jest jak jedna osoba bardziej się martwi o drugą niż o siebie?'' (lol wczułam się w klimat xD) (2xlol i rozpisałam xD)

      Usuń
  10. Ja zapewne przeczytam ten rozdział dopiero jutro, niestety. Co do Safu, właściwie byłaby mi obojętna gdyby nie jedna rzecz. Niepotrzebnie zawraca w głowie Shionowi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio skusilam sie na obejrzenie anime No.6 i jestem zachwycona! A jak sie dowiedzialam, ze jest na podstawie powiesci to od razu zaczelam szukac. Popytalam troche w sieci i dowiedzialam sie o tym tlumaczeniu. Normalnie oszalalam ze szczescia! ;D i tak o to w jeden dzien przeczytalam cale dotychczasowe tlumaczenie. Kocham was za to i dziekuje, ze jestescie! ;* z niecierpliwoscia czekam na dalsze rozdzialy, ale z tego co widze to tempo macie bardzo dobre;) NatiX

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahaha xD Padłam na tych świńskich racicach >< totalnie.... ;D
    Rozdzialik trochę przynudza, ale liczę iż moja cierpliwość się opłaci i dostanę w końcu swoją kochaną dwójeczkę ^^

    Ah no i oczywiście dziękuję za tłumaczonko ^^ Kuroneko wal brata po głowie ale z miłością xD No i podziękuj mu od nas wszystkich że mu się chciało to sprawdzać :)

    Nie wiem jak wy ale ja czekaaaam z niesamowitą niecierpliwością kiedy Shion wypuści swoją mroczną stronę na światło dzienne }:D Uwielbiam go jak się wkurza ^^
    No i na pocałuuuneeeek!!!! (ekhym. no i na COŚ więcej ale raczej nie mam na co liczyć >_<) ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj na COŚ więcej to chyba tylko na comikecie i stronach z fanfickami możesz liczyć xD

      Usuń
  13. Heh, dopisek mnie rozwalił. A kto lubi Safu? Ona jest beznadziejna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja opinia o Safu:
    Safu to typ człowieka bardzo egoistycznego, stąd nie darzę jej sympatią. Nie uważam, że jest zła, bo sens w jej zachowaniu jest, do tego jest mądra. To co mnie jednak w niej denerwuje to pieprz... o miłości, gdy widzi tylko siebie. Ważne jest tylko to, co ona czuje i czego ona pragnie. Gada o kochaniu Shiona nie wiedząc tak naprawdę, czym jest ta miłość. Nie potrafiąc zaakceptować tego, czego on chce, ani tego, co on czuje. Ważne tylko, by ona była szczęśliwa.

    Poza tym nie mam nic do dziewczyny. Rozumiem, że może nie rozumieć swoich uczuć i mieć z nimi problem. Ale to gadanie o kochaniu, gdy tak naprawdę nie ma o tym bladego pojęcia bardzo denerwuje. Safu traktuje bardziej Shiona jak zabawkę, a nie osobę, którą się naprawdę kocha.

    A co do Karan... mi jakoś ona na nerwy nie działa. Po prostu mamusiuje i tyle. Nieźle się trzyma, patrząc, że większość matek nie widzących świata poza swoim pociechami poleciałaby od razu do Zach. Bloku (nie patrząc na konsekwencje - jak Safu xDDD), lub użalałaby się całymi dniami nad swoim losem i wszystkim wkoło by gadały, jak to one cierpią (i tęsknią) ._.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaaaa ten no, bardzo dziękuję Ci za tłumaczenia, nie, nie tylko Tobie ale i całej ekipie, teksty są świetne, rano to po prostu się popłakałam ze szczęścia że ktoś przetłumaczył tę powieść, miałam banana na twarzy przez cały dzień choć musiałam się powstrzymywać do nocy ( taki nawyk że tylko po zmroku czytam blogi ) Niedawno właśnie skończyłam No.6 a że jestem yaoistką to taki ogólny zarys tego shonen ai mi nie przypadł.........I want more! Przeczytałam trochę mangi i stwierdziłam że powieść też należy, jestem kompletnym zerem z angielskiego i czytanie powieści w tym cholernym języku byłoby udręką :) Jeszcze raz bardzo duże ARIGATO i lecę czytać ciąg dalszy !

    Ps. Też nie nawidzę Safu,
    Pps.Nawet nie czytałam tego komentarza, zgaduje że będzie nie poskładany jak cholera :)

    OdpowiedzUsuń